poniedziałek, 2 listopada 2015

Szczęście nie trwa wiecznie…

fot. Ewa Kawalec

„Wysiłek i odrzucenie są potrzebne, aby bardziej się rozkoszować sukcesem w przyszłości.”

Marszałek Nikodem
  
Pewnego listopadowego poranka Grzegorz pożegnał się z rodziną i wyruszył w podróż.
- Niebawem się odezwę. Czekajcie cierpliwie. Jadę tam po to, by zapewnić nam lepsze życie. Jak tylko się urządzę, zabiorę was do siebie. Zadzwonię…
Alicja czuła jakiś wewnętrzny niepokój. Coś jej mówiło, że ten wyjazd to początek kłopotów. Nie potrafiła jednak zatrzymać męża w kraju…
Wszystko wokół szykowało się do zmian. Był właśnie koniec lat osiemdziesiątych. Polska szykowała się do zmian ustrojowych. Wszystko wokół szumiało, że niebawem nadejdą jakieś zawirowania. I jeszcze do tego wyjazd jej męża.
Przeczucia się niebawem miały dokonać…
Ala czekała na telefon od Grzegorza całymi tygodniami. Miał zadzwonić. Dać znać, czy bezpiecznie dojechał na miejsce. A telefon milczał jak zaklęty. Myślała że oszaleje z rozpaczy i strachu o życie Grześka.
- Przecież coś musiało się stać… Jakby wszystko było w porządku, to na pewno by zadzwonił.
Niestety nie miała pojęcia gdzie szukać informacji o mężu. Była wściekła na jego wyjazd. Nawet nie zapytała dokąd dokładnie wyjeżdża i z kim. Wiedziała tylko, że było to NRD.
A tam działy się teraz dziwne rzeczy. Mówili o zburzeniu muru berlińskiego. Może Grzesiek wmieszał się w jakieś polityczne układy i teraz ma kłopoty. Zawsze chciał mówić to co myśli, ale w Polsce się hamował. Może go aresztowali, a ona o tym nawet nic nie wie…
Sytuacja finansowa jej rodziny była coraz gorsza. Wcześniej pracowali razem z Grzegorzem, a i tak nigdy im się nie przelewało. Wyjazd męża pochłonął wszystkie oszczędności, a rachunki i koszty życia były takie same. Michał był coraz starszy i potrzebował coraz więcej. Z jednej pensji nie łatwo było się utrzymać.
- Co się z nim stało? Czemu nie dzwoni? Gdzie ja mam go teraz szukać?
Nie miała żadnych wieści z dalekiego świata… Ledwo wiązała koniec z końcem. Rodzice pomagali jej jak mogli, ale sami nie żyli w luksusach.
W kraju ciągle mówili o jakichś strajkach i o Wałęsie i Solidarności. Polska walczyła o demokrację. Zawirowania trwały kilka lat. W 1989 roku doszło do obrad okrągłego stołu.
W Polsce zaczynały się dokonywać zmiany. Jej droga ojczyzna zaczynała wchodzić w raczkujący kapitalizm. Szykowało się bezrobocie. Zmniejszano zatrudnienia wszędzie. Na początek tracili pracę ci, którzy nie mieli odpowiedniego wykształcenia. A więc i Alka była na straconej pozycji. Jeszcze kilka lat temu nikt nie pytał, jakie ma kwalifikacje. Liczyła się jej artystyczna dusza i twórcza praca jej rąk. A teraz… tyle osób czekało na jej miejsce pracy.
- Pani Alicjo, niestety nie mam dla pani dobrych wieści. Musimy redukować etaty. Nie ma pani wyższego wykształcenia, ani wyuczonego zawodu. Albo pani uzupełni braki w kwalifikacjach, albo będziemy musieli się pożegnać. Ma pani tydzień na podjęcie decyzji.
- Co ja teraz zrobię? Przecież nie stać mnie na opłacenie studiów. Nie mogę sobie na to pozwolić. I tak już ledwo wiążemy koniec z końcem. Nie mam pojęcia, jak znaleźć wyjście z tej sytuacji. Grzegorz!!! Ty wredny kłamco!!! Jak mogłeś nas tak zostawić!!! Bez wieści, bez środków do życia!!! Nienawidzę cię!!!! Ryczała wieczorami, waląc z wściekłości i bezsilności, pięściami w poduszkę. Ogromny żal mieszał się ze strachem i niepewnością, zarówno o losy męża jak i jej i Michała.
Zaczęła się załamywać. Nie stać jak było na dalsze kształcenie, ale na utratę pracy też nie.
- Może poproszę szefa, żeby dał mi więcej czasu. Jak tylko stanę na nogi, to podejmę dalsze kształcenie. Może zrozumie, że teraz mnie na to nie stać, że teraz nie dam rady…
Postanowiła spróbować. Poszła na rozmowę z przełożonym.
- Panie Kowalski, mogę prosić o chwilę rozmowy?
- O co chodzi? Zastanowiła się już pani?
- Ja właśnie w tej sprawie…
- Proszę usiąść. Rozumiem, że zdecydowała się pani na studia.
- Właśnie, w tym jest problem… chciałam prosić o dłuższy czas na uzupełnienie wykształcenia…
- Co? Przecież pani wie, jaka jest sytuacja. Obecnie mam kilkanaście osób na pani miejsce. Albo pani się kształci, albo rozwiązujemy umowę.
- Panie Kowalski, proszę… mnie teraz nie stać na szkołę. Mam trudną sytuację rodzinną.
- A co mnie to obchodzi! Jak pani nie ma pieniędzy, to proszę wziąć kredyt.
- Ale kredytu też nie mogę wziąć. Jestem w bardzo trudnej sytuacji, proszę mnie zrozumieć.
- Nie chcę słuchać żadnych głupich wymówek. Po prostu nie chce się pani dalej uczyć i tyle! Nie widzi panu co się teraz dzieje? Ja mam nóż na gardle.
- Panie Kowalski, ja bardzo chcę, ale nie mogę.
- Jakby pani chciała, to by pani zrobiła wszystko, żeby uzupełnić kwalifikacje. A z takim podejściem nie mamy o czym rozmawiać. Jestem zmuszony rozwiązać z panią umowę.
- Panie Kowalski, proszę… proszę tego nie robić… powiedziała ze łzami w oczach.
- Proszę mnie nie łapać na babskie łzy. To mnie nie wzrusza. Znała pani moje wymagania. Uprzedzałem.
- Tak, ale… próbowała wydusić przez łzy.
- Nie ma żadnego ale. Zwalniam panią. Ma pani jeszcze okres wypowiedzenia, to poszuka sobie pani innej pracy. Żegnam panią. Powiedział wskazując drzwi.
Alicja miała nogi jak z waty. Czuła się okropnie poniżona. Nikt do tej pory nie potraktował jej tak podle. Przecież tyle lat oddawała całe serce w to co robiła. Nigdy nie była nawet na zwolnieniu chorobowym. Zostawała w pracy zawsze, jak trzeba było wykonać coś dodatkowego, nie oczekując nic w zamian. I po tylu latach, spotkała ją taka zapłata. Wściekłość, poniżenie i ogromny żal przepełniały jej serce.
- I co ja teraz pocznę??? Niech jeszcze i to… Kto mnie zatrudni? Przecież ja nie potrafię nic innego robić. Oprócz zdolności plastycznych nie mam nic. Nawet nie mam pojęcia o tym, jak wygląda praca w sklepie… Grzesiek ty łachudro!!!! Nienawidzę cię!!!!

Cdn…

2 komentarze:

  1. Przypomniał mi się tekst byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego pod koniec tego posta: "Zmień pracę, weź kredyt". Gdyby to wszystko było takie proste...Jacy czasami ludzie są niewyrozumiali...

    OdpowiedzUsuń