niedziela, 4 października 2015

Jak nauczyć się miłości? (część 1)

fot. Luka Kwiatkowsky


„Praktyka przebaczania jest naszym najważniejszym wkładem w uzdrowienie świata.”

Marianne Wiliamson


Agnieszka i Radek poznali się w szkole średniej. Nie myśleli wtedy o dorosłym życiu. Łapali chwilę tu i teraz. Imprezy, zloty, spotkania ze znajomymi, wycieczki. Nie dumali nad odpowiedzialnością… Wszystko wtedy było takie proste…
- Agnieszka, jak mnie kochasz, to zrobisz tak, jak to wymyśliłem, pojedziemy na wakacjach do Zakopanego a nie do Wrocławia.
- Dobrze Radek, ale ty musisz przestać palić i imprezować…
Ich związek opierał się tylko na zakazach i nakazach. „Chcesz być ze mną, to bądź taki jak ja chcę…”. Nie brali pod uwagę wcale swoich potrzeb, swoich ambicji, swojego rozwoju… Ale przecież wszyscy ich znajomi w związkach tak wtedy robili. Nie znali innych relacji. Radek uwielbiał podboje miłosne. Lubił błyszczeć wśród kolegów. Chwalił się, że żadna dziewczyna mi się nie oprze. Agnieszka była dumna, że usidliła swojego chłopaka, czym również chwaliła się koleżankom. Związek dwojga ludzi, sławny w środowisku… Nic dla partnera, wszystko dla siebie. Młoda wizja szczęśliwej miłości. Jednak życie pokazywało im, że to tak do końca nie jest. Zakazy i nakazy stawały się coraz bardziej uciążliwe. Każde z nich miało całe życie przed sobą. Marzenia, realizacja siebie tonęły w morzu wzajemnej zależności.
- Radek, ty mnie nie kochasz, jakbyś coś do mnie czuł, to nie robiłbyś tak! Nie spotykałbyś się z kolegami, tylko ze mną!!! Krzyczała Agnieszka.
- Ty też nie jesteś bez winy. Byłem u ciebie wczoraj, a ty zamiast na mnie czekać, poszłaś sobie na zakupy!!!
Ich kłótniom nie było końca. Ale powoli dorastali. Wydawało im się, że tak powinien wyglądać związek… Radek miał dominującą matkę. W jego rodzinnym domu, to ona o wszystkim decydowała. Ojciec nie miał nic do powiedzenia. Ale dla świętego spokoju zaspokajał wszystkie zachcianki małżonki. A ona żądała więcej i więcej. Uwielbiała kłótnie. Czuła wtedy, że ona tu rządzi i nikt jej nie ośmieli się sprzeciwić. Ojciec przed hałasem, uciekał w pracę. To on zajmował się domem. To on starzał dzieciom namiastkę uczuć. Jego żona tylko dyrygowała. Radek pamięta, że cisza w mieszkaniu panowała do południa. Gdy matka wracała z pracy, dom stawał na głowie.
- Czemu nie umyłeś naczyń!!!
- Znowu rosół na obiad!!!
- Kto znów rozbił kubek!!!
- Czy ja w tym domu nie mogą mieć ani chwili spokoju. Przecież jeszcze muszę popracować!!! To ja was wszystkich utrzymuję!!! Czy ktoś to może w końcu uszanować!!!
Wrzeszczała od progu.
Ojciec potulnie usuwał się do kuchni. Radek do swojego pokoju, albo uciekał do znajomych.
- Jak wrócę wieczór, to nie będzie miała sił już się drzeć…
Tak funkcjonowała. Jak już emocje z pracy wyładowała na domownikach, robiła się na chwilę normalna.
A jego tato, faktycznie często coś tłukł. Nie wiedzieć czemu, garnki i szklanki wylatywały mu z rąk. By nie wywoływać kolejnych awantur, chował dowody zbrodni za meblami, albo po cichu wynosił do kontenera. Gdy młody zaimprezował, jeździł po niego w nocy i holował do domu, żeby matka nie słyszała.
Tak więc Radek miał nieco pokręconą wizję związku.
Agnieszka pochodziła z wielodzietnej rodziny. Jej rodzice przeprowadzili się do wielkiego miasta z małej wioski. O wszystko musieli walczyć sami. To, że udało im się wyruszyć w wielki świat (do większego miasta), uważali za życiowy sukces. Ich znajomi z dawnych lat, nigdy się na to nie odważyli. Więc mieli poczucie, że są od nich lepsi. To też wpajali swoim dzieciom.
- Jesteście z miasta, możecie wszystko. Nie dorównujecie swoim kuzynom. Pamiętajcie o tym.
Więc Agnieszka, czuła się wyjątkowym dzieckiem, a potem kobietą.
Z racji wielkiej rodziny, umiała wykonywać codzienne, domowe obowiązki. Mama tego wymagała. Sama nie była w stanie ogarnąć piątki dzieci. Każdy musiał pomagać. Agnieszka musiała dość szybko zdobyć zawód. Własne pieniądze ciągnęły. Rodzice wpajali jej, że powoli musi przygotowywać się do samodzielności, gromadzić posag w postaci wyposażania kuchennego, mebelków itp. Była nauczona oszczędności.
            Jej związek z Radkiem wydawał się być dość silny. Razem powoli wchodzili w dorosłość. Mimo kłótni i wzajemnego uzależnienia trwali przy sobie. Ich rodzicom to się nawet podobało…. Matka Radka uważała, że syn dobrze trafił, bo Agnieszka trzyma go twardą ręką, to głupoty nie będą przychodzić mu do głowy. Zaś dla rodziców Agnieszki – Radek to była dobra partia, bo mieszczuch z krwi i kości. Nie będzie się musiała borykać z niechęcią rodzimych mieszkańców miasta, tak jak oni za młodu. Więc wspierali ich związek. Gdy młodzi osiągnęli pełnoletniość, zaczęli planować ich ślub.
Ale Radek czuł, że coś jest nie tak. Nie wiedział co, ale miał dość ograniczeń. Nie chciał się żenić. Przecież jest jeszcze młody, na kłopoty ma jeszcze czas. Potrzebował uniesień, przygód, wolności. Poukładane, życie nie było jeszcze dla niego. Czuł to w środku, lecz ani Agnieszce, ani rodzicom sprzeciwić się nie umiał. Planował ślub z pozostałymi. Lecz w środku, coś mu mówiło:
- Uciekaj, uciekaj, to nie czas dla ciebie. Uciekaj, póki masz jeszcze czas…
A rodzice dokonywali pierwszych weselnych zakupów. Alkohol, dodatki, które miały przetrwać kilkumiesięczne przygotowania ślubne. Wszystko miało być na wysoki połysk. Nie było innej możliwości.
Radkowe, cichaczowe poszukiwania drogi ucieczki przyniosły skutek. Poznał dziewczynę… Monikę. Zakochał się… (tak mu się wtedy wydawało…). Zerwał zaręczyny z Agnieszką. Z nową miłością wynajęli mały domek, przeprowadzili się na wieś… Ona była taka atrakcyjna. Znali się zaledwie parę tygodni…. Na wsi spotkała ich szara rzeczywistość. Domek był mały, nie miał centralnego ogrzewania, zimna woda, wilgoć. Radek nie był przyzwyczajony do życia w spartańskich warunkach. Lubił wygody. A wszystkie obowiązki do tej pory wykonywał ktoś inny. Wszystkie domowe prace spadły na nich nagle. Palenie w piecach, walka z wilgocią, ręczne pranie (pralki też nie mieli), gotowanie… Radek nie miał o tym pojęcia, jego nowe partnerka również. Mieszkanie razem nie sprawdziło się. Okazało się, że są tak od siebie różni. Nie potrafili się dogadać. Atrakcyjny wygląd to nie wszystko… Jak szybko się poznali, tak szybko ich związek się rozpadł. Wytrzymali ze sobą zaledwie kilka miesięcy.
Młody pokornie wrócił do domu. Po ogromnej awanturze, zrobionej przez jego matkę, uciszyło się. Ojciec nawet go rozumiał. Też kiedyś chciał uciec.. Ale nie miał na to odwagi. Więc głęboko w sercu syna rozumiał. Nie mógł tego powiedzieć wtedy głośno. Po kilku tygodniach wszystko w domu rodzinnym się wyciszyło… wróciło do normy. I wtedy serce Radka zaczęło się o coś upominać… Przypominał sobie Agnieszkę. Nie wiedzieć czemu, te wspomnienia pchały się do jego głowy.
- Może jednak to było to, czego szukałem. A może po prostu, stara miłość nie rdzewieje…
Z Agnieszką pracowali razem. Więc przez te wszystkie zawirowania ślubowo – wyprowadzeniowe musieli się wzajemnie znosić. Radek był w lepszej sytuacji. Agnieszki serce krwawiło. Każde wspólne, przypadkowe spotkanie był dla niej takie trudne… Kochała go… Gdy dowiedziała się z plotek, że jej były narzeczony zerwał z Moniką poczuła wewnętrznie, że to może jakiś znak, że może kiedyś będą dalej razem… Ale szybko to zagłuszyła. Przecież nie może kolejny raz dać się wykorzystać. Nie ona. Jest przecież silna… Nie pokaże mu, że go dalej kocha…


Cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz