fot. Ewa Kawalec |
"Strach przez porażką może zdusić każde marzenie o niezwykłym życiu. A sposobem na pokonanie tego strachu jest zaufanie swojej pasji."
Bill Strickland
Ola jak zawsze
brnęła do przodu. Ciągle nowe ścieżki, ciągle nowe doświadczenia. Szukała nadal
swojego miejsca na planecie pracy zawodowej. Budowla doświadczenia powstawała
powoli, latami, każda nowo dokładana cegiełka niosła kolejne umiejętności.
Każda tak różna i każda – tak potrzebna. Pracowała kilka miesięcy w
stowarzyszeniu. Projekty, projekty i jeszcze raz projekty. Ciągła zmiana,
ciągła niepewność o dalsze jutro. Jak wygrywał wniosek – była praca, jak nie,
wizja bezrobocia powracała. Jazda bez trzymanki. Angażuj się tu człowieku, jak
nie wiesz, czy za miesiąc będziesz miał pracę. Zaczęła szukać dalej. Czegoś
bardziej stałego. Wtedy dostała tajemniczy telefon.
- Dzień dobry, czy pani Jaroch?
- Tak, przy telefonie.
- Gotkowski, Aleksander
Gotkowski. Dostałem pani telefon od jednego z pani znajomych. Bardzo panią
chwalił, czy nie byłaby pani zainteresowana pracą dodatkową?
- Pracą dodatkową? Zapytała z
niedowierzaniem.
Przecież tak bardzo chciała
zmienić pracę. Rozwijać się dalej. Ale jak dotąd nie poczyniła ku temu żadnych
kroków. A tu nagle jakiś tajemniczy telefon wyprzedził jej działania?
Niesamowite. Zaniemówiła.
- Halo, jest tam pani?
- Przepraszam, tak jestem? Proszę
wybaczyć, że pytam, ale co to za praca? Jestem zaskoczona, bo nie składałam ostatnio
aplikacji.
- Spotkajmy się za dwa dni w hotelu
Inda, powiedzmy o dziewiątej rano, wszystko pani wyjaśnię. Odpowiada pani?
- Oczywiście. Będę na pewno.
- To w takim razie do zobaczenia.
Miło było panią poznać.
- Mnie również. Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę. Była tak
zaskoczona, że nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Tajemniczy telefon, jakaś
praca, bliżej nieokreślona. Umówiła się na spotkanie, ale z kim. Kto to jest
ten Gotkowski? W co się znowu wpakowała? Czemu zawsze działa jak przecinak. Pod
wpływem impulsu? Czy podjęła dobrą decyzję? Zobaczymy…
- Mężu, miałam dziś jakiś dziwny
tajemniczy telefon. Ktoś do mnie zadzwonił, zaoferował pracę. Nie mam pojęcia
kto to. Umówiłam się na spotkanie, pojutrze. Nie mam pojęcia, czy dobrze
zrobiłam.
- Czego się obawiasz?
- Nie mam pojęcia. Nie wiem z kim
mam się spotkać, nie wiem co to za praca, i czemu właśnie do mnie zadzwonili.
Przecież nigdzie nie składałam dokumentów.
- Ale przecież chciałaś to
zrobić.
- Tak chciałam, ale jeszcze nie
zrobiłam.
- To idź na spotkanie, to
wszystkiego się dowiesz.
Za
kilka dni, z duszą na ramieniu ruszyła na umówione spotkanie. Weszła do hotelu.
Nie wiedziała, kogo szuka.
- Pani Aleksandra Jaroch? Zapytał
pewien starszy pan.
- Tak.
- Dzień dobry. Gotkowski,
Aleksander Gotkowski. To ja do pani dzwoniłem. Usiądziemy i porozmawiamy?
Zapraszam.
- Dziękuję.
To działo się tak szybko.
- Kto to jest u diabła? Myślała.
- Pracuję w międzynarodowej
firmie. Działamy w dwunastu krajach. Zajmujemy się doradztwem finansowym.
Szukamy ciągle nowych pracowników. Dostałem pani numer telefonu z polecenia.
Słyszałem, że szuka pani pracy i jest pani niezwykle ambitną i otwartą osobą.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć.
Skąd od to cholera wie… Nie znam
człowieka. Kto mu o mnie powiedział. Skąd wie, że miałam zamiar szukać pracy?
- Czy może mi pan powiedzieć,
czym dokładnie zajmuje się państwa firma?
- Doradzamy ludziom, jak ulokować
pieniądze. Pracujemy bezpośrednio z klientem. Podstawa naszego działania, to
dostosowywanie odpowiedniego zabezpieczenia do potrzeb konkretnego klienta.
- Doradztwo finansowe? Ale ja nie
miałam nigdy wcześniej do czynienia z finansami. Uśmiechnęła się.
- To nie jest problem. Szukamy
ludzi otwartych, którzy potrafią nawiązać relacje z klientami. A pani jest taką
osobą. Wiele o pani słyszałem. Pozostałych rzeczy uczymy w firmie, na
szkoleniach. To co, spróbuje pani? Nie oczekujemy od razu rezygnacji z
dotychczasowego zatrudnienia. Zobaczy pani, czy to zajęcie będzie pani
odpowiadało. Na początku można to wykonywać w ramach pracy dodatkowej.
Najlepiej, by pani przyszła do nas na pierwsze szkolenie. Tam główny szef firmy
dokładnie powie, na czym polega nasza praca. To były sportowiec. Ma wielką
wiedzę i uwielbia młodych, ambitnych ludzi. Szkolenie jest za tydzień o
siedemnastej w siedzibie naszej firmy, na ulicy Marszałkowskiej. Serdecznie
zapraszam.
- Zaskoczył mnie pan bardzo. Nie
wiem, co mam odpowiedzieć.
- Proszę przyjść i spróbować
swoich sił.
- Dobrze, przyjdę.
- To do zobaczenia za tydzień.
Miło było panią poznać.
- Mnie również. Dziękuję. Do
wiedzenia.
Wyszła z hotelu. Była w ciężkim
szoku. Firma doradztwa finansowego i ona? Ktoś ją polecił? W tych nerwach,
nawet zapomniała zapytać kto to taki. Skąd ten gość tyle o niej wiedział?
Niesamowite. Nie mogła uwierzyć w to wszystko, co się wydarzyło. Uszczypnęła
się w rękę, sprawdzając, czy nie śni. Nie śniła, uszczypnięcie zabolało.
- Ała, czyli nie śnię. I co
teraz? Zobaczymy…
Wróciła podekscytowana do domu.
Opowiedziała mężowi o tajemniczym, starszym panu i o dziwnym przebiegu rozmowy.
- Idź na to szkolenie, to zobaczysz,
czy to dla ciebie. Powiedział mąż.
- Ale ja nigdy nie słyszałam o
tej firmie. Poza tym, nie uważasz, że trochę dziwnie działają. Nigdy nie
słyszałam o takim sposobie rekrutacji.
- Ja też nie, ale jak nie
zobaczysz, to się nie dowiesz. Idź. To może jest jakiś znak. Wszystko okaże się
za tydzień.
Z wielkim trudem za tydzień
dotarła na spotkanie. Nie mogła odnaleźć adresu. Ale udało się. Wpadła do firmy
w ostatniej chwili. Za drzwiami zobaczyła wielu elegancko ubranych ludzi.
Wyglądali jak bankierzy.
- Co ja tu robię? Przemknęło jej
przez myśl.
- Ale dobrze, przynajmniej wiem,
że tajemniczy gość nie kłamał. Firma faktycznie wyglądała na firmę doradztwa
finansowego.
- Pani na szkolenie?
- Tak.
- Zapraszamy. Szef zaraz będzie.
- Pani Ola. Witam. Ktoś złapał ją
za rękę.
Odwróciła się w stronę znanego,
tajemniczego głosu.
- Pan Gotkowski. Dzień dobry.
- Proszę pani Olu, tam jest sala
szkoleniowa. Zaraz zaczynamy. Już się martwiłem, że pani nie dojedzie.
- Miałam problem z odnalezieniem
adresu. Zgubiłam się. Nikt nie potrafił mi wskazać tego adresu.
- Niedawno zmieniliśmy siedzibę,
na większą. Niewiele osób nas tu jeszcze zna.
Zaczęło się tajemnicze szkolenie.
Firma finansowa. Handluje produktami finansowymi równych firm. Praca u klienta.
Sam musisz zdobyć klienta, zdobyć polecenia, nauczyć się sprzedaży, z czasem
zbudować swój własny team. Im lepszy team, tym lepsze pieniądze. Brzmiało
zachęcająco. Ale Olka nigdy nie miała styczności ani z finansami, ani z
handlem.
- Czy ja sobie z tym wszystkim
poradzę? Przemknęło jej przez myśl.
- A tam, raz kozie śmierć. Co mi
szkodzi. Nic nie tracę A zawsze to jakieś nowe doświadczenie i dodatkowe
zabezpieczenie. Przecież mówili, że przede wszystkim zależy im na otwartych
pracownikach, którzy potrafią nawiązywać relacje z klientami. A otwarta jestem.
Chyba jestem…
Postanowiła… wchodzi w to i
zaczyna nowy rozdział zawodowego życia.
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz