fot. Ewa Kawalec |
Nie można powiedzieć o wiośnie: „Oby szybko nadeszła i trwała długo”, lecz tylko: „Niech nadejdzie, pobłogosławi mnie swą nadzieją i zostanie, jak długo będzie mogła”.
Paulo Coelho
- Stała praca, stała praca, muszę
mieć jakąś stałą pracę… Powtarzała sobie Ola w myślach.
- Muszę w końcu śledzić
ogłoszenia, składać aplikację. Musi się udać. Gdzieś w końcu się zaczepię. To
takie ważne…
I znalazła ogłoszenie w gazecie.
„Centrum zabaw dla dzieci poszukuje pracowników. Jesteś otwarty, kreatywny,
lubisz pracę z dziećmi? Zapraszamy.”
- To jest coś dla mnie. Mój
zawód, praca z dziećmi, i to jeszcze kreatywna. Los się do mnie kolejny raz
uśmiecha? Trzeba spróbować.
I wysłała aplikację.
- Ciekawe, czy się odezwą? Tak
bardzo potrzebuję tej pracy.
To był trudny czas dla Olki i jej
męża. Brakowało funduszy. Czasem nie było czym zapłacić za czynsz. Dorabiała
sobie udzielając korepetycji. Ale to było ciągle mało. Pensja męża nie
starczała na nic. On też starał się podłapać jakieś dodatkowe zlecenia. Ale
opłaty były spore. Doradztwo finansowe nie przynosiło stałych dochodów.
- Jak my przeżyjemy? Przecież już
teraz brakuje nam na chleb. Nie mówiąc o pozostałych opłatach.
Ola szukała pracy, gdzie się
dało. Wtedy każdy grosz był na wagę złota. Pracowała na kasie w hipermarkecie,
sprzedawała cukierki, wykładała towary na półki. Jakieś marne parę groszy
zawsze wpadło.
Po jakimś czasie odebrała
telefon.
- Dzień dobry. Pani Aleksandra
Jaroch?
- Tak. Dzień dobry.
- Dzień dobry. Nazywam się Julia
Wagota. Dzwonię z centrum zabaw dla dzieci. Otrzymaliśmy pani aplikację. Czy
nadal jest pani zainteresowana pracą u nas?
- Tak. Odpowiedziała Ola z duszą
na ramieniu. A jednak zadzwonili. Tak się cieszyła.
- To zapraszam panią na rozmowę
kwalifikacyjną czternastego września na godzinę jedenastą.
- Dziękuję za zaproszenie. Będę
na pewno.
- Będziemy czekać na panią. Do
widzenia.
- Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę. Serce waliło
jej jak szalone. Tak bardzo się cieszyła. Nie wiedziała, czy dostanie tą pracę,
ale zadzwonili!!! A to było najważniejsze. Teraz wszystko przed nią. Musi się
bardzo postarać, by dostać tą pracę. To było dla niej takie ważne.
Nie mogła się doczekać tego kluczowego
dla niej dnia. Układała sobie w głowie, co powie podczas rozmowy
kwalifikacyjnej. Przypominała sobie swoje doświadczenia, spisywała na kartce
przykładowe odpowiedzi. Analizowała pytania, jakie mogą jej zadać.
- Jak ja się mam ubrać? Na co
muszę zwrócić uwagę. Jak przekonać do siebie rekrutera?
- Centrum zabaw dla dzieci. Ważne:
mam pokazać, że mam dobry kontakt z maluchami, że pracy się nie boję, że mam
wiele pomysłów. Mam ubrać się elegancko, ale skromnie. Nie może być zbyt
wyzywająco, ani przesadnie. Wszystko musi być stonowane.
Jak zaplanowała, tak i zrobiła.
Gdy przyszedł czas wyruszyła na rozmowę. Na miejscu okazało się, że kandydatów
było sporo.
- Czy ja mam jakieś szanse? Tu
jest tyle ludzi. Każdy chce dostać tą pracę. Muszę wziąć się w garść, opanować
zdenerwowanie i dać z siebie wszystko.
Bała się wtedy strasznie. Tak
naprawdę to była jej pierwsza, planowana rozmowa kwalifikacyjna. Czas pod
drzwiami wydawał się nigdy nie skończyć. Dłużył się okropnie. I te nerwy…
- Uspokój się Olka. Powtarzała
sobie w duchu. Uspokój się, bo tam, za tymi wielkimi drzwiami, nie wydusisz z siebie
ani słowa.
Została w końcu zaproszona do
środka. Weszła. Wielka sala zabaw, huk dmuchaw, barek ze słodyczami, wielkie
konstrukcje dla dzieciaków, kolorowe salki zabaw i biuro. Biuro, w którym
wszystko miało się rozstrzygnąć. Wielkie, żółte, ciężkie drzwi cichutko się
otworzyły.
- Zapraszamy. Pani Aleksandra,
tak?
- Tak dzień dobry.
Za drzwiami, przy malutkim żółtym
stoliczku siedziały dwie panie. Jedna starsza, druga młodsza. Obie uśmiechnięte
i serdeczne.
- Proszę usiąść.
- Dziękuję.
- Nazywa się pani Aleksandra
Jaroch? Zapytała starsza z nich.
- Tak. Dokładnie. Odpowiedziała z
uśmiechem, po kryjomu zaciskając palce na torebce. Dla niepoznaki, żeby ukryć
potworny stres, który ją wtedy zżerał od środka.
- Proszę opowiedzieć nam coś o
sobie.
Rozpoczęła swoja zawodową
opowieść. Opowiedziała o studiach, o wolontariacie, o grupie liderskiej i
stowarzyszeniu, w którym pracowała. O swoich umiejętnościach i mocnych stronach.
- Jak sobie pani wyobraża pracę u
nas?
Opowiedziała o pasji pracy z
dziećmi, o planach związanych z prowadzeniem zajęć dla maluczkich, o tym, że
bardzo kocha pracę z ludźmi. O tym, że wyzwań się nie boi.
Tajemnicze panie słuchały. A
uśmiech gościł na ich twarzach.
- Po jej prezentacji jedna z pań
opowiedziała o specyfice pracy w centrum. O pracy na zmiany, o zajęciach i
obowiązkach pracowników na sali zabaw, o okresie próbnym, zatrudnieniu na
początek, na umowę zlecenie.
- Czy te warunki pracy pani
odpowiadają?
- Tak oczywiście.
- To świetnie. Dziękujemy pani. W
ciągu tygodnia damy odpowiedź.
- Dziękuję również. Miło było mi
panie poznać. Do widzenia.
- Do widzenia.
Nie wiedziała, czy poszło jej
dobrze, czy źle. Jak została odebrana, czy dostanie to zatrudnienie. Wiedziała
jedno – że bardzo chce pracować i że ten tydzień będzie dla niej wiecznością.
Dni mijały, a telefonu jak nie było, tak nie było. Powoli zaczęła tracić
nadzieję…
Po dwóch tygodniach od rozmowy kwalifikacyjnej
zadzwonił telefon.
- Pani Jaroch?
- Tak przy telefonie. Dzień
dobry.
- Elżbieta Sekuła. Centrum zabaw
dla dzieci. Dzwonię w sprawie pracy. Była pani u nas na rozmowie.
- Tak byłam.
- Czy może przyjść pani jutro do
pracy, na godzinę dwunastą?
- Oczywiście, że mogę. Dziękuję.
- To zapraszamy. Na miejscu
wyjaśnię pani co będzie należało do pani obowiązków. Czy może pani przyjść tak
dwadzieścia minut wcześniej?
- Oczywiście.
- Dobrze. To w takim razie do
zobaczenia jutro. Do widzenia.
- Do widzenia. Odpowiedziała,
pijana z radości.
- A jednak zadzwonili. Jednak
poszło mi dobrze. Dostałam tą robotę! Z radości zadzwoniła do męża, pochwalić
się.
- Maciek, dostałam pracę!
Zaczynam jutro! Udało się!
- Super, wiedziałem, że ci się
uda. Nie mogło być inaczej.
- Już myślałam, że nic z tego nie
będzie, a tu masz! Zadzwonili! Tak bardzo się cieszę.
- Ja też. Jestem z ciebie dumny.
Kocham cię. Pogadamy w domu. Będę koło szesnastej.
Z emocji nie mogła usnąć.
Przewracała się z boku na bok wyobrażając sobie nowe miejsce pracy. To już jutro.
Znów szczęście się do mnie uśmiechnęło. Teraz przede mną okres próbny. Muszę
dać z siebie wszystko.
Nazajutrz
raniutko zerwała się z łóżka. Musiała się przecież odpowiednio przygotować.
Musiała dobrze wypaść! Z domu wyszła dość wcześnie, żeby przypadkiem się nie
spóźnić. Dwie godziny później z drżącymi rękami i mocno bijącym sercem stanęła
po raz kolejny przed żółtymi, wielkimi, ciężkimi drzwiami…
Cdn…
Zatrzymam się tu dłużej i nadrobię co nieco. Zapowiada się ciekawy blog. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Miło mi niezmiernie.
OdpowiedzUsuń