fot. Luka Kwiatkowsky |
„Energia
jest esencją życia. Każdego dnia decydujesz jak jej użyć - przez znajomość
tego, co chcesz i co trzeba zrobić, by osiągnąć cel oraz przez skupienie się na
nim.”
Winfrey Oprah
Nawet nie mamy
pojęcia, co los nam przyniesie. Nie wiemy, kiedy spotkamy kogoś wartościowego
na swojej drodze. Piękne życie stawia nam takich ludzi obok, gdy tylko tego
potrzebujemy. To przyjaciele, którzy są, pomagają, trwają, wspierają w trudnym
momentach…
Ola miała zawsze szczęście do
napotykania dobrych ludzi. Wyczuwała ich i przyciągała do siebie jak magnes. A
może to oni ją w jakiś sposób przyciągali… To zostało dla niej tajemnicą… Ale
zawsze, każde nowe miejsce wiązało się z nowym, serdecznym człowiekiem. Jak
gdzieś lądowała, z tłumu nowo poznanych ludzi wyłaniał się ktoś bliski.
Anetę
poznała w kolejnej pracy. W szkole… współpracowały ze sobą. Poczuły jakąś siłę,
moc, były do siebie podobne. Rozumiały się bez słów. Uwielbiały tworzyć coś
nowego, uwielbiały, jak coś wokół nich się działo. Pracowały z dziećmi i
rodzicami. Trzeba było coś wymyślić, żeby zburzyć marazm nauczania… A to
generowało tysiące nowych pomysłów. Jak coś było niecodzienne, nietuzinkowe,
inne, przyciągało młodych.. i to było piękne.
A ich nić porozumienia wywodziła
się też stąd że tak naprawdę obie poszukiwały swojej drogi…
Ola
była zawsze szalona w swoich pomysłach zawodowych. Aneta, lubiła gdy coś się
działo, ale lubiła też to wszystkiego skrupulatnie się przygotować. Ola
działała pod wpływem impulsu, szkolenia, wydarzenia, emocji. Aneta na zimno
kalkulowała zwariowane pomysły, omawiała z Olą sposoby wprowadzania innowacji w
życie. Pisały programy, projekty, planowały akcje, konkursy, imprezy. Obie tak
bardzo się uzupełniały.
Obie
poszukiwały drogi… Ola z czasem chciała czegoś więcej. Chciała wyjść poza krąg
małej wioseczki, rozwinąć skrzydła. Aneta, pragnęła w końcu jakiejś stałości w
swoim życiu.
- Ola czy ja kiedyś znajdą swoją
przystań? Mam wrażenie, że całe swoje życie gonię jakiegoś króliczka, a on
przede mną ciągle ucieka, gdzie pieprz rośnie. Czuję się jakbym kroczyła po
równi pochyłej, a ona jakby ciągle była coraz bardziej śliska. Każdy mój krok
do przodu, powoduje dwa kroki w tył…
Aneta miała
ustabilizowaną sytuację rodzinną. Kochającego męża, dzieci. Stabilność
finansową. Brakowało jej samorealizacji.
Skończyła
studia – filologię polską. Nie znalazła pracy w zawodzie. Zaczęła pracować w
prywatnej firmie. Było jej ciężko. Taryfy ulgowej nigdy nie miała. To nie było
to co chciała robić w życiu. Ciążka praca spotkała się z czasem zakładania
rodziny. Miała malutkie dzieci. Praca na pełny zegar powodowała… że dla dzieci,
czasu brakowało… Nikogo nie obchodziło to, że ma rodzinę, że jej dzieciaki tak
bardzo jej potrzebowały. Nieraz po dwunastu godzinach pracy, jak wracała do
domu, zamykała się w łazience i płakała z bezsilności. Dzieci prawie w tygodniu
nie widywała. Chciała coś zmienić. W jakiejś szkole dowiedziała się, że jeśli
zrobi kurs kwalifikacyjny z bibliotekarstwa, to ją zatrudnią. Poszła na kolejne
studia. Mąż ją wspierał w jej planach zawodowych. Po roku okazało się, że w
szkole zatrudnili.. ale inną osobę. Ona została, ze starą pracą i nowymi
kwalifikacjami… na dyplomie.
Ale nie poddawała
się. Szukała dalej. Po kilku latach dostała pracę w szkole, w bibliotece.
Okazało się, że studiowanie się opłaciło. Dostała pracę, na część etatu. W
nowym miejscu też musiała walczyć o przetrwanie… Wchodził nowy przedmiot do
szkoły. Podjęła się tego, że to ona będzie go nauczać. Poszła na kolejne,
kosztowne studia. No i przez pierwsze lata godzin miała więcej, potem przyszedł
niż… było coraz mniej klas, a co za tym szło i coraz mniej godzin….
- Co robić??? Znowu inwestycje w
rozwój i krok w tył… Pomyślała z goryczą.
Czuła, że życie zawodowe ucieka
jej gdzieś między palcami. Im więcej jej zaangażowanie pochłaniało środków
finansowych i jej energii, tym efekty było mierniejsze…
Pojawiała się po raz kolejny,
następna oferta doskonalenia. Tym razem musiała pociągnąć dwa kierunki
równocześnie. Zupełnie niezwiązane z tym, co do tej pory robiła… Dobrze, że
miała swego kochanego męża przy boku. Nie dość, że to on głównie utrzymywał jej
rodzinę, to jeszcze pomagał jej w finansowaniu kolejnych i kolejnych studiów. I
tak bardzo wspierał.
- Dasz radę Aneta. A może dzięki
temu będzie ci kiedyś lepiej. Staniesz na nogach.
On wiedział, że to było dla niej
ważne. A kochał ją bardzo. Obowiązki domowe dzielnie dzielili na dwoje. A ona
studiowała…
- Ola, ile jeszcze…. Ja już nie
jestem młodziutka. A zamiast lepiej, jest gorzej…
- Anetka, dasz radę. Czas często
wyrównuje poniesione straty.
- Też tak uważam. Nawet jak jest
trudno, to z czasem się okazuje, że wszystko nagle się zaczyna układać.
No i niedługo przyszło kolejne
rozczarowanie… Godzin miała mało i wiązała kilka kierunków. Wszystkiego musiała
się uczyć. Nowe przedmioty były takie obce. Ale dzielnie brnęła do przodu.
Tylko, że sił i wiary w to, że coś w końcu się zmieni miała coraz mniej…
Ola też
walczyła. Zawsze chciała się realizować. Tworzyć wielkie rzeczy. A w życiu
ciągle musiała borykać się z wiejskimi, tak przez nią znienawidzonymi,
stereotypami. Tak bardzo jej obcymi. Ona nie cierpiała schematów,
małomiasteczkowego, zaściankowego myślenia. Kochała naukę, moc poznawczą,
nietuzinkowych ludzi. Rutyna ją zabijała. I te zaściankowe poglądy też. Chciała
tworzyć, nie bardzo wiedziała co. Chwytała się gry na instrumentach, malowania,
robótek ręcznych, zaczynała mierzyć się z językiem obcym. Ale to ciągle nie
było to. Miotała się z opanowaniem nudnych obowiązków. A pracy nigdy nie
brakowało. Tylko sęk w tym, że nie zawsze ta praca ją porywała.
I tak obie walczyły przez całe
osiem lat.
Odskocznią bywały
projekty i te niesamowite rzeczy, które robiły z młodymi ludźmi. Jak już dało
się ich zarazić pasją, potrafili góry przenosić. Robili badania, wygrywali
projekty, zakładali zespołu muzyczne, angażowali się w wolontariat, konkursy
ogólnopolskie, projekty edukacyjne. Najbardziej pasjonujące było to, jak dawało
się pociągnąć do działania tych, którzy nigdy dotąd się do tego nie garnęli. A
wtedy wybuchali chęcią tworzenia… Kręcili filmy, organizowali zawody, piekli
smakołyki dla podopiecznych domu pomocy społecznej, angażowali się w akcje
charytatywne. To było takie niesamowite. W końcu odnajdywali siebie. Jeśli nie
w nauce, to w innych rzeczach. Ale każdy z nich miał ukryty w sobie jakiś
niepowtarzalny talent. Tylko czasem niełatwo było się do niego dobić.
Zamaskowany był skutecznie, przez wiele lat i często nigdy wcześniej nie
widział światła dziennego.
Anecie i Oli
to dawało siłę do walki ze swoimi problemami. Stawały się one wtedy jakieś
mniejsze, bardziej do ogarnięcia, oswojone. A energia młodych i im się
udzielała. A tak właściwie, to chyba działało to w dwie strony. Jak one były
zaangażowane, młodzi też to czuli. I dawali z siebie wiele.
No i nadszedł w końcu czas
spełnienia marzeń. Ich obie dopadło to w jednym czasie. Anetka w końcu dostała
pracę na pełny etat, w jej podstawowym, głównym kierunku. Mogła w końcu
przestać gonić za tym uciekającym przez tak wiele lat króliczkiem. Długo nie
miała styczności z jej głównym kierunkiem, więc trochę się obawiała. Ale co tam…
w końcu była na właściwej drodze. Wszystko zaczynało się układać.
Ola zaś wreszcie odnalazła sens w
swoim życiu. W końcu odkryła, co tak naprawdę powinna tworzyć. Zaczęła pisać i
to okazało się dla niej jakimś niesamowitym wyzwoleniem. Wszystkie strachy,
marazm, odeszły w cień. Zaczęła z jeszcze większą pasją rozwijać skrzydła,
dokształcać się, poznawać nowych, ciekawych ludzi. Zawzięła się w końcu, że
nawet angielskiego się nauczy. Przecież w końcu włada jednym z najtrudniejszych
języków świata, więc z urodzenia już powinna być poliglotką.
Ich ciężka praca i samozaparcie
zaprocentowały. Los wyprostował im niektóre życiowe drogi, w odpowiedzi na ich
wieloletnie zaangażowanie.
- Anetka, udało nam się. W końcu
robimy to, o czym marzyłyśmy od dawna.
Wspierają się do dziś. Razem,
pokonały wiele przeciwności. Zburzyły wiele rutyniastych murów, które jeszcze
kilka lat temu wydawały się być tak wielkie, że nie były do ruszenia. Dziś
zostały po tych nich tylko zgliszcza, porozrzucane w artystycznym nieładzie
cegiełki, a to co się pojawiło za tymi murami okazało się być jedyne,
niepowtarzalne, tajemnicze, nowe i takie pełne pasji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz