sobota, 5 września 2015

Każdy ma w sobie to coś…

fot. Ewa Kawalec


„Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz wewnętrzny głos. I najważniejsze – miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.”

Steve Jobs

  
Wojtek odkąd pamiętał szkołę, miał wielkie problemy z nauką. Najpierw nie mógł zapamiętać liter, pisanie i czytanie okazało się kimś niewyobrażalnym koszmarem. Wszystkie litery zdawały się zlewać w jedną całość. Nie wiedział czy widzi u, czy n, czy g, czy d… gubiły mu się końcówki w wyrazach. Nie był w stanie tego wszystkiego opanować. W szkole zawsze zostawał na dodatkowych zajęciach, by dorównać w nauce rówieśnikom. W domu nie miał mu kto pomóc. Matka chorowała od dawna, i zajmowała się tylko sobą, zaś ojciec uciekał w pracę, by psychicznie wytrzymać.
Miał starsze rodzeństwo. Oni zawsze sobie radzili. A Wojtka porównywano do nich. Nie był w stanie sprostać oczekiwaniom ani rodziny, ani szkoły. Im więcej się uczył, tym więcej trudności wyłaziło mu z głowy. W końcu stwierdził, że to nie ma sensu. Nigdy nie będzie taki jak inni. Uciekł w swój świat. Potrafił godzinami siedzieć na fotelu i wpatrywać się w jeden punkt. Na lekcjach, był jakby nieobecny… Czasem coś wyrywało go na krótko z tego letargu. Nauczyciele chcieli mu pomóc, ale on zbudował taki mur, że nikt nie był w stanie go przebić. Gdy nauczyciele próbowali wezwać rodziców, miał tylko gorsze problemy, bo ani matka, ani ojciec nie mieli zamiaru słuchać o jego trudnościach. I tak był dla nich fajtłapą, więc niech sobie radzi. Oni mają przecież swoje problemy. Próbowali go ciągle wychowywać na twardego faceta.
- Musisz mieć jakiś fach w ręce – powiadał ojciec.
I zmuszał go do majsterkowania, naprawiania samochodów, prac budowlanych rąbania drzewa. Jak Wojtek tego nie cierpiał… Wszystkie techniczne roboty były dla niego nie do zniesienia. A najgorsze z tego wszystkiego były smary i oleje samochodowe. Jaki wtedy czuł się brudny, jak nie chciało się to okropieństwo zmyć z rąk.
Próbował unikać pomagania ojcu, a ten się strasznie wściekał.
- Co z ciebie za człowiek. Jak ty sobie w życiu poradzisz!!! Przecież to jest jakaś parodia! Co ty wyprawiasz!!!
A Wojtek po prostu kochał piękno. Technika, literki i cyfry nie obchodziły go w ogóle. Potrafił godzinami łazić po lasach i wpatrywać się w drzewa. One były takie potężne, takie mocne. W każdym listku widział cały świat. Jesienią było najpiękniej. Wtedy z jego ukochanych liści potrafił tworzyć piękne rzeczy. Malował nimi obrazy. Były cudne, kochał je, ale żeby nie mieć kłopotów chował za kominem na strychu. Przecież to nie jest to, co powinni robić faceci. Ojciec by go zabił…
Jego zdolności pierwsza odkryła wychowawczyni ze świetlicy. Zaangażowała go w wykonywanie gazetek ściennych. Uwielbiał, jak potem wszyscy zachwycali się jego pracą. Nikt nie wierzył , że to jego własnoręczna robota.
- Na pewno ktoś ci to maluje. Przecież żaden z uczniów nie jest w stanie stworzyć czegoś takiego – słyszał.
Postanowił udowodnić, że to jego praca. Zaczął malować na lekcjach, w zeszytach przedmiotowych. I to okazało się dla niego zgubne, bo zamiast podziwiać (jak się tego spodziewał), wszyscy krzyczeli, że nie uważa, że niszczy zeszyty. Sypały się jedynki i uwagi za złe sprawowanie. A przecież to była jedyna rzecz, która mu wychodziła. Był w tym niezwykle dobry. Nic innego nie rozumiał, a siedzenie bezczynne na lekcjach po czterdzieści pięć minut stawało się koszmarem.
Pewnego dnia w szkole ogłoszono konkurs plastyczny. Pani ze świetlicy przekonała go, bo wystartował. Zrobił to. Wywalczył pierwsze miejsce. Za tym konkursem pojawiały się następne: gminne, powiatowe, wojewódzkie… zawsze był w czołówce. To nadawało jego życiu sens. Coraz rzadziej dopadała go depresja. Pasja budziła go do życia. Jak tworzył, wszystkie inne problemy znikały. Nad swoimi pracami mógł spędzać całe noce i nawet nie odczuwał zmęczenia. Potem w szkole… zasypiał na ławce…. Zaczęto podejrzewać, że w jego domu źle się dzieje. Poinformowano odpowiedni służby. I znowu był wszystkiemu winien. Rodzice i bracia oskarżali go o wszystkie problemy, które nadeszły.
- Przez ciebie mamy ciągłe naloty.
- Teraz musimy się tłumaczyć, nie wiadomo za co!
- Coś ty nawywijał!
Nie widzieli swoich błędów. Było przekonani, że oni robią wszystko dobrze. Nie docierały do nich żadne argumenty. Skończyło się nadzorem kuratora…
Gdy kurator (pan Andrzej) odwiedzał ich dom rodzice się wściekali, a on przyglądał się temu z ukrycia.
- Wojtek, porozmawiamy? Zapytał go kiedyś.
Wyszedł z kąta.
- Dobrze…
- Powiedz mi coś o sobie, czym się interesujesz?
Wojtka nikt do tej pory o to nie pytał. Wszyscy kazali mu być kimś, kim nie potrafił być.
- Naprawdę chce pan to wiedzieć?
- Tak Wojtek, naprawdę.
Zabrał go na strych. Pokazał swoje prace. Pan Andrzej był pod niesamowitym wrażeniem.
- Wojtek, nie przestawaj tworzyć. Twoje prace są niesamowite. Liściane obrazy…. Cudo…
- Pan żartuje sobie ze mnie? Zapytał niepewnie…
- Wojtek to jest piękne, musimy coś zrobić, żeby pokazać innym twoje obrazy…
I tak się stało. Pan Andrzej zorganizował mu wystawę. W porozumieniu z ośrodkiem kultury i… szkołą plastyczną. Wystawa okazała się fenomenem. Setki ludzi przychodziło ją oglądać. Taki był wtedy z siebie dumny.
Ale wkrótce przyszedł czas wyboru dalszego kształcenia. Z uwagi na swoje problemy (które okazały się dysleksją) nie otrzymywał dobrych ocen. Nie mógł liczyć na wymarzona szkołę plastyczną, ledwo przechodził z klasy do klasy. W związku z tym, pomyślał o fryzjerstwie. Miał poczucie piękna i to coś w rękach…
- Co???? Chyba zgłupiałeś! Krzyknął ojciec, jak dowiedział się o jego pomyśle.
Cała rodzina się z niego śmiała…
- Facet powinien być mechanikiem!!! Słyszał ciągle w domu.
Jego bracia byli… i ojciec też. Matka również uważała, że zawód fryzjera nie jest dla niego.
Z pomocą przyszedł mu wtedy po raz kolejny pan Andrzej.
- Pozwólcie mu państwo być w końcu sobą. Nie widzicie, ile już osiągnął? Nie widzicie, że to jego pasja? Nie niszczcie mu życia. Mechanikiem on nigdy nie będzie.
Po długiej rozmowie, zgodzili się posłuchać kuratora, ale do końca nie wierzyli w to, co im wtedy powiedział.
Od następnego roku zaczął się uczyć zawodu. Był najlepszym uczniem w szkole. Na praktykach zdobywał same celujące oceny. Uczestniczył w konkursach zawodowych – które w większości wygrywał. Skończył szkołę z wyróżnieniem. Jego pasja wygrała. Opinia o jego telnecie obiegła okolicę. Dostał pracę w renomowanym salonie fryzjerskim. Jest cenionym specjalistą. Ciągle doskonali swoje umiejętności. Teraz sam szkoli młodzież.
- Dziękuję panie Andrzeju, że pan we mnie uwierzył. Dzięki panu jestem tu, gdzie jestem.
- Wojtek to twoja zasługa. To coś siedziało zawsze w tobie. Wychodziło powili przez te wszystkie lata. Teraz wybuchło z wielką siłą. Nie poddawaj się nigdy. Walcz o swoje i żyj pasją, a osiągniesz wiele…. Pamiętaj.
Przez te lata zrozumiał, że o swoją pasję trzeba walczyć, słuchać serca (nie zawsze rozumu) i z całą siłą brnąć przed siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz