środa, 25 listopada 2015

Zaangażowanie wcześniej czy później procentuje

fot. Ewa Kawalec

„Najskuteczniejszy sposób na kształtowanie własnego życia to PRZYSTĄPIĆ do DZIAŁANIA - i trzeba się tylko do tego nakłonić.’

Anthony Robbins

            Monika walczyła o zaistnienie na portalach zajmujących się pośrednictwem pracy przez kilka miesięcy. Raz była pełna nadziei, to znów łapała doła, traciła wiarę w to, że kiedykolwiek uda jej się coś zmienić. Nic nie chciało przychodzić od razu. Ale starała się… starała się nie poddawać.
Miała kochających rodziców, którzy ją wspierali.

- Monika, dasz radę. Nie poddawaj się. W końcu ktoś odpowie na twoje aplikacje. Tylko nie odpuszczaj. Czasem to musi trochę potrwać.
- Mamo, ale czy ja dam radę sprostać temu wszystkiemu, jak to się zadzieje?
- Monika, czego ty się obawiasz dziecko?
- Skąd wiesz, że się obawiam?
- Bo znam cię od lat. Niby walczysz, ale czuję, że czegoś się boisz.
- Wiesz mamo, chyba masz rację. Z jednej strony bardzo chcę coś zmienić, a z drugiej ta wizja mnie tak przeraża, że myślę, że może lepiej mi teraz, gdy nic się wokół mnie nie dzieje. Ale równocześnie czuję też, że ta praca, którą wykonuję mnie wykańcza. Pracuję o wiele poniżej moich możliwości i chyba coraz bardziej się uwsteczniam.
- Widzę córka, że to cię przerasta i powoli rozkłada na łopatki. Ale pomyśl? Czy to jest właśnie szczyt twoich marzeń, to co teraz robisz?
- No chyba nie… A właściwie, to na pewno nie.
- No widzisz. Martwię się o ciebie Monika. Coraz mniej spotykasz się z ludźmi. Dawniej byłaś taka pewną siebie, otwartą i uśmiechniętą osobą. Teraz na twojej twarzy często widzę tylko smutek. Jakby nic cię nie cieszyło.
- Bo chyba mnie nie cieszy mamo. Chyba masz rację.
- Monika, ale ucieczką od własnych uczuć niczego nie załatwisz. Pamiętaj… Ja wiem, musi być ci bardzo trudno. To wszystko trwa bardzo długo, ale nie możesz poddać się, gdy prawie jesteś u celu. Bo coś mi mówi, że jesteś…
- Skąd wiesz mamo? Żadna znaki na ziemi i na niebie o tym nie mówią. Przynajmniej ja tego nie czuję.
Starała się żartować Monika. Uśmiechnęła się spode łba, chociaż wcale nie było jej do śmiechu. Tak naprawdę chciało jej się wyć z tej niemocy.
- Nie wiem skąd to wiem. Coś w środku mi mówi, że twoje zmartwienia niedługo się skończą.

- Ta moja mama jest niepoprawną optymistką. Pomyślała Monika. Zawsze w każdej dziurze znajduje jakieś światło…

- Mamo, czy ty nigdy w życiu nie miałaś ochoty się poddać? Nie walczyć więcej? Czy nie miałaś poczucia, że więcej nie dasz rady?
- Wiele razy tak miałam Monika. Ale zawsze się podnosiłam. Dla siebie, dla twojego taty, dla ciebie. Każdy powód do wyłażenia z otchłani problemów był dobry. I wiesz, powiem ci, że za każdym razem, gdy wydawało mi się, że już więcej nie dam rady, zawsze pojawiał się ktoś, kto podał mi rękę. Czasem to były zupełnie obce osoby.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, jak zmarła moja mama, byłam w liceum. Ona była dla mnie taka ważna. Świat się wtedy dla mnie zawalił. Nie chciało mi się żyć. Zawaliłam wtedy szkołę. Nie zadałam matury. Musiałam powtarzać rok. I wtedy, pewnego dnia przyszła do nas sąsiadka. Starsza kobieta. Nigdy nie zamieniałyśmy ze sobą więcej słów niż było to konieczne. Ja tak naprawdę byłam wtedy bardzo zamknięta w sobie.
- Ty mamo byłaś zamknięta? Ty, osoba z tak potężną energią?
- Tak Moniko. Wtedy tak. Nie umiałam się pozbierać. I wtedy ona przyszła do nas do domu. Ojca jak zwykle nie było. Pracował na okrągło, żeby zapewnić nam środki do życia. A może też trochę uciekał wtedy od rzeczywistości… Nie wiem…
Ale wracając do sąsiadki. Gdy wtedy przyszła, zapytała, czy może chwilę ze mną posiedzieć. Zatkało mnie to. Bo po co ona właściwe miała ze mną siedzieć? Nikt się nie przejmował moimi uczuciami. Mamy już nie było… A ona wpadła, jak mi się wydawało, na jakiś szalony pomysł. Ale wtedy było mi wszystko jedno. Powiedziałam jej, że jak chce, to niech siada. I tak przesiedziałyśmy ze sobą w milczeniu dwie godziny. Każda ze swoimi problemami. A potem, jakoś zaczęłyśmy rozmawiać. Nie wiem co to było… Jakaś dziwna więź pojawiła się między nami. Poczułam, że muszę wtedy wszystko z siebie wyrzucić. Wszystko co we mnie siedziało. Cały żal, gniew, bunt, łzy i cierpienie po stracie mamy. I wiesz co? To się okazało wielkim wybawieniem. Dzięki tej kobiecie stanęłam na nogi. Do dziś nie wiem, jak to się właściwie stało. Ona powiedziała mi wówczas, że moje życie jest w moich rękach. Że cały wielki ból, kiedyś stanie się nieco mniejszy. Że wziąć się w garść, to nie znaczy zapomnieć. Ale walczyć trzeba, bo najgorsze, co mogę zrobić, to się poddać. I wiesz… wzięłam się wtedy w garść. Nie wiem jakim cudem ta kobieta wlała we mnie tyle siły. To stało się tak nagle. Zmusiła mnie do myślenia, wyrwała z marazmu. Wzięłam się znowu za naukę. Zaliczyłam rok. Zdałam maturę na piątki. I postanowiłam sobie, że będę silna przez całe życie. Że nigdy się więcej nie poddam, niezależnie od tego co niestanie…
- Mamo, nigdy mi o tym nie mówiłaś…
- Bo to było dla mnie ogromnie trudne. Nikt nie chce wracać do trudnych, raniących serce chwil. Nie chciałam rozdrapywać starych ran… Ale dziś pomyślałam, że może moja historia pomoże tobie…
- Mamo dziękuję. Jesteś wspaniałą kobietą. Kocham cię.
 - Ja też cię kocham córka. Wierzę w ciebie. Pamiętaj.
- Dziękuję mamo. Dziękuje, że jesteś.
Mama przytuliła do siebie dorosłą już córkę. Przelewając w jej serce, za pomocą matczynej, nigdy nie stygnącej miłości, nową siłę.
- Mamo, obiecuję ci, nie poddam się.
- Cieszę się Monika. Tak trzymaj!

Ta rozmowa z mamą dała jej kolejnego kopa. Kopa do działania. Jakimś dziwnym trafem, znów miała siłę do walki. Z powrotem uwierzyła, że jej życie się zmieni, a to wszystko co się zadziało, pewnie było po coś. Z jakiegoś powodu musiała oswoić się z problemem i porażką. Czuła, że jest w tym jakiś ukryty sens. Tylko nie wiedziała jeszcze jaki…

Za dwa dni zadzwonił telefon. Zadzwonili z wielkiej międzynarodowej firmy, mającej swoje oddziały w kilku krajach. Firma ta miała swoje siedziby w kilku większych miastach w Polsce. Szukali asystentki, sekretarki. Zaproponowali jej udział w rozmowie kwalifikacyjnej….

Monika nie mogła uwierzyć, w to co się stało. Odłożyła słuchawkę, stanęła jak wryta.
- Marzenia jednak kiedyś się spełniają… I znów mama miała rację… Ach te jej cudowne przeczucia….

I cały lęk przed zmianą przyćmiła radość. Radość z tego, że po tak długim czasie, ktoś w końcu zwrócił na nią uwagę.

- No to teraz czas wziąć swoje życie we własne ręce… Pomyślała Monika, powili oswajając się z myślą o wyruszeniu w świat w poszukiwaniu lepszego życia.

Cdn…


7 komentarzy:

  1. 😀 motywujące, masz taki lekki styl pisania, bardzo to mi się podoba i nie zanudzasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dajesz dobry przykład tak motywując
    http://happinessismytarget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ty super piszesz, ta lekkość, prostota... Cudo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie przedstawiasz problemy wielu ludzi - w nieco inny sposób, niż większość osób, które też blogują. Dajesz też wiele do myślenia, pokazując konkretny przykład. Świetny blog, zostaję z pewnością tutaj na dłużej :) Pozdrawiam Sylwia http://takpoprostuzyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń