niedziela, 22 listopada 2015

Czy jak ktoś nam zamknie drzwi przed nosem, znajdziemy odpowiednie okno, by osiągnąć cel?

fot. Ewa Kawalec



„Ludzie rozwijają się tylko z jednego powodu. Albo z desperacji, albo z inspiracji. A najczęściej z obu w tej właśnie kolejności”

Tonny Robbins


            Monika wpadła do urzędu i poprosiła o rozmowę z przełożonym działu, w którym miała odbywać staż. Krępy, szpakowaty i poważny pan zaprosił ją do siebie.
- Co się stało pani Moniko? Wygląda pani, jakby przed chwilą spotkała się pani z duchem.
- Bo chyba tak się czuję… odpowiedziała cicho.
Podczas spotkania opowiedziała całe zdarzenie w urzędzie pracy.
- Pani żartuje? Zapytał zdziwiony kierownik.
- Niestety nie. Tak to wszystko właśnie wyglądało.
- Dobrze, ja spróbuję sam tam zadzwonić. Skontaktuję się z panią, gdy czegoś się dowiem.
- Dziękuję panu…
            Z iskierką nadziei w sercu wyszła z urzędu.
- Może jeszcze mam szansę na ten staż? Może nie wszystko stracone? Myślała w duchu, wracając do domu.
Przez kilka dni z utęsknieniem czekała na telefon. Tak długo nie dzwonił… Po tygodniu otrzymała wiadomość.
- Dzień dobry. Pani Monika?
- Tak, przy telefonie. Dzień dobry.
- Ja dzwonię z urzędu gminy. W sprawie pani stażu. Niestety nie mam dobrych wieści. Urząd pracy nie zgodził się na sfinansowanie stażu. Przykro mi…
- Mnie też.. Odpowiedziała cicho.
Zrezygnowana odłożyła telefon. Jej ostatnia nadzieja na pracę w tym wydziale odeszła. Chcąc pracować, musiała poszukać innej opcji.
- Czy to wszystko musi być takie skomplikowane!? No i co dalej? Ale… zaraz, ta baba powiedziała, że jak znajdę innego pracodawcę, to może dostanę ten przeklęty staż.

Zaczęła szukać dalej. Tym razem zupełnie obniżyła loty. W tej małej mieścinie, w której mieszkała, wielkiego wyboru nie było. Postanowiła kolejny raz odwiedzić okoliczne sklepy. Może tam…
Jeden ze sklepów, handlujących odzieżą używaną zgodził się na przyjęcie jej na staż. Tam pracy nie brakowało.
Kolejny raz odwiedziła panią w urzędzie pracy. Przedstawiła ofertę przyjęcia na staż w sklepie.
- No widzi pani. Teraz, to może pani otrzymać dofinansowanie stażu. Proszę przekazać przyszłemu pracodawcy, że musi wypełnić odpowiednie dokumenty i może pani zaczynać pracę.
Monia stanęła jak wryta.
- I żadnych problemów z dofinansowaniem teraz nie ma?
- Jakich problemów? Nie rozumiem o czym pani mówi. Jak tylko będą dokumenty zgromadzone, może pani zaczynać. To wszystko. Powiedziała urzędniczka.

Monika po raz kolejny wyszła z urzędu wściekła.
- To teraz już mam odpowiednie wykształcenie?! Pracodawca zapewni zatrudnienie?! Przecież tam personel wymienia się jak rękawiczki! Musiałam skończyć aż cztery kierunki studiów, by pracować w szmateksie?!!! To nie jest sprawiedliwe!!!
Wszystko w niej krzyczało. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Wieczorami płakała w poduszkę, wściekła na cały świat. Niby miała pracę. Staż dostała bardzo szybko, ale czy o tym właśnie marzyła? Czy to jest właśnie szczyt jej możliwości? Cztery kierunki studiów, perfekcyjna znajomość języka angielskiego i praca w roli magazyniera w lumpeksie!!! To jest jakaś porażka!!!
Z trudnością przełknęła szkołę życia, którą los jej zgotował. Pracy się nie bała, to nie o to chodziło, że ma pracować fizycznie. Chodziło o ogromną niesprawiedliwość. O to, że są równi i równiejsi. Do tego, parę miesięcy później, staż w urzędzie gminy otrzymała inna młoda osoba, z wiele niższymi kwalifikacjami od Moniki… Ot specyfika małych mieścin, gdzie wszystko jest możliwe, a ręka rękę często myje. Ona znajomości nie miała. Chciała się znaleźć na rynku pracy, wykorzystując swój potencjał. A trafiła, jak trafiła. Chyba można było to porównać do tego, jakby się obudziła nagle z ręką w nocniku. To było parszywe uczucie…
            Mimo wielkiego rozgoryczenia wykonywała swoją pracę najlepiej jak umiała. W końcu to było jej pierwsze doświadczenie zawodowe. Jak zwał tak zwał. Jakiś zawód to w końcu był.
Staż trwał sześć miesięcy. Potem otrzymała propozycję zatrudnienia. Zgodziła się. Nie miała wtedy innej opcji, ani innego pomysłu na siebie. Szybko się jednak okazało, że warunki jej pracy uległy znacznemu pogorszeniu. Pracowała po dziewięć, dziesięć godzin dziennie od poniedziałku do piątku i w każdą sobotę po sześć godzin dodatkowo. Umowę dostała na pół etatu. W żaden sposób nie mogła wywalczyć zaległych pieniędzy za wypracowane nadgodziny. Wtedy zrozumiała, dlaczego pracownicy w tym sklepie tak szybko się zmieniali.
- Przecież tak nie można! To zwykły wyzysk człowieka!
Ale innej możliwości pracy na tym terenie nie było. Dlatego właśnie nieuczciwi pracodawcy byli bezkarni. Wiedzieli, że nikt się nie sprzeciwi, jak chce zarobić jakiekolwiek pieniądze.
- Monika, ty się tu tylko marnujesz. Powiedziała jej matka pewnego wieczoru.
- Mówię ci to z ciężkim sercem, ale nie mogę patrzeć, jak cię tu wykorzystują. Może powinnaś poszukać pracy w jakimś większym mieście? Tam są lepsze perspektywy. Może spróbuj? Co o tym myślisz?
- Wiesz mamo, myślałam o tym, ale tak bardzo chciałam mieszkać z wami, w rodzinnych stronach. Ale tu widocznie nie ma dla mnie miejsca. Przecież nie mogę pozwolić, żebyście mnie utrzymywali do końca życia. Masz rację mamo, najwyższy czas zrobić coś ze swoim życiem i powalczyć o marzenia…



Cdn…

9 komentarzy:

  1. Lubię tu wpadać, choć nie zawsze mam czas i wenę na adekwatny komentarz do poważnych treści, które tu zamieszczasz. Ale zawsze w każdej opowieści jest tyle ciepła i nadziei, której chciałbym mieć w sobie nieco więcej na co dzień.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Twoje komentarze zawsze motywują mnie bardzo do dalszej pracy.

      Usuń
  2. ile czasu zajmuje Ci napisanie takiego jednego posta? :)
    blog: optymistka. | fanpage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to zależy od tematu i poziomu mojej radosnej twórczości w danym dniu. Czasem wieczór wystarcza na jeden post, czasem na kilka. Rożnie to bywa.

      Usuń
  3. Niestety taka jest prawda... Ja również studiuję, nie 4 kierunki, ale jeden. Lecz mimo wszystko wiem że i tak w niczym mi to nie pomoże... Mój brat również po studniach, pan magister a pracuje też jako magazynier...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post :)
    Uwielbiam to jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Kochani za wszystkie komentarze. Są one dla mnie bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super piszesz. Bardzo mi się podoba Twój styl ;) I bardzo ciekawy post :D
    Zapraszam do siebie jeśli masz ochotę ;)
    http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/2015/11/23/rozdzial-5-cz-4/

    OdpowiedzUsuń