czwartek, 3 września 2015

Zmiana czarodziejka

fot. Karol Przyborowski


„Lepiej działać, niż stać w miejscu. Lepiej zajrzeć, co jest za rogiem, niż iść udeptaną ścieżką. Fajnie jest czasem też się zgubić, Bo nigdy by się tam nie trafiło, gdyby nie to zgubienie.”
Ewa Kawalec

            Życie zawsze fundowało jej niespodzianki. Nie zawsze miłe. Pochodziła z wiejskiej, wielodzietnej, zwykłej rodziny. Wiedziała, co znaczy bieda. Zawsze musieli oszczędzać. Gdy żył tato, było łatwiej. Potem…. Trzeba było walczyć o każdy dzień. Mama po śmierci ojca załamała się, każdy dzień był dla niej udręką. Zatopiła się w żałobie, zapominając o rzeczywistości. Julka musiała sobie radzić sama. Szkoła średnia, studia w dalekim mieście… Wybrała filozofię. To ją niezwykle interesowało. Wtedy nie wiedziała, co będzie robić po studiach, nie myślała o tym. By się utrzymać, pracowała dorywczo. Wiedziała, że mama nie może jej pomóc. Na studiach poznała Roberta. Wspaniały człowiek. Pokochali się od pierwszego wejrzenia. On zawsze ją wspierał, spędzali ze sobą niesamowite chwile. Robert pasjonował się fotografią. Całymi dniami mogli łapać chwile. Zaraził ją pasją. Przez obiektyw życie wydawało się o wiele łatwiejsze. Ale studia się skończyły. Zamieszkali w rodzinnym mieście Roberta. No i trzeba było szukać pracy…. Oboje byli na początku drogi. Wtedy okazało się, że studia w porównaniu z całkiem dorosłym życiem były niezwykle łatwe.
- No i gdzie wy znajdziecie pracę po filozofii? Pytali znajomi.
Wtedy jeszcze nie wiedzieli. Ona zaczepiła się w hipermarkecie, on w przedstawicielstwie handlowym. Nie był to szczyt ich marzeń, ale musieli z czegoś żyć. Julka zawsze wiedziała, że żadna praca nie hańbi. Marzenia o lepszym życiu, ze studiów prysły jak bańka mydlana. Mieszkali w wynajętym mieszkaniu. Opłaty zżerały większość zarobionych pieniędzy. Po kilku miesiącach Robert stracił pracę. Nie płacili… firma upadła.
I znów zrobiło się ciężko. Ale mimo tego nigdy nie narzekali. Mieli siebie. A to było najważniejsze. Damy radę! Zawsze sobie powtarzali.
Bardzo tęsknili za stabilizacją. Jak to dobrze byłoby nie martwić się o jutro… Życie nigdy nie dało im tej przyjemności. Po długich poszukiwaniach Robert znalazł nową pracę. W stowarzyszeniu. Był niezwykle kreatywny, nie miał problemu, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zawsze potrafił stanąć na wysokości zadania. Wtedy zdecydowali się na powiększenie rodziny. To była dla nich wielka odwaga, ale bardzo chcieli. Urodziła się Amelka. Julka przez pierwsze miesiące zajmowała się córką, Robert zarabiał na życie. Gdy tylko było to możliwe, a teściowa (wspaniała kobieta) zaoferowała pomoc w opiece nad wnuczką, Julia wróciła do pracy. Okazało się, że zmienił się szef. Wkładała serce w to, co robiła, ale zawsze było źle. Obrywała i ona i reszta. Starała się o tym nie myśleć i robić swoje, ale zawsze była wrażliwa, nie mogła się pogodzić z takim traktowaniem ludzi. Tylko ona potrafiła się sprzeciwić szefowi. Za to obrywała coraz bardziej. Nikt nie miał odwagi jej poprzeć. Każdy kolejny dzień stawał się nie do zniesienia. Jak tylko pomyślała rano, że musi iść do pracy, z nerwów dostawała mdłości. Choć próbowała być twarda, w środku cholernie się bała.
- Julka, zdrowie jest ważniejsze, tłumaczył Robert.
- Zawsze dawaliśmy sobie radę, to i teraz bez twojej pracy sobie poradzimy. Jak los otwiera drzwi, to zawsze otwiera okno.
- Tak otwiera, ale cholera, które…. Pomyślała.
- No trudno. Robert ma rację, zawsze tego okna można poszukać.
Zdecydowała się na odejście z firmy. Z pracą Roberta też było kiepsko. Kończyły się projekty, nie dawali szans na dalsze zatrudnienie. Nauczyli się więc żyć każdym dniem. Wyjeżdżali na wycieczki rowerowe, fotografowali, poznawali niezwykłe, zapomniane zakątki. Problemy ich bardzo zbliżały do siebie. A Amelka dawała im siłę. I stało się… Pewnego dnia Robert też stracił pracę. Musieli przeprowadzić się na jakiś czas do rodziców. Nam chyba nie jest pisane normalne życie, pomyśleli… Co teraz? Znowu wszystko od nowa? To nowe stało się ich przeznaczeniem. Kilka miesięcy później wyjechali… za granicę, kolejny raz zaczynając od podstaw. Podróż w nieznane, nowe życie, nowe środowisko. Robert podjął pracę w firmie cateringowej. Julia zajmowała się Amelką. Nie stać ich było na opiekunkę. Powoli oswajała się z otoczeniem. Okazało się, że ludzie których spotkali wokół, mimo tego, że obcy, zdawali się być jakoś bardziej pogodni od Polaków. Każdy się zajmował swoim życiem, nikogo nie oceniając. Zawsze z uśmiechem na twarzy.
Jula dla rozrywki zabierała Amelkę na spacery, poznawały okolicę. Cieszył ją każdy zakamarek, każda roślina. Fotografowała… Jakby nie sytuacja w Polsce, przecież nigdy byśmy tu nie zamieszkali, a tu jest tak pięknie…
- Życie jest takie tajemnicze, powtarzała. Kolejny raz daliśmy radę.
Jej osoba budziła zaciekawienie ludzi. Zawsze uśmiechnięta, pochłonięta pasją. Zarażała tym.
Najpierw zaangażowała się w wolontariat. Pomagała innym ludziom. To zawsze ją pasjonowało. Zaczęła tworzyć. Z czasem, sprzedawała swoje wyroby. Piękne aniołki, własnoręcznie zrobione, rozchodziły się jak świeże bułeczki. Było w nich to coś…Sprzedawała cząsteczki swojej duszy.
- Julia, nie chciałabyś u nas pracować, zapytała ją kiedyś kobieta w kawiarni, gdzie często się zatrzymywała.
- Już dawno cię obserwuję. Jest w tobie coś tajemniczego, coś co przyciąga uwagę. Musisz być bardzo dobrym człowiekiem.
I tak.. dostała pracę. Kilka godzin dziennie, żeby podzielić opiekę nad Amelką i obowiązki domowe między nią a Roberta. Klienci ją uwielbiali. Znowu zrobiło się łatwiej. Zawsze parę groszy więcej w budżecie. Robert niezmiennie trwał przy niej.
- Co ja bym bez Was zrobił. Jesteście sensem mojego życia. Ciągle powtarzał jej i córce. Dajecie mi niesamowitą siłę do życia.
Zaczęli podróżować, na ukochanych rowerach... Miejsce, w którym zamieszkali okazało się niesamowite. Ciągle znajdował się ktoś w okolicy, kto zaoferował pomoc. Problemy z dnia na dzień stawały się jakieś mniejsze.
- Jakie to piękne Robert, że jest tylu życzliwych ludzi… Nikt nam nie zazdrości, nikt nie podkłada kłód pod nogi. Jak nie pomogą, to nie zaszkodzą.
Nie uświadamiała sobie tylko, że to oni swoją pasją życia i niezwykłą pogodą ducha przyciągają dobrych ludzi.

- Zobacz zawsze szukaliśmy stabilizacji, a okazało się, że ciągła zmiana jest nieunikniona. Najwyższa pora się z tym pogodzić. Osiągnęliśmy już tak wiele. Gdyby nie ciągłe kłopoty, nigdy nie bylibyśmy w tym miejscu, co teraz. Żadne trudności nie są w stanie tego wszystkiego zniszczyć. Jesteśmy szczęśliwi, wolni i nic tego nie zmieni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz