niedziela, 11 października 2015

Czasem nie wiesz, gdzie zawód cię poniesie. (część 3)

fot. Ewa Kawalec

Nie można powiedzieć o wiośnie: „Oby szybko nadeszła i trwała długo”, lecz tylko: „Niech nadejdzie, pobłogosławi mnie swą nadzieją i zostanie, jak długo będzie mogła”.

Paulo Coelho


- Stała praca, stała praca, muszę mieć jakąś stałą pracę… Powtarzała sobie Ola w myślach.
- Muszę w końcu śledzić ogłoszenia, składać aplikację. Musi się udać. Gdzieś w końcu się zaczepię. To takie ważne…
I znalazła ogłoszenie w gazecie. „Centrum zabaw dla dzieci poszukuje pracowników. Jesteś otwarty, kreatywny, lubisz pracę z dziećmi? Zapraszamy.”
- To jest coś dla mnie. Mój zawód, praca z dziećmi, i to jeszcze kreatywna. Los się do mnie kolejny raz uśmiecha? Trzeba spróbować.
I wysłała aplikację.
- Ciekawe, czy się odezwą? Tak bardzo potrzebuję tej pracy.
To był trudny czas dla Olki i jej męża. Brakowało funduszy. Czasem nie było czym zapłacić za czynsz. Dorabiała sobie udzielając korepetycji. Ale to było ciągle mało. Pensja męża nie starczała na nic. On też starał się podłapać jakieś dodatkowe zlecenia. Ale opłaty były spore. Doradztwo finansowe nie przynosiło stałych dochodów.
- Jak my przeżyjemy? Przecież już teraz brakuje nam na chleb. Nie mówiąc o pozostałych opłatach.
Ola szukała pracy, gdzie się dało. Wtedy każdy grosz był na wagę złota. Pracowała na kasie w hipermarkecie, sprzedawała cukierki, wykładała towary na półki. Jakieś marne parę groszy zawsze wpadło.
Po jakimś czasie odebrała telefon.
- Dzień dobry. Pani Aleksandra Jaroch?
- Tak. Dzień dobry.
- Dzień dobry. Nazywam się Julia Wagota. Dzwonię z centrum zabaw dla dzieci. Otrzymaliśmy pani aplikację. Czy nadal jest pani zainteresowana pracą u nas?
- Tak. Odpowiedziała Ola z duszą na ramieniu. A jednak zadzwonili. Tak się cieszyła.
- To zapraszam panią na rozmowę kwalifikacyjną czternastego września na godzinę jedenastą.
- Dziękuję za zaproszenie. Będę na pewno.
- Będziemy czekać na panią. Do widzenia.
- Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę. Serce waliło jej jak szalone. Tak bardzo się cieszyła. Nie wiedziała, czy dostanie tą pracę, ale zadzwonili!!! A to było najważniejsze. Teraz wszystko przed nią. Musi się bardzo postarać, by dostać tą pracę. To było dla niej takie ważne.
Nie mogła się doczekać tego kluczowego dla niej dnia. Układała sobie w głowie, co powie podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Przypominała sobie swoje doświadczenia, spisywała na kartce przykładowe odpowiedzi. Analizowała pytania, jakie mogą jej zadać.
- Jak ja się mam ubrać? Na co muszę zwrócić uwagę. Jak przekonać do siebie rekrutera?
- Centrum zabaw dla dzieci. Ważne: mam pokazać, że mam dobry kontakt z maluchami, że pracy się nie boję, że mam wiele pomysłów. Mam ubrać się elegancko, ale skromnie. Nie może być zbyt wyzywająco, ani przesadnie. Wszystko musi być stonowane.
Jak zaplanowała, tak i zrobiła. Gdy przyszedł czas wyruszyła na rozmowę. Na miejscu okazało się, że kandydatów było sporo.
- Czy ja mam jakieś szanse? Tu jest tyle ludzi. Każdy chce dostać tą pracę. Muszę wziąć się w garść, opanować zdenerwowanie i dać z siebie wszystko.
Bała się wtedy strasznie. Tak naprawdę to była jej pierwsza, planowana rozmowa kwalifikacyjna. Czas pod drzwiami wydawał się nigdy nie skończyć. Dłużył się okropnie. I te nerwy…
- Uspokój się Olka. Powtarzała sobie w duchu. Uspokój się, bo tam, za tymi wielkimi drzwiami, nie wydusisz z siebie ani słowa.
Została w końcu zaproszona do środka. Weszła. Wielka sala zabaw, huk dmuchaw, barek ze słodyczami, wielkie konstrukcje dla dzieciaków, kolorowe salki zabaw i biuro. Biuro, w którym wszystko miało się rozstrzygnąć. Wielkie, żółte, ciężkie drzwi cichutko się otworzyły.
- Zapraszamy. Pani Aleksandra, tak?
- Tak dzień dobry.
Za drzwiami, przy malutkim żółtym stoliczku siedziały dwie panie. Jedna starsza, druga młodsza. Obie uśmiechnięte i serdeczne.
- Proszę usiąść.
- Dziękuję.
- Nazywa się pani Aleksandra Jaroch? Zapytała starsza z nich.
- Tak. Dokładnie. Odpowiedziała z uśmiechem, po kryjomu zaciskając palce na torebce. Dla niepoznaki, żeby ukryć potworny stres, który ją wtedy zżerał od środka.
- Proszę opowiedzieć nam coś o sobie.
Rozpoczęła swoja zawodową opowieść. Opowiedziała o studiach, o wolontariacie, o grupie liderskiej i stowarzyszeniu, w którym pracowała. O swoich umiejętnościach i mocnych stronach.
- Jak sobie pani wyobraża pracę u nas?
Opowiedziała o pasji pracy z dziećmi, o planach związanych z prowadzeniem zajęć dla maluczkich, o tym, że bardzo kocha pracę z ludźmi. O tym, że wyzwań się nie boi.
Tajemnicze panie słuchały. A uśmiech gościł na ich twarzach.
- Po jej prezentacji jedna z pań opowiedziała o specyfice pracy w centrum. O pracy na zmiany, o zajęciach i obowiązkach pracowników na sali zabaw, o okresie próbnym, zatrudnieniu na początek, na umowę zlecenie.
- Czy te warunki pracy pani odpowiadają?
- Tak oczywiście.
- To świetnie. Dziękujemy pani. W ciągu tygodnia damy odpowiedź.
- Dziękuję również. Miło było mi panie poznać. Do widzenia.
- Do widzenia.
Nie wiedziała, czy poszło jej dobrze, czy źle. Jak została odebrana, czy dostanie to zatrudnienie. Wiedziała jedno – że bardzo chce pracować i że ten tydzień będzie dla niej wiecznością. Dni mijały, a telefonu jak nie było, tak nie było. Powoli zaczęła tracić nadzieję…
Po dwóch tygodniach od rozmowy kwalifikacyjnej zadzwonił telefon.
- Pani Jaroch?
- Tak przy telefonie. Dzień dobry.
- Elżbieta Sekuła. Centrum zabaw dla dzieci. Dzwonię w sprawie pracy. Była pani u nas na rozmowie.
- Tak byłam.
- Czy może przyjść pani jutro do pracy, na godzinę dwunastą?
- Oczywiście, że mogę. Dziękuję.
- To zapraszamy. Na miejscu wyjaśnię pani co będzie należało do pani obowiązków. Czy może pani przyjść tak dwadzieścia minut wcześniej?
- Oczywiście.
- Dobrze. To w takim razie do zobaczenia jutro. Do widzenia.
- Do widzenia. Odpowiedziała, pijana z radości.
- A jednak zadzwonili. Jednak poszło mi dobrze. Dostałam tą robotę! Z radości zadzwoniła do męża, pochwalić się.
- Maciek, dostałam pracę! Zaczynam jutro! Udało się!
- Super, wiedziałem, że ci się uda. Nie mogło być inaczej.
- Już myślałam, że nic z tego nie będzie, a tu masz! Zadzwonili! Tak bardzo się cieszę.
- Ja też. Jestem z ciebie dumny. Kocham cię. Pogadamy w domu. Będę koło szesnastej.
Z emocji nie mogła usnąć. Przewracała się z boku na bok wyobrażając sobie nowe miejsce pracy. To już jutro. Znów szczęście się do mnie uśmiechnęło. Teraz przede mną okres próbny. Muszę dać z siebie wszystko.
Nazajutrz raniutko zerwała się z łóżka. Musiała się przecież odpowiednio przygotować. Musiała dobrze wypaść! Z domu wyszła dość wcześnie, żeby przypadkiem się nie spóźnić. Dwie godziny później z drżącymi rękami i mocno bijącym sercem stanęła po raz kolejny przed żółtymi, wielkimi, ciężkimi drzwiami…

Cdn…


2 komentarze: