fot. Ewa Kawalec |
Stary Indianin rzekł swojemu
wnukowi: „Moje dziecko, w każdym z nas toczy się bitwa
pomiędzy dwoma wilkami. Jeden
jest złem. To złość, chciwość, uraza, poniżanie, kłamstwa i ego. Drugi jest
dobrem. To radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, życzliwość i prawda.” Chłopiec pomyślał nad tym i
zapytał: „Dziadku, który wilk zwycięża?” Stary człowiek cicho
odpowiedział: „Ten, którego karmisz.”
Źródło:
VIA LOLMANIA.PL
Marzena miała
wspaniałe dzieciństwo. Zawsze dostawała to, co tylko chciała. Była jedynaczką,
bardzo wyczekiwaną, więc rodziców owinęła sobie wokół palca. Miała najdroższe
zabawki, same firmowe ubrania, pięknie urządzony swój własny pokój. Nie musiała
o nic się starać, wszystko dostawała podane na tacy.
- Mamo chcę tego misia!
- Kup mi ten domek dla lalek,
muszę go mieć.
Jak rodzice próbowali się
sprzeciwiać potrafiła wyć przez dwa dni. W końcu otrzymywała to, co tylko sobie
wymarzyła.
W domu w niczym nie pomagała, nie
miała żadnych obowiązków. Mama zawsze nawet herbatę jej podawała, bo Marzena
twierdziła, że nie potrafi. Traktowali ją jej księżniczkę. Od małego wpajali
jej, że jest najlepsza na świecie, a inni ludzie nie dorastają jej nawet do
pięt.
- Nie rzucaj kamieniem w Jasia
Marzenko, bo się zmęczysz.
- Nie biegaj, bo się spocisz
dziecko.
- Nie jedz sama ciasta, bo się
pobrudzisz, pokarmimy cię.
W szkole też
miała fory. Gdy tylko zadali jej więcej prac domowych rodzice wpadali do
nauczycieli i robili niezłe awantury. Czuła, że jest nie do ruszenia. Rosła w
siłę. Wszystkich kolegów traktowała jak coś gorszego. Śmiała się z innych, że
jak głupki się uczą, a ona nic nie musi. Zawsze miała kasę, więc każdy ją
szanował, bo kogo lubiła, to kupowała mu prezenty. To cukierki, to napoje, to
zabawki… Rzucała im to na ławkę, szczycąc się ty, że ją stać, a ich nie. Rodzice
nie szczędzili na jej zachcianki. Wszystko miała najlepsze. Gdy kogoś nie
lubiła, potrafiła zatruć mu życie. Była inteligentna, więc owinięcie innych
wokół palca, czy uprzykrzenie komuś życia, nie stanowiło dla niej problemu. Lubiła
rządzić. Uwielbiała wydawać wszystkim polecenia, nieważne kto z nią przebywał.
Nie szanowała ani rówieśników, ani dorosłych. Rodziców też nie. W końcu
uważała, że oni mają obowiązek wszystko jej zapewniać. Przecież tak było
zawsze. Miała nawet niezłe oceny, bo każdy dla świętego spokoju, żeby nie było
awantur godził się na to, czego żądali jej rodzice. Oni wiedzieli jak
skutecznie donieść na kogoś, kto był dla nich, lub ich córki niewygody. Poza
tym przecież ciągle finansowali potrzeby szkoły. Więc byli górą. Zawsze mogli
wycofać swoje wsparcie, gdyby tylko chcieli. Wyrosła więc z poczuciem, że każdy
ma jej służyć, a świat stoi u jej stóp. Uwielbiała suto zakrapiane imprezy w
doborowym (znaczy bogatym) towarzystwie. Była przecież pępkiem świata. Mogła
wszystko. Skończyła szkołę średnią poszła na studia. Zawsze to były prywatne,
bardzo dobre szkoły. Nie hańbiła się nauką. Zawsze był ktoś, komu można było
zapłacić i zrobił za nią wszystko. Nawet jak coś nabroiła (a zdarzało się to
nierzadko), rodzice znajdowali, za odpowiednią opłatą kogoś, kto brał wszystko
na siebie. Biedaków przecież nie brakowało. A ojciec miał kasę na wszystko.
Prowadził wielką firmę. Matka nigdy nie pracowała. Po co. Jak Marzena, tylko
żądała zaspakajania jej wszystkich zachcianek. Mieli ogromny dom z ogrodem,
najdroższe samochody, antyczne meble, panie sprzątające, ogrodników do pomocy i
kasę na wszystko co chcieli. Wakacje spędzali w egzotycznych krajach. Pewnego
dnia jednak ojciec zachorował. Okazało się, że to nowotwór. Leczenie
pochłaniało masę pieniędzy. Firma przynosiła coraz mniejsze dochody. Zaczynało
brakować pieniędzy na zachcianki. Jak ona się wtedy wściekała. Nie obchodziła
ją choroba ojca.
- Masz obowiązek dawać mi kasę.
Co mnie obchodzi twój jakiś głupi rak!
Wykrzyczała mu, jak odmówił jej
zakupu nowego samochodu. Nie był w stanie już tego zrobić. Choroba zmieniła
wszystko. Majątek stawał się coraz mniejszy. Z czasem musieli sprzedać
wspaniały dom i przeprowadzić się do mieszkania. Nienawidziła wtedy za to ojca.
Przecież zawsze żyła jak księżniczka, a teraz ma mieszkać w jakimś obskurnym
mieszkaniu…!!! Była przyzwyczajona do luksusów, a nie obdartych ścian. Bogactwo
to była jej jedyna siła. I tak nagle to wszystko odeszło w nieznane… Nie
godziła się na to. Ojciec po roku choroby, zmarł. Zostały same z matką,
nieobecne, całkowicie nieprzygotowane do życia. Musiały jakoś próbować stanąć
na nogi. Po latach wszelkich wygód łatwe to wcale nie było. Żeby mieć za co żyć
Marzena musiała zacząć szukać pracy, oszczędności, które miały topniały w
szybkim tempie. Nie potrafiły gospodarować budżetem, nigdy ich to nie
obchodziło. Ojciec był od tego. Wydawało jej się, że jest najlepsza w każdym
aspekcie, a tu nagle okazało się, że inni stawiają jej wymagania, którym ona
nie jest w stanie sprostać. Nie potrafiła wykonać najprostszej rzeczy. Nawet,
jak przyjmowali ja na okres próbny, szybko traciła pracę. Nikt nie chciał
zatrudniać zadufanej w sobie, niezdarnej, pustej kobietki, która przecinała
sobie palce, nawet jak próbowała pokroić chleb.
Pewnego dnia dostała pracę w
hurtowni. Tam poznała Dominika. On pomógł jej wszystkiego się nauczyć. Poznała
nowe zasady pracy i konieczne warunki dobrego komunikowania się z ludźmi.
Musiała dowiedzieć się, co tak naprawdę oznacza szacunek. Wtedy w pracy, jej
wyobrażenie o sobie spotkało się z rzeczywistością. Okazało się, że wcale nie
jest lepsza od innych, nie może nikim pomiatać, jak chce nawiązać dobre
relacje. Dowiedziała się również, że można porozumiewać się z ludźmi bez
kupowania ich zainteresowania oraz tego, że tak naprawdę przyjaźni nie da się
kupić za pieniądze. Miłości również. Gdy sama została bez kasy, przekonała się,
że inni ludzie są wyjątkowi, nawet jeśli czasem są biedni. A tak właśnie
myślała przez wiele lat. Dominik okazał się jednym z tych wyjątkowych…
Pokochali się, założyli rodzinę. Marzena zmieniła się bardzo. Okazało się, że
ona też ma w sobie dużo uczuć, które przez lata ukrywała pod płaszczem
nietykalności i bariery pieniędzy. Które na całe szczęście wyszły w końcu z jej
serca, gromadzone tam przez wiele lat. Wcześniej nie wyobrażała sobie życia w
biedzie i wcale tak naprawdę w środku nie była szczęśliwa. Teraz życie biedniej
niż kiedyś, ale w końcu znalazła szczęście.
Jej matka nie odnalazła się w
nowej rzeczywistości. Całymi dniami siedzi przy oknie i nieobecnym wzrokiem
patrzy w dal, zatapiając się w przeszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz