sobota, 14 listopada 2015

Najtrudniej zrobić pierwszy krok

fot. Ewa Kawalec


„Jeżeli nie wiesz, dokąd zmierzasz, prawdopodobnie wylądujesz gdzieś indziej.”

dr Laurence J. Peter


            Próby podjęcia decyzji przez Alicję trwały kilka dni. Nie była w stanie wrócić do pisania planów. Jednak wszystko miała w głowie.
- Jechać, nie jechać? Co mnie tu trzyma?
Z przemyśleń wynikało, że niewiele. Ale ona nigdy nie opuszczała kraju na tak długi czas. Nie miała pojęcia, co może ją czekać na obczyźnie. A jednak, coś jej mówiło, że powinna zrobić ten krok. Że nie może tak po prostu odpuścić. To byłoby za proste. Z perspektywy czasu zapewne nie wybaczyłaby tego sobie samej. Poczucie bezpieczeństwa było dla niej ogromnie ważne, ale przecież w kraju nie tego nie miała już od wielu lat. Na lepszą pracę też nie liczyła.
Rozpoczęło się więc powolne planowanie.
- Jakbym wyjechała… to co zrobić z mieszkaniem? Może rodzice zaglądali by tu od czasu do czasu.
- Nie znam języka… No ale Grzesiek też nie znał i dał sobie rady…
- Pewnie nie dostanę wizy… No ale jak się o to nie postaram, to nigdy nie będę wiedzieć, czy na pewno tak się stanie…
To wszystko było takie nowe i takie trudne.
Grzesiek ciągle naciskał, Michał również, a rodzice z niepokojem czekali na jej decyzję.
- No dobrze, może czas na zmiany. W końcu trzeba zrobić ten pierwszy krok. Pójdę do konsulatu. Przecież to wcale nie oznacza, że wizę dostanę.
Zapisała się na spotkanie z konsulem. Wyznaczono jej termin za miesiąc. To szmat czasu, pomyślała wtedy. Raz kozie śmierć!
Nie miała pojęcia, jak wyglądają takie rozmowy. Nie wiedziała, jak się ma do tego przygotować. Grzesiek próbował jej podsunąć kilka rad.
- Powiedz, że chcesz zobaczyć USA. Że chcesz wyjechać na pół roku. Nie mów, że chcesz tam zostać na stałe, bo ci wizy nie dadzą. Ciągnął.
- Grzesiek, ja nie dam rady. Odpowiedziała Alicja.
- Dasz! Nie ma innej możliwości. To jedyny sposób, że byśmy mogli żyć razem. Nie możesz zaprzepaścić szansy na lepsze życie. Tu jest wspaniale. Pokochasz ten kraj. Zobaczysz.
- Dobrze ci mówić! Wycedziła przez zęby…
- Dobra Alicja. Zrobisz co zechcesz. Ale pamiętaj, żebyś potem nie żałowała, że nie zrobiłaś nic ze swoim życiem…
Od tej rozmowy Grzesiek nie dzwonił przez kilka dni. Dał Alicji czas na poukładanie myśli. Czuł, że jak będzie dalej naciskał, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. A Alicja, codziennie biła się z myślami. Dalej nie wiedziała, czego tak naprawdę chce.
Termin rozmowy zbliżał się nieubłaganie. A ona coraz bardziej się denerwowała. Nie umiała kłamać…
W dniu rozmowy, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Nawet nie pomagała jej ulubiona, mocna herbata. Tego dnia miało się okazać, co dalej z nią będzie. Z nią i jej synem…
Założyła na siebie kostium. Upięła włosy, najlepiej jak umiała i wyruszyła na bój o lepsze jutro.
W kolejce spędziła trzy godziny. Była padnięta, wściekła i ogromie zestresowana. Wszystko mogło się zdarzyć...
W końcu została zaproszona na rozmowę.
Konsul… barczysty mężczyzna o niezbyt przyjemnym wyrazie twarzy wskazał jej miejsce. Usiadła, spoglądając w stronę swojego kata lub wybawcy. Ręce ogromnie jej drżały ze zdenerwowania.
- No tak… Pani Alicja Grumlowicz.
- Tak.
- Co panią do nas sprowadza? Chce pani wyjechać do USA?
- Tak.
- A w jakim celu?
No i wszystko zaczęło w niej wirować. Nagle zapomniała, co miała powiedzieć, z czego nie. Myśli kotłowały jej się w głowie, gdzie zaistniała nagle ogromna czarna dziura.
- Co z panią się dzieje? Zapytał zaniepokojony konsul, widząc jej przerażoną twarz.
A ona nagle wybuchła.
- Nic się za mną nie dzieje! A właściwie dzieje się! Moje życie się sypie! Wszyscy wymagają ode mnie decyzji związanej z tym, co mam dalej ze sobą robić! A ja nie wiem, co mam robić! Wykrzyczała. Kocham mój kraj, a mam wyjechać, bo rodzina mnie do tego namawia. Całe moje życie jest tutaj, nie na obczyźnie. Ale przyszłam tutaj, bo wszyscy na mnie naciskali! A tak naprawdę, wcale nie chcę wyjeżdżać!
Konsul ze zdziwieniem przypatrywał się szalonej kobiecie. Przecierał oczy, nie wierząc w to, co słyszy.
- To po co pani tu przyszła?
- Nie słyszy pan, ciągle to tłumaczę, bo nie wiem, co mam robić! Przyszłam, bo musiałam! Wszyscy ode mnie tego oczekiwali. A ja nawet nie wiem, czego chcę dalej od życia!
- To znaczy, że chce pani wyjechać, czy nie?
- No i tego właśnie nie wiem! Kocham mój kraj, wszystko co pamiętam od urodzenia wiąże się z Polską. Nagle mam starać się o wizę na wyjazd. Nie mam pojęcia, czy to dobra decyzja. Jedno wiem, chciałabym sobie odpowiedzieć na pytanie, czy odnajdę się za granicami. Ale wiem też, że bardzo chcę wrócić do kraju. Mam tu starszych rodziców, którzy oprócz mnie nie mają nikogo.
Konsul przyglądał się kobiecie z zaciekawianiem.
- To dobrze. Powiedział.
- Dam pani tą szansę, żeby mogła pani sprawdzić, czego tak naprawdę pani chce. Dostaje pani wizę.
- Co takiego? Co dostaję?
- Wizę. To wszystko z mojej strony. Odpowiedział i wskazał jej drogę wyjścia z gabinetu.
Otworzyła usta ze zdziwienia. Nogi się pod nią ugięły. Była pewna, że po tym wszystkim, co wykrzyczała, nie panując nad emocjami, żaden normalny konsul jej wizy nie da.
- Dziękuję. Wydusiła z siebie i szybko opuściła pokój.
Miała teraz tylko jedno marzenie, zaczerpnąć świeżego powietrza, bo inaczej zemdleje.  Powoli zeszła po schodach, z impetem pchnęła drzwi wejściowe i wybiegła na ulicę, ciężko łapiąc powietrze…


Cdn…

2 komentarze:

  1. Był kiedyś taki cytat(nie wiem czy nie przekręcę): "Nawet tysiącmilową podróż rozpoczyna pierwszy krok". Ale jak trudno go zrobić! Jak trudno wyjść ze swojej strefy komfortu i zaryzykować! Ale co lepsze w sumie? Tkwić w swoim bezpiecznym domku na pustkowiu? Czy może mieć trochę z życia, nawet będąc nieco poturbowanym?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą. Pierwszy krok jest najgorszy również dlatego, że tworzymy w swoim mózgu miliony scenariuszy i zwyczajnie boimy się nieznanego...

    OdpowiedzUsuń