fot. Luka Kwiatkowsky |
„ W życiu nie chodzi o to, by czekać aż burza minie.
Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.”
Vivian Green
- Przecież i tak jestem głupi…
pochodzę z biednej rodziny i nic tego nie zmieni. Po co się starać, jak i tak
nie jestem w stanie nic zmienić.
W rodzinie nie miał różowo.
Ojciec pił całymi dniami. Był świadkiem ciągłych kłótni rodziców. Mama nie raz
drżała o ich życie, bo ojciec jak wpadł w szał był nieobliczalny.
Nie liczył się z nikim. Romek,
jako dziecko żył w ciągłym strachu. Ale w jego miejscowości wszędzie tak było.
Nikt nie miał pracy. Każdy uprawiał kawałek pola i hodował zwierzaki, żeby było
co jeść i pił… Pracy nikt nie szukał… przecież nigdzie jej nie było. Jak tak
mówią, to wiedzą. Nie ma sensu szukać. Sąsiedzi wiedzą najlepiej.
Jako
nastolatek miał mnóstwo kolegów. Uwielbiali imprezy. W ich środowisku, Dostanie
alkoholu nie było trudne. Wszyscy tak się bawili. Więc i on miał poczucie, że
tak wygląda niezła zabawa. A chciał używać życia… co mu pozostało. Musiał się
śmiać, bo ta szara, biedna rzeczywistość doprowadzała go do szału. Lata liceum
były niezwykle pasjonujące – imprezowe. Nikt nic nie musiał… Koledzy stanowili
wzór. Żadną nauką nie zaprzątali sobie wtedy głowy. Imprezy, imprezy, imprezy.
Ledwo zdawał z klasy do klasy, tak jak znajomi. Przecież nie wolno się było
wychylać. To było niebezpieczne.
- Chcesz żyć między wrony, to
kracz jak i ony… powtarzał sobie.
Nikt z tym młodzieńców nie miał
innych marzeń, jak tylko skończyć szkołę. Wtedy obowiązki się skończą i będzie
święty spokój. Ich rodzice mieli gospodarstwa, to z głodu nie padną. Zresztą,
kto wtedy myślał o jedzeniu…
Gdy był w trzeciej klasie, poznał
dziewczynę - Emilię. Była ludzka. Lubiła też imprezować. Była w jego wieku.
Ciekawość związku posunęła ich za daleko. Okazało się, że jako jeszcze dzieci
niebawem mieli mieć pod opieką własnego malucha. To było dla nich za dużo. Nie
spodziewali się takiego obroty sprawy. Tak nie miało być. Nikt im nie powiedział
o konsekwencjach, nikt ich do tego nie przygotował… Romka to przerosło. Uciekł.
Zostawił dziewczynę. Nie przyznał się nikomu, do tego co się wydarzyło. Jego
rodzina żyła w błogiej nieświadomości.
- W końcu to jest jej problem,
przecież sama chciała. Co mi do tego, niech sobie teraz radzi…
Udawał, że to nie jego sprawa.
Emilia musiała
przerwać szkołę. Urodziła po kilku miesiącach. Dziewczynkę. Jej rodzice nie
odpuścili. Uważali, że by powstało dziecko, musiało dwoje chcieć. Nawet jeśli
nie byli tego do końca świadomi. Postanowili, że nie spoczną dopóki Roman nie
weźmie odpowiedzialności za swoje czyny. Emilia nie mogła sama płacić za
młodzieńczą głupotę. Postanowili odwiedzić rodziców ojca jej dziecka. Emilia
płakała, błagała ich żeby tego nie robili.
- Sama wychowam to dziecko, bez
niczyjej pomocy! Nie chcę więcej znać tego drania! Nie chce widzieć dziecka, to
nie. Wystarczająco już nas skrzywdził!
Rodzice nie słuchali jej krzyków.
Uważali, że tak trzeba.. I mleko się wlało… Zawitali do rodziców Romana…
- Że co???!!! On ma dziecko???!!!
Jak to!!! Wrzeszczał ojciec.
- Jak tak się zachowałeś to
wynocha z domu! Trzeba było pomyśleć wcześniej o konsekwencjach! Teraz zarabiaj
sam na swojego bachora! Nie chcę cię już więcej widzieć! Zabierajcie go
sobie!!!
I nagle młodość i beztroska
Romana prysła jak bańka mydlana. Ojciec wyrzucił jego rzeczy przez okno i kazał
się wynosić. Rodzice jego byłej dziewczyny, mimo, że mieli do niego wielki żal,
nie mogli zgodzić się z postępowaniem jego ojca. Zabrali go do siebie. Romek
nie miał wyjścia. Nie miał dokąd pójść…
I tak zaczęło się szybko jego
dorosłe życie.
- Po co go tu przewieźliście!!
Nie chcę go widzieć!!! Wynoś się stąd!!! Nienawidzę cię!!! – krzyczała Emilia,
gdy zobaczyła swego byłego chłopaka.
Nienawidziła go tak bardzo za to,
co jej zrobił. To miała być taka piękna, wspaniała miłość… a wyszło jak
zawsze…. Kobieta płaciła za wszystko. A facet okazał się tchórzem.
- Macie dziecko. Musicie się
jakoś dogadać. Wasza córka potrzebuje obojga rodziców. Teraz macie rodzinę i
musicie o nią zadbać. My nie będziemy was całe życie utrzymywać!
Zrozumieliście? Powiedzieli ostro rodzice i zostawili ich samych.
- Czy mogę zobaczyć naszą
córeczkę? Proszę… Jak ma na imię?
- Teraz nagle uczucia ojcowskie
cię dopadły???!!!! Wrzasnęła ze złością.
- Leży w wózku. Patrz sobie,
szkoda, że wcześniej cię to nie obchodziło! Ma na imię Małgosia…
Próbowali
przez kilka miesięcy odbudować relacje. Nie bardzo wychodziło… często się
kłócili, a jak czasem wydawało się, że będzie już dobrze, pojawiały się jakieś
nowe niesprzyjające okoliczności… Nie byli przygotowani do dorosłego życia. Za
wcześnie ich ono dopadło. Nie bardzo umieli się oboje odnaleźć w nowej
rzeczywistości, miotali się. A to powodowało ogromne awantury rodzinne. Rodzice
Emilii mieli już dość utrzymywania całej trójki. Romek nie bardzo garnął się do
pracy. Nie zarabiał, nie pomagał ani w domu ani przy dziecku. Tego było już za
wiele.
- Macie miesiąc na znalezienie
sobie mieszkania! Macie się wywieść rozumiecie! Mamy już dość utrzymywania was
wszystkich. Nic was nie obchodzi. Więc teraz zasmakujecie życia na własny
rachunek.
Młodzi nie spodziewali się
takiego obrotu sprawy. Myśleli, że awantury przeminą i dalej będzie tak jak
było. Niestety rodzice twardo postawili na swoim. Nie zmienili zdania. Nie było
wyjścia. Trzeba było coś wymyślić… Ale co???
Wynajęli
malutki drewniany domeczek. Pokój z kuchenką. Nie było tam ani bieżącej wody,
ani łazienki, ani odpływu, ani nawet ubikacji. Poczuli szybko, co stracili…
Emilia zajmowała się prowadzeniem
domu. Rano, wstawała skoro świt, by nanosić wody ze studni, napalić w piecyku
oszczędnościowym (by córka nie padła z zimna), nagrzać wody do mycia i prania.
Nie mieli kuchenki, ani pralki. Myć trzeba się było w miskach. Ubikację
stworzyli prowizoryczną.. na dworze.
Za domek trzeba było zapłacić
odstępne, za coś trzeba było żyć. Roman musiał zacząć szukać pracy. Zaczął
sprzedawać konserwy. Nikt nie chciał tego robić, a on wtedy nie miał wyjścia.
Nie zarabiał wtedy dużo, jego pensja uzależniona była od prowizji. Wiedział, że
jak nie będzie miał wyników sprzedażowych, pensji też nie będzie, a dziecko
potrzebowało jeść. To była silna motywacja. Z miesiąca na miesiąc zdobywał
coraz więcej klientów. W handlu odnalazł się jak ryba w wodzie. Uwielbiał
czarować ludzi. To mu zawsze wychodziło najlepiej. A na imprezach bywał duszą
towarzystwa, więc teraz tylko musiał wykorzystać swoje dotychczasowe
umiejętności. Emilia postawiona pod murem dorosłego życia okazała się bardzo
zaradna. Gospodarowała tak, że wiązali koniec z końcem.
Po roku pracy z konserwami Roman
zaczął się rozglądać za nową pracą. Pierwsze doświadczenia miał już za sobą.
Musiał sobie radzić z bardzo trudnymi klientami, więc nie bał się już szukać
lepiej płatnego zajęcia. Udało się. Miał charyzmę, więc rozmowa kwalifikacyjna
poszła mu nieźle. Został kierowcą sprzedawcą. Lepsze stanowisko, lepsze
pieniądze. Stać ich było na małe przyjemności. Te wszystkie problemy bardzo ich
zbliżyły do siebie. Zakochali się w sobie na nowo. Poczuli, że tak naprawdę nie
mogą bez siebie żyć. Wkrótce na świat przyszedł syn – Kamil. Dla Romana to była
kolejna motywacja do walki o lepszy byt. Po dwóch latach zaczęli myśleć o
budowie swojego domu. Emilia zajmowała się domem, była bardzo oszczędna. Z
czasem udawało im się odłożyć parę groszy. Jej rodzice, jak zobaczyli, że
lekcja dorosłości odniosła upragniony skutek, znów zaczęli im pomagać. To
pozwoliło im na zorganizowanie kilku wyjazdów za granicę na zbiory owoców i
warzyw. Rodzice zajęli się wtedy dziećmi. Pracowali ciężko oboje. Ich celem był
własny kąt. Wtedy życie jakoś zaczęło się do nich uśmiechać. Kamil kolejny raz
zmienił pracę. Tym razem dostał posadę przedstawiciela handlowego w dużej
firmie. Miał do dyspozycji służbowy telefon i samochód. Ich standard życia
kolejny raz się podniósł. Postanowili zainwestować w działkę budowlaną. Powoli,
małymi kroczkami dążyli do wyznaczonego celu. Emilia wyjeżdżała za granicę na
zbiory. Roman poznawał tajniki nowego zawodu. Był dobry, więc szybko odnalazł
się w nowej rzeczywistości. Z czasem ich dochody pozwoliły na otrzymanie
kredytu na budowę domu. Jak bardzo się wtedy cieszyli. Życie otwierało im nowe
drzwi. Ciężką pracą dopięli swego. Budowa trwała kilka lat. O wszystko
troszczyli się sami. Okazało się, że są niesamowicie zaradni. Sami pokonywali
wszystkie trudności. Ich wymarzony domek stanął. Mogli się do niego w końcu
przeprowadzić. Przez te lata dzieci podrosły. Poszły do szkoły, a Emilia
postanowiła poszukać pracy zawodowej. Była bardzo pracowita. Dostała się na okres próbny do sklepu obuwniczego.
Udało się, spodobała się. Zatrudnili ją na stałe. Roman odnosił sukcesy w
pracy. Po kilku latach zwolniło się stanowisko kierownicze. Główny szef był
zadowolony z jego pracy i chciał, by to on został kierownikiem grupy. No i….
okazało się, że musi teraz zapłacić, za niechęć do nauki w latach młodości.
- Panie Romanie, przykro mi.
Chciałem, by to pan objął to stanowisko. Ale z tym wykształceniem może pan
tylko pełnić obowiązki kierownika. Jak chce pan awansować musi pan skończyć
studia. Nie ma innego wyjścia. Gdy pan rozpocznie naukę, to będę miał podstawy,
by zmienić panu umowę.
No i Roman w wieku trzydziestu
czterech lat poszedł na studia. Dziś jest jednym z regionalnych kierowników w
firmie. Odnosi sukcesy. Emilia poszła w jego ślady. Zdała maturę, skończyła
studia, również pracuje. Obowiązki młodości musieli spełnić jako dorośli, bo
dorosłymi stali się jako dzieci. Mimo tak wielu trudności udało im się nie tylko
zbudować szczęśliwą rodzinę, ale i zadbać o swój rozwój. Swoim pociechom
wpajają, jak ważna jest nauka. Troszczą się o to, by one nigdy nie popełniły
ich błędów.
Wiedzą, że jako rodzice muszą
dawać im wsparcie, pokazywać życie, uczyć zaradności, by kiedyś w dorosłości odnalazły
się lepiej niż oni. Gdy ktoś jest przygotowany do życia, problemy i trudności
mniej bolą. Oni o tym wiedzą najlepiej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz