czwartek, 10 grudnia 2015

Wyczekiwana wiadomość

fot. Ewa Kawalec

„Pamiętaj, iż twoja własna determinacja, by osiągnąć sukces, liczy się bardziej, niż cokolwiek innego na świecie.”

Abraham Lincoln



Monika powoli kierowała się w stronę motelu. Zatrzymała się na chwilę przed znajomą ławeczką, na której wczoraj oczekiwała na proces rekrutacyjny. Nie mogła zapomnieć twarzy pana Łukasza.
- Obiecał, że się jeszcze spotkamy. Obiecał. Dziś go tu nie ma. Może coś się stało? Ale przecież nikt z nas nie ustalał daty następnego spotkania… Monika, co w ciebie wstąpiło? To tylko jakiś przypadkowo spotkany nieznajomy. Co ty sobie wyobraziłaś kobieto? Marzy ci się jakieś uczucie naiwniaku? Powiedziała cicho do siebie i ruszyła w stronę motelu.

Musiała się spakować. Czas do domu. Nawet nie wiedziała, kiedy ma jakiś pociąg powrotny.
- Ciekawe, czy moja przygoda z wielkim miastem dziś się zakończy, czy może będzie miała ciąg dalszy? Pomyślała.
Spodobało jej się to miasto. Tak bardzo bała się tego wyjazdu. Tak bardzo się bała tego miasta. Spędziła tu zaledwie dwa dni, a już poczuła, że pewnie by się tu odnalazła. Coś dziwnego pojawiło się w jej sercu. Dawny lęk przed wszelką zmianą odszedł gdzieś w cień. Nagle poczuła, że może. Że świat stoi przed nią otworem.

- Jak nie ta praca, to będzie inna. Przecież teraz się nie poddam. Tyle drogi już pokonałam, nie mogę się teraz poddać tylko dlatego, że mogę nie przejść tej rekrutacji. Na razie trzeba wrócić do domu. Ale tak łatwo już się nie poddam.

Po wielu miesiącach tkwienia w miejscu Monika poczuła nagle, że to jest ten moment, który zmienia wszystko. Cała przeszłość, dotychczasowa wegetacja przestały jej wystarczać.

- Ja muszę tu zostać! Nie wrócę już do tego szarego szmateksu, gdzie wykorzystywali mnie na każdym kroku. Ja się muszę dalej rozwijać, bo w końcu zostanę jakąś roślinką, która tylko wegetuje i narzeka na wszystkich, obwiniając ich za to, że więdną jej liście. Moje liście na szczęście jeszcze nie uschły. Muszę moją wewnętrzna roślinkę odpowiednio podlać i pielęgnować jej glebę, by ta maleńka roślinka puściła pąki. Nie pozwolę jej zginąć! Postanowiła.

Jakoś nie chciało jej się wracać do rodzinnej mieściny. Jakie to było niesamowite, jeszcze niedawno wyjazd kojarzył jej się z załamaniem życia, ze stratą wszystkiego co miała, ze stratą bliskich. A tu nagle poczuła odwrotnie. Stratą będzie to, jak zaprzepaści szansę na rozwój i dalej będzie tkwiła w tej szarutkiej mieścinie, bez żadnych perspektyw.

Wracała do domu, ale wiedziała, że robi to tylko na chwilę. Na chwilę, która była jej potrzebna na domknięcie starych spraw, w tym uregulowanie zaległych wypłat przez dotychczasowego pracodawcę. Postanowiła, że mimo wszystko, czy dostanie tą pracę czy nie, będzie szukać mieszkania tu, w Krakowie i tu właśnie zostanie. Wcześniej czy później pracę tutaj znajdzie. Trzeba będzie tylko bardziej się postarać.

Przemyślenia zawładnęły nią całą. Całą drogę do motelu marzyła o jej dalszym życiu w Krakowie. Tak dawno nie odważyła się tak otwarcie marzyć. Nie wiedzieć czemu ten wyjazd wywrócił jej dawne myślenie do góry nogami. Poczuła, że ma jednak w sobie siłę. Wyjazd nie był taki straszny, jak jej się to wydawało. Nigdzie się nawet nie zgubiła, jak zakładała to na początku. Wszystko tu było takie jak wszędzie, tylko takie jakoś bardziej przyjazne. Może to złudzenie, a może w końcu dała znać o sobie jej wewnętrzna moc. A strach, który miał takie wielkie oczy schował się gdzieś sam ze strachu przed tą tajemną mocą. Nagle stała się taka pewna siebie. Nawet szła inaczej, pewniej, jej nogi nie plątały się tak jak wczorajszego dnia, język nie stawał kołkiem w budzi, oczy zabłysnęły dziwnym blaskiem, a na twarzy pojawił się płomienny uśmiech.
- Mogę wszystko! Krzyknęła sama do siebie przechodząc przez pobliski park, ciesząc się jak dziecko.
Nie miała w ręku jeszcze pewnej odpowiedzi, ale to teraz wcale nie było dla niej najważniejsze. Będzie czekać, ale będzie też planować dalej swoją przyszłość.

Dotarła do motelu. Weszła do maleńkiego pokoiku, w którym spędziła poprzednią noc. Zabrała się za pakowanie rzeczy. Postanowiła, że wyjedzie do domu na drugi dzień rano. Dziś chciała jeszcze nacieszyć się miejscem, które tak zmieniło jej myślenie. Postanowiła, że dziś jeszcze pójdzie coś zjeść do tej przyjemnej knajpki, gdzie wczoraj spędziła tak wspaniały wieczór.
- Przez wyjazdem muszę naładować akumulatory, by zagarnąć jak najwięcej energii z tego magicznego miejsca. Czeka mnie teraz tydzień oczekiwania na wieści porekrutacyjne. Pomyślała.

To okazał się niezły pomysł. Oprócz dobrego jedzonka w knajpce odbywał się występ. Prezentował się duet, dziewczyna i chłopak. Ona pięknie śpiewała, on jej akompaniował na gitarze. Przyjemnie, spokojnie i jakże romantycznie. Mała knajpka stała się jeszcze bardziej przytulna, a dobiegające z sali dźwięki muzyki zmuszały do marzeń.
Monika analizowała wszystkie wydarzenia tych dwóch dni. Cała była w emocjach. Tak bardzo chciała tu zostać. Obserwowała wszystkich ludzi wokół. Nikt nigdzie się nie śpieszył. Maleńka przystań w otchłani życia. Jakby nagle czas tu się zatrzymał. To było cudowne. Monika została tam do końca koncertu. Potrzebowała trochę kultury w swym, do tej pory, szarym życiu. Już nie była tą małą myszką, drżącą na samą myśl o jakiejkolwiek, nawet maleńkiej rewolucji w swoim życiu. Teraz była gotowa nie tylko na rewolucję, ale i na wojnę. Postanowiła, że gdy tylko wróci do rodziców, pierwszą rzeczą którą zrobi gdy pójdzie do znienawidzonego lumpeksu, będzie złożenie wypowiedzenia. „Żeby wyjść na kolejną górę, trzeba zejść z tej, na której się właśnie jest”. Przypomniała sobie słowa Jacka Walkiewicza.
- Tak, te słowa mają wielką moc. Takie jest właśnie życie. Pomyślała.

            Następnego dnia ruszyła w drogę powrotną do rodzinnego domu. Pełna nowych pomysłów na własne życie.
- Teraz chwilkę poczekam. Potem zaczynam działać.

Nie musiała długo czekać. W przeciągu następnych czterech dni otrzymała odpowiedź. Gdy otworzyła skrzynkę pocztową nie mogła uwierzyć własnym oczom:

„Gratulujemy. Przeszła Pani pozytywnie proces rekrutacyjny…”

Dostała się! Otrzymała wymarzoną pracę. Wyjeżdża do Krakowa. Czas zacząć przygotowania do wyjazdu, poszukać mieszkania…

Świat otwierał przed nią swe podwoje, a za rogiem czaiła się miłość…


3 komentarze: