niedziela, 6 grudnia 2015

Nawet nie wiesz, kiedy na twojej drodze pojawi się ktoś.

fot. Ewa Kawalec

„Czas zmiany to czas lęku lub nowych możliwości. Twoja postawa zadecyduje, która z tych rzeczy będzie Twoim udziałem.”

Ernest C. Wilson


Zebrano ich po raz kolejny w wielkiej sali.
- Za chwilę ogłoszenie wyników, pomyślała Monika.
Jej serce waliło jak szalone. Za kilka minut okaże się, czy jej wysiłek dał jakieś efekty. Tak bardzo się starała przez te wszystkie miesiące. Tyle ją to kosztowało, żeby dotrzeć aż tu…

Do zebranych kandydatów wyszedł elegancki mężczyzna, przedstawiciel rekruterów, dzierżąc w dłoni wyniki pierwszego dnia potyczek.
Wszyscy w skupieniu czekali, aż w końcu zabierze głos. Na sali zaległa grobowa cisza.

- Za chwilę podamy nazwiska tych kandydatów, którzy przechodzą do następnego etapu rekrutacji. Wybraliśmy dziesięć osób, którzy jutro do niego przystąpią.

Monika czekała.. Z nerwów delikatnie zaczęły trząść jej się ręce.
- Tylko dziesięć osób… To ja na pewno nie mam szans. To za piękne, żeby mogło się stać. Marzenia ściętej głowy. Pomyślała.

W dalszej części wypowiedzi elegancki pan, przedstawił dalsze procedury.
Monika z wszystkich sił chciała się skupić na tym, co mówił. Ale cała jej uwaga skoncentrowała się nie wiedzieć czemu, na tajemniczych kartkach. Łapała co drugie słowo mówcy.
- Do dalszego etapu przechodzą następujące osoby…
Cała uwaga Moniki nagle skupiła się na zasłyszanych słowach.
- To już. Pomyślała.
- Pani Anna Drabik, pani Katarzyna Witwicka…
Padały kolejne nazwiska. Naliczyła już sześć osób. Jej nie było nadal.
- No tak, to już nie mam szans….
- Pani Monika Walach… padło siódme wyczytane nazwisko.
- Matko! To ja. Nie wierzę! Ledwo się powstrzymała, żeby nie krzyknąć z radości. To nie mogła być prawda!
A jednak to się działo. Ona, dziewczyna z małej mieściny, która po raz pierwszy tak naprawdę postanowiła zawalczyć o swoje lepsze jutro została wybrana spośród wielu kandydatów do czołowej dziesiątki. Niesamowite!
- Może jednak coś znaczę. Może uda mi się… Ale to dopiero początek. Jutro sądny dzień. Będzie chyba jeszcze trudniej. Ale nie poddam się. Powtarzała sobie w duchu Monika.

- Te osoby, które wyczytałem, proszę, by zostali jeszcze przez chwilę na sali. Pozostałym serdecznie dziękuję za udział w rekrutacji.

Tłum ludzi powili opuszczał pomieszczenie. Ona tkwiła na swoim miejscu jak zaczarowana, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.

- Proszę państwa, powiedział poważny pan. Jutro dalsza część rekrutacji. Oczekujemy na państwa o godzinie ósmej. Spotykamy się przed biurem numer 115, na pierwszym piętrze. Rano poznacie państwo dalsze, czekające was zadania. Do widzenia.

Monika pożegnała się i na drżących nogach opuściła pomieszczenie.
- Muszę zadzwonić do mamy. Przypomniała  sobie na korytarzu. Na pewno się martwi.
Wyciągnęła telefon z torebki. Biało- czarny smartfon.
- Hihi, uśmiechnęła się patrząc na aparat. Być może telefonie pomogłeś mi dzisiaj. Sam nawet nie wiesz jak. Powiedziała cicho do aparatu, tak, by nikt jej nie usłyszał.
Jeszcze ktoś by pomyślał, że po firmie krąży wariatka, która gada do wyłączonego telefonu.

- Mamo, to ja. Powiedziała do słuchawki.
- Monika! Jak tam? Od rana trzymam za ciebie kciuki. Jak ci poszło, mów, bo umieram tu z ciekawości.
- Nie wiem mamo, ale chyba dobrze.
- Monika na litość boską! Mówże prędzej. Jak to nie wiesz?
- Bo to dopiero pierwszy dzień. Ale… przeszłam do drugiego etapu!!! Wykrzyczała radośnie do słuchawki.
- Córka, jestem z ciebie dumna!
- Mamo, to jeszcze nic pewnego, to dopiero pierwsza część.
- Ja w ciebie wierzę. Poradzisz sobie i jutro, zobaczysz. To teraz jedziesz do motelu?
- Pewnie tak mamo. Muszę odpocząć. Mam dość na dziś.
Poczuła, jak nagle dopada ją zmęczenie. Brak snu, wydarzenia dnia dzisiejszego i stres dały o sobie nagle znać.
- Wierzę Monika. Będę czekać na wiadomość od ciebie. Zadzwoń, jak dojedziesz do motelu.
- Dobrze mamo, to do usłyszenia.
-Trzymaj się córka.

Wkładając telefon do torebki usłyszała za sobą znajomy głos.

- Witam panią. Już po wszystkim?
Odwróciła się. Za nią stał rano poznany mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
- Ooo, to pan. Tak, na dziś już tak.
- Jak poszło, jeśli mogę zapytać?
- Dobrze, jutro ciąg dalszy.
- Przeszła pani do drugiego etapu?
- Tak, a pan?
- Ja również. To wygląda na to, że jutro znów się spotkamy.
- No wygląda na to, że tak. Roześmiała się Monika.
- To na pewno przeznaczenie, powiedział z uśmiechem tajemniczy nieznajomy. Zapraszam panią zatem na obiad.

Roześmiani opuścili budynek firmy, podążając w stronę pobliskiej restauracji.
- Bardzo przepraszam, ale ja się nawet nie przedstawiłem z tych wszystkich emocji. Nazywam się Łukasz Depa.
- Monika Walach, bardzo mi miło.

Rozmowa zupełnie jak ta o poranku, przebiegała im cudownie. Monika miała wrażenie, że zna tego człowieka od lat. Nie wiedząc o sobie nic, rozmawiali jak starzy, dobrzy przyjaciele. Poczynając od przebiegu dnia dzisiejszego, na swoich pasjach kończąc.
Nawet się nie spostrzegli, gdy na zewnątrz zrobiła się szarówka.
- O rany, jak już późno. Powiedziała Monika spoglądając na zegarek. Muszę już iść.
- Pozwoli się pani odprowadzić? 
- Dziękuję panie Łukaszu, ale poradzę sobie. To niedaleko. Było mi bardzo miło, a obiad był wyśmienity. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
- To ja pani bardzo dziękuję. Sprawiła mi pani niesamowitą radość. Bardzo się cieszę, że mogliśmy ze sobą porozmawiać.
- Bardzo mi miło. Powiedziała rumieniąc się.
- To w takim razie do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia.

- Ale szalony dzień, pomyślała wychodząc na zewnątrz.

Poczuła jak ostre powietrze smaga jej policzki. Potrzebowała takiego orzeźwienia. Tak wiele dziś się wydarzyło. Nowe miejsce, nowe możliwości i nowi, ciekawi ludzie wokół. 

- To do dzieła! Czas wziąć los w swoje ręce. Pomyślała.
Po raz pierwszy poczuła, że ma wpływ na to, co dzieje się wokół niej.
- Czas odpocząć, jutro kolejny trudny dzień przede mną. Pomyślała kierując się w stronę motelu.

Cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz