fot. Krzysztof Bysiewicz |
Jan Sztaudynger
Rankiem
Agnieszka miała strasznego moralnego kaca. Długo stała przed oknem wpatrując
się w dal.
- Co ja najlepszego zrobiłam? Jak
mogłam tak szybko ulec? Teraz on pomyśli, że można ze mną zrobić wszystko. Że
on może wszystko a ja i tak mu wybaczę.
Niepokój pukał do bram jej serca.
Walił i walił. Czuła, jak jej żołądek zwija się w kłębek, przewraca się i kręci
kółka. Zrobiło jej się niedobrze. Nerwy nie dawały jej spokoju. Czuła
najmniejszy mięsieniek swojego ciała. Cała drżała.
Dała mu szansę. Ale czy ona właśnie tego chce?
Uczucia mieszały się jak szalone. Z jednej strony kochała, z drugiej, nie
wiedziała, czy będzie w stanie mu zaufać na nowo. Kiedyś, ktoś jej powiedział:
„Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć…” Dziś nie pamięta już kto. Ale to nie było
istotne. Wybaczyć, zapomnieć? Nie zapomnieć nie. Musi to pamiętać, żeby mogła
być czujna. To wszystko było takie trudne. Rany po rozstaniu krwawiły na nowo.
Jak Radek był daleko, myślała, że będzie łatwiej. Gdy był blisko, rana w sercu
otwierała się na nowo.
Radek też był
pełen wątpliwości. Wstał rano jak zbity z tropu. Z jednej strony kochał, a z
drugiej miał nadal potworne wyrzuty sumienia. Usiadł przy stole, przy porannej
kawie, tępo patrzył na taflę aromatycznego napoju, pokrytego lekką pianką i myślał…
- Czy to się da wszystko
poskładać? Czy mamy szansę być ze sobą na dobre i na złe, po tym wszystkim, co
się wydarzyło? Co czuje teraz jego ukochana? Czy tak naprawdę mu wybaczyła? A
może tylko powiedziała to, co on wtedy chciał tak bardzo usłyszeć. A jak
będziemy znowu razem, to jak to powiedzieć jej ojcu? Przecież on jest na mnie
nadal wściekły. Jak ja mu spojrzę w oczy? Przecież wywali mnie z domu przy
pierwszym spotkaniu. Ale sam sobie piwa naważyłem. Teraz muszę go wypić. Trzeba
wziąć się w garść i stawić czoła problemom.
Umówili się znów
za kilka dni. Kolejne spotkanie nie było już takie piękne jak pierwsze. Nie
mogli szczerze spojrzeć sobie w oczy. Ich głosy nie były już takie miękkie, jak
podczas ostatniego spotkania. Słowa przekazywały suche fakty. Uważali, by za
blisko siebie nie usiąść. Mur nadal był. Każde z nich miało swoje, ukryte
głęboko racje. Ale uczucie było nadal. Nieco zagłuszone przez pozostałe emocje
i lęki.
- Agnieszka, myślisz, że uda nam
się to wszystko odbudować?
- Nie wiem. Zobaczymy. Wszystko
zależy od ciebie.
Nie do końca zależało tylko od
niego. Agnieszka też musiała walczyć z tą ciemniejszą stroną swojej miłości,
stroną lęku, niepewności i obaw.
Postanowili dać sobie drugą
szansę. Na początku nie mówiąc o tym nikomu. Tak na wszelki wypadek. By uniknąć
rodzinnych wojenek. Powiedzą im później. Jak przyjdzie czas.
I zaczęli
budować swój rozburzony zamek miłości od nowa, od fundamentów. Bez wypominek,
żali i wspomnień. Tak przynajmniej wtedy sobie założyli.
- No dobrze, wybaczę, ale
wspomnienia tkwią we mnie nadal. Myślała Agnieszka, każdego dnia przed
zaśnięciem.
Noce były najgorsze. Wtedy
wszystkie złe moce wracały. Wątpliwościom nie było końca. Rankiem zaś wszystko
okazywało się prostsze. Słońce zawsze rzuca lepsze światło na nasze życie.
- Przecież go kocham. Jakby tak
nie było, nie miałabym go ciągle przed oczyma. Kiedyś pokonam ten lęk. Miłość
przecież wszystko zwycięża.
Musieli dać sobie trochę czasu.
Zniszczyć zaufanie można w jeden dzień, jedną nieprzemyślaną decyzją. By je
odbudować, trzeba się nieźle natrudzić. Dzień po dniu było coraz lepiej. Powoli,
na nowo tworzyli podwaliny wiary w siebie.
Rozstanie
nauczyło ich wiele. Nauczyło ich tego, że nie można drugiej osoby od siebie
uzależniać. Że nie da się budować związku tylko ona swoich potrzebach. Że partnerstwo
nie polega na rządach jednego, a uleganiu drugiego. Że jak chcą coś razem
stworzyć, muszą zacząć szanować i siebie i swoje pragnienia i emocje.
Po kilku
miesiącach prób budowania zaufania, znów zaczęli być parą. Rodzice Agnieszki,
tak jak to młodzi przewidywali, mało nie dostali zawału z wściekłości. Jej
ojciec chciał Radka najlepiej unicestwić, za to, co zrobił ich córce. Ale matka
wiedziała, że miłość nie wybiera. Ona kiedyś też tak się zakochała w swoim
mężu… Ich historia przypomniała jej młodość. Szalone uczucia, zwariowane
emocje, te piękne uniesienia. Ona, przed laty, miała wyjść zupełnie za kogoś
innego. Ale uczucie do obecnego jej męża zwyciężyło. Też musiała wszystko
postawić na jedną kartę i wybrać. Widocznie i młodzi są sobie przeznaczeni. Nie
możemy tego zatrzymać… pomyślała. Z miłością się nie walczy. Nie warto. Nie da
się jej ani zniszczyć ani wykorzenić.
- Marian, dajmy im szansę. Nie
złość się już. Powiedziała pewnego dnia matka Agnieszki, do swojego męża.
- Nie pamiętasz, jak to kiedyś
było z nami? Jak bardzo się kochaliśmy, a wszystko było przeciwko nam?
- Co ty mówisz Marysiu. Ja ciebie
nigdy nie skrzywdziłem tak, jak zrobił to Radek Agnieszce.
- Ale ja ciebie o mały włos nie
skrzywdziłam. O mały włos wtedy nie wyszłam za kogoś innego. Pamiętasz?
- Tak Marysiu. Pamiętam… Może
masz rację. Może oni też, tak jak my kiedyś, bardzo się kochają. Może dorośli
już do dojrzałego uczucia. Ale jestem na Radka taki wściekły! Agnieszka to moja
córka!
- Wiem Marian… wiem… powiedziała
żona, delikatnie głaszcząc go po policzku.
- Oni muszą teraz układać sobie
życie sami, już bez nas. A my jedynie możemy ich w tym wspierać. Radek głupio
zrobił, to fakt, ale może to wszystko go czegoś nauczyło.
Marian wziął dłoń żony w swoje
ręce. Przycisnął mocno do serca.
- Kocham cię Marysiu. Jesteś
wspaniałą i mądrą kobietą.
- Ja też cię bardzo kocham, mój
ty przewodniku rodzinnego stada. Już czas pozwolić naszym dzieciom wyfrunąć z
gniazda. Już czas…
I tak, za
kilka tygodni, kolejny raz zaczęły się przygotowania do wesela. Alkohol czekał,
zamknięty w piwnicy. Tym razem nie odwlekali terminu ślubu. Tak na wszelki
wypadek, żeby znów nie wydarzyło się coś nieprzewidzianego.
No i to było
pole do popisu dla matki Radka. Wkroczyła dumnie do akcji. Była w swoim żywiole.
W końcu mogła wszystkim zarządzać. To był dla niej raj.
- Nie będziecie zamawiać tych
zaproszeń! To takie wieśniackie! Nie pozwolę. Ja płacę, ja wymagam!
Wrzeszczała.
- To nasz ślub, nie twój mamo!
- A co mnie to obchodzi! Wy nie
pokrywacie kosztów. Ja przed rodziną wstydzić się za was nie będę! Ma być tak
jak ja mówię i koniec!
No i pewnego
pięknego dnia zaczęło się rodzinne piekiełko. Przygotowania, wszystko na wysoki
połyski. Ich ślub, a tak naprawdę nie mieli w tej sprawie nic do gadania.
- Mamo przestań się wtrącać!
- Po moim trupie. Wy przecież na
niczym się nie znacie. Jak ja wszystkiego nie dopilnuję osobiście, to nic z
tego nie będzie.
Nie dało się jej przemówić do
rozsądku. Wojny były do samego ślubu. I po nim też… Agnieszka i Radek zamieszkali
w małym mieszkanku. Razem z rodzicami Radka. W domu Agnieszki nie było miejsca.
Miała młodsze siostry. Na wynajęcie własnego mieszkania nie było ich stać. I
piekiełko się rozrastało. Ojciec Radka, jak zawsze, dla świętego spokoju usuwał
się w cień, zaś matka, jak tylko mogła podburzała młodych przeciwko sobie.
- Radek, nie widzisz, że ona ma dwie
lewe ręce do wszystkiego? Nawet ubrań ci nie potrafi porządnie wyprasować.
Jakby nie ja, pewnie chodził byś cały wyobdzierany.
- Agnieszka, to ty nawet nie
potrafisz sobie męża wychować? Co to znaczy, że wyszedł z kolegami? To ty nie wiesz,
jak to zrobić, by mu tego zabronić?
Ciągła gra na dwa fronty matko –
teściowej tak bardzo wpływała na ich relacje. Zaczęli się potwornie kłócić. Radek
nie wierzył, że jego matka jest zdolna do czegoś takiego. Obwiniał o wszystko
żonę. Twierdził, że przesadza, że wszystko sobie wymyśla. Pewnie nie było jej
łatwo przyzwyczaić się do innych zwyczajów rodzinnych. A Agnieszka, wściekła,
że on jej nie ufa, bombardowała go wymówkami.
A matka była w siódmym niebie.
Dlaczego ktoś ma mieć lepsze życie niż ona. Ona, która nigdy nie potrafiła
zbudować poprawnych relacji… z nikim. Ale o tym wtedy nikt nie pamiętał.
Stereotypy
związane z wizją związku zapamiętanego z ich dzieciństwa, tak często powracały.
Łapali się na tym, że wracają do przeszłości. Do zakazów, nakazów, ciągłej
nieufności i podporządkowania. I znowu zrobili wielki krok w tył.
To powoli stawało się nie do
wytrzymania.
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz