fot. Ewa Kawalec |
„Człowiek powinien uczyć się i rozwijać całe życie, żeby w jak najpóźniejszym wieku osiągnąć optimum swoich możliwości. Jeśli tego nie robi, to szybko osiąga to optimum, a następnie popada w stereotypię i rutynę, powtarzając wyuczone czynności i działania i zapominając o tych, których nie powiela, a jego mózg ulega atrofii.”
Urszula Ruszkowska
Od czasu
ostatniej ich rozmowy dzwonili do siebie często. To znaczy dzwonił Grzesiek.
Powoli zaczynali z Alicją odbudowywać ich poranione uczucie. Najpierw
rozmawiali o wszystkim i o niczym. Tak, żeby nie ranić się po raz kolejny.
Grzesiek pomagał rodzinie finansowo. Był im to winien. Co miesiąc podsyłał
trochę gotówki, na przeżycie. To pomogło Alicji i jej synowi powoli wiązać
koniec z końcem. Malowanie i sprzedaż tych pięknych obrazów nie przynosiło zbyt
wielkich dochodów. Alicja nadal miała ogromne problemy ze znalezieniem stałego
zatrudnienia. Wszystko było takie „z dnia na dzień”. Żadnych większych planów,
żadnych marzeń… Tak po prostu, szare, trudne życie.
- Alicja, przyjedźcie do mnie.
Chcę was tutaj zabrać.
- Zwariowałeś! To nie jest takie
proste. Wiesz, że mam schorowanych rodziców. Nie mogę ich tak zostawić. Zrozum.
- Alicja, co cię tam czeka
dobrego? Żyjesz tylko z dnia na dzień. Ledwo wiążecie koniec z końcem. Tu czeka
lepsze życie. Zrób to, proszę. Albo obiecaj mi przynajmniej, że to przemyślisz.
- Przemyśleć mogę, ale realia znasz.
Nawet jeśli bym się zdecydowała, sam wiesz, jak trudno dostać wizę. To nie jest
takie proste Grzesiek. Do tego rodzicom serce by pękło. Niedługo pewnie będą
potrzebować opieki. Nie mogę zostawić ich tutaj zupełnie samych.
- Nie samych. Przecież jest
jeszcze twój brat.
- Znasz Pawła. Jego nigdy nic nie
obchodziło. Nie sądzę, że nagle stanie się wspaniałym synem i będzie troszczył
się o rodziców. Zresztą, strasznie się pokłócili z ojcem o pieniądze.
- Jak to o pieniądze?
- Wiesz, że Paweł musiał zawsze
żyć na wysokim poziomie. Wydawał więcej, nić potrafił zarobić. Ojciec mu długie
lata ratował tyłek, ale w końcu powiedział dość. Jak musiał pomagać mnie i
jemu, po prostu nie dawał rady. Paweł się wściekł. Nie przyjmował do
wiadomości, że nagle ojcowskie źródełko pieniędzy wyschło. No i nie odzywa się
do rodziców już ponad rok. Więc sam widzisz… sytuacja nie jest taka prosta.
- Alicja, w życiu nic nie jest
proste. Sama przecież najlepiej to wiesz. A co z naszą rodziną? Ile będziemy w
stanie żyć tak na odległość?
- Grzesiek! Nie doprowadzaj mnie
do szewskiej pasji! Sam na własne życzenie nas zostawiłeś! Ja nie miałam w tym
względzie nic do powiedzenia. Już zapomniałeś, jak to wszystko wyglądało?
- Alicja, nie zapomniałem.
Wszystko dokładnie pamiętam. Ale walczyłem o naszą przyszłość.
- I widzisz, jak ta świetlana
przyszłość wygląda. Wszystko się posypało. Ty tam, w lepszym świecie, my tutaj,
bez żadnych perspektyw. Schorowani rodzice i żadnej przyszłości.
- Nie mów tak. Ja uważam, że
przyszłość jest. Ale ty chyba…. boisz się mian…
- Grzesiek! Nie denerwuj mnie! Ja
boję się zmian? A to wszystko co przeszłam, to nic? Wychodziłam z wielkiego
bagna. Wszystko mi się zawaliło i musiałam sama to wszystko ogarnąć.
- No i ogarnęłaś na tyle, że
jesteś zadowolona ze swojego życia Alicja? Odpowiedz, ale szczerze. Jesteś
zadowolona?
- Nie! I ty dobrze o tym wiesz,
że nie udało mi się nic. Że żyjemy na twoim garnuszku. Że nic nie jest lepiej.
- To nad czym się zastanawiasz?
Co cię trzyma w tym kraju oprócz twoich rodziców?
- Nic… powiedziała cicho…
- No właśnie Alicja. Nic.
Przemyśl to co ci powiedziałem jeszcze raz. Proszę.
- Dobrze, przemyślę. Ale niczego
ci nie obiecuję.
- Rozumiem. To poważna decyzja.
Ja przed wyjazdem bardzo długu myślałem, co mam zrobić. Nie było to dla mnie
łatwe. Ale w pewnym momencie zrozumiałem, że albo coś zrobię ze swoim życiem,
albo będę wegetował do końca moich dni, wściekły na siebie, że nie zrobiłem z
tym nic. Wściekły na siebie i na was, o to, że nigdy nie zrealizowałem swoich
marzeń.
- Ale to są twoje marzenia
Grzesiek, nie moje.
- Tak ja wiem. To powiedz mi w
takim razie, jakie są twoje marzenia?
- Nie wiem… Ja chyba nie mam
marzeń…
- Ala… proszę przemyśl to
wszystko jeszcze raz. Przemyśl. Zastanów się, co ty właściwie od życia chcesz.
Obiecaj mi to.
- Dobrze, to obiecać ci mogę…
Ta
rozmowa dała Alicji wiele do myślenia. Zawsze obwiniała o wszystko Grześka.
Miała mu za złe to, że konsekwentnie dążył do realizacji swoich życiowych
celów. Taka była wściekła, że dla niego nic innego się wtedy nie liczyło.
A tak naprawdę to ona nigdy nie
walczyła o swoje marzenia. Bała się wyzwań jak diabeł święconej wody.
Przyjmowała los taki, jakim był, nawet nie próbując go zmieniać. Przecież, jak
Grzesiek wyjechał, nawet nie zaczęła go szukać. Była na niego wściekła, że
zawalił jej poukładane życie i tyle. Wtedy, gdy miała podjąć decyzję, czy dalej
się ma uczyć, żeby utrzymać pracę, też się wycofała. Założyła, że pieniędzy na
pewno nie zdobędzie. Nawet nie zapytała o kredyt. Założyła, że nie da rady. A
potem było już tylko gorzej. Los okazał się okrutny.
- Może tego było mi trzeba, żeby
w końcu otworzyć oczy…? Może już czas przestać udawać cierpiętnika i wziąć się
do działania…?
To odkrycie było dla niej takie
nowe. Zawsze wymagała od wszystkich i od wszystkiego, a nigdy tak naprawdę od
siebie… Nad sobą się zaledwie rozczulała. Nigdy nie zabrała się tak naprawdę do
działania. Wszystko co się wydarzało, działo się jakby bez jej świadomości.
Najpierw dostała propozycję poniesienia kwalifikacji, z której nie skorzystała.
Potem cierpiała wiele miesięcy, walczyła z biedą, wspomnieniami. Oglądała
witryny sklepowe, składała dokumenty aplikacyjne, do miejsc, z którymi
wcześniej nie miała nigdy do czynienia. A tak naprawdę w środku, zawsze
uważała, że do żadnej roboty się nie nadaje. Może dlatego znaleźć pracy nie
mogła…???? Potem zadzwoniła koleżanka, zaproponowała jej pracę. Ale to
koleżanka. Jej do głowy nie przyszło nawet, że mogłaby pracować przy renowacji
zabytków. Nawet nigdy o taki rodzaj pracy nigdzie nie spytała. Następnie
zaczęła malować. To była chyba jej jedyna własna decyzja. Zrobiła to, na czym
się znała. Ale jej walka zakończyła się na sprzedawaniu swoich prac na rynku.
Nie starała się o nic więcej…
- No tak, może problem tkwi we
mnie. Może Grzesiek miał rację… Może ja faktycznie panicznie boję się zmian.
Tylko, jak się okazało, te „niezmiany” wcale nie dały nic dobrego… Może czas
jeszcze raz przemyśleć swoje życie i stworzyć jego scenariusz na nowo…??? Co ja
mam robić…???
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz