środa, 16 grudnia 2015

Jak to potwór Nuda o mały włos nie zniszczył maleńkiego krasnoludka – Ciekawości.

fot. Ewa Kawalec


„Jeśli chcesz, żeby twoje dziecko nauczyło się budować statek, to musisz rozbudzić w nim tęsknotę za morzem”

Antoine de Saint- Exupery


- Jasiu, czemu nie chcesz tego robić? Zapytała pewnego dnia pani.
- Bo to jest głupie!
- Jasiu, czemu tak uważasz?
- Bo ja nie umiem napisać tych literek…
- Właśnie widzę, że to cię smuci. Jak myślisz, dlaczego to nie wychodzi?
- Wie pani, czasem mi się wydaję, że moja ręka nie chce słuchać mojej głowy…
- Martwisz się tym…
- Tak, bo nie umiem tego zrobić… Wszystko inne, o czym jest na lekcjach, to ja wiem…
- I dlatego nie możesz skupić?
- Nie wiem proszę pani… tylko jak się nudzę, to nie mogę usiedzieć…
- A skąd wiesz to wszystko Jasiu?
- Nie wiem… mamusia mi czyta dużo książeczek i bajek.
- I bardzo chcesz się tym podzielić?
- Nie… Powiedział, a w myślach małego chłopca pojawiła się myśl… „Już nie… kiedyś chciałem…”
- Jasiu, ja nie zawsze słuchałam na lekcji tego, co chciałeś powiedzieć. Dlatego, że inne dzieci też musiały się nauczyć literek… Ale wiesz, mam pomysł. Może jak chcesz, to po lekcjach opowiedziałbyś mi o tych wszystkich pięknych historiach z książek?
- Nie wiem…
- Jasiu, ja chętnie posłucham.
- To może dziś chwilkę zostanę…
- Cieszę się.

Tak pewnego dnia pojawiła się pierwsza szczera rozmowa Jasia ze swoja panią, która od dłuższego czasu zastanawiała się, dlaczego chłopiec nie może spokojnie usiedzieć w ławce. Okazało się, że ma ogromną wiedzę. Jego umiejętności (za wyjątkiem pisania w liniaturze zeszytu) wybiegają znacznie poza poziom jego kolegów z klasy. O swoich umiejętnościach i wiadomościach opowiadał z wielką pasją. Nie tylko przyszedł tego dnia, ale codziennie po lekcjach zostawał na chwilkę, by opowiedzieć pani o nowej bajce.

- Co ja zrobiłam? O mały włos nie zabiłam do reszty pasji tego chłopca. Pomyślała pani z przerażaniem.
- Jasiu, ty masz ogromną wiedzę. Bardzo się cieszę, że mi o tym powiedziałeś.
Buźka Jaśka po raz pierwszy od wielu dni rozpromieniała w czarującym uśmiechu.
- Może zechciałbyś zostać moim pomocnikiem na lekcjach?
- Będę mógł pani pomagać?
- Tak. Będziemy wspólnie uczyć dzieci poznawać literki. Co ty na to?
Jaś aż podskoczył z radości. Jego czarne oczęta powoli zaczynały odzyskiwać dawny blask. Przypominały dwie wielkie pięciozłotówki, błyszczące jak dwa słoneczka.

- Jasiu, muszę zacząć inaczej z tobą dziecko pracować. Ty naprawdę masz ogromny potencjał. Nie dziwota, że tak się nudziłeś na tych wszystkich lekcjach… Pomyślała w duchu nauczycielka, uśmiechając się do swojego niesamowitego, małego ucznia. Ucznia, który okazał się niesamowicie inteligentnym chłopcem.

Od tego czasu lekcje całej klasy nieco się zmieniły. A tak naprawdę… zmieniły się bardzo. Jaś został pomocnikiem pani. Pisał na tablicy literki, które dzieci potem przepisywały. O dziwo, jakoś na tablicy mieścił się w linijkach. Tak bardzo się starał. Teraz był pomocnikiem, a to zobowiązywało. Często siadał z innymi dziećmi, pomagając im czytać. Pani przygotowywała im zadania do pracy w grupach. Rozwiązywali zagadki, rebusy. Tworzyli własne układanki, układali bajki, wykonywali doświadczenia. Bawili się w teatrzyk, sklep, pocztę itp. Sadzili własne roślinki, mieszali wodę z solą i obserwowali, co się z nią będzie działo. Robili wydzieranki, wyklejanki. Projektowali swoje własne budowle. Rysowali zwierzątka i różne rzeczy, których nazwa zaczynała się na wybraną literkę. Poznawali coraz to nowe zadania matematyczne. Raz pracowali przy stolikach, raz na dywanie. Wychodzili na wycieczki – na poznawanie świata. Jaś zawsze dostawał dodatkowe zadania do wykonania. Już się nie nudził. Jego ręka z czasem coraz częściej słuchała jego głowy. Nie musiał już przeszkadzać, by zwrócić na siebie uwagę, a jego mózg ciągle był niezwykle aktywny.
Na początku współpraca z innymi dziećmi była dla niego trudna. Jaś chciał zawsze dowodzić i wygrywać. Do tej pory zawsze bawił się z dorosłymi. Dzieci zachowywały się inaczej niż dorośli. Domagały się zainteresowania. Też chciały wygrywać, złościły się, obrażały, czasem śmiały tak głośno, że Jasiek zatykał uszy. „Przestańcie!” Wołał wtedy, ale nikt go nie słuchał. Wszyscy zajęci byli grą w najlepsze. Wtedy Jasiek się obrażał. Z pomocą przychodziła pani. Tłumaczyła, na czym polega współpraca. Przypominała zasady gry. Tłumaczyła, że nie zawsze trzeba wygrywać, że to sama zabawa przynosi wiele radości.
Jaś musiał się nauczyć, że nie zawsze się da być w centrum uwagi, że inne dzieci też potrzebują zainteresowania ze strony pani i sukcesu. Powoli mały Jaś nauczył się na czym polega współpraca z rówieśnikami. Że dobra zabawa nie zawsze polega na wygrywaniu. Że najfajniejsze jest to, że można się bawić z innymi dziećmi. Kosztowało to wiele łez, złości, utarczek słownych. Ale to przechodziło. Za kilka chwil wszyscy zgodnie się bawili, a potem z pasją poznawali coraz to nowe rzeczy.

Jasiek na nowo pokochał szkołę, a pani była dla niego niezwykle ważną osobą. Był pilnym uczniem. Nie chciał opuszczać lekcji Nawet wtedy, gdy był chory.

- Jasiu, jutro nie pójdziesz do szkoły. Jesteś chory.
- Mamusiu, ja muszę iść, bo pani będzie za mną tęsknić.
- Jasiu nie możesz iść do szkoły. Kaszlesz bardzo.

I wtedy musiał zostawać w domu. Ale wtedy bawił się w szkołę. Pisał literki, wymyślał z dziadkiem nowe doświadczenia, rozwiązywał łamigłówki w książeczkach. Miał znowu tysiąc pomysłów na minutę. Nic nie musiał, on chciał. Nauka przestała kojarzyć się mu z nudą i znów, tak jak dawniej, poczuł chęć poznawania świata.

Róbmy wszystko, żeby nie zabijać kreatywności naszych dzieci. Szukajmy przyczyn niepowodzeń, obserwujmy znaki, dobierajmy metody, by nauka nie stała się przykrą koniecznością, ale naturalną zabawą, która przeradza się z pasję. Ciekawość świata, to delikatna roślinka, która potrzebuje… wolności. Nie zapominajmy o tym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz