piątek, 10 marca 2023

Matka na kawce "na mieście"

 


"Prawdziwe matki nie są idealne. 

Idealne matki nie są prawdziwe." 


Masz wyjść z domu sama...

Myślisz kiedy ostatnio takie zdarzenie miało miejsce i okazuje się, że najwcześniej 4 lata temu...

Chyba, że moja pamięć wycinała te momenty wcześniej. W każdym razie nie przypominam sobie takich zdarzeń przez 4 lata wstecz. Moje relacje na FB też

Więc..., pierwsze co trzeba było zrobić, to oswoić z tym siebie, dzieci i męża.

Siebie ogarnęłaś, z mężem też poszło całkiem nieźle, za to Wiktoru przyjął to, że tak powiem "średnio" 

Ale postanowiłaś, to robisz... Tym bardziej że małżonek sprezentował ci nową sukienkę...

Więc myślisz, super... Wystroje się po raz pierwszy od długiego czasu w suknię i rajstopy. Niech będzie "na kobieco".

Okazuje się jednak, że znalezienie rajstop, które będą z tobą kompatybilne, graniczy z cudem. 

Suma summarum, znajdujesz na dnie szuflady coś co pasuje. I tu przyszedł moment - trza to ubrać 

Twoje ciało przez lata przyzwyczajone do wygody, nagle miało się wbić w coś, co nieco jednak uciska. A do tego uświadamiasz sobie, że zapomniałaś, jak się ubiera rajstopy 

Po kilku podejściach - jest! Masz na sobie rajstopy i nawet nieźle z twą sukienką się prezentują. 

Teraz moment pakowania. Twój umysł już kombinuje co zabrać "na wszelki wypadek"

Wyciągasz z torby pieluchy, spodnie, koszulki, chusteczki i parę innych niezbędnych dzieciowych elementów, po czym okazuje się, że zostana zawartość zmieści się do całkiem małej torebki.

Jednak myślisz, kurcze... "normalnie mi jakoś za lekko", więc dokładasz jeszcze zeszyt, długopisy i olejki eteryczne, bez których ostatnio się nie ruszasz.

Założyłaś jeszcze naszyjnik - dyfuzor, który jakoś Cię mocno zawołał... i nakrapiasz go olejkami.

Oczywiście w tle Wiktoru zadaje stado pytań typu: gdzie wychodzisz i dlaczego bez niego... 

Między czasie jeszcze ogarniasz to zacne stadko, by byli a miarę opanowane przed wyjściem.

Ufff... 

W końcu wychodzisz. Zakładasz kurtkę, buty i stwierdzasz, że normalnie nie da się nosić małych torebek, bo ich normalnie na tobie "nie czuć". Do tego nie trzeba nic pchać, bo wózek też zostaje w domu...

Wsiadasz w końcu do samochodu przyjaciółki i wyruszacie.

Po drodze trza jeszcze odebrać paczkę z paczkomatu, czego też jeszcze nie czyniłaś... Ale myślisz, z Agą dam radę... Trza się oswoić z tym że przez 4 lata świat poza wioską mógł się nieco zmienić 

Przed kawką wyruszacie jeszcze na zakupy. I tam się dopiero działo... 

Pierwsza nowość: z lekkścią wysiadasz z auta i zastanawiasz się, co ci brakuje. Uświadamiasz sobie, że jedyne co trza z tego auta wyciągnąć, to twoją mini torebkę i możesz od razu wejść do sklepu...

Więc wchodzicie... Aga pyta: bierzemy koszyk, czy wózek?

I tu odpala ci się jednak potrzeba czegoś "pchania" , więc walisz po wózek, czując, że Aga właśnie się zastanawia nad tym, jak duże zakupy planujesz robić...

Więc smarujemy z wózkiem przed siebie...

A w tobie czucie jakiejś pustki....

Próbujesz wyczuć, czego brakuje... Odkrywasz, że nikt nie zadaje miliona pytań, nikt się nie wierci, nikogo w wózku nie musisz zabawiać i masz prócz wózka tylko... maleńką torebkę..., która zresztą złośliwie ciągle z ciebie spada...

Nawet nie wiecie jaka to lekkość jechać wózkiem sklepowym, z lekkością podjeżdżać pod półki z możliwością zatrzymania się, obejrzenia co tam leży i samotnego zastanowienia się, co ci potrzebne, bez ciągłej potrzeby rozglądania się, czy aby ci ktoś nie ucieka, albo nie ściąga rzeczy z półek ...

Nagle odkrywasz, że kurde... Po co ci ten wózek, jak potrzebujesz kupić rajstopy i rzeczy biurowe głównie, które ciągle złośliwie przez dziury w wózku wypadają na podłogę...

Między czasie telefon... Odbierasz, a tam w słuchawce... "Mamusiu kiedy wrócisz??? Bo ja tu czekam." 

Bierzesz to jednak na klatę... powtarzając sobie w myślach "chłopaki są z mężem, poradzą sobie..." Coby umysł w końcu zatwierdził...

No i tu kolejna niespodzianka... Nagle w tle włącza się głos "klienci którzy płacą za zakupy kartą proszone są, by korzystać z kas samoobsługowych" 

I kolejna panika w tobie... Jednak ją szybko zagłuszasz, tłumacząc mózgowi, że jak pójdziesz do zwykłej kasy, to cię przecież nie wywalą 

Więc... nie wywalili, zakupy zrobione, zapłacone "po normalnemu" to jedziecie na kawkę na mieście...

Myślisz sobie... Kurde... samotne zakupy, pierwsze od 4 lat, a ty masz panikę w sobie przynajmniej taką, jakbyś w wieku 50 lat wsiadała po raz pierwszy na rower

A równocześnie masz w sobie coś w rodzaju dumy!!! Boś zrobiła w końcu coś innego niż na codzień 

Jak już dotarłaś na kawkę, już czułaś się całkiem swojsko, bo te klimaty twój mózg zawsze celebrował, to się ucieszył i zapomniał panikować 

Jeszcze i tu się zdarzyło kilka lekcji przyjmowania, zobaczeń i wyczuwania dusz świetlistych... Ale to już temat na kolejny wpis

Więc, jak się okazało wypad na "kawkę na mieście" okazał się mega wyzwaniem jednak 

Wyzwaniem z satysfakcją - zrobiłaś to!!!!

Aczkolwiek z jakiegoś powodu masz w sobie czucie, że to się na stand up się nadaje...

#matka #kawkaNaMieście #samodzielneZakupy #odnaleźćSię #bezDzieci #matkaBezDzieci #rzeczywistośćPo4Latach

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz