piątek, 6 listopada 2015

Potencjał skrywany przed światem

fot. Ewa Kawalec

„Gdy człowiek stawia sobie granicę tego co zrobi, stawia sobie też granicę tego, co może zrobić.”

Schwab Charles

            Pewnego dnia Piotrek przyszedł na zajęcia dodatkowe. Zaczęło się zwyczajnie. Rozpoczął pracę z ćwiczeniami.
- Wiesz Piotrek, te ćwiczenia bardzo stymulują mózg.
- Wiem proszę pani. Jak pracuje się rękami, mózg się bardzo uaktywnia.
- Skąd to wiesz?
- Dużo czytam. Wie pani, mózg ludzki jest niesamowity. Czytałem o tym. A tak właściwie, to, jak mózg jest nieskończony, to kim my właściwie jesteśmy?
- No właśnie Piotrek…
I tak zaczęli rozmawiać. Młody człowiek odkrywał skrywane tajemnice posiadanej przez siebie wiedzy.
- Ostatnio oglądałem program i hipokampach. To jest niesamowite. A jeszcze o częściach mózgu czytałem. Wie pani, jak ludzie podejmują decyzje? Wtedy każdy z nas używa odpowiedniej części mózgu. Każdy nieco innej. To jest takie niesamowite. A wie pani, że jak się ujawnia choroba alzheimera, to wtedy człowiek ma uszkodzoną ogromną część mózgu? Przez lata taka osoba żyje, nie uświadamiając sobie nawet, że coś z nią jest nie tak. Ale teraz prowadzone są nowe badania, może wkrótce wynajdą nowy lek, który zatrzyma chorobę.
Ogromna wiedza wylewała się z niego rwącym potokiem.
- Wie pani, teraz jest tyle chorób autoimmunologicznych. Nasze organizmy atakują same siebie. I to chyba przez to, że teraz mamy tak mało ruchu, i byle jak się odżywiamy. To wszystko ma ogromny wpływ na nasze funkcjonowanie. Mama mi opowiadała, że dawniej nikt nie siedział przed komputerem, ciągle było się w ruchu. A teraz, sama pani wie, jak to wygląda. A potem rodzice się dziwią, że ich dzieci chorują. A jak siedzą w domu, to przecież ich organizm nie wchłania witaminy D, bo nie ma słońca. A ona jest ważna nie tylko dla kości.
I zaczął niezwykle pasjonujący wykład na temat właściwości tej oto witaminy.
- Wie pani, że choroby nerek często zaczynają się od ostrego ataku choroby, od zapalenia? Ale to jeszcze nie jest takie groźne. Najbardziej niebezpieczny jest stan przewlekły. Po czym zaczął z wielką pasją opowiadać o kolejnej dziedzinie wiedzy. O nerkach, sercu, najnowszych badaniach na temat, osobach, które zajmowały się tą działką, prowadziły badania na ten temat.  
- Piotrek, ty masz ogromną wiedzę, powiedziała nauczycielka.
- Interesuję się wieloma rzeczami, wie pani. O na przykład, wie pani, że każdy z nas uczy się w inny sposób, a mózg koduje tylko to, co uważa za przydatne. Codziennie dociera do nas miliony bodźców, a mózg przetwarza tylko niektóre. Czy to dobrze? Chyba tak, bo inaczej pewnie trudno byłoby nam funkcjonować. I tu zaczęła się koleina część wykładu młodego człowieka, dotycząca mózgu, potencjału małych dzieci, kształtowania się połączeń neuronalnych i technik uczenia się.
- Matko, pomyślała nauczycielka. On ma ogromną wiedzę. Ostatnio tego wszystkiego uczyłam się na szkoleniu. Który nastolatek to wszystko wie? Który dorosły to wszystko wie? On jest niesamowity!
- Piotrek, masz ogromny potencjał. Co ty byś chciał robić w życiu?
- Wie pani, jeszcze nie wiem. Ale chyba zostanę kucharzem?
- Kucharzem??? Z tak ogromną wiedzą? Nie myślałeś o czymś więcej? Zapytała ogromnie zdziwiona.
- Nie myślałeś o studiach wyższych?
- Nie o studiach nie. Chcę być kucharzem, bo lubię gotować. A uczyć się nie cierpię.
- Piotrek, nie cierpisz się uczyć? To skąd w takim razie masz tak ogromną wiedzę?
- Bo się tym interesuję, wie pani. Ale w szkole to mi nie idzie. Ledwo wyciągam na tróje. Te książki są takie nudne… A moja wiedza nie jest usystema...
- Usystematyzowana?
- No właśnie. Chociaż, lubię biologię. Ostatnio było o rybach. Uczyłem się piętnaście minut i dostałem piątkę.
Po czym zaczął wykład kolejny. Tym razem o przeróżnych rybach.
- O rany, ten chłopak jest niesamowity!
I przypomniał się jej dowcip o Jasiu.
„Siedział Jasiu nad rzeką i przyglądał się pracy wędkarza. Siedział godzinę, dwie, trzy. W końcu zaciekawiony wędkarz zapytał:
- Podoba ci się wędkarstwo chłopcze?
- Tak bardzo.
- To może zostaniesz wędkarzem?
- Nie, nie mogę zostać wędkarzem?
- Czemu?
- Bo ja do tego w ogóle nie mam cierpliwości…”

- Piotrek, masz ogromną wiedzę, ogromny potencjał. Naukę chłoniesz jak gąbka. Czemu to ukrywasz przed światem?
- Bo wie pani, mi się nie chce uczyć. Poza tym, ja się nie lubię chwalić tym, co wiem…

Po czym zaczął opowiadać jak wygląda jego przeciętny dzień. Gdzie nauka była na pierwszym miejscu. Ale nie nabywana z podręczników szkolnych, tylko z wszelkich innych źródeł wiedzy. Z programów edukacyjnych, wykładów w Internecie, książek tematycznych i wielu, wielu innych niekonwencjonalnych źródeł.
- Jak myślisz Piotrek, z czego może wynikać to, że w szkole ci nie idzie?
- Bo mi się wydaje proszę pani, że nasz system nauczania nie wychwytuje talentów. To jest po prostu system, nie biorący pod uwagę potęgi naszych mózgów.
- Święte słowa Piotrek.
- To może trzeba jakoś zmienić sposób nauczania?
- Tak masz rację, jak cię słucham, to jestem pewna, że powinno się go zmienić…

Rozmowa ich tak wciągnęła, że nawet oboje nie usłyszeli dzwonka kończącego zajęcia…
Uczeń i nauczyciel nadający na tych samych falach. Niesamowite…

Co się takiego dzieje w naszych szkołach, że tak wielki potencjał dzieci często nie zostaje nigdy odkryty? Czemu uczniowie skrywają głęboko swoje talenty i nigdy ich nie ujawniają? Co w takim razie daje sucha realizacja podstawy programowej, gdy po drodze gubiona, lub całkiem zatracana jest pasja młodych ludzi? Co daje durne testowanie na wszystkich etapach edukacji, z wymogiem wstrzelania się w to, co autor tych oto testów miał na myśli? Gdzie uczymy tej kreatywności, która tak jest potem wymagana w dorosłym świecie i sferze zawodowej? Ilu geniuszy nie radzi sobie z nauką w zwyczajnym systemie edukacji? A potem nagle rozbłyskują. Bo ich pasja nie wybuchła dzięki szkole, tylko przez szkołę, bo poszukiwali siebie, by wyrwać się z nudnego marazmu.
A ilu młodych ludzi po drodze po prostu poddaje się, bo po kilku latach nauki, dochodzi do wniosku, że to wszystko w szkole jest schematyczne, bez porywu, bez pasji, bez emocji. Ilu z nich jest pewnych, że nie są w stanie sprostać tym wszystkim wymaganiom, że nie ma miejsca na indywidualność tam, gdzie każdy musi być taki sam, bo inaczej nie mieści się w granicach normy?
A gdzie w tym wszystkim jest wrodzona ciekawość poznawcza człowieka? Czy zwyczajna, sucha podstawa programowa po prostu jej w znakomitej większości nie zabija? Jak często dzieciaki dochodzą do tego, że nic nie warto, bo nikt nie docenia ich zainteresowań i nigdy więcej nie wykorzystują swojego wewnętrznego potencjału, wykonując wszystko po najmniejszej linii oporu, bo tylko wtedy doświadczały nagrody przez wiele lat.
Gdzie tkwi błąd? Jak zbudować system, który pozwalałby odnaleźć się wszystkim dzieciakom? Czy Piotrek nie miał racji twierdząc, że system edukacji trzeba zreformować?

Czy jeśli nie odnajdziemy swoich pasji, nie będziemy mieć marzeń, nie wykorzystamy swoich możliwości, możemy być szczęśliwi? Czy wówczas przeżyjemy życie tak, że będziemy z siebie dumni?
Zadowolenie z samego siebie następuje wówczas, gdy pracujemy o wiele poniżej swoich możliwości, czy, gdy się spełniamy i podejmujemy wyzwania?

Bądźmy kreatywni. Nie marnujmy naszych talentów. Poszukujmy ich i rozwijajmy się pomimo wszelkich przeciwności, które stają na naszej drodze. To spowoduje, że będziemy szczęśliwi. A wtedy z pewnością wygramy nasze życie!


5 komentarzy:

  1. Ja własnie mam taki etap, że szukam i powoli odnajduję swoją pasję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie boję się, że nie będę mieć pracy, w której będę się dobrze czuć. Że nie wykorzystam tam swoich umiejętności językowych. Ale cały czas się rozwijam, nie umiem siedzieć bezczynnie w miejscu! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ten Piotrek! Czytając Twój wpis od razu pomyślałam o książce "New Summerhill" którą czytałam jakiś czas temu. O szkołach demokratycznych. Jest w niej opisana szkoła, która wydobywa talenty z dzieci. Nie ma tam ocen ani przymusu nauki, a każde dziecko rozwija swoje zdolności w takim tempie i zakresie, jak samo chce. Okazuje się, że dzieci mają naturalną chęć zdobywania wiedzy i specjalizacji i gdy im się to umożliwi, dają z siebie po prostu wszystko. Tyle, że tradycyjna szkoła równając wszystkich pod linijkę, promując konformizm, narzucając ślepe posłuszeństwo i podcinając skrzydła indywidualistom, skutecznie niszczy młode talenty. Zastanawiam się, jakie jest rozwiązanie. Chciałabym, żeby było więcej takich szkół bez oceniania, porównywania i bez wyścigu szczurów od kołyski. Ale rozumiem, że społeczeństwu może się to w głowie nie mieścić. Tak daleko idąca reforma byłaby po prostu nie do pomyślenia. Ze swojej strony możemy po prostu wspierać młode pokolenie w rozwoju ich naturalnych zdolności... I nie cisnąć o same piątki, bo tak to już jest, że nie można mieć wszystkiego... i te same piątki to może nie być tak naprawdę dobry znak:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam, ile Ty masz pomysłów...I to przecież nie na lekkie sprawy! Mogłabyś się zajmować coachingiem :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń