niedziela, 6 września 2015

Kupione szczęście

fot. Ewa Kawalec

  Stary Indianin rzekł swojemu wnukowi: „Moje dziecko, w każdym z nas toczy się bitwa 
pomiędzy dwoma wilkami. Jeden jest złem. To złość, chciwość, uraza, poniżanie, kłamstwa i ego.  Drugi jest dobrem. To radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, życzliwość i prawda.” Chłopiec pomyślał nad tym i zapytał: „Dziadku, który wilk zwycięża?” Stary człowiek cicho odpowiedział: „Ten, którego karmisz.”

Źródło: VIA LOLMANIA.PL


Marzena miała wspaniałe dzieciństwo. Zawsze dostawała to, co tylko chciała. Była jedynaczką, bardzo wyczekiwaną, więc rodziców owinęła sobie wokół palca. Miała najdroższe zabawki, same firmowe ubrania, pięknie urządzony swój własny pokój. Nie musiała o nic się starać, wszystko dostawała podane na tacy.
- Mamo chcę tego misia!
- Kup mi ten domek dla lalek, muszę go mieć.
Jak rodzice próbowali się sprzeciwiać potrafiła wyć przez dwa dni. W końcu otrzymywała to, co tylko sobie wymarzyła.
W domu w niczym nie pomagała, nie miała żadnych obowiązków. Mama zawsze nawet herbatę jej podawała, bo Marzena twierdziła, że nie potrafi. Traktowali ją jej księżniczkę. Od małego wpajali jej, że jest najlepsza na świecie, a inni ludzie nie dorastają jej nawet do pięt.
- Nie rzucaj kamieniem w Jasia Marzenko, bo się zmęczysz.
- Nie biegaj, bo się spocisz dziecko.
- Nie jedz sama ciasta, bo się pobrudzisz, pokarmimy cię.
W szkole też miała fory. Gdy tylko zadali jej więcej prac domowych rodzice wpadali do nauczycieli i robili niezłe awantury. Czuła, że jest nie do ruszenia. Rosła w siłę. Wszystkich kolegów traktowała jak coś gorszego. Śmiała się z innych, że jak głupki się uczą, a ona nic nie musi. Zawsze miała kasę, więc każdy ją szanował, bo kogo lubiła, to kupowała mu prezenty. To cukierki, to napoje, to zabawki… Rzucała im to na ławkę, szczycąc się ty, że ją stać, a ich nie. Rodzice nie szczędzili na jej zachcianki. Wszystko miała najlepsze. Gdy kogoś nie lubiła, potrafiła zatruć mu życie. Była inteligentna, więc owinięcie innych wokół palca, czy uprzykrzenie komuś życia, nie stanowiło dla niej problemu. Lubiła rządzić. Uwielbiała wydawać wszystkim polecenia, nieważne kto z nią przebywał. Nie szanowała ani rówieśników, ani dorosłych. Rodziców też nie. W końcu uważała, że oni mają obowiązek wszystko jej zapewniać. Przecież tak było zawsze. Miała nawet niezłe oceny, bo każdy dla świętego spokoju, żeby nie było awantur godził się na to, czego żądali jej rodzice. Oni wiedzieli jak skutecznie donieść na kogoś, kto był dla nich, lub ich córki niewygody. Poza tym przecież ciągle finansowali potrzeby szkoły. Więc byli górą. Zawsze mogli wycofać swoje wsparcie, gdyby tylko chcieli. Wyrosła więc z poczuciem, że każdy ma jej służyć, a świat stoi u jej stóp. Uwielbiała suto zakrapiane imprezy w doborowym (znaczy bogatym) towarzystwie. Była przecież pępkiem świata. Mogła wszystko. Skończyła szkołę średnią poszła na studia. Zawsze to były prywatne, bardzo dobre szkoły. Nie hańbiła się nauką. Zawsze był ktoś, komu można było zapłacić i zrobił za nią wszystko. Nawet jak coś nabroiła (a zdarzało się to nierzadko), rodzice znajdowali, za odpowiednią opłatą kogoś, kto brał wszystko na siebie. Biedaków przecież nie brakowało. A ojciec miał kasę na wszystko. Prowadził wielką firmę. Matka nigdy nie pracowała. Po co. Jak Marzena, tylko żądała zaspakajania jej wszystkich zachcianek. Mieli ogromny dom z ogrodem, najdroższe samochody, antyczne meble, panie sprzątające, ogrodników do pomocy i kasę na wszystko co chcieli. Wakacje spędzali w egzotycznych krajach. Pewnego dnia jednak ojciec zachorował. Okazało się, że to nowotwór. Leczenie pochłaniało masę pieniędzy. Firma przynosiła coraz mniejsze dochody. Zaczynało brakować pieniędzy na zachcianki. Jak ona się wtedy wściekała. Nie obchodziła ją choroba ojca.
- Masz obowiązek dawać mi kasę. Co mnie obchodzi twój jakiś głupi rak!
Wykrzyczała mu, jak odmówił jej zakupu nowego samochodu. Nie był w stanie już tego zrobić. Choroba zmieniła wszystko. Majątek stawał się coraz mniejszy. Z czasem musieli sprzedać wspaniały dom i przeprowadzić się do mieszkania. Nienawidziła wtedy za to ojca. Przecież zawsze żyła jak księżniczka, a teraz ma mieszkać w jakimś obskurnym mieszkaniu…!!! Była przyzwyczajona do luksusów, a nie obdartych ścian. Bogactwo to była jej jedyna siła. I tak nagle to wszystko odeszło w nieznane… Nie godziła się na to. Ojciec po roku choroby, zmarł. Zostały same z matką, nieobecne, całkowicie nieprzygotowane do życia. Musiały jakoś próbować stanąć na nogi. Po latach wszelkich wygód łatwe to wcale nie było. Żeby mieć za co żyć Marzena musiała zacząć szukać pracy, oszczędności, które miały topniały w szybkim tempie. Nie potrafiły gospodarować budżetem, nigdy ich to nie obchodziło. Ojciec był od tego. Wydawało jej się, że jest najlepsza w każdym aspekcie, a tu nagle okazało się, że inni stawiają jej wymagania, którym ona nie jest w stanie sprostać. Nie potrafiła wykonać najprostszej rzeczy. Nawet, jak przyjmowali ja na okres próbny, szybko traciła pracę. Nikt nie chciał zatrudniać zadufanej w sobie, niezdarnej, pustej kobietki, która przecinała sobie palce, nawet jak próbowała pokroić chleb.  
Pewnego dnia dostała pracę w hurtowni. Tam poznała Dominika. On pomógł jej wszystkiego się nauczyć. Poznała nowe zasady pracy i konieczne warunki dobrego komunikowania się z ludźmi. Musiała dowiedzieć się, co tak naprawdę oznacza szacunek. Wtedy w pracy, jej wyobrażenie o sobie spotkało się z rzeczywistością. Okazało się, że wcale nie jest lepsza od innych, nie może nikim pomiatać, jak chce nawiązać dobre relacje. Dowiedziała się również, że można porozumiewać się z ludźmi bez kupowania ich zainteresowania oraz tego, że tak naprawdę przyjaźni nie da się kupić za pieniądze. Miłości również. Gdy sama została bez kasy, przekonała się, że inni ludzie są wyjątkowi, nawet jeśli czasem są biedni. A tak właśnie myślała przez wiele lat. Dominik okazał się jednym z tych wyjątkowych… Pokochali się, założyli rodzinę. Marzena zmieniła się bardzo. Okazało się, że ona też ma w sobie dużo uczuć, które przez lata ukrywała pod płaszczem nietykalności i bariery pieniędzy. Które na całe szczęście wyszły w końcu z jej serca, gromadzone tam przez wiele lat. Wcześniej nie wyobrażała sobie życia w biedzie i wcale tak naprawdę w środku nie była szczęśliwa. Teraz życie biedniej niż kiedyś, ale w końcu znalazła szczęście.
Jej matka nie odnalazła się w nowej rzeczywistości. Całymi dniami siedzi przy oknie i nieobecnym wzrokiem patrzy w dal, zatapiając się w przeszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz