fot. Ewa Kawalec |
„Namiętność
sprawia, że przestajemy jeść, spać, pracować.
Burzy nasz spokój. Obraca wniwecz
całą przeszłość.
Nikt nie lubi,
kiedy jego świat rozsypuje się na kawałki. Dlatego ludzie zwykle starają się
przewidzieć zagrożenie i go unikać, bo dzięki temu udaje im się podeprzeć
kruchą konstrukcję, która i tak ledwo stoi. To inżynierowie minionych spraw. Są
tacy, którzy postępują inaczej: rzucają się na oślep w wir namiętności, w
nadziei że ona rozwiąże wszystkie problemy. Składają na barki innych całą
odpowiedzialność za własne szczęście i całą winę za ewentualne niepowodzenia.
Są rozdarci między euforią, bo przydarzyło im się coś cudownego, a rozpaczą, bo
jakieś niespodziewane zdarzenie wszystko zniszczyło.”
Paulo Coelho
Radkowe
serducho nie dawało za wygraną. Kiedy zobaczył Agnieszkę, biło jak szalone. Nie
mógł nad tym zapanować. Dotarło do niego, że być może wszystko już zniszczył,
że nigdy jej nie odzyska.
- Co ja mam teraz robić??? Czy da
się jeszcze wszystko naprawić? Czy ona też mnie jeszcze kocha???
Zaczął próbować się po raz
kolejny do niej zbliżyć. Ale odzyskać raz stracone zaufanie nigdy nie jest
łatwo. Kombinował, próbował, postanowił odzyskać dawną miłość.
- Agnieszka, wybacz mi proszę.
Pozwól wytłumaczyć.
- Chyba żartujesz??? Tłumaczyć?
Co? Zostawiłeś mnie dla innej! I to dla kogo! Dla jakiejś siksy! I co
zadowolony z siebie jesteś? Zniszczyłeś wszystko!
- Tak Agnieszka, zniszczyłem. Odpowiedział
czerwieniąc się.
Spuścił głowię i cierpliwie
słuchał. Należy mi się. Pomyślał.
- Teraz, jak dostałeś po głowie,
wracasz? I ja mam ci wierzyć? A kiedyś znów wszystko ci się znudzi i wymienisz
mnie na lepszy model?
- Ja cię kocham… powiedział
niepewnie.
- To według ciebie jest miłość?
Jesteśmy ze sobą jak jest fajnie, a gdy przychodzą problemy, to uciekamy?
- Ja się wtedy bałem. Bałem się
odpowiedzialności. Myślałem, że nie dam rady.
Jego głos drżał, nie potrafił
wymyślić argumentów, które w jakikolwiek sposób działałby na jego korzyść.
- I pokazałeś, że odpowiedzialny
nie jesteś! W nowym związku, też odpowiedzialny nie byłeś! Teraz tak nagle się
zmieniłeś? I ja mam w to uwierzyć?! Nie chce mi się z tobą więcej gadać. Daj mi
święty spokój!
Była twarda.
Nie wiedziała, skąd ma tyle siły, żeby to wszystko wykrzyczeć. Przecież kilka
miesięcy tak bardzo cierpiała. Myślała, że jej życie już nigdy nie będzie takie
jak wcześniej. Obiecała sobie wtedy, że nigdy więcej nikogo nie kokocha.
Odeszła do swojej pracy. On
został na środku firmowego korytarza, razem ze swoimi wyrzutami sumienia i
swoją miłością. Patrzył jak odchodziła i łezka zakręciła mu się w oku. Czuł jej
każdy oddech, jej każde spojrzenie, spojrzenie zranionej kobiety. Teraz on, na
swojej skórze poczuł, jak to jest być odrzuconym, porzuconym przez człowieka,
którego się kocha.
To uczucie rozdzierało mu serce,
spalało go od środka. Ten lęk, ten niepokój, ta niepewność.
- Co ja mam teraz zrobić? Ona mi
nigdy nie wybaczy…
Wieczorem nie mógł usnąć. W
głowie kłębiły się myśli, a w sercu szalała miłość i ogromne wyrzuty sumienia.
- Zniszczyłem wszystko. Zniszczyłem
kilka lat związku w przeciągu tak naprawdę jednego tygodnia. Przez jedną,
głupią decyzję. Czy ja to kiedyś naprawię? Czy ona mi uwierzy? Co mam robić? Co
ja mam teraz zrobić???
Agnieszka tej
nocy też nie spała. Kochała go. Jak musiała ze sobą walczyć, by nie rzucić mu
się wtedy na szyję. Jak musiała trzymać w ryzach swoje poszarpane emocje.
Wiedziała, że ufać mu nie można. Wiedziała, że ma swoją godność. Że musi mu
pokazać, jak to jest, gdy traci się sens życia. Ale to wiedział rozum, nie
serce. Nie czuła się spełniona. Zemsta nie dawała jej żadnej satysfakcji. Jej
serce tylko w koło powtarzało, że kocha. Że chce być z Radkiem. Mimo wszystko…
Ile wysiłku wkładała w to, by zagłuszyć ten potworny wrzeszczący w niej
wewnętrzny głos. Głos serca i miłości.
- Agnieszka porozmawiajmy,
proszę…
- Nie mamy o czym, powiedziałam
ci już!
- Agnieszka, proszę… będę prosił,
do skutku. Uwierz mi, kocham cię!
- Daj mi spokój!
Uciekła po raz kolejny. Nie
chciała poddać się tej gadającej sile. Czuła, że ten jej głos i słowa Radka
mają przewagę i liczebną i uczuciową. A jej wściekłość na pokaz nie wychodziła.
Jej emocje walczyły ze sobą. Uciekła, bo nie dawała rady już więcej udawać.
Serce waliło jej jak szalone, gdy tylko widziała Radka. Tak na prawdę, była w
stanie wybaczyć mu wszystko, żeby tylko wrócił.
Unikała go przez miesiąc. Radek
nie odpuszczał. Zaczepiał ją w pracy, wystawał wieczorami pod jej domem i
błagał o wybaczenie. Topniała. Jej złość była coraz mniejsza.
- A może on naprawdę mnie kocha?
Może w końcu dojrzał? Może się zmienił? Dla mnie?
W końcu uległa. Postanowiła go
wysłuchać.
- Dobrze, spotkajmy się. Jutro w
kawiarni na Lipowej. O dziewiętnastej. Ale pamiętaj, niczego ci nie obiecuję.
Nie rób sobie żadnej nadziei. Wysłucham tylko, co masz na swoje usprawiedliwienie.
Skłamała. Nie wiedziała ile
jeszcze da rady walczyć z własnym sercem. Ale serce nie sługa. Nie wiedzieć
czemu, ciągnęło ją do Radka.
Gdy nadszedł dzień spotkania, nie
mogła nic przełknąć przez cały dzień. Bała się okropnie. Żołądek podchodził jej
do gardła i skakał jak oszalały.
- Co on powie? Jak się zachowa?
Czy mam mu już odpuścić? A może jeszcze nie?
Nie wiedziała, co ma zrobić.
Radek na spotkanie przyszedł z
ogromnym bukietem kwiatów. Czerwonych róż. Ona… zamarła.
- Agnieszka wybacz mi! Tak bardzo
cię kocham! Nie umiem bez ciebie żyć!
Nie potrafiła wydusić z siebie
ani jednego słowa, a nogi miała jak z waty. Wydawało jej się, że nie jest w
stanie zrobić żadnego kroku. Serce tłukło jej się w piersi. Nie miała już sił
uciekać przed uczuciami. Wspomnienia związane z ich najpiękniejszymi, dawnymi
chwilami, przemykały przed jej oczami jak klatki filmu. Kadr rodem z miłosnej
telenoweli. Uczucia waliły w twarde ściany racjonalnego myślenia. Zaschło jej w
gardle.
Radek wziął ją za rękę. Popatrzył
w oczy. Zobaczył jej łzy, spływające po jej rumianych policzkach. On też
płakał.
- Jaka ona jest piękna. Jak
mogłem jej to wszystko zrobić? Jak mogłem ją wtedy zostawić? Myśli kłębiły się
w jego umyśle, jak stado oszalałych gołębi.
Nie używali słów. Oczy i serca
mówiły wszystko. Siedzieli przy sobie jak dzieci zagubione w jakiejś mgle…
- Wybacz mi Agnieszka. Proszę
cię, wybacz mi.
Łzy same napływały im do oczu i
kapały na ogromne, czerwone jak krew róże. Pogładziła jego policzek. On
ucałował jej dłonie. Nie chciał ich wypuścić, by znów, kolejny raz, przez swoją
głupotę ich nie stracić. By nie stracić jej. Jego ukochanej.
To był cudowny wieczór. Tak
bardzo na niego oboje czekali. Tyle miesięcy, tyle straconych miesięcy. Stracili
poczucie czasu. Czuli się jak w otchłani wszechświata. Tak wielkiego, tak
nieznanego, tak pięknego w swej ogromności. Nie liczyło się nic więcej wtedy
poza nimi.
- Proszę państwa, za piętnaście
minut zamykamy.
Słowa kelnera wyrwały ich z
miłosnego letargu. Czas wracać do rzeczywistości. Czas stawić czoła wyzwaniu,
wyzwaniu miłości. Radek odprowadził ukochaną do domu. Pełen nadziei, pełen
miłości. Pewien, że odzyskał jej uczucia, jej zaufanie.
Agnieszka weszła do mieszkania
jak duch. Pijana miłością. Nie rozmawiając z nikim poszła się położyć. Noc
nadeszła szybko, nadeszła razem z lękiem i tą okropną niepewnością.
Niepewnością, o której przypominała zraniona, zniszczona cierpieniem, druga
strona jej serca.
- Czy ja na pewno dobrze
zrobiłam? A jak kolejny raz mnie zrani? Jak okaże się, że to co się dziś
wydarzyło, to tylko mrzonki? Że po raz kolejny on bawi się moimi uczuciami?
Przecież zawsze uwielbiał zdobycze. Może padłam ofiarą kolejnych jego męskich
ambicji. Czy to jego ambicje, a nie prawdziwa miłość? Co ja mam myśleć? Jak mu
zaufać? Wspomnienia złych chwil wróciły jak bumerang…
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz