niedziela, 23 października 2016

Co nas zatrzymuje w drodze do sukcesu?

fot. Ewa Kawalec




„Co jest najśmieszniejsze w ludziach: 
Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.”

Paulo Coelho






Ile razy myśleliście o tym, by zatrzymać pęd życia. Stanąć na chwilę i pomyśleć, co dalej. Gdy czuliście, że coś mówiło: „Nie tędy, mój drogi. Stój! Rozejrzyj się wokoło i może… zmień kierunek.” Co rodziło się wtedy w głowie?
- Co ty gadasz głosie? Jak mam stanąć, gdy tyle rzeczy jest do zrobienia!
- Muszę z czegoś żyć.
- Muszę utrzymać siebie i swoich bliskich.
- Zmień kierunek? Wolne żarty. Przecież już teraz, na to co robię nie mam już sił.

Jak często wstawaliście rano z potwornym bólem głowy i bólem istnienia. Jak często noc była bardziej męcząca niż dzień. Wstawaliście i na dzień dobry wszystko bolało. Ciało, życie, nasze puste cele. Energia już o poranku była na poziomie depresji, a trzeba było wstać, by walczyć dalej, by mieć co do garnka włożyć.
Jak często mieliście poczucie, że wasze życie traci sens, bo nie macie sił witalnych, by sprostać nawet codzienności, a co dopiero myśleć o zmianach!
- Przecież i tak nie dam rady!

Myślenie siadało, twórczość spadała, a aktywność z dnia na dzień stawała się mniejsza.
Czy kiedykolwiek stało się tak, że nagle zaczynaliście chorować. Z waszym ciałem działo się coś dziwnego. Niby zwykłe przeziębienie, a leżeliście plackiem dwa tygodnie. Dostaliście leki, a zamiast pomagać, czuliście się coraz gorzej. A za kilka tygodni, kiedy niby pozornie stawaliście na nogi, byliście tak słabi, że nic się nie chciało. Każdy krok sprawiał ból. Czuliście każdy mięsieniek, każdą komórkę swego ciała, która mówiła: Siedź, nie ruszaj się! Lepiej się połóż, bo i tak już nie masz na nic energii!
Zaczynaliście się bać, nie wiedzieliście, co się z wami dzieje. Ciało wyprawiało coraz to większe wariacje. Jakieś dziwne bóle głowy, problemy z serduchem i oddychaniem, bóle mięśni, dziwne wysypki, przybieranie na wadze (nie wiadomo z jakiego powodu...).
Brakowało wam sił na normalne, codzienne funkcjonowanie. Problemy ze snem i porannym wstawaniem. Totalne wyczerpanie… Stres, myśleliście… Wiek pewnie swoje robi… Ale trzeba się jakoś ratować…
Jak często trafialiście wówczas do lekarza, który was zbadał i rozkładał ręce.
- Nie wiem, co pani jest. Wszystkie badania prawie w porządku. Drobne odchylenia, ale kto by się takimi zmianami przejmował. Wyspać się i przestać się stresować.
A może inaczej, trafiliście do lekarza, a on stwierdził po prostu:
- Czego pan oczekuje, w tym wieku przecież już tak jest. Musi boleć.
Albo… dostawaliście po prostu kolejną tabletkę na dzień dobry, bez żadnych badań, ze stwierdzeniem: „może pomoże” lub „powinno pomóc”.
Wychodziliście za drzwi i myśleliście:
- Cholera! Przecież ja mam dopiero trzydzieści kilka lat! A czuję się gorzej niż moja własna babcia, która szczęśliwa biega po podwórku… Co ze mną jest nie tak?
No i zaczynaliście szukać. I co dowiadywaliście się?
- Teraz wszyscy są słabi. Takie pokolenie. Wszędzie jest chemia. Nic się nie da z tym zrobić. Może spróbuj się zdrowo odżywiać i więcej się ruszać.
I co? Próbowaliście to zmienić? W sklepach teraz tak wiele produktów „Light”, soków owocowych, przetworów z warzyw, super suplementów i witaminek na kilka złotych.  Watro spróbować, nie? Czemu nie, przecież nic nie tracę. Tylko… zamiast lepiej się czuć, tyliście dalej, aktywność jak była mała, tak była, a coraz to nowe wysypki nawiedzały was jak szalone. I znów kolejna choroba, tym razem mocniej przechodzona. Kolejny antybiotyk. Nie działa… Dostajecie kolejny. Dalej to samo. W końcu stawało na jakiejś końskiej dawce, która niby pomogła.
Ale, po jakimś czasie, nagle jakieś dziwne objawy… Dziwna flegma w ustach, poranny kaszel, nieustanny katar, zwłaszcza, jak napiliście się lub zjedliście coś ciepłego. Kolejna dziwna wysypka. Zaczynały się robić jakieś rany w nosie, pękały paznokcie, wypadały włosy.
I jak tu myśleć o własnym rozwoju?
Zaczynały przychodzić czarne myśli…
- Ja się do niczego nie nadaję.
- Na nic nie mam sił.
- Jak w tym wieku ma tak być, to co będzie za parę lat?
- Po co się rozwijać dalej, jak muszę teraz myśleć, jak znaleźć fundusze na kolejnego lekarza i kolejne „super specyfiki”. Musze mieć stałą pracę. Jakoś wytrzymam. Jakoś przepracuję te osiem godzin, a potem wrócę do domu i się położę… Żeby tylko była taka możliwość… Nie zawsze była… Coraz częściej pojawiało się podenerwowanie, wszystko wokół wkurzało.

I tak funkcjonowaliście, bez większego sensu, bez planów na przyszłość, bez żadnych rozrywek (bo o tym, by wyjść z domu, zwyczajnie nie chciało się wam nawet myśleć).

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak się dzieje? Czy można to zmienić? Czy jest możliwe, by znów stanąć na nogi i odzyskać siły? Siły, a tym samym wiarę w życie? Pozbyć się czarnych myśli, strachu przed nieznanym i zacząć znowu żyć?

Tak!!! To jest możliwe! Wszystko może się stać. Dużo da się naprawić, tylko trzeba wiedzieć jak… I nie jest to o dziwo żadna magia.

Ale o tym będzie niebawem…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz