fot. Karol Przyborowski |
„Lepiej działać, niż stać w
miejscu. Lepiej zajrzeć, co jest za rogiem, niż iść udeptaną ścieżką. Fajnie
jest czasem też się zgubić, Bo nigdy by się tam nie trafiło, gdyby nie to
zgubienie.”
Ewa
Kawalec
Życie
zawsze fundowało jej niespodzianki. Nie zawsze miłe. Pochodziła z wiejskiej,
wielodzietnej, zwykłej rodziny. Wiedziała, co znaczy bieda. Zawsze musieli
oszczędzać. Gdy żył tato, było łatwiej. Potem…. Trzeba było walczyć o każdy
dzień. Mama po śmierci ojca załamała się, każdy dzień był dla niej udręką.
Zatopiła się w żałobie, zapominając o rzeczywistości. Julka musiała sobie
radzić sama. Szkoła średnia, studia w dalekim mieście… Wybrała filozofię. To ją
niezwykle interesowało. Wtedy nie wiedziała, co będzie robić po studiach, nie myślała
o tym. By się utrzymać, pracowała dorywczo. Wiedziała, że mama nie może jej
pomóc. Na studiach poznała Roberta. Wspaniały człowiek. Pokochali się od
pierwszego wejrzenia. On zawsze ją wspierał, spędzali ze sobą niesamowite
chwile. Robert pasjonował się fotografią. Całymi dniami mogli łapać chwile.
Zaraził ją pasją. Przez obiektyw życie wydawało się o wiele łatwiejsze. Ale
studia się skończyły. Zamieszkali w rodzinnym mieście Roberta. No i trzeba było
szukać pracy…. Oboje byli na początku drogi. Wtedy okazało się, że studia w
porównaniu z całkiem dorosłym życiem były niezwykle łatwe.
- No i gdzie wy znajdziecie pracę
po filozofii? Pytali znajomi.
Wtedy jeszcze nie wiedzieli. Ona
zaczepiła się w hipermarkecie, on w przedstawicielstwie handlowym. Nie był to
szczyt ich marzeń, ale musieli z czegoś żyć. Julka zawsze wiedziała, że żadna
praca nie hańbi. Marzenia o lepszym życiu, ze studiów prysły jak bańka mydlana.
Mieszkali w wynajętym mieszkaniu. Opłaty zżerały większość zarobionych
pieniędzy. Po kilku miesiącach Robert stracił pracę. Nie płacili… firma upadła.
I znów zrobiło się ciężko. Ale
mimo tego nigdy nie narzekali. Mieli siebie. A to było najważniejsze. Damy
radę! Zawsze sobie powtarzali.
Bardzo tęsknili za stabilizacją.
Jak to dobrze byłoby nie martwić się o jutro… Życie nigdy nie dało im tej
przyjemności. Po długich poszukiwaniach Robert znalazł nową pracę. W
stowarzyszeniu. Był niezwykle kreatywny, nie miał problemu, by odnaleźć się w
nowej rzeczywistości. Zawsze potrafił stanąć na wysokości zadania. Wtedy
zdecydowali się na powiększenie rodziny. To była dla nich wielka odwaga, ale
bardzo chcieli. Urodziła się Amelka. Julka przez pierwsze miesiące zajmowała
się córką, Robert zarabiał na życie. Gdy tylko było to możliwe, a teściowa (wspaniała
kobieta) zaoferowała pomoc w opiece nad wnuczką, Julia wróciła do pracy.
Okazało się, że zmienił się szef. Wkładała serce w to, co robiła, ale zawsze
było źle. Obrywała i ona i reszta. Starała się o tym nie myśleć i robić swoje,
ale zawsze była wrażliwa, nie mogła się pogodzić z takim traktowaniem ludzi. Tylko
ona potrafiła się sprzeciwić szefowi. Za to obrywała coraz bardziej. Nikt nie
miał odwagi jej poprzeć. Każdy kolejny dzień stawał się nie do zniesienia. Jak
tylko pomyślała rano, że musi iść do pracy, z nerwów dostawała mdłości. Choć
próbowała być twarda, w środku cholernie się bała.
- Julka, zdrowie jest ważniejsze,
tłumaczył Robert.
- Zawsze dawaliśmy sobie radę, to
i teraz bez twojej pracy sobie poradzimy. Jak los otwiera drzwi, to zawsze
otwiera okno.
- Tak otwiera, ale cholera,
które…. Pomyślała.
- No trudno. Robert ma rację,
zawsze tego okna można poszukać.
Zdecydowała się na odejście z
firmy. Z pracą Roberta też było kiepsko. Kończyły się projekty, nie dawali
szans na dalsze zatrudnienie. Nauczyli się więc żyć każdym dniem. Wyjeżdżali na
wycieczki rowerowe, fotografowali, poznawali niezwykłe, zapomniane zakątki. Problemy
ich bardzo zbliżały do siebie. A Amelka dawała im siłę. I stało się… Pewnego
dnia Robert też stracił pracę. Musieli przeprowadzić się na jakiś czas do
rodziców. Nam chyba nie jest pisane normalne życie, pomyśleli… Co teraz? Znowu
wszystko od nowa? To nowe stało się ich przeznaczeniem. Kilka miesięcy później
wyjechali… za granicę, kolejny raz zaczynając od podstaw. Podróż w nieznane,
nowe życie, nowe środowisko. Robert podjął pracę w firmie cateringowej. Julia
zajmowała się Amelką. Nie stać ich było na opiekunkę. Powoli oswajała się z
otoczeniem. Okazało się, że ludzie których spotkali wokół, mimo tego, że obcy,
zdawali się być jakoś bardziej pogodni od Polaków. Każdy się zajmował swoim
życiem, nikogo nie oceniając. Zawsze z uśmiechem na twarzy.
Jula dla rozrywki zabierała Amelkę
na spacery, poznawały okolicę. Cieszył ją każdy zakamarek, każda roślina.
Fotografowała… Jakby nie sytuacja w Polsce, przecież nigdy byśmy tu nie
zamieszkali, a tu jest tak pięknie…
- Życie jest takie tajemnicze,
powtarzała. Kolejny raz daliśmy radę.
Jej osoba budziła zaciekawienie
ludzi. Zawsze uśmiechnięta, pochłonięta pasją. Zarażała tym.
Najpierw zaangażowała się w
wolontariat. Pomagała innym ludziom. To zawsze ją pasjonowało. Zaczęła tworzyć.
Z czasem, sprzedawała swoje wyroby. Piękne aniołki, własnoręcznie zrobione,
rozchodziły się jak świeże bułeczki. Było w nich to coś…Sprzedawała cząsteczki
swojej duszy.
- Julia, nie chciałabyś u nas
pracować, zapytała ją kiedyś kobieta w kawiarni, gdzie często się zatrzymywała.
- Już dawno cię obserwuję. Jest w
tobie coś tajemniczego, coś co przyciąga uwagę. Musisz być bardzo dobrym
człowiekiem.
I tak.. dostała pracę. Kilka
godzin dziennie, żeby podzielić opiekę nad Amelką i obowiązki domowe między nią
a Roberta. Klienci ją uwielbiali. Znowu zrobiło się łatwiej. Zawsze parę groszy
więcej w budżecie. Robert niezmiennie trwał przy niej.
- Co ja bym bez Was zrobił.
Jesteście sensem mojego życia. Ciągle powtarzał jej i córce. Dajecie mi
niesamowitą siłę do życia.
Zaczęli podróżować, na ukochanych
rowerach... Miejsce, w którym zamieszkali okazało się niesamowite. Ciągle
znajdował się ktoś w okolicy, kto zaoferował pomoc. Problemy z dnia na dzień
stawały się jakieś mniejsze.
- Jakie to piękne Robert, że jest
tylu życzliwych ludzi… Nikt nam nie zazdrości, nikt nie podkłada kłód pod nogi.
Jak nie pomogą, to nie zaszkodzą.
Nie uświadamiała sobie tylko, że to
oni swoją pasją życia i niezwykłą pogodą ducha przyciągają dobrych ludzi.
- Zobacz zawsze szukaliśmy
stabilizacji, a okazało się, że ciągła zmiana jest nieunikniona. Najwyższa pora
się z tym pogodzić. Osiągnęliśmy już tak wiele. Gdyby nie ciągłe kłopoty, nigdy
nie bylibyśmy w tym miejscu, co teraz. Żadne trudności nie są w stanie tego
wszystkiego zniszczyć. Jesteśmy szczęśliwi, wolni i nic tego nie zmieni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz