fot. Ewa Kawalec |
RosaBeth Kantor
Monika zaczęła
przygotowywać się no nowej roli. Roli osoby powstającej z otchłani martwych
dusz. Martwych dusz młodych ludzi poszukujących swego miejsca na ziemi. Dostała
szansę. Szansę na wyrwanie się z szarości dnia codziennego. Szansę walki o
dalsze, lepsze życie, o własny rozwój. Może w końcu dostanie pracę swoich
marzeń. Ale… czy dostanie??? Czy będzie dość dobra, by przebrnąć przez proces
rekrutacyjny? Była jedną z wielu kandydatów. Firma, która zaprosiła ją na
rozmowę była ogromna. Wielka i międzynarodowa. Zajmowała się handlem. Monika
musiała zapoznać się z jej profilem. Przeglądała strony internetowe poszczególnych
oddziałów. Szukała informacji na forach internetowych. Postanowiła, że da z
siebie wszystko, by jak najlepiej wypaść na rozmowie. Znów załapała wiatr w
żagle. Wróciła do szlifowania języków obcych. Przypominała sobie, zapomniane
już w części, zwroty w obcym języku. Stała przed wielkimi drzwiami do możliwej,
nowej i z pewnością pasjonującej, pracy zawodowej.
Postanowiła
zrobić wszystko, co tylko było w jej mocy, by jak najlepiej poznać specyfikę
firmy. Wróciła do studiowania panelów rekrutacyjnych. Skrupulatnie
przygotowywała się do wszystkich możliwych pytań, które mogą paść na rozmowie
kwalifikacyjnej. Kolejny raz musiała się zmierzyć z poczuciem własnej wartości.
Musiała przeanalizować wszystkie swoje mocne strony i znaleźć odpowiednie
argumenty popierające tezę jej wewnętrznej wartości i umiejętności, które
nabyła.
- Co ja właściwie powiem tym
ludziom, gdy mnie zapytają, dlaczego właśnie mnie mają zatrudnić?
-Co ja mam w sobie takiego, co
mogą nie mieć inni?
- Czym ja się wyróżniam?
- Czy właściwie czymś się
wyróżniam?
- Czy może jestem tylko życiowym
nieudacznikiem, który do tej pory nie mógł znaleźć odpowiedniej do swoich możliwości
pracy?
- Gdzie jest ta prawda?
- Gdzie leży klucz?
- Co mam mówić, żeby w końcu ktoś
mnie zauważył?
- Ale przecież zaprosili mnie na
rozmowę, więc może w mojej aplikacji było coś, co przykuło ich uwagę? Ale co to
mogło być? Co może być dla nich istotnie?
Monika biła
się z myślami. Raz wpadała w euforię związaną z wizją nowego życia, drugi raz
dopadał ją ogromny lęk. Lęk przed tym, że nie podoła, że nie odnajdzie się sama
w nowym świecie. Musiała przecież najpierw pojechać na rozmowę aż do Krakowa. A
to dla niej, osoby, która nienawidziła wyjeżdżać, stanowiło wielką wyprawę. Trzeba
było się tam się gdzieś zatrzymać na czas rekrutacji. Nie znała tego miasta.
Wszystko tam było takie nowe.
A potem, jakby
przeszła proces rekrutacyjny, to będzie musiała tam właśnie ułożyć sobie życie.
Próbować budować swoje własne gniazdko. Samotne gniazdko. Z dala od bliskich.
Czy będzie w stanie sprostać
takiemu wyzwaniu? Czy potem będzie w stanie się sama utrzymać?
No tak.
Codziennie pojawiały się w jej głowie coraz to nowe pytania. Okropnie się bała.
Bała się zmian, bała się przyszłości. Nic nie było pewne. Za to wszystko było
nowe i ogromnie tajemnicze. Nie wiedziała czego może się spodziewać, więc i nie
była w stanie przygotować się w stu procentach na wszystko, co ją czekało. A
ona tak bardzo lubiła wiedzieć, co może przynieść przyszłość. W jej mieścinie
zawsze wszystko było poukładane i do bólu przewidywalne. Monika lubiła mieć
zawsze zabezpieczone tyły. Lubiła planować. Uważała, że gdy podejmuje się
czegoś nowego, musi przemyśleć każdy krok, by zminimalizować wizję kolejnej,
możliwej porażki. Nie chciała już więcej porażek.
- Monika, wrzuć na luz.
Powiedziała jej kiedyś mama. Daj szansę życiu się dziać. Nie wszystko jesteś w
stanie przewidzieć. Czasem trzeba pozwolić działać spontaniczności.
- Mamo, myślisz, że to takie
łatwe?
- Nie mówię córka, że to łatwe.
Mówię tylko, że życie pisze różne scenariusze. Nie zawsze jesteśmy na wszystkie
przygotowani, ale zawsze, gdy coś się wali, bądź gdy do czegoś dążymy, w
chwili, gdy już myślimy, że nie damy więcej rady, wstajemy i idziemy dalej.
Poszukujemy wyjścia problemów, szukamy nowych dróg. Takie jest życie córka.
- To co ja mam zrobić mamo?
- Monika, na początku z tatą ci
pomożemy. Jak tylko będziemy mogli. Pomożemy wejść ci na tą nową drogę.
- A potem?
- A potem dasz sobie radę,
zobaczysz. Po prostu słuchaj serca, obserwuj znaki i bądź sobą.
- I tyle? Zapytała z
niedowierzaniem zdziwiona Monika.
- Tak Monia, to tyle. Gdy nie
jesteś w stanie przewidzieć przyszłości, kieruj się tym, co czujesz i pamiętaj,
że nigdy nie jesteś sama na świecie…
Słowa mamy
zawsze stawiały ją na nogi. To taka mądra kobieta.
-Jak dobrze że ją mam! Pomyślała
Monika.
Dzień
wyznaczonej rozmowy nadchodził wielkimi krokami. Monika przygotowywała się do
wyjazdu. Studiowała mapki Krakowa. Wynajęła pokój na czas rekrutacji. Nadal
analizowała wszystko, co może ją spotkać podczas dalszego procesu
rekrutacyjnego.
Im bliżej był wyznaczony termin,
tym bardziej się denerwowała. Wzięła sobie kilka dni urlopu w pracy. Właściwie
wywalczyła ten urlop. Z czasem właścicielka sklepu zaczęła ją traktować jak
swoją własność. Była jedyną osobą, która przetrwała tam więcej niż trzy
miesiące. Nikt inny dłużej nie był w stanie znieść panującego tam wyzysku. A
ona jednak trwała na placu boju. Wojna jednego żołnierza. Walka o lepsze jutro…
Pierwszy raz w swoim życiu
postawiła granice. Pierwszy raz odważyła się powiedzieć, że urlop się jej
należy. Nie odpuściła, tak jak robiła to do tej pory. I o dziwo, to zadziałało
na nią jak swoistego rodzaju wyzwolenie. Poczuła się nagle przez chwilę jak
wartościowy człowiek, a nie jak jakaś miotełka do zamiatania podłogi,
sterowalna z zewnątrz. Jej wewnętrzna siła powoli zaczynała wychodzić na
światło dzienne.
- Dam radę! Teraz nie ma odwrotu.
Tutaj zostać nie mogę. To nie ma więcej sensu. A jak chcę wyjechać, stanąć na
własne nogi, to muszę to zrobić najlepiej jak potrafię.
- Mamo, dam radę. Jestem chyba
gotowa… Powiedziała dzień przed wyjazdem.
- Wiem Monika, ja jestem tego
pewna, że sobie poradzisz. Jesteś silną kobietą, pomimo tego, że robisz
wszystko, by sobie udowodnić, że wcale tak nie jest. Ja w ciebie wierzę.
Powiedziała jej mama, kładąc jej rękę na ramieniu.
Noc przed
wyjazdem Monia była pełna emocji. Każda cząstka jej ciała była podekscytowana,
a zarazem przerażona tym, co miało się wydarzyć. Jutro z samego rana wyjeżdża.
Wyjeżdża i od tego wyjazdu wiele zależy. Zależy jej przyszłość, zależy jej
wiara w samą siebie. Czuła, że to jest właśnie moment, w którym w końcu sama
sobie musi coś udowodnić. Udowodnić, że jest już dorosła, że jest w stanie
wyfrunąć spod kochających i chroniących ją skrzydeł jej wspaniałych rodziców,
wprost w otchłań nowego, wielkiego świata…
Cdn...
Czekam na więcej. Poniekąd utożsamiam się z Moniką....
OdpowiedzUsuńThe Style Researcher