fot. Luka Kwiatkowsky |
„W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość.”
Budda
Diana
była pełną determinacji kobietą. Tak bardzo walczyła o swoją przyszłość.
Chciała zdobywać świat, chciała osiągnąć wiele. Pochodziła z biednej rodziny. W
swoim kraju nie miała wielkich szans na rozwinięcie skrzydeł. Nic tam nie było
takie cudowne. Żelazna kurtyna… walka o każdy grosz, o każdy oddech. Niemożność
wyrażania swoich poglądów otwarcie. Ona nie mogła tak żyć. Nie godziła się na
marazm, na wegetację dnia codziennego.
- Co ja tu mogę osiągnąć? Co
robić w tym dziwnym kraju, pogrążonym w ciemności dnia? Czemu nikt w moim
otoczeniu nie chce niczego zmienić? Czemu ci wszyscy ludzie tak się boją? Czemu nie chcą o siebie walczyć?
Oni nie chcieli. Przez tak wiele
lat, nauczyli się funkcjonować w tych dziwnych regułach. Regułach wielkiego,
wchechwiedzącego państwa, w którym człowiek nie do końca się liczył. Liczyło się
dobro władz i ich wspaniały wizerunek na zewnątrz. Z pozoru cudne państwo,
wolne od wszelkich zmartwień i trosk, idylla szczęśliwości…
Diana miała duszę artysty. Od
dziecka wiedziała, że kiedyś stąd ucieknie, że nie na się pogrążyć marazmowi
otoczenia, który codziennie kazał milczeć. Milczenie było takie bezpieczne… Ale
oznaczało również rezygnację z własnego ja, z własnych ambicji i marzeń. Podporządkowanie
się dobru ogółu. Ale czy można realizować siebie, w świecie, który na każdym
kroku wymaga od ciebie, byś był jak reszta? Być realizował się na rzecz dobra
społeczeństwa, byś zatracił swoje ambicje i człowieczeństwo? Presja otoczenia
była ogromna. Każda niefortunna wypowiedź była srogo karana. Zanim ktoś odważył
się wypowiadać swój myśli, skrzętnie sprawdzał, czy aby gdzieś nieopodal nie
kryje się jakiś szpieg, który doniesie… Życie w ciągłym strachu, strachu, który
paraliżował, sprawiał, że czasem nie miało się odwagi zrobić kroku.
Gdy widzi się świat przez pryzmat
piękna, nie lubi się być ciągle w kajdanach. A walka z kajdanami bywa
niebezpieczna…
Diana latami
zbierała pieniądze na wyjazd. Uczyła się języka, dbała o swój rozwój na ile
mogła. Często rezygnowała z wszelkich przyjemności, by kiedyś osiągnąć swój
cel.
Pewnego dnia stało się to
możliwe. Nasze pragnienia, gdy są wystarczająco silne spełniają się. Trzeba
tylko mocno w to wierzyć i nie poddawać się przeciwnościom losu. Wyjechała do
wielkiego obcego kraju, w poszukiwaniu lepszego życia. Rozpoczynała pracując w
gastronomii, w hotelowej restauracji. Praca ciężka. Pracowała jako kelnerka. Jak
trudno dogadać się z klientem, gdy nie operowało się obcym językiem na co
dzień.
- Co oni do mnie mówią? Czemu tak
szybko? Co właściwie zamawiają?
Początki były ogromnie trudne. Ale
z czasem się zaaklimatyzowała. Obczyzna, ale wolna obczyzna. Bez tych okropnych
ciężkich łańcuchów. W kraju, w którym zamieszkała, królowała różnorodność.
Wiele kultur, wielu obcokrajowców, wielu ciekawych ludzi, którzy walczyli o
lepsze jutro. Tak jak ona…
Dusza
artystyczna nie dawała Dianie spokoju. Poszukiwała siebie. Szukała piękna w
każdym dniu. Zawsze chciała być aktorką. To piękny zawód, w którym ciągle można
było być kimś innym, zmieniać skórę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Czuć emocje, grać kogoś innego, kto tak wiele może, kto zwycięża wszystkie
przeciwności losu, kto obronną ręką wychodzi z marazmu życia. Nie było dla niej
najważniejsze to, by ten zawód wykonywać na co dzień. Chciała poczuć po prostu
to, co inni ludzie czują w środku. Co się dzieje z człowiekiem jak się zmienia,
i co się dzieje jak poczuje się wewnętrzne piękno.
I pewnego dnia
poznała Bogdana. On pasjonował się fotografią. Miał bzika na punkcie kobiecego,
wewnętrznego światła. Od Diany światło biło niezwykłym blaskiem. Mimo
zewnętrznej, codziennej, wydawać by się mogło, twarzy.
- Ta dziewczyna jest niezwykle
ciekawa. Jest w niej coś… coś pięknego i niepowtarzalnego. Pomyślał…
I zaczęli ze sobą pracować. Diana
została modelką. To było takie cudne. Nagle stawała się kimś innym. Odrywała
się od zasad, reguł, zapominała o wszystkich problemach. Podczas sesji dawała z
siebie wszystko.
Mogła poczuć się jak kobieta
vamp, walcząca z dziką zwierzyną. Ta wielka siła, która w niej drzemała
uwidaczniała się na zdjęciach. Zimny wzrok, pewność siebie, której jej tak
często brakowało. Zero strachu, piękno władzy nad własnymi słabościami.
- Mogę wszystko! Świat stoi
przede mną otworem. Wysadzę każdą skałę, która stanie na mojej drodze. Całe moje
życie, jest w moich rękach!
Z tej kobiety zmieniała się w
kruchą istotkę chowająca się a krzakach. Strach przed wielkim światem, jaki
wtedy poczuła przeraził ją, a jednocześnie otworzył na dalsze
eksperymentowanie. Eksperymentowanie z życiem, w którym strachu nie brakuje.
Podczas tej sesji poczuła, że jest w stanie wewnętrznie go pokonać. Nie
rezygnować z walki, pomimo strachu. Poczuła, że owe uczucie, może czasem stać
się sprzymierzeńcem człowieka. Piękne rzeczy nie powstają w sferze komfortu.
Trzeba wyjść poza tą sferę, żeby poczuć więcej. Żeby móc się dalej rozwijać. Te
nasze uczucia. Jak często determinują to, co robimy ze swoim życiem. „Dawniej
się bałem i nie robiłem, teraz się boję i robię” – jak powiedział Jacek
Walkiewicz. Nie można działać bez strachu. On jest cięgle wokół nas. Każda
zmiana z nim się wiąże. Wiąże się z nim, bo wchodzimy w coś nowego, dla nas
zupełnie obcego. A jeśli czegoś doświadczamy pierwszy raz, nie wiemy, czego
możemy się spodziewać. I to często odbiera nam siłę do zasmakowanie piękna
poznawczej mocy. Przeraża nas to, że nie mamy wypracowanych scenariuszów walki
z nowymi przeciwnościami, a także scenariuszów doświadczania rzeczy pięknych,
ale nowych, a przez to, tak nam obcych.
Na kolejnej sesji była jak piękny
motyl, szybujący w otchłaniach niebios.
- Ta cudna wolność. Nic nie
muszę. Robię tylko to co chcę. Frunę, lekka, oderwana od ziemskich trudności,
chłonąc życie pełną piersią. Czuję ten cudny wiatr w żaglach.
Mogła poczuć się też jak leśna
nimfa, rodem z najpiękniejszej baśni. Wszystko tam było takie magiczne,
niepowtarzalne i.. zależne od niej samej. Każdy zielony zakątek dawał nadzieję.
Wokół jest tyle piękna, którego nie zauważamy na co dzień. A matka natura tak
często nas potrafi rozpieszczać, dając receptę na trudne dni. Dając siłę w
pięknie. Dając emocje i to poczucie, że przyroda nam sprzyja, gdy tylko
potrafimy się z nią utożsamiać i żyć z nią w harmonii.
Piękno muzyki, połączone z
cudnymi, ciepłymi kolorami jesieni. W tym wszystkim Diana – kobieta otwarta na
świat, znająca swoją siłę. Królowa lodu w świecie pełnym pięknych barw.
Panująca nad wszelkimi demonami. Trzymająca wszystko twardą ręką.
I w końcu burza życia. Burza,
sztorm, wodna otchłań, a w oddali piękny, mocny, stary most, który przetrzymał
niejedną wojnę. I pośrodku ona – ona, która się nie poddaje. Która z każdej
burzy czerpie moc. Która każde trudne doświadczenie nie traktuje jak porażkę,
lecz jak naukę, z której można wyciągnąć lekcję życia. I wstaje, rodzi się na
nowo, jeszcze silniejsza niż była…
Jak często w
codziennym życiu doświadczamy tych wszystkich uczuć. Jak ważne jest to, żeby je
poczuć i przetrawić w sobie. Jedne nam pomagają, sprawiają, że jesteśmy silni.
Że pokonujemy strach i brniemy do przodu. Inne powodują, że biomy się często
samych sobie albo zatracamy się w myśleniu, że nic się nie da. Że nie jesteśmy
w stanie niczego zmienić. Człowiek jest niezwykłą istotą, posiadającą wielkie
serce. Tylko od ciebie zależy które uczucia wezmą u ciebie górę. To ty sam
kreujesz swoje życie poprzez pozytywne lub negatywne myślenie o sobie. Ty
budujesz pryzmat, przez który widzisz świat. Może to być różowe szkiełko, gdzie
wszystko jest ważne i jest po coś, świat jest piękny i bez granic, gdzie jesteś
zwycięzcą, lub szkiełko czarne, które cię pogrąży, przez które zobaczysz siebie
jako ofiarę losu, zależną od wszystkiego, tylko nie od siebie.
Pamiętaj!
Każdy z nas ma w sobie piękno, czasem głęboko ukryte. Ale zawsze ma. Walcz o to
by twoje szkiełka nabierały pięknych barw, rób wszystko, by zmieniać swoje
myślenie na pozytywne, wierz w siebie, bo tylko wtedy wygrasz życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz