środa, 18 listopada 2015

Walka o wejście na rynek pracy


fot. Ewa Kawalec

„Trzymaj się z dala od ludzi, którzy tłamszą twoje marzenia. Mali ludzie zawsze to robią. Jednak naprawdę wielcy sprawiają, że Ty także możesz stać się wielki."

Mark Twain

            Monika była niezwykle pracowitą, ambitną i zdolną dziewczyną. Odkąd pamięta uwielbiała się uczyć, poznawać nowe rzeczy, poszukiwać. Wiedza, jakby sama wychodziła jej do głowy. Liceum ukończyła z wyróżnieniem.
- Monika, ty kiedyś zawojujesz świat. Jesteś niezwykle uzdolniona. Powiedziała jej wychowawczyni w liceum.
- Chciałabym pani profesor…
Tak, jej marzeniem było zdobyć dobry zawód, znaleźć niezłą pracę i wejść w dorosłe życie z podniesiona głową. Rodzice wspierali ją w jej działaniach. Od maleńkości wpajali jej to, że wiedza jest kluczem do sukcesu. Monika tak w to wierzyła…
W ich domu było skromnie, nigdy się za bardzo nie przelewało. Żyli oszczędnie. Ale dla całej rodziny nauka była na pierwszym miejscu. To była ogromna wartość.
Więc Monika wierzyła, że gdy tylko posiądzie odpowiednią wiedzę, poradzi sobie w życiu. Wiedziała, że na lokalnym rynku pracy jest bardzo trudno o zatrudnienie, wiec postanowiła dołożyć wszelkich starań, by wykształcić się wszechstronnie. Rodzice zresztą powiedzieli jej, że jak tylko zechce się uczyć, oni fundusze na to wygrzebią choćby spod ziemi. Bardzo kochali swoją córkę, zawsze jej kibicowali. Marzyli o tym, by poradziła sobie ze wszystkim.
Zaczął się czas wyboru kierunku studiów. To był dla Moniki niezwykle trudny czas. Z wszystkiego była dobra. Radziła sobie z każdym przedmiotem i każdy lubiła, więc wybór był dla niej ogromnie trudny.
- Co ja mam wybrać? Co ja najbardziej lubię? Co mi sprawia przyjemność?
Wszystko sprowadzało się do jednego: lubiła wszystko. Z żadną dziedziną wiedzy nie miała do tej pory problemów.
- Może pójść w ekonomię? Może języki obce? Ale czy dam radę? A właściwie, czemu nie spróbować? A może porywam się z motyką na słońce?
Tak bardzo potrzebowała wtedy porady kogoś, kto by choć troszkę wskazał jej kierunek. W szkole doradztwo zawodowe polegało jedynie na tym, że zabrano ich całą klasą do urzędu pracy, żeby pokazać im, gdzie mogą się zarejestrować jako bezrobotni, jak tylko otrzymają świadectwo dojrzałości. Monika nie chciała zasilać szeregów osób bez pracy. Postanowiła sobie wtedy, że nie będzie tu nigdy przychodzić. Sama da sobie radę.
- To może jednak ekonomia? Pomyślała.
- To dobry kierunek. Może on pomoże mi znaleźć zatrudnienie.
Zaczęła studiować. Radziła sobie całkiem nieźle, więc postanowiła rozpocząć następny kierunek. Otworzyli nowy profil: bezpieczeństwo wewnętrzne. Nikt do końca wtedy nie wiedział z czym to się je.
- To nowość, więc powinnam znaleźć pracę po tym kierunku. Tak obiecali. Powtarzała sobie.
Czas licencjatu szybko zleciał. Niedługo trzeba było zacząć się starać o pracę. Monika zaczęła śledzić oferty. Nic nie odpowiadało jej kwalifikacjom. W mieścinie, w której mieszkała wszystkie służby dawno były obstawione, urzędy również, a firm prywatnych praktycznie nie było. Dominowały maleńkie rodzinne interesy, gdzie nie potrzebowali nikogo ani po ekonomii, ani po bezpieczeństwie wewnętrznym. Monika dobrze znała język angielski, ale w jej okolicach mówiono zaledwie w ojczystym języku. Jedyne oferty, jakie wpadały jej w ręce, dotyczyły pracy w dyskontach i sklepikach. Nie wiadomo dlaczego, oferty te ciągle były. Niby przyjmowali do pracy, a za kilka dni, ogłoszenia te pojawiały się nadal. Monika nie do końca wiedziała wtedy, czemu tak się dzieje.
- No i co ja mam teraz robić? Nie bardzo mam szansę tu się zaczepić. Może powinnam kontynuować naukę. Zawsze to kolejne dwa lata nie będę musiała stawać przez drzwiami rynku pracy. I walić w nie, żeby ktoś mi je otworzył.
Tak też uczyniła. Rozpoczęła kolejne dwa kierunki, związane w pracą urzędnika. Mały urząd gminy w jej rodzinnej okolicy, w końcu kogoś może przyjmie. Więc rozpoczęła studia magisterskie na kolejnych dwóch kierunkach: prawa administracyjnego i pracy socjalnej.
Wywiad, jaki sobie prywatnie przeprowadziła w rodzinnych stronach wskazywał, że parę osób w urzędzie gminy, w niedługim czasie wybierze się na emerytury. To była dla niej jakaś szansa…
Jak poprzednio czas studiów minął szybko. Dwa lata zleciały jak z bicza trzasnął. Wracała do swojej miejscowości szczęśliwa, z kolejnymi dwoma dyplomami w kieszeni.
- No teraz to na pewno znajdę gdzieś pracę. Z tyloma kwalifikacjami przecież muszę.
Ale w środku była przerażona. Okropnie się bała momentu, gdy zacznie poszukiwania pracy. Nie bardzo wiedziała jak ma się za to wszystko zabrać. Zaczęła przeglądać strony internetowe z tego zakresu. Uczyła się, jak dobrze przygotować dokumenty aplikacyjne, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, jak dobrze się zaprezentować.
Rozesłała setki dokumentów aplikacyjnych w okolicy, w której mieszkała. Odpowiadała na ogłoszenia w gazetach, na stronach internetowych. Odwiedzała okoliczne instytucje, zostawiając swoje CV. Niestety, bez żadnego odzewu. Często w małych firemkach, które odwiedzała, słyszała, że nie chcą jej zatrudnić, bo jest młoda i z pewnością niedługo wyjdzie za mąż, będzie rodzić dzieci, a im nie trzeba pracownika, który z na pewno niebawem zacznie być nieopłacalny. To było takie krzywdzące! Monika z trudem powstrzymywała się, żeby nie wykrzyczeć tym pracodawcom, co i nich myśli.
- Jakim prawem oni zakładają, że nie mogą mnie zatrudnić, bo jestem młoda i będę zaraz rodzić dzieci! Przecież ja nawet chłopaka nie mam obecnie!
Zamążpójście, to była ostatnia rzecz o której myślała wtedy Monika. A tym bardziej nie było jej w głowie, jak powiadali ci ludzie, rodzenie dzieci!
- No nie!!! Co mam teraz robić? Co jest nie tak? Czemu nikt mnie nie chce zatrudniać? Co robię źle? Czy, jak twierdzą ci pracodawcy, to, że prawdopodobnie kiedyś (w bliżej nieokreślonej przyszłości) będę rodzić dzieci mnie przekreśla? Jak oni nawet mieli czelność mi coś takiego mówić. To znaczy, że by pracować, kobieta nie może mieć prywatnego życia?! Bo jest wredne! A jak w takim razie ktokolwiek ma się odważyć na zakładanie rodziny?! W takich realiach, bez środków do życia?! Nienawidzę tego kraju!

Nie wiedziała co począć. Co podejmowała kolejną próbę poszukiwania zatrudnienia, odchodziła z kwitkiem. W końcu zaczęła się poddawać. Zaczęło jej przemykać przez myśl, że jest jakimś nieudacznikiem, jak nawet znaleźć pracy nie potrafi. Po kilku miesiącach zaczęła tracić nadzieję, że cokolwiek da się zrobić. W jej okolicy nie było miejsca dla młodych ludzi po studiach. Pomyślała wtedy o stażu.
- Może to jest to? Może powinnam w końcu odwiedzić urząd pracy? Wprawdzie, w liceum obiecałam sobie, że nigdy tu nie trafię, ale chyba jednak nie mam wyjścia. Może da się chociaż skorzystać z jakiegoś stażu, by gdzieś się zaczepić?
I tak, pewnego dnia, z ciężkim sercem, podciętymi skrzydłami rozwoju własnego, z opuszczoną głową i brakiem sensu życia podążyła do tego tajemnego urzędu pracy….

Cdn…


PS. 
I na koniec tej części kilka informacji blogowych:

Z uwagi na to, że ostatnio mam sporo zajęć, posty będą się ukazywać co drugi dzień. Mam nadzieję, że mimo to, zostaniecie dalej za mną. 

Do historii Alicji wrócę niebawem. 

Pozdrawiam  serdecznie wszystkich moich czytelników.  




3 komentarze:

  1. Bardzo dobrze się Ciebie czyta, a to duży atut. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.

    www.nieobliczalna.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny blog zapraszam do mnie http://poeta112.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń