poniedziałek, 13 marca 2023

Przebudzenie w obfitości

 


Dziś miałam przebudzenie w niezłej obfitości...

 Otwieram me zacne oczęta, a nade mną wisi zaglądająca z łóżeczka, niezwykle z siebie zadowolona głowa Jaśka...

 Myślisz, co on taki nas wyraz szczęśliwy i jakoś nie rzuca, swym zwyczajem, zawartością łóżeczka w ciebie - to taka normalna zwykle, Jaśkowa forma budzika dla matki...

 Nieco jeszcze śnięta, zastanawiasz się o co chodzi....

 Nagle, twój nos zaczyna wyczuwać coś, co do zapachu sypialni zupełnie nie pasuje...

 Podnosisz głowę... I w tym momencie podziękowałaś Niebiosom, że jednak Ci oszczędzono standardowego budzika...

 Zamiast tego, zastałaś dziś Jaśka i całe jego łóżeczko, w ujęciu dosłownym, łącznie z całą pościelą i szczeblami, umazane w mazi o tym zastanawiającym, niepasującym do sypialni zapachu...

 To było wstawanie z przyspieszeniem, powiem Wam...

 Nie było za co złapać, żeby się też nie umazać, więc jedyne co Ci przyszło do głowy, to wynieść swą, niezwykle z siebie zadowoloną latorośl do wanny i uruchomić prysznic...

 No i poranek w obfitości się trafił po całej linii...

 - Mocno zadowolony Jasiek

- Całe łóżeczko do mycia

- Zawartość łoża do prania

- A materac do wymiany

 Więc...

- Zabrałaś się za kąpiel

- Jechanie na szmacie

- Pranie

W towarzystwie niezwykle zadowolonego Jaśka

Na koniec, mocno zadowolona już z siebie, wskoczyłaś w kwietną suknię od męża, przyjęłaś piękne komplementy od Wiktorego i pozwoliłaś sobie w radości odpocząć, delektując zapachem olejków, smakiem herbaty o nazwie "eliksir życia" i przepysznym ciastem z bitą śmietaną od rodziców.

 Jak to niezwykle niezbadanymi drogami obfitość z rana przyjść może

 Wspaniałości dla Was

#obfitość #szalonyPoranek #porannyBudzik #niezwykłePrzebudzenie

 


Alwin i wiewióra, czyli kulisy krótkiej formy- rolki "Jak kupować olejki"

 


 

Po czwartkowym zoom mocno mi w głowie zostało: "Kasia, rób krótkie formy"...

Krótkie formy... Dobrze powiedzieć, se myślę, ale jak to uczynić???

 Ale... No nie, trzeba do tego w końcu stanąć, nagram co nieco i pomyślimy...

Odpalam więc mój niezawodny telefon, pykam składowe filmy po kolei i jakież moje zdziwienie było, jak każdy z nich jak wściekły nagrał się tak, że wizja sobie a fonia sobie

No nic, myślę, zresetuję telefon i nagram jeszcze raz... Nagrywam, odpalam, a tam... znów to samo. No takich numerów to mi jeszcze telefon nie robił!!!

Ale, mam drugi, nagram drugim. I tu... Fonia z wizją się w końcu zgrały, to myślę, mam filmiki, zrobię rolkę...

 Odpalam insta, a tam rolka się zrobiła, ale każdy z filmów ucięty w najważniejszym miejscu.

 Czacha zaczęła dymić, myślę... wejdę w ustawienia - ustawię! A co!!!

 No i ustawiałam kolejne pół godziny stwierdzając, że moje umiejętności tego nie ogarniają.

Ale głos we mnie mi mówi: zrób to dziś, będziesz miała wolne jutro...

 To se myślę, jeszcze przez kompa spróbuję, Wiktoru jakimś cudem tam filmy składa i jeszcze dodaje muzykę i napisy. Czyli się da!!!

 Nagrałam filmik, tym razem w całości i kombinuję, jak teraz dodać napisy i muzykę... Wiktoru jak zaklęty miał inne zajęcia i nie kwapił się matce pomóc. Stwierdziłam zatem, znaczy czas: zrób to sama, kombinuj więc dalej.

 Nagle eureka! Opcje programu wyglądają jak Wiktorego, znaczy... Jestem blisko!

 W końcu dodałam napis, i znalazłam opcje dodawania muzyki. Ale... Za nico się nie chce dodawać to co chcę... Klikam, szukam, kombinuję... I nagle słucham... a ja na tym filmie gadam niczym wiewiór z Alvina

I teraz weź to kobieto cofnij

Com się naklikała jeszcze i za ślaka tego nie cofnie...

 Wołam Wiktorego. Młody przychodzi z zachwytem patrzy i równocześnie dostaje ataku śmiechu. Razem ze mną zresztą

 - Mamusiu... Jak ty to zrobiłaś, pyta w końcu z zachwytem

A ja na to:

- Myślisz synu, że wiem... Od godziny próbuję to cofnąć i nie wiem jak...

 W końcu myślę, wyśle Madzi, w końcu ona mnie tu zmotywowała, może cosik wymyślimy. A Madzia odpisuje, że dostała ataku śmiechu i nasłuchać się nie może

 Przychodzi jeszcze jedna wiadomość od Ani: "Kasia! Ryczę że śmiechu. Jakbyś się helu nawąchała"

Myślę... Nawąchałam się wprawdzie olejków, ale czemu to tak na kompa podziałało???

 Więc cóż robić, trza robić czym się da, a pół dnia już poszło na owe "krótkie formy" to wrzucam...

 Jednak jakby schodów było mało, z kompa się rolki dodać nie da, a na telefon przez Messenger też nie pójdzie. Noszzzz... myślę, ile jeszcze!!! Ale nic, wpadam na to, że wyślę na telefon mailem. No i się okazało, że z maila film na telefonie zapisuje, ale piernik wie gdzie...

Po kolejnych 15 minutach w końcu znajduję nagranie. I jazda bez trzymanki od nowa. Instagram wywala rolkę albo ucina prawie całą. I stwierdzam: a kij w zęby, wrzucę na relację i spróbuje dodać na FB. Bo marnować pół dnia pracy nie będę. A że co włączyłam ten wiewiórzy monolog, to z Wiktorem płakaliśmy ze śmiechu, to myślę: niech i ludzie się trochę pośmieją , a co!!!

 Ufff... w końcu się dodało i cóż za zdziwienie moje było, jak rolka dodała się automatycznie na insta

 Więc moi kochani, przez te biznesy z pewnością zrobię karierę! Tylko się zaczynam zastanawiać, czy aby nie w kabarecie

Ale w sumie obfitość to obfitość, niech płynie strumieniami gdzie może, nie będę jej kanałów możliwości ograniczać

 Jak to człowiek się na biznes otworzy, to różne oblicza sukcesu zobaczyć nagle może...

 Ps. Jak chcecie poprawić sobie humor i posłuchać mnie w roli wiewióry to ową rolkę znajdziecie w rolkach lub przypiętym poście na FB.

A jak do tego se jeszcze kupicie olejki, to odlot do krainy radości gwarantowany, tylko trzymajcie olejki z daleka od kompa, żeby i wasz nie zwariował. Jak zwąchacie ten klimat, to koło 15 marca zamawiam olejki. Piszcie, jak chcecie dołączyć do zamówienia

 

Mój profil na fb znajdziecie tutaj:

https://www.facebook.com/kasia.kwiatkowska.543

 

#alvin #wiewióra #jakKupićOlejki #cudaTechniki #montażuFilmówPoczątki #jakSięLaptopNawąchał #kulisyRolek #krótkieFormy #reels #jakZrobićReels

 


piątek, 10 marca 2023

Matka na kawce "na mieście"

 


"Prawdziwe matki nie są idealne. 

Idealne matki nie są prawdziwe." 


Masz wyjść z domu sama...

Myślisz kiedy ostatnio takie zdarzenie miało miejsce i okazuje się, że najwcześniej 4 lata temu...

Chyba, że moja pamięć wycinała te momenty wcześniej. W każdym razie nie przypominam sobie takich zdarzeń przez 4 lata wstecz. Moje relacje na FB też

Więc..., pierwsze co trzeba było zrobić, to oswoić z tym siebie, dzieci i męża.

Siebie ogarnęłaś, z mężem też poszło całkiem nieźle, za to Wiktoru przyjął to, że tak powiem "średnio" 

Ale postanowiłaś, to robisz... Tym bardziej że małżonek sprezentował ci nową sukienkę...

Więc myślisz, super... Wystroje się po raz pierwszy od długiego czasu w suknię i rajstopy. Niech będzie "na kobieco".

Okazuje się jednak, że znalezienie rajstop, które będą z tobą kompatybilne, graniczy z cudem. 

Suma summarum, znajdujesz na dnie szuflady coś co pasuje. I tu przyszedł moment - trza to ubrać 

Twoje ciało przez lata przyzwyczajone do wygody, nagle miało się wbić w coś, co nieco jednak uciska. A do tego uświadamiasz sobie, że zapomniałaś, jak się ubiera rajstopy 

Po kilku podejściach - jest! Masz na sobie rajstopy i nawet nieźle z twą sukienką się prezentują. 

Teraz moment pakowania. Twój umysł już kombinuje co zabrać "na wszelki wypadek"

Wyciągasz z torby pieluchy, spodnie, koszulki, chusteczki i parę innych niezbędnych dzieciowych elementów, po czym okazuje się, że zostana zawartość zmieści się do całkiem małej torebki.

Jednak myślisz, kurcze... "normalnie mi jakoś za lekko", więc dokładasz jeszcze zeszyt, długopisy i olejki eteryczne, bez których ostatnio się nie ruszasz.

Założyłaś jeszcze naszyjnik - dyfuzor, który jakoś Cię mocno zawołał... i nakrapiasz go olejkami.

Oczywiście w tle Wiktoru zadaje stado pytań typu: gdzie wychodzisz i dlaczego bez niego... 

Między czasie jeszcze ogarniasz to zacne stadko, by byli a miarę opanowane przed wyjściem.

Ufff... 

W końcu wychodzisz. Zakładasz kurtkę, buty i stwierdzasz, że normalnie nie da się nosić małych torebek, bo ich normalnie na tobie "nie czuć". Do tego nie trzeba nic pchać, bo wózek też zostaje w domu...

Wsiadasz w końcu do samochodu przyjaciółki i wyruszacie.

Po drodze trza jeszcze odebrać paczkę z paczkomatu, czego też jeszcze nie czyniłaś... Ale myślisz, z Agą dam radę... Trza się oswoić z tym że przez 4 lata świat poza wioską mógł się nieco zmienić 

Przed kawką wyruszacie jeszcze na zakupy. I tam się dopiero działo... 

Pierwsza nowość: z lekkścią wysiadasz z auta i zastanawiasz się, co ci brakuje. Uświadamiasz sobie, że jedyne co trza z tego auta wyciągnąć, to twoją mini torebkę i możesz od razu wejść do sklepu...

Więc wchodzicie... Aga pyta: bierzemy koszyk, czy wózek?

I tu odpala ci się jednak potrzeba czegoś "pchania" , więc walisz po wózek, czując, że Aga właśnie się zastanawia nad tym, jak duże zakupy planujesz robić...

Więc smarujemy z wózkiem przed siebie...

A w tobie czucie jakiejś pustki....

Próbujesz wyczuć, czego brakuje... Odkrywasz, że nikt nie zadaje miliona pytań, nikt się nie wierci, nikogo w wózku nie musisz zabawiać i masz prócz wózka tylko... maleńką torebkę..., która zresztą złośliwie ciągle z ciebie spada...

Nawet nie wiecie jaka to lekkość jechać wózkiem sklepowym, z lekkością podjeżdżać pod półki z możliwością zatrzymania się, obejrzenia co tam leży i samotnego zastanowienia się, co ci potrzebne, bez ciągłej potrzeby rozglądania się, czy aby ci ktoś nie ucieka, albo nie ściąga rzeczy z półek ...

Nagle odkrywasz, że kurde... Po co ci ten wózek, jak potrzebujesz kupić rajstopy i rzeczy biurowe głównie, które ciągle złośliwie przez dziury w wózku wypadają na podłogę...

Między czasie telefon... Odbierasz, a tam w słuchawce... "Mamusiu kiedy wrócisz??? Bo ja tu czekam." 

Bierzesz to jednak na klatę... powtarzając sobie w myślach "chłopaki są z mężem, poradzą sobie..." Coby umysł w końcu zatwierdził...

No i tu kolejna niespodzianka... Nagle w tle włącza się głos "klienci którzy płacą za zakupy kartą proszone są, by korzystać z kas samoobsługowych" 

I kolejna panika w tobie... Jednak ją szybko zagłuszasz, tłumacząc mózgowi, że jak pójdziesz do zwykłej kasy, to cię przecież nie wywalą 

Więc... nie wywalili, zakupy zrobione, zapłacone "po normalnemu" to jedziecie na kawkę na mieście...

Myślisz sobie... Kurde... samotne zakupy, pierwsze od 4 lat, a ty masz panikę w sobie przynajmniej taką, jakbyś w wieku 50 lat wsiadała po raz pierwszy na rower

A równocześnie masz w sobie coś w rodzaju dumy!!! Boś zrobiła w końcu coś innego niż na codzień 

Jak już dotarłaś na kawkę, już czułaś się całkiem swojsko, bo te klimaty twój mózg zawsze celebrował, to się ucieszył i zapomniał panikować 

Jeszcze i tu się zdarzyło kilka lekcji przyjmowania, zobaczeń i wyczuwania dusz świetlistych... Ale to już temat na kolejny wpis

Więc, jak się okazało wypad na "kawkę na mieście" okazał się mega wyzwaniem jednak 

Wyzwaniem z satysfakcją - zrobiłaś to!!!!

Aczkolwiek z jakiegoś powodu masz w sobie czucie, że to się na stand up się nadaje...

#matka #kawkaNaMieście #samodzielneZakupy #odnaleźćSię #bezDzieci #matkaBezDzieci #rzeczywistośćPo4Latach