fot. Luka Kwiatkowsky |
„Praktyka przebaczania jest
naszym najważniejszym wkładem w uzdrowienie świata.”
Marianne
Wiliamson
Agnieszka i
Radek poznali się w szkole średniej. Nie myśleli wtedy o dorosłym życiu. Łapali
chwilę tu i teraz. Imprezy, zloty, spotkania ze znajomymi, wycieczki. Nie
dumali nad odpowiedzialnością… Wszystko wtedy było takie proste…
- Agnieszka, jak mnie kochasz, to
zrobisz tak, jak to wymyśliłem, pojedziemy na wakacjach do Zakopanego a nie do
Wrocławia.
- Dobrze Radek, ale ty musisz
przestać palić i imprezować…
Ich związek opierał się tylko na
zakazach i nakazach. „Chcesz być ze mną, to bądź taki jak ja chcę…”. Nie brali
pod uwagę wcale swoich potrzeb, swoich ambicji, swojego rozwoju… Ale przecież
wszyscy ich znajomi w związkach tak wtedy robili. Nie znali innych relacji. Radek
uwielbiał podboje miłosne. Lubił błyszczeć wśród kolegów. Chwalił się, że żadna
dziewczyna mi się nie oprze. Agnieszka była dumna, że usidliła swojego
chłopaka, czym również chwaliła się koleżankom. Związek dwojga ludzi, sławny w
środowisku… Nic dla partnera, wszystko dla siebie. Młoda wizja szczęśliwej
miłości. Jednak życie pokazywało im, że to tak do końca nie jest. Zakazy i
nakazy stawały się coraz bardziej uciążliwe. Każde z nich miało całe życie przed
sobą. Marzenia, realizacja siebie tonęły w morzu wzajemnej zależności.
- Radek, ty mnie nie kochasz,
jakbyś coś do mnie czuł, to nie robiłbyś tak! Nie spotykałbyś się z kolegami,
tylko ze mną!!! Krzyczała Agnieszka.
- Ty też nie jesteś bez winy. Byłem
u ciebie wczoraj, a ty zamiast na mnie czekać, poszłaś sobie na zakupy!!!
Ich kłótniom
nie było końca. Ale powoli dorastali. Wydawało im się, że tak powinien wyglądać
związek… Radek miał dominującą matkę. W jego rodzinnym domu, to ona o wszystkim
decydowała. Ojciec nie miał nic do powiedzenia. Ale dla świętego spokoju
zaspokajał wszystkie zachcianki małżonki. A ona żądała więcej i więcej.
Uwielbiała kłótnie. Czuła wtedy, że ona tu rządzi i nikt jej nie ośmieli się
sprzeciwić. Ojciec przed hałasem, uciekał w pracę. To on zajmował się domem. To
on starzał dzieciom namiastkę uczuć. Jego żona tylko dyrygowała. Radek pamięta,
że cisza w mieszkaniu panowała do południa. Gdy matka wracała z pracy, dom
stawał na głowie.
- Czemu nie umyłeś naczyń!!!
- Znowu rosół na obiad!!!
- Kto znów rozbił kubek!!!
- Czy ja w tym domu nie mogą mieć
ani chwili spokoju. Przecież jeszcze muszę popracować!!! To ja was wszystkich
utrzymuję!!! Czy ktoś to może w końcu uszanować!!!
Wrzeszczała od progu.
Ojciec potulnie usuwał się do kuchni.
Radek do swojego pokoju, albo uciekał do znajomych.
- Jak wrócę wieczór, to nie
będzie miała sił już się drzeć…
Tak funkcjonowała. Jak już emocje
z pracy wyładowała na domownikach, robiła się na chwilę normalna.
A jego tato, faktycznie często coś
tłukł. Nie wiedzieć czemu, garnki i szklanki wylatywały mu z rąk. By nie
wywoływać kolejnych awantur, chował dowody zbrodni za meblami, albo po cichu
wynosił do kontenera. Gdy młody zaimprezował, jeździł po niego w nocy i holował
do domu, żeby matka nie słyszała.
Tak więc Radek miał nieco
pokręconą wizję związku.
Agnieszka pochodziła z
wielodzietnej rodziny. Jej rodzice przeprowadzili się do wielkiego miasta z
małej wioski. O wszystko musieli walczyć sami. To, że udało im się wyruszyć w
wielki świat (do większego miasta), uważali za życiowy sukces. Ich znajomi z
dawnych lat, nigdy się na to nie odważyli. Więc mieli poczucie, że są od nich
lepsi. To też wpajali swoim dzieciom.
- Jesteście z miasta, możecie
wszystko. Nie dorównujecie swoim kuzynom. Pamiętajcie o tym.
Więc Agnieszka, czuła się
wyjątkowym dzieckiem, a potem kobietą.
Z racji
wielkiej rodziny, umiała wykonywać codzienne, domowe obowiązki. Mama tego
wymagała. Sama nie była w stanie ogarnąć piątki dzieci. Każdy musiał pomagać. Agnieszka
musiała dość szybko zdobyć zawód. Własne pieniądze ciągnęły. Rodzice wpajali
jej, że powoli musi przygotowywać się do samodzielności, gromadzić posag w
postaci wyposażania kuchennego, mebelków itp. Była nauczona oszczędności.
Jej
związek z Radkiem wydawał się być dość silny. Razem powoli wchodzili w
dorosłość. Mimo kłótni i wzajemnego uzależnienia trwali przy sobie. Ich
rodzicom to się nawet podobało…. Matka Radka uważała, że syn dobrze trafił, bo
Agnieszka trzyma go twardą ręką, to głupoty nie będą przychodzić mu do głowy.
Zaś dla rodziców Agnieszki – Radek to była dobra partia, bo mieszczuch z krwi i
kości. Nie będzie się musiała borykać z niechęcią rodzimych mieszkańców miasta,
tak jak oni za młodu. Więc wspierali ich związek. Gdy młodzi osiągnęli
pełnoletniość, zaczęli planować ich ślub.
Ale Radek czuł,
że coś jest nie tak. Nie wiedział co, ale miał dość ograniczeń. Nie chciał się
żenić. Przecież jest jeszcze młody, na kłopoty ma jeszcze czas. Potrzebował
uniesień, przygód, wolności. Poukładane, życie nie było jeszcze dla niego. Czuł
to w środku, lecz ani Agnieszce, ani rodzicom sprzeciwić się nie umiał.
Planował ślub z pozostałymi. Lecz w środku, coś mu mówiło:
- Uciekaj, uciekaj, to nie czas
dla ciebie. Uciekaj, póki masz jeszcze czas…
A rodzice dokonywali pierwszych
weselnych zakupów. Alkohol, dodatki, które miały przetrwać kilkumiesięczne
przygotowania ślubne. Wszystko miało być na wysoki połysk. Nie było innej
możliwości.
Radkowe, cichaczowe poszukiwania
drogi ucieczki przyniosły skutek. Poznał dziewczynę… Monikę. Zakochał się… (tak
mu się wtedy wydawało…). Zerwał zaręczyny z Agnieszką. Z nową miłością wynajęli
mały domek, przeprowadzili się na wieś… Ona była taka atrakcyjna. Znali się
zaledwie parę tygodni…. Na wsi spotkała ich szara rzeczywistość. Domek był
mały, nie miał centralnego ogrzewania, zimna woda, wilgoć. Radek nie był
przyzwyczajony do życia w spartańskich warunkach. Lubił wygody. A wszystkie
obowiązki do tej pory wykonywał ktoś inny. Wszystkie domowe prace spadły na
nich nagle. Palenie w piecach, walka z wilgocią, ręczne pranie (pralki też nie
mieli), gotowanie… Radek nie miał o tym pojęcia, jego nowe partnerka również. Mieszkanie
razem nie sprawdziło się. Okazało się, że są tak od siebie różni. Nie potrafili
się dogadać. Atrakcyjny wygląd to nie wszystko… Jak szybko się poznali, tak
szybko ich związek się rozpadł. Wytrzymali ze sobą zaledwie kilka miesięcy.
Młody pokornie
wrócił do domu. Po ogromnej awanturze, zrobionej przez jego matkę, uciszyło
się. Ojciec nawet go rozumiał. Też kiedyś chciał uciec.. Ale nie miał na to
odwagi. Więc głęboko w sercu syna rozumiał. Nie mógł tego powiedzieć wtedy
głośno. Po kilku tygodniach wszystko w domu rodzinnym się wyciszyło… wróciło do
normy. I wtedy serce Radka zaczęło się o coś upominać… Przypominał sobie
Agnieszkę. Nie wiedzieć czemu, te wspomnienia pchały się do jego głowy.
- Może jednak to było to, czego
szukałem. A może po prostu, stara miłość nie rdzewieje…
Z Agnieszką pracowali razem. Więc
przez te wszystkie zawirowania ślubowo – wyprowadzeniowe musieli się
wzajemnie znosić. Radek był w lepszej sytuacji. Agnieszki serce krwawiło. Każde
wspólne, przypadkowe spotkanie był dla niej takie trudne… Kochała go… Gdy
dowiedziała się z plotek, że jej były narzeczony zerwał z Moniką poczuła
wewnętrznie, że to może jakiś znak, że może kiedyś będą dalej razem… Ale szybko
to zagłuszyła. Przecież nie może kolejny raz dać się wykorzystać. Nie ona. Jest
przecież silna… Nie pokaże mu, że go dalej kocha…
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz