fot. Ewa Kawalec |
Źródło:
cytaty.pl
Marcin od lat
grywał w totolotka. Nienawidził swojej pracy, swojego życia. To była jakaś
koszmarna, wredna wegetacja. Pracowali z żoną obydwoje. Ale pieniędzy starczało
ledwo na opłaty i podstawowe potrzeby. Nigdy nigdzie nie wyjeżdżali. Nie było
ich na to stać. To długi, to remont domku, w którym mieszkali, to auto się
popsuło, to lodówka się zepsuła i tak w koło. Jak tylko wychodzili na zero, coś
się waliło to trzeba było łatać jakieś nowo powstałe dziury. To była jakaś
masakra. On tak marzył o lepszym jutrze… Ale obawiał się bardzo zmiany pracy,
obawiał się zmiany czegokolwiek.
- A jak nie znajdę innej roboty?
Jak ta inna będzie jeszcze gorsza od tej, którą mam? Z czego wtedy będziemy
żyć. Nie stać nas na jakiekolwiek zmiany.
Odpuścił rozwój zawodowy. Żona
się rozwijała. To wystarczy. Muszę ją wspierać. Moje potrzeby nie są ważne.
Musimy opłacić jej studia, doskonalenie, wyjazdy służbowe.
Jakoś trzeba wiązać koniec z
końcem, a domem przecież też się musi ktoś zająć.
Anety nigdy w domu nie było. A
poza tym ona nie cierpiała serdecznie domowych obowiązków. Jedyna do czego
potrafiła się zmusić, to było sprzątanie po łebkach i mycie naczyń po obiedzie.
Na jego głowie była cała reszta.
Zakupy, gotowanie, płacenie rachunków. Codzienne, przyziemne obowiązki. Żadnych
wyzwań, żadnej pasji. Po co??? Już dawno stracił wiarę, że coś w swoim życiu
może zmienić. Wygrana w totolotka wydawała mu się jedynym rozwiązaniem jego
problemów.
I grał latami, wierząc głęboko,
że kiedyś trafi. Skreślał te cyferki w przemyśle sposoby. Stawiał po kilka zakładów
w tygodniu.
- Przecież w końcu muszę wygrać…
Ale wygrana latami nie
przychodziła.
Może za mało chcę, może za mało
się staram, może skreślam za mało kuponów.
Nie brał pod
uwagę tego, że taka wygrana zdarza się raz na milion przypadków. Bo przecież
się zdarza. Dlaczego nie mnie. I nie odpuszczał dalej. Grał i grał…
Pewnego pięknego popołudnia,
sprawdzając wyniki losowania mało nie dostał zawału. To jego kupon. Wygrał
szóstkę. W kumulacji. Trzy miliony złotych. To nie może być prawda. Uszczypnął
się kilka razy w ręką, po czym kolejny raz sprawdził numery. Było tak samo jak
za pierwszym razem. Wygrał….
- I co ja teraz zrobię??? Był w
totalnym szoku. Już nie muszę chodzić do tej nudnej roboty, nie muszę szarpać
się z tymi wszystko chcącymi ludźmi??? Nie muszę wysłuchiwać ciągłych lamentów,
mogę w końcu zawalczyć o siebie???
To było tak niesamowite, jak
czytane w dzieciństwie baśnie o wróżkach i czarnoksiężnikach.
- Teraz czas na zmiany? Jestem
milionerem? Już nie muszę nic robić do końca życia?
Te myśli gilgotały do po całym
ciele. Czuł mrowienie w rękach, nogach i kręgosłupie.
- Ja chyba oszalałem!
Nie oszalał. To się stało. Po
pierwszym szoku zaczął zastanawiać się, co on teraz z tym wszystkim zrobi…
Pierwszy przyszedł mu do głowy
dom. W końcu możemy go do końca wyremontować, wymienić dach, ogrodzić ogród,
wykopać studnię…
A potem zaczął zastanawiać się
nad sobą…
- To teraz mogę otworzyć coś
swojego. Nie muszę się już bać, że nie będziemy mieli z czego żyć, że jak
biznes nie wyjdzie to nic takiego się nie stanie. I tak będziemy zabezpieczeni.
Jego żona też marzyła o pracy na własny rachunek. Ale co dalej. Co my właściwie
chcemy? Czym możemy się zająć?
Teraz możemy właściwie wszystkim.
Ale po co wszystkim i po co próbować, jak można to od razu zrobić dobrze.
Kapitał już jest, teraz tylko pomysł, plan realizacji i do przodu.
Już raz szczęście się do mnie
uśmiechnęło, może uśmiechnie się i raz drugi… Teraz mógł wszystko. Cały lęk o
dalsze życie zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki. To otworzyło
kolejne marzenia…
Po odebraniu wygranej, ulokował
pieniądze na koncie.
- No to teraz zaczynamy nowe
życie…
Pierwszą rzeczą, którą zrobił, to
było pożegnanie się z pracą na etat. Chciał rozwoju, a nie tkwienia w miejscu.
Nie zdawał sobie sprawy, że tak długo i głęboko skrywane pragnienia wybuchną z
tak wielką siłą. Myślał, że nie będzie robił nic, całymi godzinami będzie leżał
przed telewizorem i delektował się wygraną. Rzeczywistość okazała się inna.
Latami skrywane emocje dały się nieźle we znaki.
- W końcu możesz, w końcu
możesz!!! Zrób to w końcu!!! Zrób!!! Zacznij realizować marzenia!!! Czas już
najwyższy!!! Żadnych wymówek teraz już mieć nie możesz. Gadała mu
podświadomość, a właściwie nie gadała. Wrzeszczała do ucha, waliła w mózgu,
bujała emocje.
Zaczął szukać,
przeglądać różne pomysły, czytać o ludziach sukcesu. Przecież on teraz też był
człowiekiem sukcesu. Tylko to jakoś przyszło niespodziewanie. Zrobił tyle, że
grał. A teraz może zrobić w końcu wszystko to, co odsunął od siebie dawno, o
czym marzył, lecz nigdy nie myślał, że zrealizuje. Tak naprawdę to, że wygrał,
to było wynikiem jego wytrwałości w dążeniu do celu. Cel miał obrany dawno i
konsekwentnie do niego dążył. Może był oni niesamowity, wydawać by się mogło,
że nierealny… A jednak… go osiągnął.
Zawsze pasjonowały go drony. Od
małego dziecka chciał się tym zajęć. Chciał mieć takie maszyny, budować je,
tworzyć nowe modele. Ale nigdy nie poszedł w swojej edukacji w kierunku
techniki, fizyki i robotyki. Dodatkowo takie zajęcie generowało ogromne koszty.
Malutki, prosty dron kosztował poza trzysta złotych… Teraz mógł to zrobić.
Przyszedł ten czas, że nic już nie musiał i mógł robić to, co chce.
- Co ja mam teraz nadrobić?
Matematyka, fizyka, robotyka??? Może zacznę się uczyć, doskonalić w tym
kierunku. A firma. Jaką ja chcę założyć firmę? Zaczął przegrzebywać zasoby
Internetu. Uwielbiał filmy przyrodnicze, uwielbiał drony, uwielbiał roboty i
swój domowy warsztat też uwielbiał. Kiedyś skończył technikum samochodowe. W
domu też wszystko tworzył sam. Do niczego nie potrzebował fachowców. Wtedy
głównie za sprawą problemów finansowych, ale miał też poczucie, że jak coś
zrobi sam, to będzie to takie jego i tylko jego. Postanowił. Nadrabia stracony,
edukacyjny czas i zabiera się za tworzenie firmy. Trzeba kuć żelazo póki
gorące.
Teraz remontem domu mogą się w
końcu zająć jacyś fachowcy. A ja mogę połączyć wszystkie moje pragnienia w
jedna całość. Ale jak? Myślał i myślał. Pomysł na firmę zrodził się
niespodziewanie. Łączył miłość do dronów, filmów, Internetu i handlu. Jego
własna firma będzie się zajmować tworzeniem filmów marzeń przez drony marzeń.
No dobrze pomysł już był.
Zupełnie niesamowity. Teraz musi znaleźć ludzi, którzy podążą za nim w jego
dronowych wizjach. Przecież nikogo takiego nie znał…
Wtedy jeszcze nie znał. Nie miał
pojęcia, że ludzi z taką pasją jak on jest wielu w jego okolicy. Ogromna ilość
pasjonatów, twórców, którzy budowali, wymyślali nowe modele, mieli głowy pełne
pomysłów, lecz nie posiadali funduszy… Tak jak kiedyś on. Poznał ich na
wielkiej plenerowej imprezie dronowej. Tak bardzo był pod wrażeniem. Pokazy
były wspaniałe. To młodzi, twórczy studenci, młodzi pasjonaci. Tak bardzo
wierzący w niesamowitość tego, co robili.
- Chcę sfinansować wasze badania.
Powiedział do niech po zakończonych pokazach. Ale mam jeden warunek. Nauczycie
mnie swojego fachu. Ja też chcę tworzyć coś wielkiego, tak jak wy.
- Jak to pan sfinansuje?
- Tak po prostu. To co robicie
jest wspaniałe, a ja marzyłem o tym od dziecka.
Nie mogli uwierzyć w to co
słyszą. Zachowywali się tak, jak on, gdy dowiedział się o wygranej…
Złączyli swoje siły. Marcin miał
kasę, a oni niezwykły potencjał. A to połączenie mogło przenosić góry.
Rozkręcili firmę. Drons Dreas. To był strzał w dziesiątkę. Powstawały coraz to
nowe modele. Drony roboty, mogące wszystko. Ich modele szybko uzyskiwały
patenty. Rozchodziły się jak świeże bułeczki. Ich firma zaczęła przynosić
niesamowite dochody. Podsycona pasja tworzenia młodych i Marcina czyniła cuda.
Marcin stał się jeszcze bardziej bogaty. Nie musiał już się przejmować
studniami, przeciekającymi dachami, ciągłym brakiem kasy. Stać go było na
wszystko. Stać go było na normalny dom, w którym wszystkie sprzęty działały bez
zarzutu, a wody nie brakowało. Nową wiedzę więc chłonął całym sobą. Innych
zmartwień nie miał. Wierzył, że to co robi, ma głęboki sens. Miała ich firma w
niedługim czasie stała się jedną z ważniejszych firm technicznych w kraju. Ich
modele sprzedawały się na całym świecie.
Teraz jestem w
końcu spełniony. Jego marzenia stały się realnością. Życie jest piękne i
niesamowite. A jeszcze pięć lat temu nie wierzyłem, że w moim życiu może się
zmienić cokolwiek. Wiara w siebie i konsekwentne dążenie do celu czyni cuda.
Trzeba tylko wielkiego samozaparcia i umiejętności pokonania strachu. Jeśli uda
ci się to osiągnąć będziesz zawsze wygrany, nawet jeśli nie przydarzy ci się wielka
wygrana w totolotka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz