czwartek, 10 września 2015

Toksyczna miłość

fot. Ewa Kawalec



„Raz jeszcze powtórzmy – jedyne, na co możemy mieć wpływ, to na siebie samych, na własne wzorce, wartości, postawy. Nie wolno ci się zmieniać dla kogoś. Zawsze zmieniaj się tylko dla siebie, by stać się pełniejszą, spójną, harmonijną osobą.”

Maciej Bennewicz



            Janek od małego nie miał własnego zdania. Nie musiał. Wychowywał się w normalnej rodzinie. Kochający rodzice wyręczali go we wszystkim.
- Dla jego dobra… przecież on niczego nie potrafi, mawiała matka. Zginie bez nas jak ciotka w Czechach…
- Nawet wodę na herbatę potrafi przypalić. Jakbym mu nie podała obiadu, to by z pewnością ugłodniał…
- Nawet zadania sam nie potrafisz odrobić. Jak te wypociny dasz do oceny, to tylko jedynkę dostaniesz. Dawaj napiszę to za ciebie…
Od małego był chroniony. Nie mógł chodzić po schodach – bo na pewno spadnie, nie mógł jeździć na rowerze – bo na pewno się wywróci, nie mógł zrobić sobie herbaty – bo na pewno się obleje, nie mógł bawić się w piaskownicy – bo się pobrudzi, nie mógł ukroić sobie chleba – bo się na pewno skaleczy.
Wszędzie zakazy i nakazy. Na wycieczki szkolne też nigdy nie jeździł, bo rodzice obawiali się, że zginie w szkolnym autokarze, albo, co gorsze na pewno się przeziębi. Cały czas był pod ich całkowitym nadzorem. Na lekcjach wf-u też nie ćwiczył. Mógł się przecież spocić…
Nic nie potrafił zrobić sam. W szkole nie radził sobie z relacjami z kolegami. Oni byli tacy sprawni. Grali w piłkę, jeździli na rowerach, ganiali. Jemu nigdy nie było wolno. Z czasem zyskał w szkole ksywę „Ciapa”. Tak się bardzo wszyscy z niego śmiali. Wstydził się, nie wiedział jak ma się zachować. Przecież zawsze wszystko za niego załatwiano. Jak pokłócił się z kolegami, rodzice zaraz byli w szkole i nakazywali kolegom przepraszać ich syna. Za wszelką cenę chcieli za niego rozwiązywać wszystkie problemy.
- Ty sobie w życiu sam nie poradzisz, słuchaj matki, a nigdy nie zginiesz – słyszał codziennie.
- Musisz mieć dobre oceny, skończyć dobrą szkołę, żeby dobrze kiedyś zarabiać i zająć się nami na starość, tak, jak my się tobą zajmujemy.
To była wielka odpowiedzialność. Rodzice tak bardzo go kochali. Nie mógł ich zawieść. Nie on…
I tak płynęło jego życie. Rodzice odrabiali za niego zadania domowe, wbijali mu konieczną wiedzę do głowy, odrabiali z nim lekcje (bo on przecież sam nie potrafił się uczyć). Gdy bał się sprawdzianu, zostawał w domu, żeby się nie denerwował… Zawód też mu wybrali. Choć nie cierpiał tej szkoły, nie miał odwagi się sprzeciwić. Rodzice zrobili za niego pracę dyplomową, wysłali na studia… do innego miasta. Tam też mu nie było łatwo. Matka wybrała mu kierunek studiów, stancję, współlokatorów, codziennie dzwoniła, sprawdzić, co robił przez cały dzień, co jadł, z kim się spotkał, o której wrócił. Tłumaczył się jak małe dziecko, mimo, że miał już 22 lata. Choć często czuł się jak w klatce, w pewnym sensie, ta sytuacja była dla niego bardzo wygodna. Nic nie musiał sam. Nie podejmował nawet decyzji o tym, co chce zjeść na obiad. Ciągle ktoś nim kierował. Na uczelni poznał dziewczynę – Joasię…. Była super. Zaprzyjaźnili się. Ona była dla niego wsparciem. Trochę jak matka, opiekowała się nim, z tą jednak różnicą, że nigdy go nie oceniała. Pokochał ją. Pochodziła z małej miejscowości. Poznała w życiu, co to znaczy bieda i co oznacza od małego walczyć o przetrwanie. Była niesamowicie zaradna. Uzupełniali się. On kochający, oddany, ona waleczna i twarda. Marzyli o wspólnym życiu. Janek nie odważył się powiedzieć o Asi rodzicom. Ukrywał ich związek. Nie był pewien, czy mamie się spodoba. Przecież ona była biedna, a rodzice wymarzyli sobie dla niego życie w luksusach. Nie mógł powiedzieć im prawdy…
Przez dwa lata wiódł podwójne życie. Jedno z rodzicami, drugie potajemnie z Asią. W końcu matka wyczuła, że coś jest nie tak. Jasiek przestał się dokładnie spowiadać z tego co robił cały dzień, nieraz nie odbierał od niej telefonów. Jak z nim rozmawiała, to miała wrażenie, że coś kręci. Postanowiła to sprawdzić. Miała klucze do jego mieszkania (zapasowe, tak na wszelki wypadek…). Złożyła synowi niespodziewaną wizytę.
- No tak, spodziewałam się tego! – wykrzyczała zastając w mieszkaniu dziewczynę syna.
- Co z ciebie za dziewucha? Skąd się tu wzięłaś? Kim ty właściwie jesteś? Skąd pochodzisz?
Wypytywała ją o wszystko. Asia, zbita z tropu, pod ogromną presją odpowiadała szczerze na wszystkie pytania.
- I ty wiejska dziewucho myślisz, że wyjdziesz za mojego syna, że go złapiesz? Po moim trupie. Nigdy na to nie pozwolę. Masz się stąd natychmiast wynosić. Rozkazała. Pakuj swoje manele, niech cię już nigdy tu więcej nie zobaczę!
- A tu masz na drobne wydatki, żebyś nie była pokrzywdzona, powiedziała, rzucając jej na stół trzy tysiące złotych.
- Masz zniknąć z życia mojego syna, zrozumiałaś!?
Asia była w szoku. Nie miała pojęcia, że Jasiek nie wspomniał o niej rodzicom. Zawsze jej mówił, że rodzice bardzo chcą ją poznać, ale mają remont i teraz nie może jej zabrać do rodzinnego domu. Tak bardzo poczuła się oszukana. Nie chciała go więcej widzieć. Jej serce krwawiło… Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień. Ona przecież oddała dla niego wszystko. On… zwyczajnie ją oszukał… Odeszła po cichu, zabierając pieniądze, zanim Jasiek wrócił do domu…
Matka po załatwieniu sprawy zamknęła mieszkanie i wyjechała po kryjomu. Janek nie mógł się o niczym dowiedzieć…
I jak zaplanowała, tak się stało. Jak Janek wrócił do domu, Asi już nie było. Jej klucze zostały na stole, odeszła bez słowa. Próbował do niej dzwonić, nie odbierała telefonów, zerwała kontakt…
- Jak mogła mnie tak oszukać!!! Przecież ja ją tak bardzo kochałem… Odeszła nawet bez pożegnania, jak ostatni tchórz…
Żal przepełniał jego serce… Cierpiał w samotności, matce nie mógł się przyznać. Czas leczy rany, powtarzał sobie próbując się pozbierać. Tylko wydawało mu się dziwne, że matka dzwoniła do niego ostatnio nie raz, a kilka razy dziennie, była bardzo miła przez telefon. Nie wiedział czemu…
Po roku otrząsnął się ze wspomnień. Postanowił normalnie żyć, ale sam. Nie pozwoli już nigdy nikomu wedrzeć się do jego serca. Za żadne skarby. Nie ma takiej możliwości… W głębi serca czuł, że Asia była tą jedną, jedyną…
Na próżno matka próbowała go swatać. Nalegała na małżeństwo z wybieranymi przez nią dziewczynami. Pierwszy raz w życiu powiedział jej nie!
Jaką poczuł wtedy ulgę. Mógł w końcu sam decydować o sobie. Miał dość ciągłego nadzoru. Postanowił wyjechać za granicę i samodzielnie stanąć na nogi. Jak to oznajmił rodzinie, była ogromna awantura.
- Nigdzie nie wyjedziesz, ja na to nie pozwolę! – krzyczała matka
- Tak Jasiek, matka ma rację, nie zgadzamy się, słyszysz??? Wrzeszczał ojciec.
Ale Jasiek nie zważał już na to. Postanowił w końcu być sobą. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechał na drugi dzień. Najpierw do Warszawy, potem do Londynu… Był prawnikiem, dobrze władał językiem angielskim, więc dość szybko znalazł pracę. Wynajął malutki pokoik, urządził się (w końcu, po tak wielu latach, po swojemu).
Pozostał samotnikiem. Tak naprawdę przez całe swoje życie, oprócz Asi nie miał nikogo bliskiego. Często wracały do niego wspomnienia. Wyobrażał sobie, że są razem, mają rodzinę. Kochają się…
Po pracy lubił chodzić do parku. To go odprężało. Tam mógł bez opamiętania oddawać się wspomnieniom. W pobliżu był plac zabaw. Uwielbiał przyglądać się bawiącym się tam maluchom. Wyobrażał sobie, że on też ma dla kogo żyć… Na placyk zabaw codziennie przychodziła mała dziewczynka. Bardzo rezolutna, roześmiana. Wszędzie jej było pełno. Szybko zwróciła jego uwagę. Nie wiedział czemu, ale zaczął tam przychodzić dla tej małej. Ciągnęła go do tego dziecka jakaś tajemnicza siła… Ta mała tak bardzo przypominała mu jego ukochaną z przed lat… Przychodziła na placyk z matką. Ona się bawiła, a matka dbała o jej bezpieczeństwo. To było takie słodkie… nie mógł oderwać od nich wzroku…
Coś mu podpowiadało, że musi widywać te istoty codziennie.
Pewnego dnia mała przyszła na placyk z inną kobietą… Nie mógł uwierzyć własnym oczom… to była… jego Asia…
Nie miał odwagi do nich podejść… uciekł… Ale tajemnicza siła kazała mu tam wrócić na drugi dzień.
- Moja Asia tu jest, pewnie pracuje jako opiekunka… Co się wtedy stało przed laty? Czemu odeszła? Muszę się tego dowiedzieć – postanowił. Inaczej nigdy sobie tego nie wybaczę…
Zaczął śledzić małą i jej matkę. Wiedział, że one w końcu doprowadzą go do jego ukochanej…
I tak się stało. Doprowadziły. Jakie było jego zdziwienie, jak zobaczył, że domniemana matka przyprowadziła dziewczynkę do jego Asi, pożegnała się i odeszła… Czyżby to była córka jego ukochanej??? Zaczął kojarzyć fakty. Przecież… ona może być… Nie był w stanie wypowiedzieć swoich myśli. Postanowił, że zmusi Asię do wyjaśnień… Nie wiedział jeszcze jak, ale wiedział, że musi to zrobić…
Kolejnego dnia, poszedł pod odkryty adres. Jak nieznana kobieta odeszła, zadzwonił do drzwi. Serce waliło mu jak oszalałe. W mieszkaniu słyszał radosny głos dziewczynki.
- Mamo otworzę…
- Nie idź sama, poczekaj, już wychodzę z kuchni….
Otworzyły się drzwi… Jasiek miał nogi jak z waty…
- Mamusiu, ja znam tego pana. Chodzi na plac zabaw, tak jak ja. Wykrzyczała radośnie dziewczynka.
- Jasiek….
- Asia… w końcu cię znalazłem…
Oboje się rozpłakali…
- Mamusiu, czemu ty płaczesz? Czemu płacze ten pan? Zaświergotała dziewczynka.
- Malwinko, to jest twój tatuś…. Powiedziała Asia.
Jasiek stanął jak wryty. Teraz zrozumiał, co za siła przywiodła go w to miejsce. Przez lata miał rodzinę… i nawet o tym nie wiedział… Przed laty toksyczna miłość matki tak bardzo zaślepiła jego serce…
Padli sobie w ramiona.
- Wiedziałam, że kiedyś nas odnajdziesz… Moje serce wiedziało… Tyle lat czekałam…
- Nigdy więcej nie pozwolę ci już odejść – powiedział. Nasza miłość nas połączyła po raz kolejny. To musi być przeznaczenie…
- Wejdziesz…? Zapytała.
I tak już zostali razem. Jego ukochana, on i ich cudowna córeczka…. Ich miłość zwyciężyła.
Matce, tego co zrobiła, nie wybaczył nigdy…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz