fot. Ewa Kawalec |
Ernest C. Wilson
Zebrano ich po raz kolejny w
wielkiej sali.
- Za chwilę ogłoszenie wyników, pomyślała
Monika.
Jej serce waliło jak szalone. Za
kilka minut okaże się, czy jej wysiłek dał jakieś efekty. Tak bardzo się
starała przez te wszystkie miesiące. Tyle ją to kosztowało, żeby dotrzeć aż tu…
Do zebranych kandydatów wyszedł
elegancki mężczyzna, przedstawiciel rekruterów, dzierżąc w dłoni wyniki
pierwszego dnia potyczek.
Wszyscy w skupieniu czekali, aż w
końcu zabierze głos. Na sali zaległa grobowa cisza.
- Za chwilę podamy nazwiska tych
kandydatów, którzy przechodzą do następnego etapu rekrutacji. Wybraliśmy
dziesięć osób, którzy jutro do niego przystąpią.
Monika czekała.. Z nerwów
delikatnie zaczęły trząść jej się ręce.
- Tylko dziesięć osób… To ja na
pewno nie mam szans. To za piękne, żeby mogło się stać. Marzenia ściętej głowy.
Pomyślała.
W dalszej części wypowiedzi elegancki
pan, przedstawił dalsze procedury.
Monika z wszystkich sił chciała
się skupić na tym, co mówił. Ale cała jej uwaga skoncentrowała się nie wiedzieć
czemu, na tajemniczych kartkach. Łapała co drugie słowo mówcy.
- Do dalszego etapu przechodzą
następujące osoby…
Cała uwaga Moniki nagle skupiła
się na zasłyszanych słowach.
- To już. Pomyślała.
- Pani Anna Drabik, pani
Katarzyna Witwicka…
Padały kolejne nazwiska.
Naliczyła już sześć osób. Jej nie było nadal.
- No tak, to już nie mam szans….
- Pani Monika Walach… padło
siódme wyczytane nazwisko.
- Matko! To ja. Nie wierzę! Ledwo
się powstrzymała, żeby nie krzyknąć z radości. To nie mogła być prawda!
A jednak to się działo. Ona,
dziewczyna z małej mieściny, która po raz pierwszy tak naprawdę postanowiła
zawalczyć o swoje lepsze jutro została wybrana spośród wielu kandydatów do
czołowej dziesiątki. Niesamowite!
- Może jednak coś znaczę. Może
uda mi się… Ale to dopiero początek. Jutro sądny dzień. Będzie chyba jeszcze
trudniej. Ale nie poddam się. Powtarzała sobie w duchu Monika.
- Te osoby, które wyczytałem,
proszę, by zostali jeszcze przez chwilę na sali. Pozostałym serdecznie dziękuję
za udział w rekrutacji.
Tłum ludzi powili opuszczał pomieszczenie.
Ona tkwiła na swoim miejscu jak zaczarowana, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
- Proszę państwa, powiedział
poważny pan. Jutro dalsza część rekrutacji. Oczekujemy na państwa o godzinie
ósmej. Spotykamy się przed biurem numer 115, na pierwszym piętrze. Rano
poznacie państwo dalsze, czekające was zadania. Do widzenia.
Monika pożegnała się i na
drżących nogach opuściła pomieszczenie.
- Muszę zadzwonić do mamy.
Przypomniała sobie na korytarzu. Na
pewno się martwi.
Wyciągnęła telefon z torebki.
Biało- czarny smartfon.
- Hihi, uśmiechnęła się patrząc
na aparat. Być może telefonie pomogłeś mi dzisiaj. Sam nawet nie wiesz jak.
Powiedziała cicho do aparatu, tak, by nikt jej nie usłyszał.
Jeszcze ktoś by pomyślał, że po
firmie krąży wariatka, która gada do wyłączonego telefonu.
- Mamo, to ja. Powiedziała do
słuchawki.
- Monika! Jak tam? Od rana trzymam
za ciebie kciuki. Jak ci poszło, mów, bo umieram tu z ciekawości.
- Nie wiem mamo, ale chyba
dobrze.
- Monika na litość boską! Mówże
prędzej. Jak to nie wiesz?
- Bo to dopiero pierwszy dzień.
Ale… przeszłam do drugiego etapu!!! Wykrzyczała radośnie do słuchawki.
- Córka, jestem z ciebie dumna!
- Mamo, to jeszcze nic pewnego,
to dopiero pierwsza część.
- Ja w ciebie wierzę. Poradzisz
sobie i jutro, zobaczysz. To teraz jedziesz do motelu?
- Pewnie tak mamo. Muszę
odpocząć. Mam dość na dziś.
Poczuła, jak nagle dopada ją
zmęczenie. Brak snu, wydarzenia dnia dzisiejszego i stres dały o sobie nagle
znać.
- Wierzę Monika. Będę czekać na
wiadomość od ciebie. Zadzwoń, jak dojedziesz do motelu.
- Dobrze mamo, to do usłyszenia.
-Trzymaj się córka.
Wkładając telefon do torebki
usłyszała za sobą znajomy głos.
- Witam panią. Już po wszystkim?
Odwróciła się. Za nią stał rano
poznany mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
- Ooo, to pan. Tak, na dziś już
tak.
- Jak poszło, jeśli mogę zapytać?
- Dobrze, jutro ciąg dalszy.
- Przeszła pani do drugiego
etapu?
- Tak, a pan?
- Ja również. To wygląda na to,
że jutro znów się spotkamy.
- No wygląda na to, że tak.
Roześmiała się Monika.
- To na pewno przeznaczenie,
powiedział z uśmiechem tajemniczy nieznajomy. Zapraszam panią zatem na obiad.
Roześmiani opuścili budynek
firmy, podążając w stronę pobliskiej restauracji.
- Bardzo przepraszam, ale ja się
nawet nie przedstawiłem z tych wszystkich emocji. Nazywam się Łukasz Depa.
- Monika Walach, bardzo mi miło.
Rozmowa
zupełnie jak ta o poranku, przebiegała im cudownie. Monika miała wrażenie, że
zna tego człowieka od lat. Nie wiedząc o sobie nic, rozmawiali jak starzy,
dobrzy przyjaciele. Poczynając od przebiegu dnia dzisiejszego, na swoich
pasjach kończąc.
Nawet się nie spostrzegli, gdy na
zewnątrz zrobiła się szarówka.
- O rany, jak już późno.
Powiedziała Monika spoglądając na zegarek. Muszę już iść.
- Pozwoli się pani
odprowadzić?
- Dziękuję panie Łukaszu, ale
poradzę sobie. To niedaleko. Było mi bardzo miło, a obiad był wyśmienity.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.
- To ja pani bardzo dziękuję.
Sprawiła mi pani niesamowitą radość. Bardzo się cieszę, że mogliśmy ze sobą
porozmawiać.
- Bardzo mi miło. Powiedziała
rumieniąc się.
- To w takim razie do zobaczenia
jutro.
- Do zobaczenia.
- Ale szalony dzień, pomyślała
wychodząc na zewnątrz.
Poczuła jak ostre powietrze smaga
jej policzki. Potrzebowała takiego orzeźwienia. Tak wiele dziś się wydarzyło.
Nowe miejsce, nowe możliwości i nowi, ciekawi ludzie wokół.
- To do dzieła! Czas wziąć los w
swoje ręce. Pomyślała.
Po raz pierwszy poczuła, że ma
wpływ na to, co dzieje się wokół niej.
- Czas odpocząć, jutro kolejny
trudny dzień przede mną. Pomyślała kierując się w stronę motelu.
Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz