fot. Ewa Kawalec |
Agnieszka Chylińska
Jak
to jest z tą wrażliwością? Są ludzie co czują bardziej? Czy to przekleństwo,
czy wielki dar?
Pewnie zależy
od sytuacji, a może od naszych wewnętrznych pragnień, marzeń i sposobu
postrzegania…
Tak, czucie bardziej u wrażliwców
pojawia się w każdej sytuacji. Wyczuwa się dobrą energię, drugiego człowieka,
ale również rzeczy trudne przychodzą z wielką siłą.
Czy łatwo czuć emocje innych? Czy
każdy tak ma? Nie wiem czy każdy, ale są osoby, które widząc stan, słysząc
wypowiadane przez drugiego słowa, wiedzą, co dzieje się we wnętrzu.
Powiedziałabym to fizyczny stan odczuwania innej rzeczywistości niż własne
postrzeganie. Zobaczyć życie oczyma drugiego człowieka… Tak, to właśnie to…
Chcesz być z innymi bardziej, spróbuj poczuć ich emocje na sobie, spróbuj
założyć czyjeś buty i pójść tą drogą… Jeśli nie potrafisz tego zrobić, nie licz
na cud zrozumienia. Nie licz na to, że nawiążesz tą nić porozumienia w
odczuwaniu.
Każdy z nas ma swoją perspektywę
bytu, swoje wewnętrzna postrzeganie, bagaż doświadczeń, który każe kwalifikować
rzeczy do odpowiednich szufladek. Czy działamy zawsze słusznie? Pewnie nie… Czy
da się to zweryfikować? Tak, da się, ale obawiam się, że jednak do tego
potrzeba drugiej osoby. Drugiej, która popatrzy z boku na nasze jestestwo.
Która na zimno skalkuluje i pomoże nazwać pewne rzeczy po imieniu. Tak, czasem
wystarczy nazwać. Tylko wtedy, gdy po prostu nazwiesz to co czujesz, gdy
pozwolisz sobie na bycie sobą, możesz odkrywać siebie na nowo. Czasem nie jest
to jednak proste. Osoba wrażliwa to ta, która postrzega innych, ale postrzega też
swoje emocje z wielką siłą. Kocha na zabój, cierpi mocno, przeżywa i analizuje
cały otaczający świat i swoje wnętrze. Jest to jednak ryzyko. Jak miłość i
szczęście dodaje skrzydeł, pokazuje magię świata, pozwala żyć pełną parą, tak
cierpienie, samotność i ból potrafi zabić. Czy jest na to jakiś przepis, by nie
zatracić się w swoich własnych emocjach? W swoim lęku, bólu straty,
niespełnionej miłości? Jak poradzić sobie z dławiącym, fizycznym bólem,
rozdzierającym serce i palącym w środku jak żywy ogień? Czy jesteśmy w stanie
to na tyle wytłumić, by dać radę dalej funkcjonować? Czy mamy na tyle mocy w
sobie, by poradzić sobie z tymi pokładami czucia? Tak kochani… mamy. Tylko
często nie dostrzegamy najprostszych rozwiązań. Najciemniej pod latarnią,
powiadają. I słusznie. Tak często bywa. By okiełznać emocje trzeba
samodyscypliny i wiedzy. Wiedzy dotyczącej naszej własnej podświadomości i
tego, jak nasze własne myślenie kreuje naszą rzeczywistość.
„Przestań dźwigać to, czego już nie potrzebujesz. W kieszeni, w myślach, w sercu…”
„Niewyrażone emocje nigdy nie umierają. Zostają zakopane żywcem, aby powrócić później w znacznie gorszej postaci.” (Sigmund Freud)
Właśnie, to jest to. Nie warto
chować uczuć, nie watro tłumić, nie warto walczyć po cichu, w ciemności i
samotności. A do tego udawać, ubierać maskę i wszystkim pokazywać, że wszystko
jest w porządku. Można oberwać rykoszetem. Nasze wnętrze ma swoją wytrzymałość.
Póki nie nauczysz się wyrażać emocji i uczuć, póki nie nauczysz się mówić o tym
co czujesz, trudno Ci będzie nawiązać nić porozumienia z samym sobą. Wiem,
przyznanie się do uczyć proste nie jest. Zwłaszcza wtedy, gdy nie masz
pewności, czy wtedy zapanujesz nad nową rzeczywistością. Nad tym nowym, co może
się wydarzyć. Otwartość pokazuje drogę. Nie zawsze jednak jest ona dla nas
łatwa na dany moment. Łatwiej jest zatracać się w samym sobie, niż szukać
rozwiązań. Łatwiej jest oskarżać otoczenie, los, życie, innych, który jakoś
wpłynęli na nasze złe samopoczucie. Trudniej wypracować w sobie siłę do walki i
do poszukiwania nowych rozwiązań. Łatwiej jest dzielić włos na dwoje niż
opracować plan działania i postawić sobie cele. Czemu? Bo wtedy, gdy stawiasz
jasny cel i planujesz działanie wiesz, że musisz ruszyć z miejsca. Ruszyć w
nieznane Ci dotąd zdarzenia, odczucia, inne życie. Inne, bo inaczej odczuwane.
Nie zawsze jesteśmy w stanie na dany moment zmienić naszą rzeczywistość, to co
nas otacza. Ale zawsze możemy robić wszystko by nauczyć się cieszyć tym, co
mamy. By w każdej roślinie, rzeczy, człowieku, dojrzeć coś, co motywuje.
Dojrzeć to, co może było trudne, ale dało lekcję. Wszystko dzieje się po coś…
Szczęście i miłość daje chęć istnienia, ból i cierpienie stają się motorem do
działania i wyciągania wniosków. Nigdy nie pozwól jednak na to, by zatrzymać
się w bezradności i bezczuciu.
„Oddano mnie ulicom Nowego Jorku. Przywrócono do głównego nurtu życia. Zrobiłem kilka kroków kiedy coś się wydarzyło. To nie poczucie winy mnie zmroziło, nauczyłem się go nie odczuwać. Nie był to też strach przed śmiercią. Nauczyłem się o niej myśleć jak o przyjaciółce. To nie myśl o byciu niekochanym mnie zmroziła. Nauczyłem się żyć bez miłości. Zmroził mnie fakt, że nie miałem najmniejszego powodu by pójść w jakimś kierunku.”
Kurt Vonnegut - "Matka noc"
Działaj,
walcz, nie rezygnuj z samego siebie. Nie marnuj własnego potencjału. Doceń
światło, które masz w sobie. Nie spychaj emocji w najciemniejszy kąt własnej
podświadomości. Bądź sobą. Nie pozwól innym, by z butami wkraczali w twoją
rzeczywistość i próbowali uczyć Cię „normalności” – bo wszyscy tak ponoć mają.
Każdy z nas jest jedyny,
niepowtarzalny i piękny. Odnajdź to w sobie i doceń. Odczuwaj i nie bój się
tego, a zobaczysz jak z czasem Twoje życie nabierze pięknych barw i wszystko o
czym marzyłeś, zacznie się nagle dziać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz