fot. Ewa Kawalec |
„Jeśli potrafisz iść przez życie bez zaznawania bólu, to prawdopodobnie
jeszcze się nie urodziłeś.”
Neil Simon
Gdy
tylko Alicja podjęła decyzję o tym, że buduje swoje życie na nowo, bez wspomnień,
bez powrotu do przeszłości, przeszłość nagle dała o sobie znać...
Pewnego dnia, milczący od
długiego czasu telefon zaczął uporczywie dzwonić. Dźwięk jakby znany, ale
brzmiał jakoś dziwnie niepokojąco. Coś jej mówiło, że usłyszy coś, czego wcale
nie chce usłyszeć. Drżącą ręką podniosła słuchawkę…
- Alicja…
Usłyszała jakże znajomy głos.
Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. To był…
- Grzesiek! Ty łachudro!
Nienawidzę cię! Teraz dzwonisz? Po tylu latach! Po tym wszystkim, co nam
zrobiłeś? Po tym, jak zostawiłeś nas tu bez środków do życia, bez żadnych
wieści!!! Czego teraz od nas chcesz!!! Zostaw nas w spokoju.
- Alicja, posłuchaj. Proszę. Nie
odkładaj słuchawki… Pozwól mi wyjaśnić…
- Co tu wyjaśniać!!! Zachowałeś
się podle. Czego teraz oczekujesz? Że będę skakać z radości, słysząc twój głos,
po tym wszystkim, co przeszłam?!
- Alicja… proszę… Nie mogłem
wcześniej dzwonić. Dla waszego bezpieczeństwa.
- Tylko mi nie mów, że tak
martwiłeś się o nasze bezpieczeństwo! Dobre sobie! Wymyśliłbyś lepszą bajkę!
Nie chce mi się nawet tego słuchać.
- Alicja… nie mogłem. Wierz mi.
Ja nie jestem w Niemczech… Jestem z Stanach.
- Gdzie ty jesteś??? A właściwie,
to co mnie to teraz obchodzi! Bądź sobie, gdzie chcesz!
- Alicja, obiecałem, że do was
zadzwonię, jak tylko będę mógł. Obiecałem. Dziś jest pierwszy dzień, kiedy po
tak wielu latach, w końcu mogłem to zrobić. Nie muszę się już ukrywać. Wiem, że
tym telefonem nie zaszkodzę już ani tobie, ani naszej rodzinie. Alicja.. proszę
uwierz mi. Bardzo za wami tęsknię. Cały ten czas walczyłem o to, byśmy mogli
być w końcu razem.
- Walczyłeś?! Nie zważając na to,
co dzieje się z nami, nie myśląc o tym, że całymi latami się o ciebie
zamartwiałam! Nic cię nie odchodziło! Teraz nagle sobie o nas przypomniałeś?
Nie mam ochoty wysłuchiwać tych bredni!
- Ala, kocham cię. Nigdy nie
przestałem. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał. To wszystko co się
wydarzyło, było takie trudne. Cały ten czas robiłem wszystko, żeby móc stanąć
na nogi. Dla was. Dla ciebie i Michała…
- Daj mi spokój! Czy ty wiesz, co
działo się przez ten czas z Michałem? Ile nocy przepłakał, ile razy pytał o
ciebie? Ile razy musiałam mu tłumaczyć, dlaczego go nie kochasz i dlaczego go
zostawiłeś? A teraz sobie tak po prostu dzwonisz, tak jakby nigdy nic i
uważasz, że wszystko będzie tak jak dawniej?! Nie będzie! Wybij sobie to z
głowy!
- Alicja… proszę…
- Wiesz co, mam cię dość! Nie
dzwoń więcej! Nie chcę cię znać!
Rzuciła słuchawką. Nie była w
stanie rozmawiać dalej. Serce jej krwawiło. Wszystkie wspomnienia nagle wróciły.
To, z czym walczyła przez wiele lat, wiele długich, wrednych miesięcy, które
dłużyły się jak szalone, w potwornym bólu i rozpaczy, znowu ją dopadło.
Wszystkie sprzeczne uczucia. Resztki miłości, wielka złość i ogromna niemoc
kłębiły się w niej nie znajdując ujścia na zewnątrz. Miała wrażenie, że zaraz
eksploduje. Miała ochotę walić głową w ścianę, wyć i niszczyć wszystko, co
stanęło jej na drodze. Podeszła do stołu. Z wściekłością złapała stojący tam
wazon, ciskając go z całych sił o ścianę. Kruchy wazon rozpadł się na tysiące
kawałków… Ona, zalana łzami, osunęła się na kolana, usiadła w kącie, chowając
głowę w dłoniach. Wyła z rozpaczy. Cały ból, skrywany przez tak długi czas
wybuchł nagle jak bomba o kolosalnej sile rażenia. Emocje wzięły górę. Zatopiła
się po raz pierwszy w swoim wielkim cierpieniu. Do tej pory, cały czas starała
się trzymać fason. Nie pokazywała nikomu, co tak naprawdę czuje. Co się dzieje
w jej wnętrzu. Jej serce płakało po cichu. Teraz nie chciało już siedzieć
niezauważone. Czara goryczy się przelała. I to kiedy? Wtedy, gdy postanowiła,
że Grześka do szczęścia nie potrzebuje, wtedy, gdy postanowiła, że sama sobie
świetnie poradzi. O ironio!!!
Popatrzyła na roztrzaskany wazon,
na puste mieszkanie, na obdartą ścianę. Nie mogła przestać płakać. Trzęsła się
cała, nie mogą się opanować…
Nie wiedziała ile czasu spędziła
w tym kącie. Za oknem zrobiło się nagle ciemno.
- Michał!!! Miałam go odebrać od
rodziców.
Na miękkich nogach podeszła do
okna. Miasto jak zawsze tętniło swoim życiem. Było już późno. Otarła łzy, umyła
twarz. Przecież nie mogła pokazać rodzicom i synowi, że coś się wydarzyło. Nie
chce już niczego zmieniać. Przecież postanowiła. Dla Grześka w jej życiu nie ma
już miejsca… Coś pękło, coś się nagle skończyło… Była tylko pustka i rozdarte
na tysiące części jej wnętrze.
Ostatkiem sił, pozbierała się.
Wzięła płaszcz z wieszaka i wyszła, po syna. Poruszała się jak robot. Nie
pamięta, jak doszła do mieszkania rodziców. Nie miała pojęcia nawet, czy zamknęła
za sobą drzwi...
- Alicja, coś się stało?
Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Trzymasz płaszcz w ręce, cała zmokłaś… Zauważyła
jej mama, gdy Ala stanęła w drzwiach.
Nie zauważyła nawet, że na
zewnątrz padał deszcz. Spojrzała w lustro w korytarzu mieszkania rodziców.
Faktycznie, przemoczyła całe ubranie, nie zmieniła nawet kapci. Wyglądała, jak siedem nieszczęść…
- Alicja, powiedz coś. Co się
stało? Kolejny raz zapytała zatroskana mama.
- Nic mamo. A właściwie… Nie,
nic. Nie ma o czym mówić… Muszę zabrać Michała. Jutro musi iść do szkoły. Musi
się wyspać.
- Ala, jutro jest sobota. Nie
musi nigdzie iść. Alicja… co się stało? Może zostaniecie u nas na noc?
- Nie mamo, musimy już iść…
Ubieraj się Michał.
Czekając na syna, stała w
korytarzu, jak zmoknięta kura, całemu światu próbując udowodnić, że nadal jest
silna…
- Ala ubierz płaszcz, weź chociaż
parasol.
- Nie trzeba mamo, poradzimy
sobie…
Matka Alicji nie wiedziała jak
pomóc córce. Widziała, że bardzo cierpi. Przeczuwała, co mogło się wydarzyć.
Ale jej córka musiała teraz ochłonąć. Przerażony Michał spode łba spoglądał na
matkę. W takim stanie jej nigdy nie widział.
- Mamusiu, kocham cię.
Powiedział, mocno łapiąc ją za rękę.
- Ja też ciebie kocham synku.
Odpowiedziała, mocno przytulając syna.
Droga do domu upłynęła niczym mrugnięcie
powieką. Nie wiedząc kiedy, przekroczyli próg mieszkania.
Reszta wieczoru upłynęła jak w
zaklętym amoku. Jakby ktoś to zaczarował, spowalniał ruchy, wycinał świadomość,
odrealniał chwile…
Gdy zorientowała się, gdzie jest
i co się wokół niej dzieje, siedziała na łóżku i patrzyła na śpiącą twarzyczkę
Michała…
Cdn…
wow, świetnie piszesz, rzadko spotyka sie blogi o takiej inwencji twórczej :) będziemy wpadać tu częściej, liczę, że zajrzysz też do nas: http://podhalanskieblogerki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za przemiłe słowa. Są one dla mnie ogromną motywacją.
UsuńPięknie piszesz, to się nazywa talent :)
OdpowiedzUsuńDobrej Nocy!
http://fridayp.blogspot.com/
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń