poniedziałek, 7 września 2015

Najdroższe zdrowie

fot. Ewa Kawalec



„Ból jest przejściowy. Może trwać minutę, godzinę, dzień albo rok, ale w końcu zaniknie i coś innego zajmie jego miejsce. Gdybym się poddał, trwałby zawsze.”

Lance Armstrong


Jagoda była zwyczajną nastolatką. Jak każdy w tym wieku szukała tożsamości, zmagała się z emocjami, poznawała życie. Miała wielkie plany na przyszłość. Była niezwykle otwartą osobą. Miała mnóstwo przyjaciół i znajomych. Prawdziwa dusza towarzystwa. Wychowywała się w niezwykle kochającej się rodzinie. Mama i tato byli mądrymi ludźmi. Uczyli ją i rodzeństwo życia, pomagali poznawać świat najlepiej jak mogli. Jagoda marzyła o podróżach, pasjonował ją wielki świat, dzika przyroda, kultura różnych narodów. Była jedną z najlepszych uczennic. W klasie maturalnej zaczęła jednak nieco gorzej się czuć. Była bardzo słaba, czasem puchły jej palce i kostki. Nie zważała na to. Wiadomo.. matura, trzeba było się przyłożyć do nauki. Zrzucała wszystko na karb przemęczenia. Z czasem okazywało się, że mimo tego, że wysypiała się, dbałą o siebie, czuła się coraz gorzej.
- Jagoda, idziemy do lekarza, przecież musi być jakaś przyczyna. Powiedziała pewnego dnia mama.
- Musimy ci zrobić badania.
I poszły. Lekarz dokładnie ją zbadał, skierował na podstawowe badania. Nic nie wskazywało na to, że jej życie za kilka chwil może się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni.
- Dzień dobry Pani Mario. Dzwonię z przychodni, w sprawie pani córki. Musicie się państwo zgłosić jak najszybciej do lekarza. Usłyszała jej mama pewnego dnia przez telefon.
- Co się stało? Spytała przerażona.
- Dowiecie się państwo na miejscu. Trzeba powtórzyć badania.
Odłożyła słuchawkę z duszą na ramieniu. Co się stało? Coś musi być nie tak, skoro dzwonią do nas tak szybko... Nie czekała, na drugi dzień, zwolniła córkę z lekcji i udała się z nią do lekarza.
- Pani Mario, Jagoda ma bardzo złe wyniki badań. Całe szczęście, że nie czekaliście dłużej. Konieczne będzie powtórzenie wszystkich badań i rozszerzenie diagnostyki. Podejrzewam poważną chorobę nerek. Pani córka koniecznie musi pójść do szpitala. Wypiszę skierowanie.
- Jaką chorobę nerek? Co to oznacza?
- Jeszcze nie mogę nic dokładnie powiedzieć. Konieczna jest szersza diagnostyka. Musicie się państwo jak najszybciej zgłosić do szpitala.
- Jak ja to powiem córce? Powiedziała cicho…
- Proszę się nie denerwować, najpierw koniecznie trzeba powtórzyć badania. Im wcześniej dowiemy się, co się dzieje, tym lepiej dla Jagody.
Lekarz wypisał skierowanie na oddział nefrologii. Jagoda trafiła tam zaraz tego samego dnia. Badania na izbie przyjęć wydawały się trwać wiecznie. Wenflony, kroplówki, USG, badania, badania, badania…
- Musimy pani córkę zostawić na oddziale, powiedział późnym wieczorem lekarz, który się nią zajmował. Wyniki się złe. Koniecznie trzeba rozszerzyć diagnostykę.
Jagoda nie chciała tego przyjąć do wiadomości.
- Jaki szpital mamo? Nie zostanę tu, przecież niedługo mam maturę. Nie zgadzam się! Przecież mnie nawet nigdy nic nie bolało, jestem tylko trochę osłabiona i tyle.
- Jagoda, posłuchaj, to jest konieczne. Musisz być zdrowa. Lekarze muszą dokładnie sprawdzić, co ci dolega. Im wcześniej zaczniemy leczenie, tym lepiej.
I tak została wtedy w szpitalu. Wściekła na cały świat. Ale nie było wtedy innego wyjścia. Nie była już małym dzieckiem, które nie zdawało sobie sprawy z konsekwencji. Wtedy jeszcze nie wiedziała co ją czeka.
Badania trwały i trwały. Pewnego dnia dowiedziała się, że konieczne jest przetransportowanie jej do kliniki do Krakowa. Konieczna jest biopsja. Nerki nie pracują… W klinice potwierdzili wcześniejsze podejrzenia. Nerczyca…
- Jaka nerczyca, co to jest do cholery? Wyła ze strachu i niepewności.
W klinice spędziła trzy miesiące. Wściekła i zła na cały świat!!! Tam w końcu dowiedziała się co oznacza tajemnicze słowo nerczyca.
- Uszkodzone kłębuszki nerkowe, grozi niewydolnością. Za dużo białka w moczu. Konieczne sterydy i ścisła dieta. Powtarzali lekarze.
Z czasem zaczęła coraz bardziej puchnąć. Woda zbierała się wszędzie. W okolicy oczu, w obrębie kostek, podudzi, w podbrzuszu. Wyglądała okropnie, nie mogła na siebie patrzeć w lustrze.
Doszło nadciśnienie tętnicze, bóle brzucha, brak apetytu, nudności, wymioty. Czuła się okropnie. Musiała nauczyć się żyć z dietą. Zero soli, wszystko wyliczone. Nie mogła prawie nic jeść. Jak ona się wtedy buntowała. Po kryjomu pojadała ulubione chipsy, nie zważała na konsekwencje.
- Przecież jestem normalna!! Co oni wszyscy ode mnie chcą!!! Będę żyć po swojemu!!! Jak nie mogę realizować swoich marzeń, to nie chcę żyć!!!
Musiała skorzystać z pomocy psychologa. Leczenie było długie. Z maturą musiała poczekać do następnego roku. Nagły atak choroby nie pozwolił na naukę.
Z pomocą specjalistów i bliskich, z czasem, powoli godziła się z chorobą. Dowiedziała się, że z nią można w miarę normalnie żyć. Trzeba tylko bardzo uważać na siebie, być pod stałą kontrolą lekarzy, regularnie się badać.
Po roku intensywnego leczenia, stanęła na nogi. Okazało się, że nerki na tyle się zregenerowały, że możliwy był powrót do szkoły. Zdała maturę, postanowiła, że nie pozwoli na to, by choroba zawładnęła jej życiem. Dostała się na studia. Ukończyła z wyróżnieniem dwa kierunki. Jak marzyła, zaczęła z czasem podróżować po świecie (oczywiście w granicach rozsądku). Zawsze była niezwykle ambitna. Zaczęła pracować w międzynarodowej firmie. Zajmuje się prawem handlowym. Mimo choroby wiedzie normalne, pełne pasji życie. Nerczyca nauczyła ją, że należy cieszyć się każdym dniem, że każde trudności należy pokonywać i nigdy się nie poddawać. Wyznaje teraz jedną zasadę, którą przeczytała kiedyś na portalu społecznościowym i podporządkowała jej całe swoje życie: ”Los zsyła nam tylko takie problemy, z którymi możemy siebie poradzić… Więc możliwości są dwie: albo sobie poradzisz, albo to nie jest twój problem.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz