fot. Ewa Kawalec |
„Gdy człowiek stawia sobie granicę tego co zrobi, stawia sobie też granicę tego, co może zrobić.”
Schwab Charles
Pewnego
dnia Piotrek przyszedł na zajęcia dodatkowe. Zaczęło się zwyczajnie. Rozpoczął
pracę z ćwiczeniami.
- Wiesz Piotrek, te ćwiczenia
bardzo stymulują mózg.
- Wiem proszę pani. Jak pracuje
się rękami, mózg się bardzo uaktywnia.
- Skąd to wiesz?
- Dużo czytam. Wie pani, mózg
ludzki jest niesamowity. Czytałem o tym. A tak właściwie, to, jak mózg jest
nieskończony, to kim my właściwie jesteśmy?
- No właśnie Piotrek…
I tak zaczęli rozmawiać. Młody
człowiek odkrywał skrywane tajemnice posiadanej przez siebie wiedzy.
- Ostatnio oglądałem program i
hipokampach. To jest niesamowite. A jeszcze o częściach mózgu czytałem. Wie
pani, jak ludzie podejmują decyzje? Wtedy każdy z nas używa odpowiedniej części
mózgu. Każdy nieco innej. To jest takie niesamowite. A wie pani, że jak się
ujawnia choroba alzheimera, to wtedy człowiek ma uszkodzoną ogromną część mózgu?
Przez lata taka osoba żyje, nie uświadamiając sobie nawet, że coś z nią jest
nie tak. Ale teraz prowadzone są nowe badania, może wkrótce wynajdą nowy lek,
który zatrzyma chorobę.
Ogromna wiedza wylewała się z
niego rwącym potokiem.
- Wie pani, teraz jest tyle chorób
autoimmunologicznych. Nasze organizmy atakują same siebie. I to chyba przez to,
że teraz mamy tak mało ruchu, i byle jak się odżywiamy. To wszystko ma ogromny
wpływ na nasze funkcjonowanie. Mama mi opowiadała, że dawniej nikt nie siedział
przed komputerem, ciągle było się w ruchu. A teraz, sama pani wie, jak to
wygląda. A potem rodzice się dziwią, że ich dzieci chorują. A jak siedzą w
domu, to przecież ich organizm nie wchłania witaminy D, bo nie ma słońca. A ona
jest ważna nie tylko dla kości.
I zaczął niezwykle pasjonujący wykład
na temat właściwości tej oto witaminy.
- Wie pani, że choroby nerek
często zaczynają się od ostrego ataku choroby, od zapalenia? Ale to jeszcze nie
jest takie groźne. Najbardziej niebezpieczny jest stan przewlekły. Po czym
zaczął z wielką pasją opowiadać o kolejnej dziedzinie wiedzy. O nerkach, sercu,
najnowszych badaniach na temat, osobach, które zajmowały się tą działką,
prowadziły badania na ten temat.
- Piotrek, ty masz ogromną
wiedzę, powiedziała nauczycielka.
- Interesuję się wieloma
rzeczami, wie pani. O na przykład, wie pani, że każdy z nas uczy się w inny
sposób, a mózg koduje tylko to, co uważa za przydatne. Codziennie dociera do
nas miliony bodźców, a mózg przetwarza tylko niektóre. Czy to dobrze? Chyba
tak, bo inaczej pewnie trudno byłoby nam funkcjonować. I tu zaczęła się koleina
część wykładu młodego człowieka, dotycząca mózgu, potencjału małych dzieci,
kształtowania się połączeń neuronalnych i technik uczenia się.
- Matko, pomyślała nauczycielka.
On ma ogromną wiedzę. Ostatnio tego wszystkiego uczyłam się na szkoleniu. Który
nastolatek to wszystko wie? Który dorosły to wszystko wie? On jest niesamowity!
- Piotrek, masz ogromny
potencjał. Co ty byś chciał robić w życiu?
- Wie pani, jeszcze nie wiem. Ale
chyba zostanę kucharzem?
- Kucharzem??? Z tak ogromną
wiedzą? Nie myślałeś o czymś więcej? Zapytała ogromnie zdziwiona.
- Nie myślałeś o studiach
wyższych?
- Nie o studiach nie. Chcę być
kucharzem, bo lubię gotować. A uczyć się nie cierpię.
- Piotrek, nie cierpisz się
uczyć? To skąd w takim razie masz tak ogromną wiedzę?
- Bo się tym interesuję, wie
pani. Ale w szkole to mi nie idzie. Ledwo wyciągam na tróje. Te książki są
takie nudne… A moja wiedza nie jest usystema...
- Usystematyzowana?
- No właśnie. Chociaż, lubię
biologię. Ostatnio było o rybach. Uczyłem się piętnaście minut i dostałem
piątkę.
Po czym zaczął wykład kolejny.
Tym razem o przeróżnych rybach.
- O rany, ten chłopak jest
niesamowity!
I przypomniał się jej dowcip o
Jasiu.
„Siedział Jasiu nad rzeką i
przyglądał się pracy wędkarza. Siedział godzinę, dwie, trzy. W końcu
zaciekawiony wędkarz zapytał:
- Podoba ci się wędkarstwo
chłopcze?
- Tak bardzo.
- To może zostaniesz wędkarzem?
- Nie, nie mogę zostać wędkarzem?
- Czemu?
- Bo ja do tego w ogóle nie mam
cierpliwości…”
- Piotrek, masz ogromną wiedzę,
ogromny potencjał. Naukę chłoniesz jak gąbka. Czemu to ukrywasz przed światem?
- Bo wie pani, mi się nie chce
uczyć. Poza tym, ja się nie lubię chwalić tym, co wiem…
Po czym zaczął opowiadać jak
wygląda jego przeciętny dzień. Gdzie nauka była na pierwszym miejscu. Ale nie
nabywana z podręczników szkolnych, tylko z wszelkich innych źródeł wiedzy. Z
programów edukacyjnych, wykładów w Internecie, książek tematycznych i wielu,
wielu innych niekonwencjonalnych źródeł.
- Jak myślisz Piotrek, z czego
może wynikać to, że w szkole ci nie idzie?
- Bo mi się wydaje proszę pani,
że nasz system nauczania nie wychwytuje talentów. To jest po prostu system, nie
biorący pod uwagę potęgi naszych mózgów.
- Święte słowa Piotrek.
- To może trzeba jakoś zmienić
sposób nauczania?
- Tak masz rację, jak cię
słucham, to jestem pewna, że powinno się go zmienić…
Rozmowa ich tak wciągnęła, że
nawet oboje nie usłyszeli dzwonka kończącego zajęcia…
Uczeń i nauczyciel nadający na
tych samych falach. Niesamowite…
Co się takiego
dzieje w naszych szkołach, że tak wielki potencjał dzieci często nie zostaje
nigdy odkryty? Czemu uczniowie skrywają głęboko swoje talenty i nigdy ich nie
ujawniają? Co w takim razie daje sucha realizacja podstawy programowej, gdy po
drodze gubiona, lub całkiem zatracana jest pasja młodych ludzi? Co daje durne
testowanie na wszystkich etapach edukacji, z wymogiem wstrzelania się w to, co
autor tych oto testów miał na myśli? Gdzie uczymy tej kreatywności, która tak
jest potem wymagana w dorosłym świecie i sferze zawodowej? Ilu geniuszy nie
radzi sobie z nauką w zwyczajnym systemie edukacji? A potem nagle rozbłyskują. Bo
ich pasja nie wybuchła dzięki szkole, tylko przez szkołę, bo poszukiwali
siebie, by wyrwać się z nudnego marazmu.
A ilu młodych ludzi po drodze po
prostu poddaje się, bo po kilku latach nauki, dochodzi do wniosku, że to
wszystko w szkole jest schematyczne, bez porywu, bez pasji, bez emocji. Ilu z
nich jest pewnych, że nie są w stanie sprostać tym wszystkim wymaganiom, że nie
ma miejsca na indywidualność tam, gdzie każdy musi być taki sam, bo inaczej nie
mieści się w granicach normy?
A gdzie w tym wszystkim jest
wrodzona ciekawość poznawcza człowieka? Czy zwyczajna, sucha podstawa
programowa po prostu jej w znakomitej większości nie zabija? Jak często
dzieciaki dochodzą do tego, że nic nie warto, bo nikt nie docenia ich
zainteresowań i nigdy więcej nie wykorzystują swojego wewnętrznego potencjału,
wykonując wszystko po najmniejszej linii oporu, bo tylko wtedy doświadczały
nagrody przez wiele lat.
Gdzie tkwi błąd? Jak zbudować
system, który pozwalałby odnaleźć się wszystkim dzieciakom? Czy Piotrek nie
miał racji twierdząc, że system edukacji trzeba zreformować?
Czy jeśli nie odnajdziemy swoich
pasji, nie będziemy mieć marzeń, nie wykorzystamy swoich możliwości, możemy być
szczęśliwi? Czy wówczas przeżyjemy życie tak, że będziemy z siebie dumni?
Zadowolenie z samego siebie
następuje wówczas, gdy pracujemy o wiele poniżej swoich możliwości, czy, gdy
się spełniamy i podejmujemy wyzwania?
Bądźmy kreatywni. Nie marnujmy
naszych talentów. Poszukujmy ich i rozwijajmy się pomimo wszelkich
przeciwności, które stają na naszej drodze. To spowoduje, że będziemy
szczęśliwi. A wtedy z pewnością wygramy nasze życie!
Ja własnie mam taki etap, że szukam i powoli odnajduję swoją pasję :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie boję się, że nie będę mieć pracy, w której będę się dobrze czuć. Że nie wykorzystam tam swoich umiejętności językowych. Ale cały czas się rozwijam, nie umiem siedzieć bezczynnie w miejscu! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten Piotrek! Czytając Twój wpis od razu pomyślałam o książce "New Summerhill" którą czytałam jakiś czas temu. O szkołach demokratycznych. Jest w niej opisana szkoła, która wydobywa talenty z dzieci. Nie ma tam ocen ani przymusu nauki, a każde dziecko rozwija swoje zdolności w takim tempie i zakresie, jak samo chce. Okazuje się, że dzieci mają naturalną chęć zdobywania wiedzy i specjalizacji i gdy im się to umożliwi, dają z siebie po prostu wszystko. Tyle, że tradycyjna szkoła równając wszystkich pod linijkę, promując konformizm, narzucając ślepe posłuszeństwo i podcinając skrzydła indywidualistom, skutecznie niszczy młode talenty. Zastanawiam się, jakie jest rozwiązanie. Chciałabym, żeby było więcej takich szkół bez oceniania, porównywania i bez wyścigu szczurów od kołyski. Ale rozumiem, że społeczeństwu może się to w głowie nie mieścić. Tak daleko idąca reforma byłaby po prostu nie do pomyślenia. Ze swojej strony możemy po prostu wspierać młode pokolenie w rozwoju ich naturalnych zdolności... I nie cisnąć o same piątki, bo tak to już jest, że nie można mieć wszystkiego... i te same piątki to może nie być tak naprawdę dobry znak:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, ile Ty masz pomysłów...I to przecież nie na lekkie sprawy! Mogłabyś się zajmować coachingiem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo dziękuję za uznanie. To dla mnie ogromnie ważne.
OdpowiedzUsuń