fot. Ewa Kawalec |
„- Dam radę!
- A jak nie?
- Dam!
- A jak nie?
- Dam!
- A jak się przewrócę?
- To wstanę!
- A jak nie wstanę?
- To sobie poleżę.”
Jacek Walkiewicz
Piotrek zawsze
w życiu miał, to co chciał. Kosztowało go to wiele pracy i wyrzeczeń, ale
radził sobie. Prowadził firmę. Zaczynał od zera, od budki z hot-dogami. By
założyć firmę, musiał wziąć duży kredyt. Latami go spłacał. Interes szedł raz
lepiej, raz gorzej. Nieraz były miesiące, w których pożyczał na opłaty. Ale
nigdy się nie poddawał. Gdy budka przestała przynosić dochody, przychodził mu
do głowy nowy sposób na biznes. Były kebaby, frytki, mały sklep spożywczy,
potem pizzeria. Żadne problemy nie były w stanie go zniszczyć. Gdy dopadał go
kryzys, miał jedno w głowie. „Muszę wymyślić coś nowego. Rynek się zmienia, ja
muszę się dostosować. Jak nie będę się rozwijał, nie utrzymam się” – zawsze
powtarzał sobie w duchu. Miał wielu znajomych, ale tak naprawdę nie miał
przyjaciela. Wszyscy dookoła zazdrościli mu sukcesu. Bezrobocie… Tylko nikt nie
brał pod uwagę tego, że on ciężko pracuje na to co ma, a reszta przygląda się i
czeka, aż pieniądze same do nich przyjdą.
Ciągle słyszał:
- A co tobie?
- Masz kasę.
- Co ty możesz wiedzieć o
problemach.
- Jakbyś nie miał na chleb, to
zobaczyłbyś co znaczy życie.
Starał się nikomu nie wchodzić w
drogę, szanował każdego. Ale tak naprawdę zawsze był sam. Zawiść ludzka czasami
przynosiła mu wiele problemów.
Pewnego ranka zadzwonił telefon.
- Dzień dobry. Pan Piotr
Kownacki?
- Tak o co chodzi?
- Jan Wrzesień, Izba skarbowa.
- W tym tygodniu przyjeżdżamy do
pana na kontrolę – usłyszał.
I zaczęło się. ZUS, Sanepid, skarbówka i tak w koło. Każdy przyjeżdżał z zamysłem znalezienia
nieprawidłowości. I tak bywało, to dostał karę za nieodpowiedni stół, to za
niewłaściwie wydaną fakturę na 20 złotych. Trwało to około roku. W końcu stało się nie do zniesienia. Nie dam już więcej rady. Przez te ciągłe kontrole nie
mogę prowadzić firmy. Tłukło mu się w głowie. W końcu któryś z kontrolerów
powiedział:
- Ktoś musi pana bardzo nie
lubić…
- Czemu? - Zapytał zdumiony.
- A nie przyszło panu do głowy,
dlaczego tak pana ciągle kontrolują?
- Donosy? Zaświtało mu w głowie.
Kto, dlaczego, za co? Nie miał pojęcia.
No tak, przecież wszyscy w koło
zawsze mi zazdrościli. Nawet jak przyjmował kogoś do pracy, zapewniał mu
warunki najlepsze, jakie mógł, słyszał:
- Dwa tysiące złotych mi płaci, a sam
jeździ BMK-ą.
No tak jeździł BMK- ą. Zawsze o
tym marzył. I jak mógł ją kupić, to to zrobił. Ale nigdy nie było tak, żeby
dorabiał się na krzywdzie innych.
Ten rok kosztował go wiele
nerwów, ale każde doświadczenie uczy. Wiedział już dobrze, czego musi
dopilnować. Świetnie orientował się w przepisach. W końcu kontrole się
skończyły. Nikt nie stwierdził większych nieprawidłowości. Stanął na nogi.
Interes znów zaczął przynosić niezłe dochody. Otworzył sieć restauracji. Pracował
dużo, nie zawsze zjadał ciepły posiłek, sypiał po kilka godzin. Nie było czasu,
był ambitny. Wszystkiego musiał osobiście dopilnować. Pewnego dnia zasłabł.
Ocknął się w szpitalu.
- Gdzie ja jestem, zapytał
pielęgniarki.
- W szpitalu, miał pan zawał.
- Jak to zawał? – Zapytał.
- Proszę się nie denerwować. Musi
pan teraz odpocząć. Zaraz do pana przyjdzie lekarz.
- Ja nie mogę chorować, co z moją
firmą?
- Proszę o tym teraz nie myśleć.
Odpowiedziała pielęgniarka i wyszła.
Diagnoza była dla niego jak
wyrok.
- Jak pan nie odpuści, to pewnego
dnia nie zdążą pana dowieźć na czas. Musi pan to w końcu zrozumieć. Powiedział
lekarz. Czeka pana długie leczenie i rehabilitacja. Nie wolno się panu denerwować.
W pracy będzie musiał ktoś pana zastąpić. Nie ma ludzi niezastąpionych. A zdrowia
żadne pieniądze panu nie wrócą. Musi pan odpocząć.
- No tak, i co ja teraz zrobię
pomyślał. Leżenie w łóżku doprowadzało go do szału. Zawsze był aktywny, zawsze
o coś walczył. I nagle pustka… Całymi dniami leżał, wpatrując się w sufit.
Świat mu się zawalił. Nie znał
innego życia poza pracą.
- Czemu pan jest taki smutny?
Zapytała kiedyś jakaś dziewczyna.
- To wyrwało go z letargu. Kto to
jest, czemu mnie wkurza? Nie widzi, że nie chce mi się żyć?
- Jestem Ewa, dzień dobry.
Ujęła go swoim uśmiechem. I tak
zaczęli rozmawiać. Okazało się, że ona od dawna go obserwowała. Leżał na sali z
jej dziadkiem, którym się opiekowała. Nie wiedziała, czemu nigdy z nikim nie
rozmawiał, nikt go nie odwiedzał. To musi być bardzo nieszczęśliwy człowiek –
myślała. Ale czemu, jest młody, całe życie przed nim.
Dla Piotra Ewa była pierwszą
osobą, która była szczera. Jak rozmawiali, wydawało mu się, że znają się od
lat. Nie oceniała go przez pryzmat jego firmy. Nie zazdrościła. Po prostu była
sobą.
Zaprzyjaźnili się.
Kilka miesięcy później pobrali
się. Ewa do dziś jest dla niego wielkim wsparciem. Piotr zrozumiał, że każdy
człowiek potrzebuje kogoś bliskiego. Nie zawsze da się samotnie walczyć z
przeciwnościami.
W końcu zaczął dbać o siebie.
Wygrał z chorobą. Ewa pokazała mu, że oprócz pracy jest jeszcze inne życie,
piękniejsze, z pasją i zabawą. Firma przetrwała. Nadal nieźle prosperuje. Przynosi
spore dochody. A Piotr nadal ma w głowie „Dam radę!” Ale już nie sam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz