sobota, 31 października 2015

I to co kojarzyliśmy wcześniej z nudą może dać wiele możliwości

fot. Ewa Kawalec
Z serii „Czasem nie wiesz, gdzie zawód cię poniesie”

„Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" — tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.”

Madison James

Nazajutrz z duszą na ramieniu Olka ruszyła do pracy. Całą drogę powtarzała sobie ułożony w myślach scenariusz rozmowy z szefem. Zależało jej na szybkim załatwieniu sprawy. Nowa praca na nią czekała…
Rozmowa poszła szybko, bez zbędnych tłumaczeń. Odeszła za porozumieniem stron. Zaczęła się walka z czasem. Miała zaledwie parę chwil na dopełnienie wszystkich formalności. Biegiem musiała załatwić wszystkie potrzebne badania. Bała się wyników. Z jej zdrowiem ostatnio nie było najlepiej. Szwankowało wszystko, co mogło. Ciągle wysiadały nerki, łapała infekcje, walczyła z paskudnym zapaleniem skóry. O dziwo, jak zdała sobie sprawę z tego, że już nie musi stawać ciągle na wysokości zadania i pracować ponad swoje siły, organizm się uspokoił. Zapalenie skóry i problemy z nerkami zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Badania kontrolne były wzorowe. Co może z człowiekiem zrobić stres i skrajne wyczerpanie…
Za kilka dni, rozpoczęła nowe wyzwanie. Ta niezwykła szkoła, gdzie pracuje się do późnych godzin wieczornych… Nowa przygoda z nowymi obowiązkami. No i potwierdziło się powiedzenie – „Babia zawsze ma rację. Gdy babcia nie ma racji, patrz punkt pierwszy.” To właśnie babcia zawsze namawiała ją do pracy w szkole, a Olka przez lata broniła się przed tym rękami i nogami. Szkoła do tej pory zawsze kojarzyła jej się z nudą i rutyną. Taką szkołę zapamiętała z dzieciństwa. Ale ta, do której trafiła nie miała nic wspólnego ani z nudą, ani z rutyną. Okazało się, że wszyscy tam pracują do późna, bo ciągle uczestniczą w jakichś projektach. A Olka projekty kochała. lubiła emocje, adrenalinę, lubiła jak się coś działo. Uwielbiała wkładać serce w to, co robi. Do tego zawsze lubiła pracować z ludźmi, niezależnie od ich wieku. A dzieci mają tyle pozytywnej energii. Są spontaniczne i otwarte, mówią to, co myślą, czego często brakuje dorosłym…
Rozpoczęła pracę na świetlicy. Miała sporą grupę dzieci. Przychodziły nawet te, które tam przebywać nie musiały. Pytały, czy mogą choć chwilę zostać. Ola lubiła te ich uśmiechnięte buźki. Nikomu nie odmawiała. Codziennie wymyślali wspólnie coraz to nowe zabawy. Twórcze myślenie i twórcze działanie to podstawa. Ważne, by od małego dzieciaki się tego uczyły. Im więcej doświadczeń w dzieciństwie, tym lepszy start w dorosłość. Im więcej twórczej pracy, tym lepsze odkrywanie świata. Im więcej różnorodnych działań, tym lepsze poznanie siebie. Odkrywali wspólnie swoje talenty, uczyli się ze sobą współpracować. Bo współpraca między dziećmi nie zawsze układa się idealnie. Mówią to co myślą, a nie każdy chce usłyszeć nagą prawdę bez ogródek, lub przyjmować czyjeś poglądy, które naszymi nie są.
- Kochani należy umieć trafnie dobierać słowa. Nie należy nikogo obrażać. Można powiedzieć wszystko, używając właściwych słów. Pamiętajcie kochani.
Z czasem nauczyli się współpracować. Opracowali wspólne zasady. Tworzyli zgraną grupę. Olka jak zawsze potrzebowała wyzwań. W tym miejscu też ich nie brakowało. Pisała projekty, prowadziła dodatkowe zajęcia, przygotowywała przedstawienia. Jako pierwszy powstał teatr kukiełkowy. Niezła zabawa. Wspaniałe emocje. Dzieciaki też to złapały. Pilnie przygotowywały się do wystąpienia. Wszystkie, niezależnie od wielkości talentów do wystąpień. To było w tym wszystkim najpiękniejsze.
Prowadziła również wykłady dla rodziców. Uwielbiała zawsze mówić do ludzi, pasjonowało ją to, że gdy mówiła, na sali panowała grobowa cisza. Wszyscy słuchali. To było niesamowite.
Powstał projekt dla dzieciaków. Na dofinansowanie zajęć dodatkowych i zakup materiałów do zajęć. Wtedy to poznała tajniki funkcjonowania jednostki budżetowej. Rozliczenia i sprawozdania wyglądały nieco inaczej, niż w poprzedniej firmie. Wszystko musiało odbywać się z udziałem procedur panujących w jednostce samorządowej. I znowu nowe doświadczenie. Człowiek uczy się całe życie.
Wtedy w pracy poznała Grażynę. Wspaniały i ciepły człowiek. Pomagała każdemu w potrzebie. Zaprzyjaźniły się ze sobą bardzo. Grażyna wciągnęła Olkę w pracę na rzecz środowiska. Sama była szalonym społecznikiem. Powstał kolejny projekt dla strażaków.
Oli wtedy było ciężko. Zarobki w nowym miejscu były mniejsze niż w firmie. Trzeba się było dostosować. A do tego w tym właśnie czasie, z mężem walczyli o to, bo być w posiadaniu własnego życiowego zakątka. Olka nie wierzyła, że to się może udać. Jak mąż zaproponował jej poszukiwania domu powiedziała mu, że chyba zwariował, że ich przecież na to nie stać teraz.
Maciek się nie poddawał.
- Ola, co ci szkodzi spróbować? Nic nie tracisz.
- No tak, masz rację.
I znaleźli ogłoszenie, w pobliżu tej tajemniczej, twórczej szkoły. O dziwo, za parę miesięcy byli właścicielami własnego domeczku. Dobra energia przyciąga wielkie rzeczy. Jakby ktoś powiedział Olce kilka miesięcy wcześniej, że będzie posiadaczem własnego lokum wyśmiałaby go. A jednak to się stało.
Własny domek, to skarbonka na pieniążki. Własnymi rękami remontowali ich wspólny zakątek. Grażyna przychodziła im z pomocą. Gdy było ciężko, wspierała ich jak mogła. Była tutejsza. Znała otoczenie. Znała ludzi. Wiedziała, chociażby to, gdzie trzeba załatwiać niezbędne formalności.
A Olka, jak zawsze łapała chwilę. Walczyła o dalszy rozwój, nigdy nie siadała na laurach. Rozpoczęła kolejne studia. Z doradztwa zawodowego, w Krakowie. To było prawdziwe wyzwanie przy sytuacji finansowej Olki i jej męża, tuż po zakupie własnego domeczku. Ale takiej szansy nie można było odpuścić.
- Jakoś może sobie poradzimy…
Maciek zawsze ją wspierał w podejmowaniu wyzwań.
- Ola damy radę. Zawsze marzyłaś o tych studiach. Nie możesz się poddawać.
I zaczęło się mega intensywne życie, bo zjazdy miała co tydzień. Każda sobota wiązała się więc z pobudką o czwartej rano i przed siebie. Szalone podróże do Krakowa. Przyjazd prosto na wykłady, marsz na nocleg, kolejny dzień wykładów i powrót do domu w niedzielę wieczorem. Na wakacjach zajęcia były codziennie. To był męczący, ale jakże wspaniały czas. Tylu nowych wspaniałych ludzi. Cudowne zajęcia, mnóstwo cennej wiedzy. Niesamowite. W Krakowie poznała Filipa. Wspaniałego, przedsiębiorczego młodego człowieka, który walczył o swoje marzenia (historia Filipa została opisana w poście „Wielka moc marzeń”).
Pod koniec wakacji otrzymała telefon z propozycją uzupełnienia etatu w kolejnej szkole. I tak rozpoczęła się kolejna przygoda…

Cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz