piątek, 11 września 2015

Droga do sukcesu

fot. Ewa Kawalec






„Jeżeli istnieje jakiś jeden sekret sukcesu, to jest to umiejętność przyjmowania cudzego punktu widzenia i patrzenia z tej perspektywy z równą łatwością jak z własnej.”




Grześ był zawsze niezwykle rezolutnym dzieckiem. Wszędzie go było pełno. Pasjonował go świat i ludzie. Od maleńkiego miał wokół siebie mnóstwo przyjaciół. Już od najmłodszych lat wymyślał wspaniałe zabawy i troszczył się o swoich współtowarzyszy. Pamięta te niezwykłe chwile spędzane w gronie najbliższych. Mama, tato i rodzeństwo… On był najstarszy, więc, gdy rodzice wychodzili do pracy on zajmował się młodszymi braćmi. Mama miała odpowiedzialną pracę, tato, był ciągle w delegacjach. Mało bywał w domu. Ale to nie był żaden problem. Mimo to, Grześ był szczęśliwym dzieckiem. Wydawało się, że świat stoi u jego stóp.
Gdy miał osiem lat spotkało go pierwsze w życiu wielkie rozczarowanie. Okazało się, że nie zawsze wszystko będzie tak samo. Rodzice jakoś przestawali się dogadywać. Tato, wiecznie nieobecny lubił przygody. Nudziło go normalne, rodzinne życie. Chciał czegoś więcej… i tak poznał nową kobietę. Przez pewien czas usiłował prowadzić podwójne życie. Trochę mąż i ojciec… trochę kasanowa…
Mama była wspaniałą inteligentną kobietą. Niezwykle ambitną. Kierowała dużym zespołem ludzi. Nie pozwoliła się długo oszukiwać.
- Nie godzę się na takie traktowanie, rozumiesz??? Albo jesteś mężem i ojcem, albo wybierasz swoje przygody. W moim życiu nie ma miejsca na drugą kobietę. Nigdy nie pozwolę, by ktoś poniżał mnie i moich synów… - usłyszał pewnego dnia, jak mówiła do ojca. Nie płakała, nie krzyczała, po prostu kazała mu zniknąć z ich życia…
I tak zaczęli układać sobie życie na nowo. Mama starała się jak mogła, by zapewnić Grzegorzowi i jego malutkim braciom wspaniałe dzieciństwo. Starała się im zastąpić i ojca i matkę równocześnie. Dwoiła się i troiła… Łączyła niezwykle pasjonującą pracę i życie rodzinne. Dzielnie, sama, zawsze silna.
W pracy nigdy sobie nie pozwalała na słabość, więc dlaczego miało być inaczej w prywatnym życiu.
- Jestem silna, nic nie jest w stanie mnie zniszczyć i załamać. Muszę być sobą – dla moich synów – powtarzała szeptem wielokrotnie w ciągu dnia.
W jej pracy nigdy nikt się nie zorientował, jak bardzo walczyła o normalne życie. Nawet nikt nie zdawał sobie sprawy, że by sprostać wszystkim problemom sypiała zaledwie po kilka godzin dziennie. Grześ wiedział… znał swoją mamę bardzo dobrze. Obiecał sobie wtedy, jako małe dziecko, że kiedyś będzie z niego dumna, że zrobi wszystko, by jej pomóc. Przecież teraz, w ich rodzinie, to on jest najstarszym mężczyzną…. A to niezwykle zobowiązuje…
Mama była menagerem w wielkim klubie sportowym. Kierowała 130 osobowym zespołem ludzi. Jej syn nie mógł się nadziwić, że wzbudzała tak wielki szacunek u swoich współpracowników.
- Jak ona to robi…? Zastanawiał się często.
Mama w pracy spędzała wiele czasu, a Grześ i jego bracia z nią. Nie mogła ich zostawić przecież bez opieki. Obok jej biura był malutki pokoik. Jak pracowała, Grześ, Marcel i Bogdan bawili się cichutko za ścianą. Wiedzieli, że nie mogą sprawiać problemów. Najstarszy brat zawsze wymyślał takie zabawy, że byli ciągle zajęci i nawet nie zdali sobie sprawy, kiedy praca ich mamy stała się ich drugim domem. Grzegorz był szefem, a oni jego grupą. Razem wymyślali przeróżne firmy, tworzyli maszyny, bawili się w biuro, gdy trochę podrośli odrabiali lekcje. Dla Marcela i Bogdana starszy brat był wzorem. Gdy nie chcieli się uczyć, on nawet z nudnych prac domowych potrafił zrobić wspaniałą zabawę. Nauka sama wtedy wchodziła im do głowy. Pracowali jak szaleni.
Grześ miał wiele obowiązków. O sobie myślał zawsze na końcu. Swoje lekcje odrabiał w domu, po nocach. Nie mógł pokazać, że nie daje rady. Najstarszy mężczyzna w rodzinie… to zobowiązuje…
Gdy zajmował się braćmi w pracy mamy, uwielbiał obserwować zwyczaje panujące w firmie. Był pod niesamowitym wrażeniem zaradności kobiety jego życia. Zawsze się zastanawiał, jak ona to robi, że potrafi łączyć tak wiele obowiązków i zawsze z uśmiechem na ustach podchodzić do każdego człowieka. Wiedział, że musi brać z niej przykład. Uwielbiał, gdy ze sobą rozmawiali. Mama uczyła go życia, wskazywała drogę ale nigdy do niczego nie zmuszała…
- Pamiętaj Grześku, zawsze wymagaj dużo od siebie. Nie pokazuj słabości i kochaj ludzi… a osiągniesz sukces – powtarzała często.
I nadszedł czas wyboru zawodu.
- Co robić mamo? Co wybrać?
- Słuchaj swojego serca… - odpowiedziała…
Myślał o bankowości lub gastronomii. Wahał się, ale wiedział jedno. Kocha ludzi i uwielbia sprawiać im radość. To było takie pasjonujące. Ludzkość to tak wielka różnorodność… To jest niesamowite….
Wybrał.. gastronomię. Ciężko pracował, by osiągnąć perfekcję. Nie potrafił robić niczego „na pół gwizdka”. Jak się czegoś podejmował, to miało to być po prostu dobre. Swoją przygodę z zawodem rozpoczął od pracy kelnera. Następnie portiera. Jaką radość mu sprawiało, jak widział uśmiech zadowolonego klienta. To sprawiało, że chciał więcej i więcej…
Z czasem zrozumiał, że zadowolony klient, to lepsze pieniądze, a lepsze pieniądze przychodzą wtedy, jak ich zarabianie daje satysfakcję. Gdy pracownik jest zadowolony, daje z siebie stuprocentową moc…  to było dla niego niezwykle pasjonujące odkrycie. Jego szef szybko zorientował się, że Grzegorz ma jakąś siłę przyciągania dobrego. Swoją pasją potrafił zarazić każdego. Wkrótce został kierownikiem. Zaczął szkolić nowych pracowników. Nikt tak jak on nie potrafił wprowadzić młodych w tajniki zawodu.
Ciągle szukał nowych wyzwań. Dotychczasowa praca dała mu spore doświadczenie, ale chciał czegoś więcej… Wkrótce zmienił pracę. Awansował. Wieści o jego niezwykłym zapale szybko obiegły okolicę. Zaczął pracę w branży hotelarskiej. Został managerem. Z niezwykłym zaangażowaniem poznawał tajniki zarządzania, pracy z klientem, tajemnicę branży hotelarskiej. Prowadził projekty, organizował konferencje, sympozja, spotkania dla VIP-ów. Wszystko było zawsze na bardzo wysokim poziomie.
- Wymagaj od siebie. Kochaj ludzi, szanuj ich. Każdy człowiek jest inny, pamiętaj o tym. Jak się czegoś podejmujesz, rób to dobrze. Miej pasję. Słowa mamy miał zawsze w głowie.
Pamiętał również słowa jednego ze swoich przełożonych.
- Zespół ma być najlepszy. By tak było, szef musi wspierać team, inspirować, dawać motywację. Jesteś silny, jak masz silny zespół… A silny zespół to różnorodność.
Więc całą siłę wkładał w to, by integrować pracowników, z pieczołowitością dobierał ludzi. Dbał o to, by każdy był zadowolony, zarówno klienci, jak i jego pracownicy. Bez równowagi nie ma zwycięstwa.
Nie było sytuacji, z której nie potrafiliby wybrnąć obronną ręką. Jego trud został doceniony. Z czasem kolejny raz awansował. Objął stanowisko menagera w jednej z największych firm prawniczych…
Każdy jego team (a ma już ich pod sobą wiele) jest inny, a to daje wielość pomysłów, buduje kreatywność. Obecnie jest najmłodszym człowiekiem w firmie, który w tak krótkim czasie osiągnął tak wiele. Nadal inwestuje w różnorodność w biznesie, uwielbia integrować ludzi. Podejmuje coraz to nowe wyzwania. Jest niezwykle ceniony w środowisku. Nie boi się ciężkiej pracy, z wielką pasją pokonuje wszelkie trudności. Pnie się po szczeblach kariery jak oszalały. Wszystko dzięki wielkiemu zaangażowaniu i miłości do tego co robi. Obecne stanowisko pozwoliło mu rozwinąć skrzydła. Znalazł też wielkie szczęście. Jego charyzma przyciągnęła do niego... drugą połowę. Teraz ma wsparcie. Ogromna miłość przelała się na jego sukcesy…
Do dziś wspiera rodzinę. Dla swoich braci jest jak ojciec. Mama, która przez lata wpajała mu tyle wartościowych zasad, nie posiada się z radości. Wychowała mocnego i szczęśliwego człowieka, z którym sukces znalazł wspólny język…
Osiągnął już wiele, ale nie poprzestanie na tym. Przyjaciel sukces kroczy z nim przez życie, rozświetlając mrok i prostując kręte drogi…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz