fot. Luka Kwiatkowsky |
„Widzicie różne rzeczy i pytacie: dlaczego takie są? Natomiast ja marzę
o rzeczach, których nie ma i pytam: dlaczego by nie miały zaistnieć?”
George Bernard Shaw
Myślę
więc jestem…. No tak. Ostatnio myślenie o przyszłości nie opuszczało Alicji. Nie
było dnia, wieczoru, nocy, by nie zadawała sobie pytania, czy jednak Grzesiek
nie miał racji. Czy jest zadowolona ze swojego życia? To jedno wiedziała. Nie
jest. Co chce od życia, co jest jej marzeniem. Tego odkryć przez wiele dni nie
mogła.
- Jak można nie wiedzieć, czego
właściwie się chce? Czy jak tylko wiem, czego nie chcę? Ale przecież, by
cokolwiek zmienić, muszę wiedzieć, co to ma być. Co jest moim marzeniem? Nie
mam pojęcia. Chyba na ten moment spokojne, bezpieczne życie. Ale na to, nie mam
co liczyć. Przynajmniej na razie. Spokoju jeszcze nie będzie przez wiele
długich miesięcy. Zmiana, zmiana, ta przeklęta zmiana… nienawidzę jej!!! Czemu
to wszystko nie może być takie proste, jak dawniej, przed laty, gdy Grzesiek
był w Polsce. Wtedy życie było takie przewidywalne. A teraz nie potrafię nic
przewiedzieć. Przez tak wiele lat nic szczególnego się nie działo, a teraz
nagle wszyscy oczekują ode mnie jakiejś decyzji. Mama chce, bym się
zastanowiła, czy tak naprawdę chcę być z Grześkiem, Michał chce do ojca. Tęskni
za nim i napiera, żebyśmy wyjechali z kraju. Grzesiek naciska, żebym w końcu
odpowiedziała sobie na pytanie, czego tak właściwie chcę od życia. A ja jestem
w kompletnym dołku. W dołku, ale znanym dołku. A jak podejmę jakąkolwiek decyzję,
to jej konsekwencje nie będą znane, nie będą dla mnie bezpieczne, nie będą
przewidywalne. I co z tym wszystkim począć…?
Nikt nie
powiedział Alicji, że zmiana zawsze wiąże się ze strachem. Gdy mamy zostawić
nasz dotychczasowy świat i ruszyć w nieznane, nie możemy mieć pojęcia, co nas
dalej czeka. Nie można na wszystko przygotować się z stu procentach, bo tak
naprawdę nie wiadomo, przed czym się zabezpieczać.
- No tak… przed czym się
zabezpieczać? A tak właściwie, to czy ja brnę do przodu, czy uciekam? Myślała
Alicja.
Pewnego dnia postanowiła spisać
wszystkie swoje wątpliwości w notesie.
- Może jak to wszystko zobaczę,
to będzie mi łatwiej podjąć decyzję. Może jak spiszę wszystkie „za i przeciw”
zobaczę, gdzie ja właściwie jestem? W jakim momencie mojego życia?
Otworzyła kajet… No i od czego
zacząć?
Podzieliła kartkę na pół. W
nagłówkach napisała:
Czego chcę? Czego
nie chcę?
Próbowała zacząć od pierwszej
kolumny. Nie szło. W głowie miała ogromną pustkę.
„Czego nie chcę?” tu poszło
łatwiej. Pojawiły się pierwsze zapisy.
- Nie chcę być dalej sama.
- Nie chcę żyć dalej w biedzie.
- Nie chcę być na garnuszku
Grześka i rodziców.
- Nie chcę, by Michał wychowywał
się bez ojca.
- Nie chcę dalej mieszkać w tym
kraju.
Tu zastanowiła się chwilę. Nie
uświadamiała sobie to końca, co właśnie napisała jej ręka.
- „Nie chcę dalej mieszkać w tym
kraju?” Czemu ja to właściwie napisałam? Przecież nie tak dawno tłumaczyłam Grześkowi,
że nie chcę stąd wyjeżdżać! Co się ze mną dzieje? Czy ja teraz postradałam zmysły?
Jak można równocześnie chcieć zostać tutaj i chcieć wyjechać. Przecież to nie
jest możliwe. Ja zwariowałam!
Odłożyła na chwilę zeszyt. Jej
serce zaczęło łomotać jak szalone. Czy właśnie odkryła, co siedzi w jej
wnętrzu? Czego tak naprawdę podświadomie pragnie? A jeśli tego właśnie pragnie,
to czemu za wszelką cenę tą myśl odrzuca?
Wstała, poszła do kuchni zrobić
sobie mocnej herbaty. To zawsze stawiało ja na nogi. Wzięła gorący kubek do
ręki i podeszła do okna. Powoli sącząc herbatę, spoglądała w dal… Krakowskie
ulice były takie jak zawsze. Tajemnicze, zasnute mgłą nadchodzącego wieczoru.
To był jej dom… Dlaczego więc jej dusza wołała o coś więcej? Nie mogła tego
pojąć. Nie zdawała sobie sprawy, ile czasu spędziła przy oknie. Była jak w
letargu. Jak jakiś robo-cień, wtopiony w zacisze pokoju. Tak bezpiecznego dla
niej pokoju, z tysiącem niebezpiecznych dla niej, myśli w głowie.
- Nie chcę mieszkać w tym kraju…
No dobrze, jak nie chcę, to nie. Jak napisało mi się to, to widocznie ma to
jakiś ukryty sens. Nie wiedziała tylko jeszcze, jaki.
Podeszła do swojego notatnika.
Spojrzała na zapiski. No dobrze, to czego ja jeszcze nie chcę?
Złapała długopis i napisała
jednym tchem:
- Nie chcę wyjeżdżać z Polski.
- Nie chcę zostawić rodziców.
- Nie chcę zostawiać mieszkania.
- Nie chcę tracić poczucia
bezpieczeństwa.
- Nie chcę być bez pracy.
- Nie chcę być dalej życiowym
nieudacznikiem.
- Nie chcę więcej wracać do
przeszłości.
No i kolejny raz jej ręka się
zatrzymała.
- „Nie chcę wracać do
przeszłości.” A przecież od wielu, wielu lat żyję tylko przeszłością. Karmię
się nią jak jakaś wygłodniała ptaszyna, szukająca schronienia. I co mi to dało?
Oprócz frustracji, to chyba właściwie nic…
Poczuła się ogromnie zmęczona
tymi przemyśleniami. Nic nie okazało się łatwiejsze, ale przynajmniej
zobaczyła, co udało jej się napisać. Nie wszystko przewidziała. Nawet tutaj.
Nie przewidziała, tego, co podyktowało jej serce. Czego sobie zupełnie nie
uświadamiała...
- To co ja właściwie chcę?
Zastanowiła się chwilę. To było
trudniejsze zadanie. Próbowała zamienić niechcenie na chcenie. Powstały
następujące zdania:
- Chcę być dalej z kimś.
- „Z kimś?” To znaczy z
Grześkiem, czy to ma być ktoś zupełnie inny? Czy ja nadal kocham mojego męża?
Czemu napisałam „z kimś”? nie jestem pewna swoich własnych uczuć? No wspaniale.
Znowu wychodzi na to, że nie wiem, czego chcę.
Poprawiła wpis.
- Chcę być dalej z kimś./ Chcę
być dalej z Grześkiem.
Taka jego forma była dla niej
łatwiejsza, na ten moment, do zaakceptowania.
- Chcę, żeby to, co zarobię,
starczało mi na życie.
- Chcę sama o siebie zadbać.
- Chcę , by Michał miał ojca.
- Chcę wyjechać? Czy chcę to
zostać?
Na to nie potrafiła sobie
odpowiedzieć, więc napisała je w formie dwóch pytań. Może za jakiś czas
odpowiedź się pojawi… Może to nie jest moment na właściwą odpowiedź. Może musi
więcej rzeczy poukładać sobie w głowie…
- Chcę, by rodzice byli
bezpieczni.
No i znów się zatrzymała.
- Może „Nie chcę zostawiać
rodziców”, to nie przywiązanie, ale troska o nich. Może dlatego pojawiło się
zdanie „Chcę, by rodzice byli bezpieczni”. Może jest jakiś sposób, by pogodzić
ze sobą te dwa zdania? Muszę o tym jeszcze pomyśleć...
- Chcę, by moje mieszkanie było
zawsze w dobrych rękach, żebym miała gdzie wrócić.
- No i co to ma znaczyć!? Głowo moja,
myśli moje, serce moje? Co to ma znaczyć? Czemu ja piszę w ten sposób?! Czy to
oznacza, że ja chcę wyjechać? Nie chcę zostawić mojego mieszkania, czy chcę,
żeby móc do niego wrócić? To znaczy, że ja chcę jednak wyjechać…?
Odłożyła
długopis. Nie była w stanie dalej pisać. Zatopiła się w swoich własnych myślach.
Budziła się całkiem nowa Alicja…
Cdn…
Będę zaglądał ! Obserwuje na google +. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBrajank.blogspot.com