niedziela, 18 października 2015

Wiara w siebie czasem się gubi, co nie znaczy, że mamy jej nie szukać na nowo… (część 2)

fot. Ewa Kawalec


„Największe więzienie, w jakim żyją ludzie, to strach przed tym, co pomyślą inni…”

Źródło: demotywatory.pl

Julki gęsia skórka była zawsze niezłym barometrem nadchodzących wydarzeń. I tym razem barometr wskazał kierunek: kłopoty. Znajomość z Agnieszką okazała się zgubna. Ale do rzeczy. Poznana w magicznym zakątku nowa znajoma miała ogromny wpływ na rodzinę Julii. Opieka nad jej synem stawała się codziennością.
- Julka ty masz czas.
- Julka, dla mnie musisz.
- Jak mogłaś mi odmówić i nie wykonywać moich poleceń od razu.
- Ja w tym teamie jestem tą, która dyktuje warunki.
Tak pokrótce wyglądała postawa Agnieszki. Osaczyła Julię i jej rodzinę jak jakaś niewidzialna, wielka i lepka pajęczyna, z wielkim, włochatym pająkiem czyhającym tuż za rogiem. Amelka niewiele z tego wiedziała, Robert wściekał się, że Julia nie potrafi postawić granic i uzależnia ich życie od problemów Agnieszki.
- Julia, znowu Jasiek? Czemu się kolejny raz zgodziłaś? Ona cię wykorzystuje, nie widzisz tego?
- Widzę Robert, ale ona jest tak silna, że nie potrafię jej stawić czoła.
- Jak tego nie zrobisz, ja kolejny raz z nią porozmawiam.
- Nie Robert. To jedyna znana nam osoba tutaj. Może się z czasem wszystko ułoży, poczekajmy.
Długo czekać nie musieli. Ale nie na ułożenie spraw, tylko na ich wielkie zaognienie, a właściwie ogromny pożar.
Stało się to dnia następnego. Agnieszka wściekła wpadła do ich domu, ciągnąc za sobą przerażonego Jasia.
- Jak możecie tak wychowywać córkę! Okradła mojego syna!
- Jak małe dziecko może okradać? Agnieszka, co ty mówisz?
- Nie chcę was znać, a przede wszystkim waszego bachora! Zabrała Jaśkowi jego ulubiony samochodzik. Miał go, gdy go do was odprowadzałam! A wrócił bez. Wiesz, jak on płakał! Jesteście podli! Jak można okradać dziecko! Wszystkim w okolicy rozpowiem, co z was za ludzie! Wrzeszczała Agnieszka, wyglądając jak jakaś wielka i mroczna burza gradowa.
Jula stanęła kolejny raz jak wryta. Tym razem całkowicie zapominając języka w gębie i drżąc na całym ciele z żalu i poniżenia. Czuła się jak zbity pies. Pies, którego przywiązali na sznurku do jakiegoś drzewa i obrzucali kamieniami. A on patrzył na swoich oprawców, z wielkim bólem w jego psich oczętach, nie mogąc nic zrobić.
Przecież ani Julka, ani jej córka w niczym nie zawiniły. To ona była na każde zawołanie Agnieszki, wyręczała ją prawie we wszystkim, wyciągnęła do niej serce na dłoni, a ona.. obrzuciła ją błotem, mieszając do tego jeszcze jej dziecko. To tak bardzo bolało… Taki wstyd…
- Co teraz pomyślą sobie o nas inni? Dopiero się tutaj sprowadziliśmy. Ona wszystkich zna, na pewno zrobi nam paskudną opinię. Wszyscy się od nas zapewne odwrócą i nie będzie nawet do kogo się odezwać.
Rozpłakała się nie mogąc opanować nagromadzonych emocji. Cała drżała. Żal i rozpacz wylewał się z niej strumieniami.
- Mamusiu,. Czemu płaczesz? Zapytała przerażona Amelka.
- Czemu pani Agnieszka tak krzyczała? Czemu zabrała od nas Jasia? Czemu Jaś nie ma swojego ukochanego samochodziku? Co się z nim stało? Co to jest kradzież? Kim jest bachor? Dopytywała się, nie rozumiejąc całej sytuacji.
Jula szybko otarła łzy i przytuliła córeczkę. W jej sercu powstała ogromna dziura. Jakby nagle odbył się tam jakiś wielki wybuch wulkanu. Gorąca lawa rozlewała się coraz dalej i dalej, trawiąc wszystko, co napotkała na swojej drodze, wypalając do cna resztki życia…
Agnieszka zerwała z nimi kontakt. Nie odzywała się. Widząc Julkę na ulicy z pełną premedytacją odwracała głowę w drugą stronę. To było takie poniżające.
- Na pewno już wszystkim rozpuściła te pomówienia. Myślała Julia.
Widząc ludzi na ulicy, widziała ciągle szyderczy śmiech, widziała, że każdy ją omija, że unika jej rodziny jak jakiegoś wielkiego wroga. Czuła na sobie wzrok obcych. Każdy uśmiech odbierała jako szyderstwo, zaś każde spojrzenie, jak bunt ludzkości przeciw domniemanym złodziejom. To było nie do zniesienia. Po kilku dniach od zdarzenia bała się wyjść na ulicę. Pomimo tego, że ani ona, ani jej córka nie zrobiły nic złego, potwornie obawiała się fałszywych oskarżeń. Każde wyjście na ulicę było dla niej katorgą, jakimś niewyobrażalnym linczem. Nie dawała sobie z tym rady. Na samą myśl wycieczki rowerowej albo pleneru zdjęciowego robiło jej się niedobrze.
- Jula, co się dzieje? Martwię się o ciebie. Widzę, jak bardzo ta sytuacja cię gryzie.
- Robert, nie mogę sobie z tym poradzić. Ja naprawdę nie zrobiłam nic złego.
- Oczywiście, że nie zrobiłaś kochana. Ani ty, ani Amelka. Samochodzik mały zapewne gdzieś zgubił po drodze i tyle.
- To czemu ona była taka okrutna? Czemu nas tak potraktowała?
- Głupota, jak nie ma siły przebicia, to krzyczy. Pamiętaj. Powiedział jej ukochany mąż, przytulając ją mocno.
- Pewnie Agnieszka zapragnęła publiki i stworzyła sobie ten cyrk, żeby zwrócić na siebie uwagę. To co zrobiła, jest tak wredne i puste, że aż przerażające. Jestem z tobą Julka. Kłamstwo ma krótkie nogi. Prawda wcześniej czy później wyjdzie na jaw, a Agnieszka kiedyś wpadnie w swoje własne sidła. Zobaczysz.
Płakała w jego ramionach, a on czule ją przytulał, dając jej wielkie oparcie i bezpieczeństwo.
- Poradzimy sobie i z tym Jula. Nie takie problemy pokonywaliśmy przez całe nasze życie…
Julka z całych sił starała się walczyć z tym okropnym lękiem, który otworzyła w niej Agnieszka. Za wszelką cenę w każdej, nawet najmniejszej chwilce, kałuży, krzaku, szukała piękna. Starała się cieszyć każdym dniem, na siłę, żeby zapomnieć o tym przykrym zdarzeniu. Ale nie dawała rady. Jakby całe jej emocje i całe jej ciało sprzysięgły się nagle przeciwko niej.
Żeby tego było mało, jej ukochany Robert dostał z kraju złą wiadomość…


Cdn…

1 komentarz:

  1. Cóż, czasami niepozorne relacje zamieniają się w toksyczne. A kiedy stają się takimi? Kiedy najmniejsza rzecz jest dobrym pretekstem do waśni..

    OdpowiedzUsuń