czwartek, 17 września 2015

Nic w przyrodzie nie ginie…

fot. Luka Kwiatkowsky

„ W życiu nie chodzi o to, by czekać aż burza minie. 
Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.”
 Vivian Green
  
 Romek nigdy nie był fanem przemęczania się. Lubił wygodne życie od maleńkości. Nigdy nie zaprzątał sobie głowy zbędną nauką… nie widział sensu.
- Przecież i tak jestem głupi… pochodzę z biednej rodziny i nic tego nie zmieni. Po co się starać, jak i tak nie jestem w stanie nic zmienić.
W rodzinie nie miał różowo. Ojciec pił całymi dniami. Był świadkiem ciągłych kłótni rodziców. Mama nie raz drżała o ich życie, bo ojciec jak wpadł w szał był nieobliczalny.
Nie liczył się z nikim. Romek, jako dziecko żył w ciągłym strachu. Ale w jego miejscowości wszędzie tak było. Nikt nie miał pracy. Każdy uprawiał kawałek pola i hodował zwierzaki, żeby było co jeść i pił… Pracy nikt nie szukał… przecież nigdzie jej nie było. Jak tak mówią, to wiedzą. Nie ma sensu szukać. Sąsiedzi wiedzą najlepiej.
            Jako nastolatek miał mnóstwo kolegów. Uwielbiali imprezy. W ich środowisku, Dostanie alkoholu nie było trudne. Wszyscy tak się bawili. Więc i on miał poczucie, że tak wygląda niezła zabawa. A chciał używać życia… co mu pozostało. Musiał się śmiać, bo ta szara, biedna rzeczywistość doprowadzała go do szału. Lata liceum były niezwykle pasjonujące – imprezowe. Nikt nic nie musiał… Koledzy stanowili wzór. Żadną nauką nie zaprzątali sobie wtedy głowy. Imprezy, imprezy, imprezy. Ledwo zdawał z klasy do klasy, tak jak znajomi. Przecież nie wolno się było wychylać. To było niebezpieczne.
- Chcesz żyć między wrony, to kracz jak i ony… powtarzał sobie.
Nikt z tym młodzieńców nie miał innych marzeń, jak tylko skończyć szkołę. Wtedy obowiązki się skończą i będzie święty spokój. Ich rodzice mieli gospodarstwa, to z głodu nie padną. Zresztą, kto wtedy myślał o jedzeniu…
Gdy był w trzeciej klasie, poznał dziewczynę - Emilię. Była ludzka. Lubiła też imprezować. Była w jego wieku. Ciekawość związku posunęła ich za daleko. Okazało się, że jako jeszcze dzieci niebawem mieli mieć pod opieką własnego malucha. To było dla nich za dużo. Nie spodziewali się takiego obroty sprawy. Tak nie miało być. Nikt im nie powiedział o konsekwencjach, nikt ich do tego nie przygotował… Romka to przerosło. Uciekł. Zostawił dziewczynę. Nie przyznał się nikomu, do tego co się wydarzyło. Jego rodzina żyła w błogiej nieświadomości.
- W końcu to jest jej problem, przecież sama chciała. Co mi do tego, niech sobie teraz radzi…
Udawał, że to nie jego sprawa.
Emilia musiała przerwać szkołę. Urodziła po kilku miesiącach. Dziewczynkę. Jej rodzice nie odpuścili. Uważali, że by powstało dziecko, musiało dwoje chcieć. Nawet jeśli nie byli tego do końca świadomi. Postanowili, że nie spoczną dopóki Roman nie weźmie odpowiedzialności za swoje czyny. Emilia nie mogła sama płacić za młodzieńczą głupotę. Postanowili odwiedzić rodziców ojca jej dziecka. Emilia płakała, błagała ich żeby tego nie robili.
- Sama wychowam to dziecko, bez niczyjej pomocy! Nie chcę więcej znać tego drania! Nie chce widzieć dziecka, to nie. Wystarczająco już nas skrzywdził!
Rodzice nie słuchali jej krzyków. Uważali, że tak trzeba.. I mleko się wlało… Zawitali do rodziców Romana…
- Że co???!!! On ma dziecko???!!! Jak to!!! Wrzeszczał ojciec.
- Jak tak się zachowałeś to wynocha z domu! Trzeba było pomyśleć wcześniej o konsekwencjach! Teraz zarabiaj sam na swojego bachora! Nie chcę cię już więcej widzieć! Zabierajcie go sobie!!!
I nagle młodość i beztroska Romana prysła jak bańka mydlana. Ojciec wyrzucił jego rzeczy przez okno i kazał się wynosić. Rodzice jego byłej dziewczyny, mimo, że mieli do niego wielki żal, nie mogli zgodzić się z postępowaniem jego ojca. Zabrali go do siebie. Romek nie miał wyjścia. Nie miał dokąd pójść…
I tak zaczęło się szybko jego dorosłe życie.
- Po co go tu przewieźliście!! Nie chcę go widzieć!!! Wynoś się stąd!!! Nienawidzę cię!!! – krzyczała Emilia, gdy zobaczyła swego byłego chłopaka.
Nienawidziła go tak bardzo za to, co jej zrobił. To miała być taka piękna, wspaniała miłość… a wyszło jak zawsze…. Kobieta płaciła za wszystko. A facet okazał się tchórzem.
- Macie dziecko. Musicie się jakoś dogadać. Wasza córka potrzebuje obojga rodziców. Teraz macie rodzinę i musicie o nią zadbać. My nie będziemy was całe życie utrzymywać! Zrozumieliście? Powiedzieli ostro rodzice i zostawili ich samych.
- Czy mogę zobaczyć naszą córeczkę? Proszę… Jak ma na imię?
- Teraz nagle uczucia ojcowskie cię dopadły???!!!! Wrzasnęła ze złością.
- Leży w wózku. Patrz sobie, szkoda, że wcześniej cię to nie obchodziło! Ma na imię Małgosia…
Próbowali przez kilka miesięcy odbudować relacje. Nie bardzo wychodziło… często się kłócili, a jak czasem wydawało się, że będzie już dobrze, pojawiały się jakieś nowe niesprzyjające okoliczności… Nie byli przygotowani do dorosłego życia. Za wcześnie ich ono dopadło. Nie bardzo umieli się oboje odnaleźć w nowej rzeczywistości, miotali się. A to powodowało ogromne awantury rodzinne. Rodzice Emilii mieli już dość utrzymywania całej trójki. Romek nie bardzo garnął się do pracy. Nie zarabiał, nie pomagał ani w domu ani przy dziecku. Tego było już za wiele.
- Macie miesiąc na znalezienie sobie mieszkania! Macie się wywieść rozumiecie! Mamy już dość utrzymywania was wszystkich. Nic was nie obchodzi. Więc teraz zasmakujecie życia na własny rachunek.
Młodzi nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Myśleli, że awantury przeminą i dalej będzie tak jak było. Niestety rodzice twardo postawili na swoim. Nie zmienili zdania. Nie było wyjścia. Trzeba było coś wymyślić… Ale co???
Wynajęli malutki drewniany domeczek. Pokój z kuchenką. Nie było tam ani bieżącej wody, ani łazienki, ani odpływu, ani nawet ubikacji. Poczuli szybko, co stracili…
Emilia zajmowała się prowadzeniem domu. Rano, wstawała skoro świt, by nanosić wody ze studni, napalić w piecyku oszczędnościowym (by córka nie padła z zimna), nagrzać wody do mycia i prania. Nie mieli kuchenki, ani pralki. Myć trzeba się było w miskach. Ubikację stworzyli prowizoryczną.. na dworze.
Za domek trzeba było zapłacić odstępne, za coś trzeba było żyć. Roman musiał zacząć szukać pracy. Zaczął sprzedawać konserwy. Nikt nie chciał tego robić, a on wtedy nie miał wyjścia. Nie zarabiał wtedy dużo, jego pensja uzależniona była od prowizji. Wiedział, że jak nie będzie miał wyników sprzedażowych, pensji też nie będzie, a dziecko potrzebowało jeść. To była silna motywacja. Z miesiąca na miesiąc zdobywał coraz więcej klientów. W handlu odnalazł się jak ryba w wodzie. Uwielbiał czarować ludzi. To mu zawsze wychodziło najlepiej. A na imprezach bywał duszą towarzystwa, więc teraz tylko musiał wykorzystać swoje dotychczasowe umiejętności. Emilia postawiona pod murem dorosłego życia okazała się bardzo zaradna. Gospodarowała tak, że wiązali koniec z końcem.
Po roku pracy z konserwami Roman zaczął się rozglądać za nową pracą. Pierwsze doświadczenia miał już za sobą. Musiał sobie radzić z bardzo trudnymi klientami, więc nie bał się już szukać lepiej płatnego zajęcia. Udało się. Miał charyzmę, więc rozmowa kwalifikacyjna poszła mu nieźle. Został kierowcą sprzedawcą. Lepsze stanowisko, lepsze pieniądze. Stać ich było na małe przyjemności. Te wszystkie problemy bardzo ich zbliżyły do siebie. Zakochali się w sobie na nowo. Poczuli, że tak naprawdę nie mogą bez siebie żyć. Wkrótce na świat przyszedł syn – Kamil. Dla Romana to była kolejna motywacja do walki o lepszy byt. Po dwóch latach zaczęli myśleć o budowie swojego domu. Emilia zajmowała się domem, była bardzo oszczędna. Z czasem udawało im się odłożyć parę groszy. Jej rodzice, jak zobaczyli, że lekcja dorosłości odniosła upragniony skutek, znów zaczęli im pomagać. To pozwoliło im na zorganizowanie kilku wyjazdów za granicę na zbiory owoców i warzyw. Rodzice zajęli się wtedy dziećmi. Pracowali ciężko oboje. Ich celem był własny kąt. Wtedy życie jakoś zaczęło się do nich uśmiechać. Kamil kolejny raz zmienił pracę. Tym razem dostał posadę przedstawiciela handlowego w dużej firmie. Miał do dyspozycji służbowy telefon i samochód. Ich standard życia kolejny raz się podniósł. Postanowili zainwestować w działkę budowlaną. Powoli, małymi kroczkami dążyli do wyznaczonego celu. Emilia wyjeżdżała za granicę na zbiory. Roman poznawał tajniki nowego zawodu. Był dobry, więc szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Z czasem ich dochody pozwoliły na otrzymanie kredytu na budowę domu. Jak bardzo się wtedy cieszyli. Życie otwierało im nowe drzwi. Ciężką pracą dopięli swego. Budowa trwała kilka lat. O wszystko troszczyli się sami. Okazało się, że są niesamowicie zaradni. Sami pokonywali wszystkie trudności. Ich wymarzony domek stanął. Mogli się do niego w końcu przeprowadzić. Przez te lata dzieci podrosły. Poszły do szkoły, a Emilia postanowiła poszukać pracy zawodowej. Była bardzo pracowita. Dostała  się na okres próbny do sklepu obuwniczego. Udało się, spodobała się. Zatrudnili ją na stałe. Roman odnosił sukcesy w pracy. Po kilku latach zwolniło się stanowisko kierownicze. Główny szef był zadowolony z jego pracy i chciał, by to on został kierownikiem grupy. No i…. okazało się, że musi teraz zapłacić, za niechęć do nauki w latach młodości.
- Panie Romanie, przykro mi. Chciałem, by to pan objął to stanowisko. Ale z tym wykształceniem może pan tylko pełnić obowiązki kierownika. Jak chce pan awansować musi pan skończyć studia. Nie ma innego wyjścia. Gdy pan rozpocznie naukę, to będę miał podstawy, by zmienić panu umowę.
No i Roman w wieku trzydziestu czterech lat poszedł na studia. Dziś jest jednym z regionalnych kierowników w firmie. Odnosi sukcesy. Emilia poszła w jego ślady. Zdała maturę, skończyła studia, również pracuje. Obowiązki młodości musieli spełnić jako dorośli, bo dorosłymi stali się jako dzieci. Mimo tak wielu trudności udało im się nie tylko zbudować szczęśliwą rodzinę, ale i zadbać o swój rozwój. Swoim pociechom wpajają, jak ważna jest nauka. Troszczą się o to, by one nigdy nie popełniły ich błędów.
Wiedzą, że jako rodzice muszą dawać im wsparcie, pokazywać życie, uczyć zaradności, by kiedyś w dorosłości odnalazły się lepiej niż oni. Gdy ktoś jest przygotowany do życia, problemy i trudności mniej bolą. Oni o tym wiedzą najlepiej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz