niedziela, 27 września 2015

Od warsztatu w stodole do wielkiej firmy…

fot. Ewa Kawalec

„Absolutnie błędna jest koncepcja, która mówi, że sukces psuje ludzi, bo przez niego stają się próżni, egoistyczni i nadmiernie zadowoleni. Przeciwnie – sukces najczęściej powoduje, że ludzie nabierają pokory, stają się tolerancyjni i twardzi.”

Maugham William S.



Dziś jest to ogromna firma. Jedna z największych na Podkarpaciu i rozwija swe skrzydła powoli w innych województwach. Jaka była jej historia???
Heniek od małego pasjonował się samochodami. Uwielbiał poznawać nowe marki, gromadził wycinki z gazet o tematyce motoryzacyjnej. Już jako dziecko postanowił, że kiedyś będzie mechanikiem. Szkoła nie była dla niego jakimś szczególnym wyzwaniem. Nie lubił się uczyć, za to w warsztacie ojca mógł siedzieć całymi godzinami. Smary, oleje, zapach benzyny, części samochodowe, te cudownie warczące silniki aut i maszyn. To był jego pasja. W czasach jego młodości zdobyć jakaś cześć – graniczyło z cudem. Trzeba było wielu znajomości by kupić samochód, a co dopiero go naprawić. Mechanicy mieli raj na ziemi. A dobrzy – potrafili wygrzebać potrzebne części nawet z pod ziemi. Albo oryginalne, albo przerobione, ale miały działać i już. 
Marzył o tym, żeby kiedyś mieć własną firmę. Handlować częściami samochodowymi. Wtedy nie było ani zakładów, ani sklepów, ani dobrych miejsc pracy, ale był czarny rynek, który dawał wielkie możliwości. Gdy skończył szkołę samochodową były akurat lata dziewięćdziesiąte. Wymarzony czas, by założyć własną firmę. Praca na etat nigdy go jakoś nie pociągała. Raj podatkowy, wolna amerykanka. Polska wchodziła do ogrodu wolności. Wtedy do końca nikt nie wiedział jeszcze jak ma to wyglądać, więc w przepisach panował niezły chaos. To był raj na ziemi dla wszystkich, którzy mieli łeb do interesów. I Heniek wstrzelił się w potrzeby rynku. Miał wiele znajomości. Był jednym z tych wspaniałych złotych rączek, dla których nie było nic niemożliwego. Rzeczy niemożliwe wykonywał od razu, na cuda musiał poczekać kilka dni. Robota paliła mu się w rękach. Był szanowany w środowisku. Jego renoma szybko się rozniosła po okolicy. Klientów miał na pęczki. Każdy wiedział, że u niego dostać można każdą cześć, naprawić, najbardziej uciążliwą wadę każdej maszyny. Zaczynał od warsztatu samochodowego. Szło mu nieźle. Ale bo nie było to. Szukał dalej. Swój pierwszy warsztat prowadził w stodole, przy domu. Klienci coraz częściej pytali o części. Wchodziły coraz to nowe marki samochodów. Sprowadzano używane auta z zagranicy. Pojawiła się nisza rynkowa, którą ktoś mógł zapełnić.
- Dlaczego nie ja? Pytał siebie Heniek. Dlaczego nie ja?
- Chcesz osiągnąć sukces – to myśl tak, jakbyś już zrealizował swoje marzenia.
Ta myśl przyświecała Heńkowi każdego dnia. Wyobrażał sobie, że zarządza wielką firmą, że świat stoi przed nim otworem, że nic nie jest w stanie przeszkodzić mu w realizacji jego zamierzeń, że ma pieniądze, stać go na wiele i o nic nie musi się już martwić. Jego silne emocje i pragnienia z dnia na dzień stawały się rzeczywistością. Rósł w siłę, a jego firma razem z nim. Jego umysł uwierzył, że osiągnie wiele. I to pchało go do celu. 
I zaczął szukać dostawców, producentów, nowych, trudno dostępnych części. To było to. Nowy pomysł zaczynał przynosić niezłe dochody, a klientów nie brakowało. Nie dość, że sprowadzane przez niego części było po prostu dobre, to miał je w dobrej cenie. Odbiorców miał z całego województwa. Szybko się rozniosło, że jak nigdzie nie da się kupić danej części, to u niego na pewno będzie. Był jedyny i niepowtarzalny. Po kilku miesiącach okazało się, że stodoła była za mała na taką ilość dostaw. Zaczął myśleć o powiększeniu firmy. Jeden z jego kolegów - Janek miał też głowę na karku. Czuł takiego bakcylka do roboty jak i on. Zaczęli kombinować razem.
- Co dwie głowy, to nie jedna, powtarzali sobie. Pracowali jak szaleni. Znaleźli lokal. W małym miasteczku. Otworzyli kolejny sklep. Odnieśli kolejny sukces. Wtedy musieli zatrudnić nowych ludzi. We dwóch nie dawali już rady. Okazało się, że nie jest to łatwe. Nie mieli doświadczenia w zarządzaniu. Wiedzieli tylko tyle, że ich firma ma mieć renomę i oddanych pracy, kompetentnych pracowników. Szukali młodych chłopaków, po szkołach samochodowych, którzy znali się na rzeczy. Nie każdy się sprawdzał. Obserwowali ich pracę, zostawiali najlepszych.
            Rynek zaczynał się zmieniać. Wolna amerykanka powoli się kończyła, a zaczynała młoda demokracja Polaków. Podatki rosły i rosły. Trzeba było nieźle kombinować, by utrzymać się na rynku. Dochody spadały. A podobne firmy wyrastały jak grzyby po deszczu. Cześć klientów odchodziła do konkurencji. Musieli kolejny raz dostosować się do wymagań. Postawili na renomę i jakość. Wychodzili naprzeciw potrzebom odbiorców ich usług. Dawne znajomości pomogły. Coraz to nowe marki samochodów jeżdżące po polskich drogach sprawiały coraz to nowe problemy. Części były na wagę złota. Z maluchów, wartburgów, polonezów i dużych fiatów trzeba było przerzucić się na pasaty, volvo, BMW, i temu podobne wynalazki. Handlowali z właścicielami złomów. Tam ze starych samochodów można było pozyskiwać trudno dostępne kawałki blach, szyby samochodowe, rury wydechowe, baki paliwowe i temu podobne cenne części. Powstawały nowe hurtownie z potrzebnym im towarem. Szukali po całej Polsce. Na Podkarpaciu takie kompleksy docierały na szarym końcu. Jeśli więc tak, trzeba było wszystko sprowadzić. To okazało się kolejnym sukcesem. Kolejny raz trafili w niszę. Klienci kolejny raz zaczęli do nich wracać. Otwierali kolejna i kolejne sklepy. Z czasem musieli przerzucić się na samochody sterowane komputerowo. To też opanowali. Ciągle doskonalili swoje umiejętności, ale też dbali o to, by ich pracownicy ciągle się rozwijali i wyszukiwali każdą nowinkę na rynku. W ich sklepach można było nie tylko kupić każdą część, ale uzyskać profesjonalną doradę i pomoc.
Obecnie ich firma jest jedną z największych, szanowanych firm w regionie. Zatrudniają setki ludzi. Prowadzą swoje ogromne magazyny i współpracują z dostawcami w całym kraju. Poznali tajniki zarządzania, stali się szanowanymi biznesmenami. Mała firemka, która powstała w stodole, w małej wiosce odniosła spektakularny sukces.

Ważne, by być elastycznym i potrafić się dostosować do potrzeb rynku. Wtedy osiągnie się sukces. Tam myśli towarzyszy im do dziś. Rozwijają się nadal, inwestują w kolejne kompleksy. Znani już są w kilku nowych województwach i na tym nie poprzestaną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz