wtorek, 10 listopada 2015

Jak wychować rasowego nieudacznika?

fot. Ewa Kawalec

„Trzeba jakoś swoje życie przeżyć. Jeżeli chcesz utrzymać się na odpowiednim poziomie, nie masz wyjścia - musisz znaleźć jakiś ciekawy na to sposób. Nie znajdziesz go jednak, jeżeli tylko będziesz siedział na tyłku.”

Katharine Hepburn


            Czy zawsze działanie, które ma być dla dobra dziecka, tak naprawdę jest dla niego dobre? Jak często, by „uchronić” latorośl robimy nie do końca przemyślane rzeczy? Jak to się potem odbija na jego funkcjonowaniu?

- Jasiu nie może ćwiczyć na lekcjach wf-u, bo się spoci.
A po co ma się pocić? Po co ma się ruszać? Po co ma się w jakikolwiek sposób męczyć lub sprawdzać, gdzie są jego możliwości?

- Kamilka nie może jechać na szkolną wycieczkę.
- Dlaczego?
- Bo przecież jedziecie autobusem, a ona nigdy autobusem nie jechała i na pewno się będzie bała.
„Na pewno się będzie bała”. A skąd wiesz, jak nigdy tego nie próbowała? Dlaczego utożsamiasz jej autobus z czyść okropnie strasznym? Co będzie, gdy za kilka lat będzie musiała sama gdzieś dojechać? Do końca życia będziesz ją wozić samochodem pod sam próg szkoły, na zakupy, a potem do pracy?

- Co to za szkoła, w której nauczyciel nawet nie potrafi posprzątać dzieciaczkom na półkach?
- To nauczyciel jest odpowiedzialny za to, żeby pilnować, by plecaczki dzieci stały prosto obok stolików.
Tak… I oto przekazujemy naszym dzieciom, że one nic nie muszą. A już na pewno nie muszą dbać o porządek. Od sprzątania są dorośli, ja mogę bałaganić, tak? I co rodzi się w głowie dziecka?
- Każdy ma robić za mnie wszystko, ja nie muszę o nic się martwić. Przecież wkoło są dorośli, którzy mnie wyręczą.
Tylko co będzie, gdy te dzieciątka kiedyś dorosną w takim przekonaniu? Kto w dorosłym życiu będzie robił za nie wszystko?

Paweł zwiał z lekcji, bo był sprawdzian. Co zrobili rodzice? Usprawiedliwili nieobecność, kryjąc syna, żeby „nie miał kłopotów”. Co pomyślał syn? Czy wiedział, że jego postępowanie było niewłaściwe?
Pomyślał:
- Ale frajerzy. Zrobię tak kolejny raz. Po co się wysilać, kiedy wszystko przechodzi płazem. Po co brać odpowiedzialność za swoje czyny? Przecież może ją wziąć na siebie ktoś inny…
I rodzice kombinują potem, co zrobić, żeby młody zdał do kolejnej klasy. Bo on to ma gdzieś. Nie czuje, że to jest jego życie, i jeśli kogoś krzywdzi takim zachowaniem, to tylko siebie.

Aśka notorycznie nie chodziła do szkoły. Powód? Nieoficjalny: „nie chce mi się”, „będzie sprawdzian”, „nie mam ochoty wstawać rano”. Oficjalny: „była chora”, była u lekarza”, „źle się czuła”. Czy Aśka kiedyś będzie stawiała czoła przeciwnościom? Czy będzie walczyła o siebie? Czy może będzie uciekać i się załamywać, gdy napotka pierwsze, maleńkie trudności, które sama będzie musiała rozwiązać? Czy nie zawali wykształcenia, bo jej się kiedyś nie chciało, a rodzice uważali, że zostawiając ją ciągle w domu, pomagają jej? Jak się odnajdzie na rynku pracy? Odnajdzie się, czy zasili grono bezrobotnych, bądź podopiecznych ośrodków pomocy społecznej? Jak się odnajdzie w życiu prywatnym? Czy będzie w stanie zawalczyć o rodzinę, pokonywać trudności, które na jej drodze będzie stawiało życie? Czy to nie dorośli, kiedyś, wpoili w nią bezradność, odpuszczając na całej linii i zawsze ją usprawiedliwiając? Czy Aśka w dorosłym życiu też będzie szukać usprawiedliwienia tego, że jej się nie udaje? Pewnie tak, tylko usprawiedliwienia na zewnątrz, a nie w sobie.

- Jakaś ty biedna Karolinko. Kto to widział zadawać tyle zadań domowych! Ci wredni nauczyciele nie mają pojęcia o wysiłku biednych dzieci.
I czy Karolina będzie chciała rozwijać swoją wiedzę, czy też stwierdzi, że jeśli jacyś wredni nauczyciele zatruwają jej życie, a ona jest w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzona? Czy nie stwierdzi, że rozwój jest głupi. Że lepiej posiedzieć przed telewizorem czy komputerem, niż się wysilać. Tylko, czy w życiu takie postępowanie daje pieniądze? Daje szczęście? Czy takie postępowanie doprowadza nas do realizacji naszych celów i marzeń? Czy może dokładnie odwrotnie? By wygrać życie, muszę w to włożyć sporu wysiłku?

- Marek, olej zadania z przyrody i historii. To jest nudne. Kto by się tego chciał uczyć?
Co sprawią takie słowa matki? Ano to, że Marek nawet nie zajrzy do źródeł wiedzy z tego zakresu, bo „mama powiedziała, że to nudne”. Więc nawet nie zada sobie trudu, by to sprawdzić. By zobaczyć, że może on się w tym sprawdzi. A może gdyby to zrobił, kiedyś byłby archeologiem lub lekarzem? To, że rodzic z czymś sobie nie radził, to wcale nie oznacza, że tak samo funkcjonuje jego dziecko.

- Co!?? Mój syn? Ukradł? Nie możliwe. To dobre dziecko. On jest kochany i nigdy czegoś takiego by nie zrobił. Co się go czepiacie? Podam was do sądu, za oczernianie.
Po pokazaniu nagrania z monitoringu, przedstawiającego zachowanie syna, matka zaczyna płakać…
Czy zaprzeczając trudnym, zachowaniom sprawiamy, że one nagle znikną? Że nie będziemy musieli nic w tym robić? Bo lepiej udawać, że czegoś nie ma, niż stawić czoła rzeczywistości. Tylko, jak często zapominamy, że każdy z nas popełnia błędy, zwłaszcza młody człowiek. A my dorośli jesteśmy po to, żeby pokazać mu tą właściwą drogę. Jesteśmy po to, by czuwać, żeby młody wałczył o swoje życie, by nie pakował się w kłopoty w przyszłości. Jak tego nie zrobimy, to czy on będzie wiedział, że źle postępuje?

- Ona proszę panią ma opinię! Co się jej pani czepia? Ona nic nie musi!
Czy naprawdę „nic nie musi”. Czy może powinna nauczyć się pracować na miarę swoich możliwości? Bo przecież kiedyś rodziców zabraknie, a ona będzie musiała sobie poradzić?

- Co? Do poradni? Pani zwariowała? Moje dziecko jest normalne!
No właśnie. Badanie w poradni nie oznacza nienormalności. Badanie w poradni jest po to, by tak dopasować metody pracy z dzieckiem, by ono jak najlepiej sobie radziło.

Ze skrajności w skrajność.

A potem, po latach rodzice płaczą.
- On ciągle nie ma pracy, ile jeszcze będę go utrzymywać? Ciągle żąda nowych i nowych pieniędzy na alkohol. A ja już nie mam…
- No nie wiem, czemu ona sobie nie radzi. To wszystko przez ten kraj. Tu przecież nie ma pracy…
- Własny syn mnie bije, a córka wyzywa. Już nie pamiętają, jak przed laty byłam w stanie zrobić dla nich wszystko, jak kryłam ich zachowania, jak odrabiałam za nich zadania?
Ale co ich tym nauczyłaś? Że oni nie muszą nic, a ty do końca życia masz być na ich zawołanie. Bo pieniądze biorą się nie z pracy lecz od matki lub z kradzieży. A zawsze były, więc czemu w dorosłym życiu ma się to zmienić?

Czy chcemy wychowywać rasowych nieudaczników? Czy o to naprawdę nam chodzi? Może przy każdym, do bólu pobłażliwym traktowaniu, usiądźmy i zastanówmy się przez chwilę, jakie to może kiedyś przynieść konsekwencje? Co musimy zrobić, by przygotować nasze pociechy do dorosłego życia? Czy to osiągniemy pozwalając im na wszystko, czy może motywując do działania i rozwoju? Pomagając naprawiać błędy, pomagając pokonać strach przed trudnościami i przeciwnościami losu?
Gdzie znajduje się droga do sukcesu, a gdzie do marnotrawstwa naszego potencjału i potencjalnego stoczenia się po równi pochyłej?

Człowiek motywowany i wspierany od najmłodszych lat, w dobrych i złych chwilach (tylko mądrze wspierany) w życiu sobie zawsze poradzi. Dbajmy o nasze pociechy i rozumnie przygotowujmy ich do dorosłego, pełnego sukcesów życia. Nie uczmy bezradności i bierności. Uczmy tego, że każde trudności należy pokonywać, że ponosimy odpowiedzialność za własne czyny, że decyzje zawsze wiążą się z jakąś konsekwencją, że siła jest w nas, i to od nas samych zależy, czy będziemy umieli iść przez życie z podniesioną głową.


2 komentarze:

  1. świetnie napisane! wszystko zależy od rodziców i osób, które wpajają nam najważniejsze wartości od najmłodszych lat :)
    blog: optymistka. | fanpage

    OdpowiedzUsuń
  2. To wszystko prawda co tu napisałaś! Jednak opiszę drugą skrajność w wychowywaniu wymoczków. Nie powinno się też od małego swoje dziecko idealizować, spełniać przez nie swoje niespełnione ambicje i zawsze je wywyższać. Ono w to uwierzy, do czasu, kiedy nie poniesie pierwszych poważnych porażek. To też jest zabijanie zaradności w człowieku, gdyż taki młodzieniec wierzy, że ma w sobie wręcz magiczną moc i nie musi zbytnio się wysilać, bo i tak sobie ze wszystkim poradzi.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń