![]() |
fot. Ewa Kawalec |
Mark Twain
Myśli Alicji
wariowały.
- Co ja mam teraz zrobić? Czy on
jeszcze zadzwoni? Czy dobrze zrobiłam, że rzuciłam słuchawką? Przecież w tym
kraju nic mnie dobrego nie spotkało. Nie radzę sobie z życiem tutaj. Co robić,
co ja mam robić…?
Spędziła bezsenną noc. Wszystkie
postanowienia i plany sprzed kilku dni runęły jak domek z kart. Była wściekła
na samą siebie. Najbardziej na to, że serce mówiło co innego niż rozum. Serce
nadal kochało… bardzo kochało. Miłość spychana w podświadomość nadal jest
miłością. Przypominały jej się wspaniałe chwile spędzone z mężem. Ich wspólne
wieczory. Gadanie o wszystkim i o niczym, jego gesty, słowa, jego miłość.
Narodziny Michała, jego radość, jak tylko zobaczył syna. Nosił ją wtedy na
rękach, pękając z dumy i szczęścia.
- Może już nie zadzwoni. Może
wszystko już stracone. Może on naprawdę nas kocha. Może faktycznie wpakował się
w wielkie kłopoty. A ja nie byłam w stanie mu pomóc, nawet nie potrafiłam go
odszukać. Co ze mnie za żona… Ale to przecież Grzesiek nas zostawił. Wtedy,
przed laty nie liczyło się nic oprócz jego celów. Ja i Michał go nie
odchodziliśmy.
Wyrzuty sumienia przeplatały się
z ogromną złością.
- Mogłam chociaż go wysłuchać…
Może wtedy zrozumiałabym. Może byłoby mi łatwiej…
Tego poranka
nie mogła już zrobić nic. Grzesiek żyje. To najważniejsze. Na resztę trzeba
poczekać. Wczoraj rzuciła słuchawką i nadal nie miała pojęcia, gdzie tak
naprawdę był jej mąż.
Teraz nie odwróci wydarzeń
poprzedniego wieczoru. Emocje wzięły górę…
- No cóż, na razie muszę stawić
czoła rzeczywistości. Trzeba zabrać się za malowanie. Ostatnimi dniami niewiele
prac udało jej się sprzedać. Znów nadciągały bezpieniężne, czarne chmury.
Rzeczywistość była taka trudna.
- Nikt mi nie obiecał że będzie
łatwo. Ale nikt mi nie powiedział też, że będzie aż tak ciężko… Może czas
wyjechać z tego kraju, tak jak Grzesiek? Może to on właśnie wybrał właściwą
drogę? Co robić? Co robić?
Dni mijały, a
telefon milczał. Grzesiek nie dzwonił.
- No i wszystko zepsułam. To
znaczy, że on mnie już nie kocha. Jakby kochał, to próbowałby jeszcze raz zadzwonić,
jeszcze raz porozmawiać… Tak na pewno zrobiłby kochający facet. To może ja
jednak mam rację. Nie powinnam mu już nigdy więcej zaufać…
Rzuciła się w wir pracy.
Malowała, lepiła figurki z gliny. One częściej schodziły. Były tańsze. Ludzie
chętniej je kupowali. O telefonie od Grześka starała się nie myśleć. Musiała
przecież jakoś funkcjonować. A powroty do przeszłości nie wpływały rewelacyjnie
na jej psychikę.
- Alicja, czy ty masz sprawny
telefon? Zapytała pewnego dnia mama.
- Wczoraj cały dzień próbowałam
się do ciebie dodzwonić. Nikt nie odbierał. Nie było cię w domu?
- Jak to nie odbierał. Nic nie
słyszałam. Cały dzień malowałam. Byłam w domu.
Wtedy nagle ją olśniło. Jak
rzuciła słuchawką, nie kontrolowała tego co robi. Cisnęła nią z całej siły o
aparat. Więcej tam nie podchodziła. Czekała tylko czy będzie dzwonił.
- Mamo, muszę do domu…
- Alicja poczekaj…
- Mamo muszę…
Wybiegła jak szalony struś
pędziwiatr, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
- Słuchawka, może to ta głupia
słuchawka, może Grzesiek dzwonił.. A ja mam po prostu uszkodzony aparat…
Wpadła do domu jak jakaś trąba
powietrzna. Dopadła do telefonu. Podniosła słuchawkę…
- No nie działa. Faktycznie.
Musiałam nią za mocno walnąć.
Pobiegła do sklepu po nowy
aparat. Podpięła.
- Jest sygnał!!! Jest!!! Teraz tylko czekać. Tylko czekać.
Grzesiek, zadzwoń proszę…
Wieczorem telefon rozśpiewał się
gilgającym po uchu dźwiękiem.
- Może to on…
- Halo, słucham…
- Alicja… to ja Grzesiek. Tyle
dni próbuję się do ciebie dodzwonić. Tak się martwiłem, że coś się stało.
Rzuciłaś słuchawką…
- Wiem…
- Alicja, ja cię kocham. Proszę,
wysłuchaj mnie… Wiem, że zachowałem się podle, że masz prawo mnie teraz
nienawidzić. Zasłużyłem sobie na to. Zostawiłem was bez środków do życia, bez
żadnych wieści. Musiało wam być okropnie ciężko. Wybacz mi proszę…
- Miałam zepsuty aparat. Nie
miałam pojęcia, że jest zepsuty. Dzięki temu miałam czas na przemyślenia…
- I co???
- Wysłucham cię. Mów…
Opowiedział jej swoją historię.
Jak uciekał z NRD, jak musiał się ukrywać, jak dostał się do Stanów, na statku,
w luku bagażowym. Wiele dni bez jedzenia i picia. Jak próbował odnaleźć się na
obczyźnie, jak miał problemy z dogadaniem się, ze znalezieniem pracy. Jak
stawał na nogi. Jak bardzo za nią tęsknił i ta tęsknota i myśl o wspólnej przyszłości
trzymała go przy życiu… Jak bardzo bał się skontaktować z nią, by nikt jej nie
posądził o szpiegostwo. On przecież uciekł. W Polsce wtedy były takie
zawirowania. Słyszał, że aresztują, że są jakieś strajki. Ale informacje te
docierały za wielką wodę bardzo okrojone. Nikt tak naprawdę do końca nie
wiedział, co dzieje się w kraju. I pewnego dnia do jego miasta przyjechał
Polak. Niedawno wyjechał z Polski. Powiedział, że wszystko się uspokoiło, że
komunizm upadł. Że Polska jest już wolna. Wtedy miał pewność, że może szukać
kontaktu z rodziną. Rozmawiali przez dwie godziny. Na przemian śmiejąc się i
płacząc.
- Alicja… kocham cię… Nigdy nie
przestałem cię kochać. Będę robił wszystko, żeby was tu zabrać. Proszę zgódź
się.
- Grzesiek, dużo czasu upłynęło.
Jak muszę się oswoić z nową rzeczywistością. Daj mi czas. Tyle się wydarzyło.
Ja muszę to wszystko poukładać sobie na nowo.
- Ala, to przynajmniej powiedz,
że będę mógł dzwonić, że pozwolisz mi porozmawiać z Michałem. Tak bardzo za nim
tęsknię.
- On za tobą też. Teraz jest u
rodziców. Jutro będzie cały dzień w domu.
- To zadzwonię, jak pozwolisz…
- Dobrze, zadzwoń.
- Kocham cię Ala.
- Ja…. Ciebie też… powiedziała
cicho.
Rozstali się w spokoju. Jutro
kolejna rozmowa. Do tego czasu ona musi wszystko przemyśleć. Może nie wszystko,
może początek. Nowy początek ich starego życia…
Cdn…
Hej! Faja notka, fajnie piszesz. Bardzo ciekawie i obrazowo. Zainteresowało mnie to. Czekam na kolejną część i zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńhttp://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/