fot. Ewa Kawalec |
„Jeśli chcesz osiągnąć to, czego nigdy nie miałeś, musisz robić to,
czego nigdy nie robiłeś.”
Dominick Coniguilaro
Gdy
emocje Alicji nieco opadły zaczęła się zastanawiać co dalej.
Zastanawiała się niby jak
dawniej, ale jakoś bardziej słonecznie. Jej marazm odchodził, a na to miejsce
pojawiał się jakiś ogromny zapał do działania. Gdy przestała ciągle narzekać,
zaczęła widzieć przed sobą coraz to nowe drogi wyjścia z jej obecnej sytuacji.
Nagle przypomniała sobie o synu.
- No tak, ja już przeszłam
spotkanie z konsulem. Ale Michał???? Co z Michałem? Zostawić go z rodzicami,
czy może lepiej zabrać go ze sobą?
Życie to ciągłe pasmo wyborów.
Jeden problem jakoś przeszedł i zaraz na to miejsce pojawiał się kolejny… Ale
ten wydawał się Alicji jakby mniejszy.
- Michał, Michał. Przecież on tak
tęskni za ojcem. Nie mogę zostawić go tu samego. Rodzice już sami ledwo dają
radę. Nie trzeba im jeszcze opieki nad Michałem. No i znów muszę się wybrać do
konsulatu i zacząć starania o wizę dla Michała.
Wcześniej, przez te wszystkie nerwy
i ciągłe dylematy nawet o tym nie pomyślała.
- Jak mogłam zapomnieć o własnym
synu??? Co ze mnie za matka!? A jak on wizy nie dostanie, to co wtedy? Jak on
biedny przejdzie rozmowę z konsulem? Myślała.
- No nic muszę dowiedzieć się jak
najszybciej, jak wyglądają formalności.
Ostatnie
wydarzenia nauczyły ją, że nie warto martwić się na zapas. Alicja, odkąd
przestała narzekać, a zaczęła działać, radziła sobie ze wszystkim. Nawet jej
obrazy zaczęły się nieźle sprzedawać. Każda zagadka życiowa, z czasem
pokazywała swoje tajemne rozwiązanie. Determinacja pokazywała odpowiednie drogi
i wyjście z zaklętego kręgu niepowodzeń.
- Może to wszystko faktycznie
siedziało we mnie? Może to moje marudzenie wpływało na moje niepowodzenia? Może
pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu…?
Okazało się,
że procedura pozyskania dokumentów dla syna jest o wiele prostsza. Wystarczyło
wysłać kopię wizy matki i wypełnić odpowiedni wniosek. Potem należało tylko
czekać na decyzję konsula.
Jak w
przypadku Alicji, Michał otrzymał zgodę na wyjazd. Teraz zostały tylko
przygotowania do startu w nowy świat. W wieku trzydziestu pięciu lat, Alicja
zaczynała budować swoją przyszłość od podstaw. Za wielką wodą czekał jej
ukochany mąż. Tyle lat już się nie widzieli. Wyjechał, jak Michał był małym
dzieckiem. Teraz ten maluch dumnie kroczył do szkoły. No… może nie całkiem
dumnie. Nie cierpiał szkoły. Tęsknota z ojcem powodowała niechęć do nauki. Nie
był w stanie skupić się nad książkami. Ciągła rozterka nie pozwalała normalnie
funkcjonować. Ledwo wyciągał na tróje. Co było utrapieniem matki i dziadków.
Stać go było na wiele więcej.
- Może jak znów będzie miał ojca
przy boku, lepiej będzie sobie radził. Pomyślała Alicja.
Grzesiek
pomógł im w przygotowaniach do wyjazdu. Opłacił wszystkie należności. Alicja
zostawiła mieszkanie pod opieką rodziców. Mieli je wynająć za kilka miesięcy
studentom, co miało pokryć koszty jego utrzymania.
No i wszystko
okazało się nie takie trudne. Jak się czegoś boimy i nie chcemy niczego
zmieniać, wszystko okazuje się takie nieosiągalne. Gdy zaczynamy działać,
wszystko się jakoś samo układa. I nie jest już takie straszne.
Za nim innych zrobisz sto,
Najtrudniejszy pierwszy gest
Przy drugim już łatwiej jest.
Najtrudniejszy pierwszy krok,
Potem łatwo mija rok.
Najtrudniejszy pierwszy dzień
Sam jutro przekonasz się.”
Alicja nuciła sobie pod nosem słowa znanej piosenki. Czy nie ma w tych słowach tak wiele prawdy. Sprawdziła to na własnej skórze. Tak, pierwszy krok okazał się najtrudniejszy. Najgorsza była decyzja, potem chwilowe załamanie, a potem wszystko, jak jakiś zaczarowany łańcuszek zaczęło się układać w jedną całość, ze światełkiem nadziei na końcu.
Jedynie rodzice Alicji nie mogli się do końca pogodzić z jej decyzją. Zawsze byli razem, a tu nagle miało nie być ani Alicji, ani Michała. Grześka, dawno już przekreślili. Nie ufali mu do końca. Z jednej strony, pewnie kochał swoją rodzinę, jak tak bardzo naciskał na ich przyjazd. Z drugiej, nie ufali mu za to, co zrobił przed laty. Za to, że zostawił swoich bliskich na tak wiele lat, bez znaku życia. Zwłaszcza ojciec Alicji nie mógł mu tego wybaczyć.
Michał odkąd dowiedział się o wyjeździe, skakał z radości. Podekscytowany opowiadał wszystkim swoim znajomym, że wyjeżdża do ojca. W końcu miały się spełnić jego marzenia. Jak na szpilkach oczekiwał dnia wielkiej podróży. Miał pierwszy raz lecieć samolotem. Do taty. Do taty, którego mu tak bardzo brakowało.
Alicja przez wyjazdem postanowiła jeszcze jedną rzecz spróbować naprawić. Mianowicie relacje jej brata z rodzicami. Już tyle ze sobą nie rozmawiali. A jak ona wyjedzie, to rodzice muszą mieć kogoś bliskiego. Alicja czuła, że wtedy będzie spokojniejsza.
Umówiła się na rozmowę z bratem. Łatwo nie było, ale po dwóch godzinach rozmowy w końcu dał się zaprosić na rodzinną kolację. Teraz zostało tylko przygotować rodziców na to spotkanie i postarać się coś ugotować, co nie było mocną stroną Alicji.
- Mamo, tato, chciałabym przygotować rodzinną kolację. Niedługo wyjeżdżamy z Michałem. Chciałabym się wami nacieszyć.
- Ach… Westchnęła mama.
- Nie możemy się z ojcem pogodzić z tym, że niedługo was tu nie będzie.
- Mamo, są telefony. Będę często dzwonić, przesyłać wam zdjęcia. Będę w końcu mogła pomóc wam finansowo.
- Ale to nie to samo córko…
- Ja wiem mamo, ale zrozum mnie… Ja nie mogę inaczej. Widzisz co się dzieje teraz z Michałem, jak się cieszy. Nie mogę pozwolić na to, żeby dalej wychowywał się bez ojca.
- A ty Alu, ty i Grzesiek? Myślisz, że da się odbudować jeszcze wasze relacje? Nie możesz myśleć tylko o Michale, musisz pomyśleć też o sobie. Pamiętaj, że tam będziesz zupełnie sama. Jakby coś nie wyszło…. Nie będziesz miała nikogo… Powiedziała cicho matka.
- Mamo, nie mów tak! Czemu miało by nie wyjść? Oburzyła się Alicja.
- Córko, my ci życzymy jak najlepiej, ale wiesz, życie płata różne figle…
Coś w sercu Alicji jakby pikło po słowach matki. Nie wiedziała co to za uczucie. Może nie uczucie, ale jakieś nie do końca przyjemne przeczucie… Ale szybko odepchnęła od siebie tą nieznaną dotąd myśl.
- Wszystko musi się przecież ułożyć. Już tyle przeszliśmy… Nie może być inaczej! Pomyślała.
- Mamo nie martw się. Odpowiedziała swej kochanej rodzicielce.
-Wiesz, że jestem silna. Z tyloma rzeczami dawałam sobie radę przez te ostatnie lata.
- Wiem Alu. Wiem. Życzę ci szczęścia. Naprawdę.
- Mamo, na kolację zaprosiłam też brata.
- Pawła? A on chciał przyjść? Przecież z nami nie rozmawia…
- Byłam u niego, zgodził się. Mamo tak mi zależy, żebyście nie zostali tu sami, jak mnie nie będzie. Przyjdziecie?
- … Tak Alu, przyjedziemy. Odpowiedziała mama niepewnie i cicho.
- Super! Cieszę się mamo. To czekam na was.
Ta kolacja była taka ważna. Alicja musiała wszystko sprytnie rozegrać, żeby doprowadzić do rodzinnej zgody. Udało się. Brat i rodzice padli siebie w końcu, ze łzami w oczach, w ramiona. Okazało się, że bardzo siebie potrzebowali, ale żadne nie potrafiło pierwsze wyciągnąć ręki na zgodę…
- No… to teraz mogę spokojnie wyjechać, pomyślała Alicja, porządkując pokój po kolacji….
Cdn…
Jedynie rodzice Alicji nie mogli się do końca pogodzić z jej decyzją. Zawsze byli razem, a tu nagle miało nie być ani Alicji, ani Michała. Grześka, dawno już przekreślili. Nie ufali mu do końca. Z jednej strony, pewnie kochał swoją rodzinę, jak tak bardzo naciskał na ich przyjazd. Z drugiej, nie ufali mu za to, co zrobił przed laty. Za to, że zostawił swoich bliskich na tak wiele lat, bez znaku życia. Zwłaszcza ojciec Alicji nie mógł mu tego wybaczyć.
Michał odkąd dowiedział się o wyjeździe, skakał z radości. Podekscytowany opowiadał wszystkim swoim znajomym, że wyjeżdża do ojca. W końcu miały się spełnić jego marzenia. Jak na szpilkach oczekiwał dnia wielkiej podróży. Miał pierwszy raz lecieć samolotem. Do taty. Do taty, którego mu tak bardzo brakowało.
Alicja przez wyjazdem postanowiła jeszcze jedną rzecz spróbować naprawić. Mianowicie relacje jej brata z rodzicami. Już tyle ze sobą nie rozmawiali. A jak ona wyjedzie, to rodzice muszą mieć kogoś bliskiego. Alicja czuła, że wtedy będzie spokojniejsza.
Umówiła się na rozmowę z bratem. Łatwo nie było, ale po dwóch godzinach rozmowy w końcu dał się zaprosić na rodzinną kolację. Teraz zostało tylko przygotować rodziców na to spotkanie i postarać się coś ugotować, co nie było mocną stroną Alicji.
- Mamo, tato, chciałabym przygotować rodzinną kolację. Niedługo wyjeżdżamy z Michałem. Chciałabym się wami nacieszyć.
- Ach… Westchnęła mama.
- Nie możemy się z ojcem pogodzić z tym, że niedługo was tu nie będzie.
- Mamo, są telefony. Będę często dzwonić, przesyłać wam zdjęcia. Będę w końcu mogła pomóc wam finansowo.
- Ale to nie to samo córko…
- Ja wiem mamo, ale zrozum mnie… Ja nie mogę inaczej. Widzisz co się dzieje teraz z Michałem, jak się cieszy. Nie mogę pozwolić na to, żeby dalej wychowywał się bez ojca.
- A ty Alu, ty i Grzesiek? Myślisz, że da się odbudować jeszcze wasze relacje? Nie możesz myśleć tylko o Michale, musisz pomyśleć też o sobie. Pamiętaj, że tam będziesz zupełnie sama. Jakby coś nie wyszło…. Nie będziesz miała nikogo… Powiedziała cicho matka.
- Mamo, nie mów tak! Czemu miało by nie wyjść? Oburzyła się Alicja.
- Córko, my ci życzymy jak najlepiej, ale wiesz, życie płata różne figle…
Coś w sercu Alicji jakby pikło po słowach matki. Nie wiedziała co to za uczucie. Może nie uczucie, ale jakieś nie do końca przyjemne przeczucie… Ale szybko odepchnęła od siebie tą nieznaną dotąd myśl.
- Wszystko musi się przecież ułożyć. Już tyle przeszliśmy… Nie może być inaczej! Pomyślała.
- Mamo nie martw się. Odpowiedziała swej kochanej rodzicielce.
-Wiesz, że jestem silna. Z tyloma rzeczami dawałam sobie radę przez te ostatnie lata.
- Wiem Alu. Wiem. Życzę ci szczęścia. Naprawdę.
- Mamo, na kolację zaprosiłam też brata.
- Pawła? A on chciał przyjść? Przecież z nami nie rozmawia…
- Byłam u niego, zgodził się. Mamo tak mi zależy, żebyście nie zostali tu sami, jak mnie nie będzie. Przyjdziecie?
- … Tak Alu, przyjedziemy. Odpowiedziała mama niepewnie i cicho.
- Super! Cieszę się mamo. To czekam na was.
Ta kolacja była taka ważna. Alicja musiała wszystko sprytnie rozegrać, żeby doprowadzić do rodzinnej zgody. Udało się. Brat i rodzice padli siebie w końcu, ze łzami w oczach, w ramiona. Okazało się, że bardzo siebie potrzebowali, ale żadne nie potrafiło pierwsze wyciągnąć ręki na zgodę…
- No… to teraz mogę spokojnie wyjechać, pomyślała Alicja, porządkując pokój po kolacji….
Cdn…
Kurcze, trochę sie pogubiłam i wydaje mi sie, że coś mnie ominęło, ale postaram sie to nadrobic jak najszybciej! Bardzo ciekawy rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do mnie na nowy fragment, jeśli masz ochotę ;) http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/