czwartek, 8 października 2015

Czasem nie wiesz, gdzie zawód cię poniesie. (część 2)

fot. Luka Kwiatkowsky


"Pasja nie uchroni cię przed niepowodzeniem, ale zapewni, że żadna porażka nie będzie ostateczna."

Bill Strickland


Tak zaczęła się jej przygoda z firmą doradztwa finansowego. Ola z niesamowitą chęcią poznawczą uczęszczała na firmowe szkolenia. Między czasie w stowarzyszeniu zakończyły się projekty. Musiała spróbować nowego doświadczenia.
- Czy dam radę? Wtedy tego nie wiedziała…
Pan Gotkowski okazał się przemiłym starszym człowiekiem. Miał wtedy około siedemdziesięciu lat. Tak mądrym życiowo. Prowadził ją za rękę.
- Ola, ja jestem już dziadkiem. Mógłbym siedzieć w domu i użalać się nad sobą, ale po co, kiedy nadal mogę się rozwijać?
- Ola, jak ty będziesz mieć efekty, będę i ja je miał. Jestem po to, by nauczyć cię zasad sprzedaży. Pamiętaj, ty nie przekonujesz innych, że mają coś od ciebie kupić. Twoim zadaniem jest odnaleźć potrzeby innych i na nie odpowiedzieć. Dlatego cię wybrałem. Potrafisz rozmawiać z ludźmi, a to jest klucz do sukcesu.
Zabierał ją ze sobą na rozmowy handlowe. Był dobry.
- Jak on to robi, że każdy ma do niego tak wielkie zaufanie? Jak to robi, że zawsze z rozmowy wychodzi z podpisanym kontraktem? Zastanawiała się wtedy Ola.
Szkolenia w firmie były rewelacyjne. Olka zawsze lubiła się uczyć. Uwielbiała poznawać nowe rzeczy. Wykłady prowadził główny szef. Był kiedyś sportowcem. Dla niego nie istniała porażka. Każdy popełniony błąd był po coś. Był po to, by nauczyć się, jak go naprawić. Był po to, by wyciągnąć z niego lekcję. I to przekazywał swoim podwładnym. Pokazywał ludzi sukcesu. Pokazywał techniki sprzedaży, techniki budowania zaufania klientów. Pokazywał, jak prowadzić rozmowę, jak pomóc ludziom uświadamiać sobie ich własne potrzeby. Wierzył, że to co robi jest dobre. Dobre i dla niego i dla innych.
- Musicie wierzyć w to, że pomagacie innym. My mamy markę, nie wciskamy bubli.
- Jak chcecie być otwarci, nie możecie bać się ludzi.
- Każdy uśmiech generuje kolejny uśmiech.
- Godny zaufania człowiek nie kłamie. Wyjaśnia zawiłości umowy dokładnie, nie owijające w bawełnę, pokazując dobre i złe strony umowy.
- Zadowolony klient przyciągnie do was następnych dziesięciu, wściekły klient, podkopie wasz autorytet u kolejnych stu przyszłych klientów.
Na szkoleniach poznała zwyczaje handlowe w Indiach. Tam są najlepsi sprzedawcy świata. Każdą butelkę wody sprzedają z pasją, bo wiedzą, że jak nie uda im się jej sprzedać, na drugi dzień nie będą mieli co jeść.
Poznała historię Franka Bettgera, najlepszego sprzedawcy ubezpieczeń na świecie. Poznała klucz sukcesu w biznesie. „Chcesz wygrać, musisz być zaangażowany. Nie można wykonywać pracy trochę dobrze, czy trochę źle. Albo wykonujesz coś dobrze, albo szukaj innego zajęcia, bo to co robisz pewnie nie jest do końca dla ciebie.”
Na szkoleniach uczyli, jak prowadzić rozmowę przez telefon.
- Uśmiechaj się do rozmówcy, on to czuje.
- Wyraźnie się przedstawiaj: Nazywam się Jaroch, Aleksandra Jaroch. Twoje nazwisko ma zapaść w pamięć. Rada rodem z Jamesa Bonda: „Nazywam się Bond, James Bond.”
- Masz być godna zaufania.
- Dbaj o swój wygląd zewnętrzny, to buduje zaufanie.
By przełamać bariery wykonywali dziwne ćwiczenia. Ich zadaniem było zacząć rozmowę na przystanku autobusowym z wybraną, obcą osobą.
- Jak to, z obcą osobą? Pytali zdziwieni nowi pracownicy.
- Tak mamy do kogoś podejść i zacząć rozmawiać? Przecież to się nie da.
- A próbowaliście kiedyś?
- Nie.
- To skąd wiecie, że się nie da?
Dało się. To było niesamowite doświadczenie. Z każdym, nawet obcym da się nawiązać kontakt, gdy się tylko się chce. Potrzeba zaledwie odrobinę empatii.
Bezpośrednim szefem Oli był pan Gotkowski. Zaprzyjaźnili się. Nie tylko pomagał jej w pracy, ale też i prywatnie. Często byli w kontakcie. Ola i jej mąż zaczynali wtedy życie na własny rachunek. Było im bardzo ciężko. Brakowało pieniędzy na wszystko. Nie mieli własnego samochodu. Marzyli o własnym, choćby małym domku. Pan Olek tak to rozumiał. To podrzucił im jakiś mebelek, tak na dobry początek, to wspomógł dobrym słowem.
Motywował Olkę do aktywności. Do tego, by się nie poddawała. Pokazywał na czym polega dobra współpraca.
- Dobry team, to dobry szef. Mocny team to mocny szef. Pamiętaj Ola.
To dzięki panu Gotkowskiemu miała okazję pojechać na międzynarodowy zjazd pracowników firmy. Na Węgry. Prawdziwa Wieża Babel. Każdy mówił w swoim języku. Przedstawiciele dwunastu krajów. Niesamowite. Wszyscy porozumiewali się albo na migi, albo za pomocą tłumacza gadającego w słuchawkach, które otrzymali na początku spotkania.
Cudowne doświadczenia.
Niestety Ola nie mogła na stałe zostać w firmie. Kłopoty finansowe nie pozwoliły jej rozwinąć skrzydeł. By się utrzymać, trzeba było zainwestować na początku, mieć kontakty, być mobilnym, a oni z mężem nie mieli nawet własnego samochodu. A za pomocą autobusu nie dało się wszędzie dojechać na czas. Mimo tego, że zaczęła zarabiać pierwsze pieniądze, musiała wtedy zrezygnować. Nie były to stałe dochody. Wypłata uzależniona była od prowizji. Przelew pieniędzy był zwykle odroczony (zawierane umowy musiały się uprawomocnić), a oni wtedy musieli mieć comiesięczny dopływ gotówki. Chcieli kupić domek. Musiała poszukać pracy na etat. Niestety mniej pasjonującej, może mniej płatnej, ale stałej. Walka z codziennością nie zawsze pozwala nam się realizować w każdym momencie naszego życia.
- Może nie teraz, ale kiedyś będę robić to, co lubię. Powiedziała sobie wtedy.
Z panem Aleksandrem kontaktowała się nadal. I dalej szukała swojego zawodowego ja…


Cdn… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz