czwartek, 27 sierpnia 2015

Dam radę

fot. Ewa Kawalec

„- Dam radę!
- A jak nie?
- Dam!
- A jak nie?
- Dam!
- A jak się przewrócę?
- To wstanę!
- A jak nie wstanę?
- To sobie poleżę.”
Jacek Walkiewicz



Piotrek zawsze w życiu miał, to co chciał. Kosztowało go to wiele pracy i wyrzeczeń, ale radził sobie. Prowadził firmę. Zaczynał od zera, od budki z hot-dogami. By założyć firmę, musiał wziąć duży kredyt. Latami go spłacał. Interes szedł raz lepiej, raz gorzej. Nieraz były miesiące, w których pożyczał na opłaty. Ale nigdy się nie poddawał. Gdy budka przestała przynosić dochody, przychodził mu do głowy nowy sposób na biznes. Były kebaby, frytki, mały sklep spożywczy, potem pizzeria. Żadne problemy nie były w stanie go zniszczyć. Gdy dopadał go kryzys, miał jedno w głowie. „Muszę wymyślić coś nowego. Rynek się zmienia, ja muszę się dostosować. Jak nie będę się rozwijał, nie utrzymam się” – zawsze powtarzał sobie w duchu. Miał wielu znajomych, ale tak naprawdę nie miał przyjaciela. Wszyscy dookoła zazdrościli mu sukcesu. Bezrobocie… Tylko nikt nie brał pod uwagę tego, że on ciężko pracuje na to co ma, a reszta przygląda się i czeka, aż pieniądze same do nich przyjdą.
Ciągle słyszał:
- A co tobie?
- Masz kasę.
- Co ty możesz wiedzieć o problemach.
- Jakbyś nie miał na chleb, to zobaczyłbyś co znaczy życie.
Starał się nikomu nie wchodzić w drogę, szanował każdego. Ale tak naprawdę zawsze był sam. Zawiść ludzka czasami przynosiła mu wiele problemów.
Pewnego ranka zadzwonił telefon.
- Dzień dobry. Pan Piotr Kownacki?
- Tak o co chodzi?
- Jan Wrzesień, Izba skarbowa.
- W tym tygodniu przyjeżdżamy do pana na kontrolę – usłyszał.
I zaczęło się. ZUS, Sanepid, skarbówka i tak w koło. Każdy przyjeżdżał z zamysłem znalezienia nieprawidłowości. I tak bywało, to dostał karę za nieodpowiedni stół, to za niewłaściwie wydaną fakturę na 20 złotych. Trwało to około roku. W końcu stało się nie do zniesienia. Nie dam już więcej rady. Przez te ciągłe kontrole nie mogę prowadzić firmy. Tłukło mu się w głowie. W końcu któryś z kontrolerów powiedział:
- Ktoś musi pana bardzo nie lubić…
- Czemu? - Zapytał zdumiony.
- A nie przyszło panu do głowy, dlaczego tak pana ciągle kontrolują?
- Donosy? Zaświtało mu w głowie. Kto, dlaczego, za co? Nie miał pojęcia.
No tak, przecież wszyscy w koło zawsze mi zazdrościli. Nawet jak przyjmował kogoś do pracy, zapewniał mu warunki najlepsze, jakie mógł, słyszał:
- Dwa tysiące złotych mi płaci, a sam jeździ BMK-ą.
No tak jeździł BMK- ą. Zawsze o tym marzył. I jak mógł ją kupić, to to zrobił. Ale nigdy nie było tak, żeby dorabiał się na krzywdzie innych.
Ten rok kosztował go wiele nerwów, ale każde doświadczenie uczy. Wiedział już dobrze, czego musi dopilnować. Świetnie orientował się w przepisach. W końcu kontrole się skończyły. Nikt nie stwierdził większych nieprawidłowości. Stanął na nogi. Interes znów zaczął przynosić niezłe dochody. Otworzył sieć restauracji. Pracował dużo, nie zawsze zjadał ciepły posiłek, sypiał po kilka godzin. Nie było czasu, był ambitny. Wszystkiego musiał osobiście dopilnować. Pewnego dnia zasłabł. Ocknął się w szpitalu.
- Gdzie ja jestem, zapytał pielęgniarki.
- W szpitalu, miał pan zawał.
- Jak to zawał? – Zapytał.
- Proszę się nie denerwować. Musi pan teraz odpocząć. Zaraz do pana przyjdzie lekarz.
- Ja nie mogę chorować, co z moją firmą?
- Proszę o tym teraz nie myśleć. Odpowiedziała pielęgniarka i wyszła.
Diagnoza była dla niego jak wyrok.
- Jak pan nie odpuści, to pewnego dnia nie zdążą pana dowieźć na czas. Musi pan to w końcu zrozumieć. Powiedział lekarz. Czeka pana długie leczenie i rehabilitacja. Nie wolno się panu denerwować. W pracy będzie musiał ktoś pana zastąpić. Nie ma ludzi niezastąpionych. A zdrowia żadne pieniądze panu nie wrócą. Musi pan odpocząć.
- No tak, i co ja teraz zrobię pomyślał. Leżenie w łóżku doprowadzało go do szału. Zawsze był aktywny, zawsze o coś walczył. I nagle pustka… Całymi dniami leżał, wpatrując się w sufit.
Świat mu się zawalił. Nie znał innego życia poza pracą.
- Czemu pan jest taki smutny? Zapytała kiedyś jakaś dziewczyna.
- To wyrwało go z letargu. Kto to jest, czemu mnie wkurza? Nie widzi, że nie chce mi się żyć?
- Jestem Ewa, dzień dobry.
Ujęła go swoim uśmiechem. I tak zaczęli rozmawiać. Okazało się, że ona od dawna go obserwowała. Leżał na sali z jej dziadkiem, którym się opiekowała. Nie wiedziała, czemu nigdy z nikim nie rozmawiał, nikt go nie odwiedzał. To musi być bardzo nieszczęśliwy człowiek – myślała. Ale czemu, jest młody, całe życie przed nim.
Dla Piotra Ewa była pierwszą osobą, która była szczera. Jak rozmawiali, wydawało mu się, że znają się od lat. Nie oceniała go przez pryzmat jego firmy. Nie zazdrościła. Po prostu była sobą.
Zaprzyjaźnili się.
Kilka miesięcy później pobrali się. Ewa do dziś jest dla niego wielkim wsparciem. Piotr zrozumiał, że każdy człowiek potrzebuje kogoś bliskiego. Nie zawsze da się samotnie walczyć z przeciwnościami.
W końcu zaczął dbać o siebie. Wygrał z chorobą. Ewa pokazała mu, że oprócz pracy jest jeszcze inne życie, piękniejsze, z pasją i zabawą. Firma przetrwała. Nadal nieźle prosperuje. Przynosi spore dochody. A Piotr nadal ma w głowie „Dam radę!” Ale już nie sam…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz