fot. Ewa Kawalec |
„Raz jeszcze powtórzmy – jedyne,
na co możemy mieć wpływ, to na siebie samych, na własne wzorce, wartości,
postawy. Nie wolno ci się zmieniać dla kogoś. Zawsze zmieniaj się tylko dla
siebie, by stać się pełniejszą, spójną, harmonijną osobą.”
Maciej
Bennewicz
Janek
od małego nie miał własnego zdania. Nie musiał. Wychowywał się w normalnej
rodzinie. Kochający rodzice wyręczali go we wszystkim.
- Dla jego dobra… przecież on
niczego nie potrafi, mawiała matka. Zginie bez nas jak ciotka w Czechach…
- Nawet wodę na herbatę potrafi
przypalić. Jakbym mu nie podała obiadu, to by z pewnością ugłodniał…
- Nawet zadania sam nie potrafisz
odrobić. Jak te wypociny dasz do oceny, to tylko jedynkę dostaniesz. Dawaj
napiszę to za ciebie…
Od małego był chroniony. Nie mógł
chodzić po schodach – bo na pewno spadnie, nie mógł jeździć na rowerze – bo na
pewno się wywróci, nie mógł zrobić sobie herbaty – bo na pewno się obleje, nie
mógł bawić się w piaskownicy – bo się pobrudzi, nie mógł ukroić sobie chleba –
bo się na pewno skaleczy.
Wszędzie zakazy i nakazy. Na
wycieczki szkolne też nigdy nie jeździł, bo rodzice obawiali się, że zginie w
szkolnym autokarze, albo, co gorsze na pewno się przeziębi. Cały czas był pod
ich całkowitym nadzorem. Na lekcjach wf-u też nie ćwiczył. Mógł się przecież
spocić…
Nic nie potrafił zrobić sam. W
szkole nie radził sobie z relacjami z kolegami. Oni byli tacy sprawni. Grali w
piłkę, jeździli na rowerach, ganiali. Jemu nigdy nie było wolno. Z czasem
zyskał w szkole ksywę „Ciapa”. Tak się bardzo wszyscy z niego śmiali. Wstydził
się, nie wiedział jak ma się zachować. Przecież zawsze wszystko za niego
załatwiano. Jak pokłócił się z kolegami, rodzice zaraz byli w szkole i
nakazywali kolegom przepraszać ich syna. Za wszelką cenę chcieli za niego
rozwiązywać wszystkie problemy.
- Ty sobie w życiu sam nie
poradzisz, słuchaj matki, a nigdy nie zginiesz – słyszał codziennie.
- Musisz mieć dobre oceny,
skończyć dobrą szkołę, żeby dobrze kiedyś zarabiać i zająć się nami na starość,
tak, jak my się tobą zajmujemy.
To była wielka odpowiedzialność.
Rodzice tak bardzo go kochali. Nie mógł ich zawieść. Nie on…
I tak płynęło
jego życie. Rodzice odrabiali za niego zadania domowe, wbijali mu konieczną
wiedzę do głowy, odrabiali z nim lekcje (bo on przecież sam nie potrafił się
uczyć). Gdy bał się sprawdzianu, zostawał w domu, żeby się nie denerwował… Zawód
też mu wybrali. Choć nie cierpiał tej szkoły, nie miał odwagi się sprzeciwić.
Rodzice zrobili za niego pracę dyplomową, wysłali na studia… do innego miasta.
Tam też mu nie było łatwo. Matka wybrała mu kierunek studiów, stancję,
współlokatorów, codziennie dzwoniła, sprawdzić, co robił przez cały dzień, co
jadł, z kim się spotkał, o której wrócił. Tłumaczył się jak małe dziecko, mimo,
że miał już 22 lata. Choć często czuł się jak w klatce, w pewnym sensie, ta
sytuacja była dla niego bardzo wygodna. Nic nie musiał sam. Nie podejmował
nawet decyzji o tym, co chce zjeść na obiad. Ciągle ktoś nim kierował. Na
uczelni poznał dziewczynę – Joasię…. Była super. Zaprzyjaźnili się. Ona była
dla niego wsparciem. Trochę jak matka, opiekowała się nim, z tą jednak różnicą,
że nigdy go nie oceniała. Pokochał ją. Pochodziła z małej miejscowości. Poznała
w życiu, co to znaczy bieda i co oznacza od małego walczyć o przetrwanie. Była
niesamowicie zaradna. Uzupełniali się. On kochający, oddany, ona waleczna i
twarda. Marzyli o wspólnym życiu. Janek nie odważył się powiedzieć o Asi
rodzicom. Ukrywał ich związek. Nie był pewien, czy mamie się spodoba. Przecież
ona była biedna, a rodzice wymarzyli sobie dla niego życie w luksusach. Nie
mógł powiedzieć im prawdy…
Przez dwa lata wiódł podwójne
życie. Jedno z rodzicami, drugie potajemnie z Asią. W końcu matka wyczuła, że
coś jest nie tak. Jasiek przestał się dokładnie spowiadać z tego co robił cały
dzień, nieraz nie odbierał od niej telefonów. Jak z nim rozmawiała, to miała
wrażenie, że coś kręci. Postanowiła to sprawdzić. Miała klucze do jego
mieszkania (zapasowe, tak na wszelki wypadek…). Złożyła synowi niespodziewaną
wizytę.
- No tak, spodziewałam się tego!
– wykrzyczała zastając w mieszkaniu dziewczynę syna.
- Co z ciebie za dziewucha? Skąd
się tu wzięłaś? Kim ty właściwie jesteś? Skąd pochodzisz?
Wypytywała ją o wszystko. Asia,
zbita z tropu, pod ogromną presją odpowiadała szczerze na wszystkie pytania.
- I ty wiejska dziewucho myślisz,
że wyjdziesz za mojego syna, że go złapiesz? Po moim trupie. Nigdy na to nie
pozwolę. Masz się stąd natychmiast wynosić. Rozkazała. Pakuj swoje manele,
niech cię już nigdy tu więcej nie zobaczę!
- A tu masz na drobne wydatki,
żebyś nie była pokrzywdzona, powiedziała, rzucając jej na stół trzy tysiące
złotych.
- Masz zniknąć z życia mojego
syna, zrozumiałaś!?
Asia była w szoku. Nie miała
pojęcia, że Jasiek nie wspomniał o niej rodzicom. Zawsze jej mówił, że rodzice
bardzo chcą ją poznać, ale mają remont i teraz nie może jej zabrać do
rodzinnego domu. Tak bardzo poczuła się oszukana. Nie chciała go więcej
widzieć. Jej serce krwawiło… Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień. Ona
przecież oddała dla niego wszystko. On… zwyczajnie ją oszukał… Odeszła po
cichu, zabierając pieniądze, zanim Jasiek wrócił do domu…
Matka po załatwieniu sprawy
zamknęła mieszkanie i wyjechała po kryjomu. Janek nie mógł się o niczym
dowiedzieć…
I jak zaplanowała, tak się stało.
Jak Janek wrócił do domu, Asi już nie było. Jej klucze zostały na stole,
odeszła bez słowa. Próbował do niej dzwonić, nie odbierała telefonów, zerwała
kontakt…
- Jak mogła mnie tak oszukać!!!
Przecież ja ją tak bardzo kochałem… Odeszła nawet bez pożegnania, jak ostatni
tchórz…
Żal przepełniał jego serce…
Cierpiał w samotności, matce nie mógł się przyznać. Czas leczy rany, powtarzał
sobie próbując się pozbierać. Tylko wydawało mu się dziwne, że matka dzwoniła
do niego ostatnio nie raz, a kilka razy dziennie, była bardzo miła przez
telefon. Nie wiedział czemu…
Po roku otrząsnął się ze
wspomnień. Postanowił normalnie żyć, ale sam. Nie pozwoli już nigdy nikomu
wedrzeć się do jego serca. Za żadne skarby. Nie ma takiej możliwości… W głębi
serca czuł, że Asia była tą jedną, jedyną…
Na próżno matka próbowała go
swatać. Nalegała na małżeństwo z wybieranymi przez nią dziewczynami. Pierwszy
raz w życiu powiedział jej nie!
Jaką poczuł wtedy ulgę. Mógł w
końcu sam decydować o sobie. Miał dość ciągłego nadzoru. Postanowił wyjechać za
granicę i samodzielnie stanąć na nogi. Jak to oznajmił rodzinie, była ogromna
awantura.
- Nigdzie nie wyjedziesz, ja na
to nie pozwolę! – krzyczała matka
- Tak Jasiek, matka ma rację, nie
zgadzamy się, słyszysz??? Wrzeszczał ojciec.
Ale Jasiek nie zważał już na to.
Postanowił w końcu być sobą. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechał na
drugi dzień. Najpierw do Warszawy, potem do Londynu… Był prawnikiem, dobrze
władał językiem angielskim, więc dość szybko znalazł pracę. Wynajął malutki pokoik,
urządził się (w końcu, po tak wielu latach, po swojemu).
Pozostał samotnikiem. Tak
naprawdę przez całe swoje życie, oprócz Asi nie miał nikogo bliskiego. Często
wracały do niego wspomnienia. Wyobrażał sobie, że są razem, mają rodzinę.
Kochają się…
Po pracy lubił
chodzić do parku. To go odprężało. Tam mógł bez opamiętania oddawać się
wspomnieniom. W pobliżu był plac zabaw. Uwielbiał przyglądać się bawiącym się
tam maluchom. Wyobrażał sobie, że on też ma dla kogo żyć… Na placyk zabaw
codziennie przychodziła mała dziewczynka. Bardzo rezolutna, roześmiana.
Wszędzie jej było pełno. Szybko zwróciła jego uwagę. Nie wiedział czemu, ale
zaczął tam przychodzić dla tej małej. Ciągnęła go do tego dziecka jakaś
tajemnicza siła… Ta mała tak bardzo przypominała mu jego ukochaną z przed lat… Przychodziła
na placyk z matką. Ona się bawiła, a matka dbała o jej bezpieczeństwo. To było
takie słodkie… nie mógł oderwać od nich wzroku…
Coś mu podpowiadało, że musi
widywać te istoty codziennie.
Pewnego dnia mała przyszła na
placyk z inną kobietą… Nie mógł uwierzyć własnym oczom… to była… jego Asia…
Nie miał odwagi do nich podejść…
uciekł… Ale tajemnicza siła kazała mu tam wrócić na drugi dzień.
- Moja Asia tu jest, pewnie
pracuje jako opiekunka… Co się wtedy stało przed laty? Czemu odeszła? Muszę się
tego dowiedzieć – postanowił. Inaczej nigdy sobie tego nie wybaczę…
Zaczął śledzić małą i jej matkę.
Wiedział, że one w końcu doprowadzą go do jego ukochanej…
I tak się stało. Doprowadziły. Jakie
było jego zdziwienie, jak zobaczył, że domniemana matka przyprowadziła
dziewczynkę do jego Asi, pożegnała się i odeszła… Czyżby to była córka jego
ukochanej??? Zaczął kojarzyć fakty. Przecież… ona może być… Nie był w stanie
wypowiedzieć swoich myśli. Postanowił, że zmusi Asię do wyjaśnień… Nie wiedział
jeszcze jak, ale wiedział, że musi to zrobić…
Kolejnego dnia, poszedł pod
odkryty adres. Jak nieznana kobieta odeszła, zadzwonił do drzwi. Serce waliło
mu jak oszalałe. W mieszkaniu słyszał radosny głos dziewczynki.
- Mamo otworzę…
- Nie idź sama, poczekaj, już
wychodzę z kuchni….
Otworzyły się drzwi… Jasiek miał
nogi jak z waty…
- Mamusiu, ja znam tego pana.
Chodzi na plac zabaw, tak jak ja. Wykrzyczała radośnie dziewczynka.
- Jasiek….
- Asia… w końcu cię znalazłem…
Oboje się rozpłakali…
- Mamusiu, czemu ty płaczesz?
Czemu płacze ten pan? Zaświergotała dziewczynka.
- Malwinko, to jest twój tatuś….
Powiedziała Asia.
Jasiek stanął jak wryty. Teraz
zrozumiał, co za siła przywiodła go w to miejsce. Przez lata miał rodzinę… i
nawet o tym nie wiedział… Przed laty toksyczna miłość matki tak bardzo
zaślepiła jego serce…
Padli sobie w ramiona.
- Wiedziałam, że kiedyś nas
odnajdziesz… Moje serce wiedziało… Tyle lat czekałam…
- Nigdy więcej nie pozwolę ci już
odejść – powiedział. Nasza miłość nas połączyła po raz kolejny. To musi być
przeznaczenie…
- Wejdziesz…? Zapytała.
I tak już zostali razem. Jego
ukochana, on i ich cudowna córeczka…. Ich miłość zwyciężyła.
Matce, tego co zrobiła, nie
wybaczył nigdy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz